17 sierpnia 2020

Zarobki posłów ostro w górę. Premier i prezydent też dostaną podwyżki pensji. Skandal? Rozrzutność? Ile powinniśmy płacić politykom za rządzenie Polską? Liczę!

Zarobki posłów ostro w górę. Premier i prezydent też dostaną podwyżki pensji. Skandal? Rozrzutność? Ile powinniśmy płacić politykom za rządzenie Polską? Liczę!

Tuż przed weekendem posłowie przegłosowali podwyżki dla siebie. A także dla prezydenta (i jego żony), premiera, ministrów oraz szefów województw, miast i gmin. Czy to kolejny skok polityków na kasę? Ile musisz pracować na pensję polityka? Ile powinien zarabiać ktoś, kto pomaga rządzić Polską? Ile dziś wynosi realna dniówka posła? Czy żona prezydenta powinna mieć pensję? Liczymy!

Ogromną dyskusję wzbudził pomysł, by w czasie największego kryzysu gospodarczego od 30 lat politycy otrzymali spore podwyżki pensji. Znacznie więcej ma zarabiać premier, ministrowie i ich zastępcy, prezydent (pensję ma też dostawać jego żona), a także posłowie i senatorowie. Podwyżki będą też przysługiwały ludziom, którzy rządzą miastami, gminami i województwami.

Zobacz również:

Ponieważ politycy chwilowo nie muszą obawiać się gniewu elektoratu (najbliższe wybory dopiero za trzy lata), pomysł szybko stał się ciałem i ustawa została przegłosowana przez posłów. Teraz jest w Senacie, a potem zapewne wróci do Sejmu i zostanie „przyklepana” przez prezydenta.

Efekt prac posłów jest na razie taki, że…
>>> prezydent ma zarabiać ok. 26.000 zł miesięcznie brutto, czyli 18.500 zł na rękę – w skali roku nieco ponad 220.000 zł na czysto. To prawie dwa razy więcej, niż ma teraz.
>>> żona prezydenta ma zarabiać ok. 18.000 zł miesięcznie brutto, czyli 15.300 zł na rękę – w skali roku nieco ponad 180.000 zł na czysto
>>> premier ma zarabiać 22.000 zł brutto miesięcznie, a ministrowie 18.000 zł brutto miesięcznie. Na rękę wychodzi 15.000-16.500 zł na rękę, a w skali roku – 180.000-200.000 zł na czysto. To mniej więcej dwa razy tyle, co do tej pory
>>> szefowie województw mają zarabiać po 15.000 zł brutto, szefowie miast po 14.000 zł brutto, a szefowie powiatów – mniej więcej 11.500 zł brutto miesięcznie. Wychodzi 8.500-11.000 zł na rękę w skali miesiąca oraz 100.000-130.000 zł w skali roku na czysto
>>> posłowie i senatorowie mają zarabiać po 12.600 zł miesięcznie brutto, czyli 9.300 zł miesięcznie na rękę. Doliczając nie opodatkowaną dietę w wysokości jednej czwartej uposażenia podstawowego (3.100 zł miesięcznie) otrzymujemy wynagrodzenie rzędu 12.500 zł miesięcznie i 150.000 zł rocznie na czysto. To jakieś 40-50% podwyżki pensji.

Jak powinniśmy im płacić za rządzenie nami? Czy zasługują na podwyżki?

My tu na „Subiektywnie o finansach” też lubimy dobre pieniądze, natomiast nie lubimy populizmu, dlatego nie potępiamy w czambuł wszystkich pomysłów, by dawać podwyżki ludziom, którzy współzarządzają naszym wspólnym majątkiem (czy to na poziomie centralnym, czy lokalnym) oraz całym krajem.

Wydaje nam się natomiast, że funkcje czysto polityczne powinny być sprawowane w zamian za niewielkie wynagrodzenie, bo do władzy nie powinno iść się dla pieniędzy, tylko po to, żeby zrobić dla ludzi coś dobrego. To powinien być raczej ryczałt w postaci zwrotu kosztów przerwanej kariery zawodowej, a nie pieniądze, dzięki którym polityk po kilku latach sprawowania urzędu byłby ustawiony na całe życie.

Polityka nie powinna przyciągać „gołodupców”, którzy chcieliby dzięki niej poprawić sobie jakość życia, lecz ludzi już zamożnych, którzy nie potrzebują pieniędzy, tylko być zapamiętanymi jako ci, którzy zrobili coś dobrego dla Polaków.

Nie uważamy też, by pensje rządzących miały zależeć od jakości ich pracy, bo tę oceniają – mniej lub bardziej sprawnie i logicznie – wszyscy Polacy, wybierając swoich przedstawicieli na ważne funkcje państwowe. Płace powinny być ustalane według sztywnego algorytmu, przywiązanego do funkcji, a nie w zależności od konkretnej osoby.

Uważamy za to, że wynagrodzenia za sprawowanie funkcji w rządzie, parlamencie, samorządzie oraz różnych pałacach powinny być uzależnione od tego, jak decyzje władzy wpływają na życie ludzi. A więc: jeśli wszystkim żyje się lepiej, rządzący powinni dostawać „prowizję” od tego dobrobytu. A jeśli żyje się gorzej, to ich zarobki powinny spadać.

Prezydent i premier zarobią w miesiąc tyle, ile wynosi najczęściej wypłacana pensja przez… rok. Czy to nie lekka przesada?

Ten ostatni warunek jest de facto spełniony, bo nowa „siatka płac” władzy jest oparta na wynagrodzeniach sędziów Sądu Najwyższego, a te z kolei zależą od średniej krajowej. Sędzia Sądu Najwyższego zarabia 4,1-krotność średniej pensji krajowej w największych przedsiębiorstwach – na dziś prawie 20.000 zł.

W przypadku prezydenta nową pensję określono na poziomie 1,3-krotności pensji sędziego „najwyższego” (czyli 5,3-krotności średniej krajowej). Jego żona ma zarabiać 0,9-krotność „sędziowskiej bazy”, czyli 3,7-krotność średniej krajowej, zaś premier – 1,1-krotność „sędziowskiej bazy”, czyli 4,5-krotność średniej krajowej. W przypadku parlamentarzystów ów przelicznik został ustalony na 0,6-krotność „sędziowskiej bazy”, czyli realnie 2,6-krotność średniej krajowej.

Ludzie, którzy rządzą krajem, mają więc generalnie zarabiać od 2,5-krotności tego, co teoretycznie przytula przy kasie przeciętny Polak do 5-krotności tej średniej. Nie wygląda to szczególnie kontrowersyjnie, ale moim zdaniem owa średnia krajowa to całkiem błędny punkt odniesienia.

Jeśli mówimy o politykach, wybieranych spośród ludzi, to punktem odniesienia do oceny ich wynagrodzeń nie powinna być średnia pensja w największych firmach, ale najczęściej wypłacana pensja w całym kraju, uwzględniając małe firmy, samozatrudnionych i rolników. Najczęściej wypłacana w Polsce pensja to 1.760 zł na rękę. Zaś poziom wypłaty, który dzieli Polaków dokładnie po połowie, wynosi 3.010 zł netto miesięcznie.

Biorąc pod uwagę najczęściej wypłacaną pensję w kraju prezydent będzie zarabiał jej 10-krotność, jego żona mniej więcej 7,5-krotność, premier – 9-krotność, a posłowie – 5-krotność. Krótko pisząc: przedstawiciele Narodu, wybrani przez nas samych do sprawowania władzy, wskutek podwyżki przez miesiąc-dwa zarobią tyle, ile najczęściej Polak zarabia przez rok. Czy to sprawiedliwe?

Poseł nie zarabia kokosów, ale też mało pracuje. Jego realna dniówka: nawet 2.000 zł! Podwyżki pensji bulwersują

Szczególnie ciekawą sytuację mamy w przypadku posłów, którzy – najogólniej rzecz ujmując – nie odbijają codziennie karty na zakładzie. Patrząc na kalendarium posiedzeń plenarnych widzę, że na sali posiedzeń posłowie spędzą raptem 45 dni z 260 dni pracujących w roku. Ale trzeba by do tego dodać jeszcze jeden dzień w każdym tygodniu na czytanie papierów oraz jeden dzień w tygodniu, gdy poseł powinien być dostępny dla swoich wyborców. Są też posiedzenia komisji sejmowych (nie zawsze tylko w czasie sesji plenarnych parlamentu).

Wyjdzie więc jakieś 150 dni pracy netto. W nowej siatce płac mamy wynagrodzenie parlamentarzysty na poziomie mniej więcej 150.000 zł rocznie na czysto. Oznacza to, że dzień pracy posła lub senatora jest wyceniany przez niego samego (bo to przecież Sejm zatwierdził podwyżki dla posłów) na jakiś 1.000 zł. A jeśli poseł nie jest pracowity i niewiele robi poza posiedzeniami plenarnymi Sejmu, to wyjdzie nawet 2.000 zł dniówki. Więcej o poselskiej dniówce pisałem w tym artykule.

Czy to nie lekka przesada? Czy oni są rzeczywiście aż tacy mądrzy, żeby brać 1.000-2.000 zł za każdy dzień pracy, gdy niemała część Polaków musi na takie pieniądze pracować przez pół miesiąca albo i dłużej?

Czytaj też: Polacy powiedzieli, ile ich zdaniem powinien zarabiać poseł

Czy polityk powinien pracować za grosze? Dlaczego nie?

Funkcję prezydenta, premiera i wicepremiera, ministra, posła oraz senatora powinni piastować ci, którzy już są syci, osiągnęli w życiu sukces, zarobili pieniądze, sprawdzili się w biznesie, zaś polityka ma być zwieńczeniem ich kariery. Człowiek, który chce rządzić Polską, powinien mieć już miliony na koncie i dylematy typu „jak związać koniec z końcem” nie powinny go rozpraszać.

Dlatego wynagrodzenia posłów i senatorów ściąłbym do jedno-dwukrotności „środkowej” pensji w Polsce. 6.000 zł miesięcznie to taki rozsądny ryczałt na swobodne sprawowanie funkcji w sytuacji, gdy taki człowiek ma zapewnione darmowe mieszkanie i poruszanie się po kraju oraz pieniądze na prowadzenie biura parlamentarnego. Chodzi o to, żeby nie dokładał do interesu.

Słyszałem posła Zjednoczonej Prawicy, który mówił, że ma czwórkę dzieci i nie będzie miał problemu z przeznaczeniem podwyżki wynagrodzenia na bieżące potrzeby, bo utrzymanie rodziny przy warszawskich cenach kosztuje górę grosza. Ma rację. Ale skoro ten poseł nie osiągnął statusu materialnego pt. „rentier”, to nie powinien być posłem, bo ma ważniejsze sprawy na głowie, niż zbawienie Narodu.

Członkowie rządu? Prezydent? Ich powinna dotyczyć ta sama zasada. Do rządu – na premiera lub ministra – idziesz wtedy, gdy masz pomysł na Polskę, albo na ten jej wycinek, na którym się znasz. Pokazałeś już, że się na czymś znasz, zarobiłeś pieniądze, masz z czego żyć i to jest twój bilet do rządu. Pensje premiera i ministrów powinny być takie, jak zwykłych Polaków. Bo to służba.

A groźba korupcji? Cóż, jeśli oni będą zarabiali tyle, co przeciętny Polak, to nikt nie pójdzie do rządu po to, żeby kraść. Korupcjogenna atmosfera pojawia się wtedy, gdy w rządzie zarabia się na tyle dobrze, że można tam iść po to, by ustawić się w życiu, a jednocześnie na tyle słabo, że łatwo cię przekupić.

Ministra, który zarabia 15.000 zł można próbować kupić dwoma milionami. Takiego, który zarabia 3.000 zł – nie da się kupić, bo on już te miliony musi mieć, skoro poszedł pracować do rządu za takie pieniądze.

Żona prezydenta? Powinna zarabiać tyle, ile zarabiała zanim musiała wszystko rzucić, by zająć się wspieraniem prezydentury męża. Zresztą mąż prezydentki również powinien podlegać tej samej zasadzie. Należy takiej osobie zrekompensować niedogodności, ale nie powinna się z tego powodu dorabiać.

Czytaj też: Do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Ale globalny sukces w tej „branży” dobrze robi portfelowi. Podliczamy zarobki Donalda Tuska!

Czytaj też: Kiedy będziemy zarabiali tyle, ile pracownicy na Zachodzie? I o ile więcej powinniśmy zarabiać, gdyby owoce wzrostu były równo dzielone?

Ale jest i druga filozofia, która odwołuje się do odpowiedzialności za ogromne pieniądze i wspólny majątek Polaków oraz do tego, że polityk – zwłaszcza taki, jak prezydent, czy premier – jest w pracy przez cały czas i w każdej sekundzie reprezentuje kraj. Ta odpowiedzialność powinna być uczciwie wynagradzana. Czy rzeczywiście?

Kiedy amerykański magazyn Money poprosił ekspertów od wynagrodzeń dla kadry kierowniczej o zaproponowanie godziwej rekompensaty dla pierwszej damy w Stanach Zjednoczonych, eksperci uznali, że najlepszym punktem odniesienia powinna być pensja dyrektora zarządzającego w firmie. Oszacowali, że pierwsza dama powinna zarabiać 287.000 dolarów rocznie, czyli mniej więcej sześć razy tyle, ile zarabia przeciętny Amerykanin.

Inna sprawa, że trzeba by takiej pierwszej damie zrobić jakiś zakres obowiązków, bo ta, którą mamy ostatnio, raczej nie kwapi się do wykonywania jakichkolwiek funkcji „pierwszodamowych”.

W Niemczech pensja kanclerska wynosi ok. 230.000 euro rocznie, czyli sześć razy tyle, ile zarabia przeciętny Niemiec. W USA prezydent Trump zarabia ponad 300.000 dolarów rocznie, mimo że wcale by nie musiał. A premier Singapuru inkasuje 2,2 mln dolarów rocznie. Tutaj więcej o siatce płac dla parlamentarzystów w tym kraju.

Pracujesz w ministerstwie albo w ważnym urzędzie? Zarabiaj 10 razy tyle, co Polak-szarak

A ludzie zatrudnieniu w ministerstwach i urzędach? To powinni być już ludzie merytoryczni, a nie politycy. Najwybitniejsi fachowcy, których trudno byłoby podkupić. Wybierać się ich powinno w konkursach prowadzonych przez niezależne organizacje. Wiem, że bredzę, bo dziś to wygląda dokładnie na odwrót. Ale piszę tylko jak ma być.

Ponieważ za wszystko płacą podatnicy, to taki wiceminister, dyrektor departamentu albo pracownik ministerstwa lub urzędu musi spełnić określone warunki – np. żeby zostać wiceministrem musisz przez co najmniej kilka lat zarządzać dużym zespołem ludzi, mieć wykształcenie, doświadczenie i potwierdzone certyfikatami umiejętności (zobaczcie jakie są wymogi by być prezesem banku). Podatnicy ci dobrze zapłacą, ale nie możesz być człowiekiem z przypadku.

Dobrze zapłacą. Czyli ile? Sprawa jest prosta jak drut – trzeba mieć oficjalną siatkę płac, w której punktem wyjścia będzie mediana krajowa, czyli wspomniane już wyżej 3.000 zł miesięcznie na rękę. Kluczowy urzędnik powinien zarabiać 10-krotność tej sumy, a jego podwładny – np. 8-krotność. A jego podwładny – 6-krotność.

Im lepiej zarabiał będzie przeciętny Polak, tym lepiej będzie urzędnikom, którzy nasz kraj „oliwią”. Ale liczba urzędników też musi być limitowana. To musi być wysoko opłacana elita, a nie zawód dla pomagierów polityka.

Jaka powinna być różnica między pensją „zarządzającego”, a zwykłą?

Jasne, nawet 10-krotność średniej krajowej nie daje gwarancji, że dobry fachowiec będzie chciał być wysokim urzędnikiem. Prezes banku zarabia dziś 300-krotność tego, co przeciętny pracownik w tym banku. Wiceprezes niewiele mniej. Ale dyrektor zarządzający już „tylko” 15-20 razy więcej. Jak sprawić, by ta 10-krotność średniej krajowej wystarczyła dla pozyskania do zarządzania państwem dobrych ludzi?

Cóż, pewnie warto byłoby popracować nad wypłaszczeniem drabinek płacowych, także w sektorze prywatnym. Na Uniwersytecie Chulalongkorn w Tajlandii kilka lat temu przeprowadzono badania, z których wynika, że społeczeństwo chciałoby, by prezes firmy zarabiał 10-krotność średniej pensji zwykłego pracownika. W krajach skandynawskich ludzie mówią, że wystarczyłaby 5-krotność. Rzecz w tym, że to nie społeczeństwo, a akcjonariusze ustalają pensje prezesów. A zarządy – pensje najcenniejszych pracowników.

Średnio na świecie przelicznik ten wynosi 100 (w USA – 300, w Niemczech – 150-200, w Skandynawii – 50-75). Czyli przeciętny prezes w przeciętnej firmie zarabia 100-krotność pensji zwykłego pracownika. Peter Drucker, ceniony ekonomista i konsultant w największych firmach twierdzi, że problemy zaczynają się, gdy pensja prezesa jest 20-krotnie wyższa od przeciętnej.

Subscribe
Powiadom o
60 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Adam
4 lat temu

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym artykułem. Absolutnie zgadzam się z tezą, że najwyższe stanowiska polityczne (w tym Sejm i Senat) powinny być zajmowane przez ludzi sukcesu. Przez mężów stanu, którzy udowodnili swoim życiem zaradność i uczciwość. Którzy zrealizowali się w dotychczasowej karierze. I już nie potrzebują pieniędzy. Chcą poświęcić swój czas dla dobra ogółu. Są gotowi nawet płacić za to. Wbrew pozorom niemało jest takich osób. To jest prawdziwa Elita. Na tym polega różnica między Politykiem (Mężem Stanu), a politykierem (nieudacznikiem, który chce się sprawdzić w „biznesie politycznym”). Niestety społeczeństwo demokratycznie wybiera opcję z politykierami. Kowalskiemu w głowie się nie… Czytaj więcej »

and
4 lat temu
Reply to  Adam

O byciu na wysokim stanowisku powinny decydowac KOMPETENCJE a nie zasobność portfela. Wiele osob w kraju nad wisla utozsamia osoby kompetentne z zamoznymi – a to blad! Wiedza a nie pieniadze decyduja o bogactwie calego spoleczenstwa. Dobrym przykladem sa radni w urzedach miejskich – place minimalne po ok 600-1000 zl. Prosze zobaczyc kto sie tam pcha na te stanowiska – czy sa to lokalni krezusi, co chca podbudowac swoje ego, osoby z kompetencjami czy tez zwykli karierowicze z parciem na szklo…

oitoiu
4 lat temu
Reply to  Adam

Ja też na ogół się z tym zgadzam, ale widzę również argumenty przeciw:
1. Państwo to nie firma, a biznesmeni z sukcesami mogą prowadzić politykę jak biznes, a to nie gwarantuje sukcesu państwa.
2. Syty nie zrozumie głodnego, czy elita będzie umiała zadbać o przeciętnych ludzi?

Adam
4 lat temu
Reply to  oitoiu

Ad1. Państwu dużo bliżej do firmy, niż mogłoby się zdawać. Biznesowe prowadzenie polityki, może nie gwarantuje sukcesu, ale wielce uprawdopodabnia.
Ad2. Ktoś, kto faktycznie osiągnął sukces musiał dbać o współpracowników. Inaczej nie byłoby sukcesu.

Jacek
4 lat temu
Reply to  Adam

Ad. 2
Tak jak Steve Jobs czy Elon Musk?

Mag
4 lat temu
Reply to  Jacek

Albo maz stanu Korwin Mikke. Ten juz nawet jest w polityce i glosowal przeciw podwyzkom 😀

Jacek
4 lat temu
Reply to  Adam

(…)Absolutnie zgadzam się z tezą, że najwyższe stanowiska polityczne (w tym Sejm i Senat) powinny być zajmowane przez ludzi sukcesu.(…)
Takich jak Donald Trump?

Adam
4 lat temu
Reply to  Jacek

Jeśli miałbym wybór, między Panem Trumpem, a Adrianem, to z zamkniętymi oczami wybieram Amerykanina. Jedno jest pewne: nikt go nie przekupi. A to już coś :-).

and
4 lat temu

Panie Samcik – co Pan za glupoty tutaj wypisuje…. jedynie godne wynagrodzenia beda mogly przyciagnac osoby o odpowiednich kwalifikacjach na najwyzsze stanowiska lub tez angazowanie sie w polityke. Jesli mam przykladowo chec uczestnictwa w zyciu politycznym i wziecie udzialu w wyborach (lokalne czy ogolnokrajowe) to dlaczego mam za 1/4 lub 1/2 pensji to robic? czy oddanie swojego zycia prywatnego za taka cene jest fair? czy jak zarabiam 20 tys i mam 3 dzieci to zarabiam duzo wg Pana? i pozwoli mi to na rezygnacje z kariery i przejscie na bycie poslem zawodowym za 6 tys? Pan pisze, ze ludzie zamozni… Czytaj więcej »

ioewyriwuyr
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak postawiona teza jest też prawdziwa dla mafii…

and
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Potrafia sobie ustawic zycie? Pan raczy znowu zartowac…. Raczej droga na szczyty wladzy krajowej powinna byc budowana od podstaw – tj. samorzadu. Sprawdziles sie w miescie powiatowym jako radny, potem wice prezydent, moze prezydent – nastepnie moze marszalek, wojewoda – i dopiero wtedy przechodzisz do wladz centralnych znajac bolaczki calego systemu. Państwo to nie firma! O wyborze na najwyzsze stanowiska maja decydowac KOMPETENCJE a nie czy ktos sobie ulozyl zycie… znam wielu spolecznikow, ktorzy zycia sobie nie ulozyli, a dla lokalnej spolecznosci poswiecili zycie i swoj prywatny czas…

and
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Nic nie potwierdzam – temat jest bardzo skomplikowany i nie można go upraszczać do kwestii zarobków. Niemniej uważam, że za pracę (służbę) dla kraju należy się godziwe wynagrodzenie. Pan jako remedium na problemy niekompetencji proponuje niskie zarobki, ja uważam odwrotnie. Wiele osób młodych, wykształconych zaryzykowałoby 'pójście’ w politykę za godziwe pieniądze – ale w takiej sytuacji, wolą pracować w prywatnych firmach, bo mają kredyty do spłacenia.
Poruszył Pan kwestię kto de facto decyduje kto zostanie posłem – a decyduje Pan D’Hondt i zarzad (lub prezes) klubu. Jedynie JOWy znacząco zmieniłyby tą sytuację.

E.G
4 lat temu
Reply to  and

Właśnie dziś odchodzi 32- letni wiceminister zdrowia Cieszyński , z bogatym CV ,wykształcony , młody , zdolny , podpisujący wielomilionowe kontrakty na lipne maseczki , respiratory które nigdy nie dotarły do Polski , umoczony w niejasne interesy Ministerstwa Zdrowia z handlarzem bronią i instruktorem narciarstwa . Nie chciał do prywatnej firmy za godziwe pieniądze , wolał MZ ? Bardzo ciekawe .

Marek
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Czy urodzenie się w bogatej rodzinie podpada pod Pańskie tezy, że taki potrafi ustawić sobie życie? Bo nie ma problemu, by taki dzieciak z bogatej rodziny pobawił się w politykę, gdy rodzice go utrzymują lub dali mu spadek.

A z drugiej strony w naszym kraju naukowcy niezbyt dobrze zarabiają. Ci raczej nie mają tak dużo oszczędności, odmawia Pan profesorom czy też doktorom (tytuł naukowy) prawa do rządzenia ?

Politycy powinni być dobrze opłacani. Ale też powinno się od nich odpowiednio wiele wymagać. Tylko to utopia…

zeneusz
4 lat temu
Reply to  Marek

profesorem albo doktorem (nie licząc niektórych branż, np. medycyny) zostaje ktoś kto nie nadaje się do normalnej pracy, całe życie tylko zakuwał i potem liczą się dla niego tylko tytuły naukowe i ilość opublikowanych artykułów zazwyczaj przygotowywanych przez asystentów. dlaczego najlepiej zarabiający np. z branży IT albo nie mają wyższego wykształcenia albo mają skończony kierunek, który nie ma nic wspólnego z ich pracą?

Marek
4 lat temu
Reply to  zeneusz

Trochę mało masz informacji, aby pisać o świecie naukowym.
Doktor nie ma asystentów którzy by za niego robili, dopiero na etapie habilitowanego zyskuje takie możliwości.

Wszyscy mi znani informatycy mają wyższe wykształcenie kierunkowe; nie wiem czy są najlepiej zarabiający, ale raczej nie narzekają. Ale spora część z nich tworzy miejsca pracy, niż ich szuka. Informatyka to też trochę inna dziedzina, bo w dobie braku informatyków sukces na rynku można osiągnąć bez odpowiednich papierów.

Adam
4 lat temu
Reply to  and

Proszę najpierw odpowiedzieć na pytanie: ile trzeba płacić potencjalnemu złodziejowi, żeby nie kradł? A potem porozmawiamy o młodych, zdolnych, ach niezamożnych „specjalistach wysokiej klasy”

Artur
4 lat temu
Reply to  and

Moim zdaniem państwo ma dużo wspólnego z firmą/korporacją – ma swój budżet, ma swoje przychody, realizuje projekty i nawet cele są podobne – państwo/firma ma się rozwijać, bogacić, przynosić coraz większe dochody swoim akcjonariuszom/obywatelom. Nawet politykę zagraniczną i zwiększanie znaczenia na arenie międzynarodowej można porównać do prób zawładnięcia jak największej części rynku przez korporacje. Jedyne co mi w tych wszystkich teoriach nie pasuje to przykład w osobie naszego premiera, który spełnia w 100% kryteria postawione przez Autora – efekt nie jest taki jaki przynajmniej ja bym oczekiwał – jednak to też jestem w stanie podciągnąć pod kulturę korporacyjną – kierownik… Czytaj więcej »

Tomasz
4 lat temu

O ile z większością się zgadzam, o tyle pomysł, by tylko rentierzy mogli być posłami, nie jest moim zdaniem najlepszy – to zupełnie wytnie z kręgu osób rządzących reprezentację ludzi młodych. A nie wyobrażam sobie, żeby na interesie przeciętnego młodego człowieka zależało milionerom w podeszłym wieku czy bogato urodzonym playboyom…

Krzysztof
4 lat temu

Nie zapominajmy, ze wysokie zarobki i majątek zdobyty wcześniej niekoniecznie musi się równać wysokim kompetencjom. Kto się bardziej nadaje na ministra finansów, profesor ekonomii czy osoba z odziedziczonym majątkiem? Na dodatek, ze makroekonomia to nie biznes. Były prezes spółki giełdowej świetnie orientuje się w biznesie, ale może nic nie wiedzieć o makroekonomii. Sekretarze skarbu USA zazwyczaj pochodzą z sektora bankowego, co prowadzi do polityki bardzo pro-bankowej, niekoniecznie prospołecznej, czy chociażby wspierającej inne gałęzie biznesu. Z kolei polscy ministrowie finansów zazwyczaj pochodzili ze świata nauki i przez ostatnie 30 lat mieliśmy bezprecedensowy wzrost, w którym dogoniliśmy zachód jak nigdy wcześniej w… Czytaj więcej »

Marcin
4 lat temu

Wyczucie czasu mocno niefortunne biorąc pod uwagę co się dzieje i jak trzeba stymulować gospodarkę. Świetny artykuł , solidne wnioski i krytyka fikcyjnej średniej krajowej. Szkoda ze aktualny rząd nie słucha ekonomistów.

Greg
4 lat temu

Panie Macieju, jeżeli pensje „na rękę” wyliczył Pan tak jak dla umowy o pracę, korzystając z popularnych kalkulatorów wynagrodzenia, to te wyniki nie będą miarodajne. Niefortunne jest też pokazanie rocznego wynagrodzenia „na rękę” obliczonego jako miesięczny dochód netto x12, bo są limity w ZUS, zmiana stawki podatkowej, itd. Zaciemnia to obraz. Podatki trudna sprawa 😊

Greg
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jasne, tylko nie pokazujecie sposobu dokładnego wyliczenia aktualnego netto, więc moim zdaniem argument nietrafiony. Może wystarczyło podać same kwoty brutto (czytelnicy bloga na pewno rozumieją różnice między brutto i netto), a nie pakować się w błędne wyliczenia netto (faktyczne netto od tego pokazanego we wpisie może się istotnie różnić na + lub na -).

ioewyriwuyr
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A czy jest choć minimalna szansa, żeby pokazać kwoty netto (realne) naszych polityków, przed- i po podwyżce? Z paskami wypłat? Bo póki co, widzimy tylko kwoty brutto *po* domniemanej podwyżce (bo najsilniej biją w oczy). I pytanie, czy to jest brutto pracownika, czy pracodawcy (koszt dla podatnika).

Rad
4 lat temu

W tym artykule powielony został ten dziwaczny mit o tym że do polityki powinni iść ludzie, którzy już są zamożni. Niby dlaczego? Polityka powinna reprezentować obywateli wszystkich grup. A najbardziej tych, których jest najwięcej. A najwięcej jest ludzi zarabiających średnio lub słabo. Jeżeli będą nami rządzić wyłącznie ludzie, którzy wchodzac do polityki już są bardzo dobrze sytuowani to będziemy mieli rządy ludzi, którzy są odklejeni od społeczeństwa, nie rozumieją go i oceniają że swojego bardzo wygodnego punktu widzenia. Myślę że posłowie, ministrowie powinni zarabiać dobrze. Ale bez przesady. A podwyższanie sobie pensji gdy pół Polski zaciska pasa to już skandal.

and
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Czyli rozumiem, ze neguje Pan z cala moca nauki Kosciola o rodzinie. Bo przeciez ksiadz nie wie nic o pozyciu i problemach w rodzinie. Idac dalej tym tokiem rozumowania to tylko lekarz powinien być ministrem zdrowia lub dyr szpitala, a np grabarz, dyr cmentarza…. W szkolach uczyc powinni tylko osoby posiadajace dzieci, a redaktorem w portalu ekonomicznym tylko osoby co sprawdzily sie w biznesie i maja np10 lat doswiadczenia zawodowego – no i obowiazkowo po studiach ekonomicznych! Pokazuje tylko slabe strony w Pana logice. Mozna byc swietnym poslem, ministrem, prezydentem a zyciowo nie osiagnac sukcesu i vice versa…. jest to… Czytaj więcej »

Rad
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Przykro mi to czytać Ale z Pana języka wybrzmiewa jednak pogarda wobec ludzi którzy nie są majętni. „Nie umiał sobie zorganizować dobrego życia”. Co to właściwie znaczy? Nauczyciel, dyrektor szkoły, działacz organizacji pozarządowej, pielęgniarka oni wszyscy według Pana nie umieli sobie zorganizować życia? Bo nie wybrali ścieżki życiowej zorientowane j na maksymalizowanie dochodu? Moim zdaniem takie osoby są potrzebne wśród posłów. Nie wiem jak Pan definiuje ludzi sukcesu. Ale zakładam że nawet lekarz, architekt czy programista się nie złapie do zdefiniowanej przez Pana kategorii bo nie mają pieniędzy na tyle dużo żeby im nie robiło różnicy czy zarabiają 6 tys.… Czytaj więcej »

and
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

sposobem na to jest swiadome, wyedukowane spoleczenstwo, ktore wybiera poslow i senatorow (sami z drzew nie spadaja). Sam Pan przyznaje, ze powyzszy artykul to tylko wsadzenie kija w mrowosko a nie chec rzetelnej debaty jak to powinno byc zorganizowane. Panie Samcik – wiecej refleksji, mniej clickbajtow! Pisze Pan o krajach 'normalnych’ – ktory to taki? czy trump nie kupil sobie prezydentury? jedynie zmiana ordynacji wyborczej moze pchnac ludzi do polityki. Im wiecej partii w sejmie tym lepsze prawo, bo wymagajace wiekszego konsensusu i kompromisow – dobrym przykladem jest Konstytucja z 1997 – ile wtedy bylo partii w sejmie? D’Hondt zamurowal… Czytaj więcej »

E.G
4 lat temu
Reply to  and

Im więcej partii w Sejmie, tym więcej gęb do wykarmienia, tym więcej posad dla rodzin do wyrwania , wyciągniętych rąk po kasę i przywileje , więcej do ubicia szemranych interesów .

Marek
4 lat temu
Reply to  E.G

Ale w ostatnich latach w praktyce wybory sprowadzały się do wyboru dyktatora (Tusk/Kaczyński), który mówi reszcie jak mają głosować. Przy rozdrobnieniu i konieczności koalicji wszelkie tendencje skrajne odpadają.
Za czasów PO takim rodzajem hamulcowego było PSL, teraz też co niektóre pomysły są hamowane przez ZP. Bo gdy nie decyduje o wszystkim jeden człowiek, musi być dyskusja i kompromis.

Adam
4 lat temu

Zupełnie się nie zgodzę w przypadku posłów (i możliwe że senatorów). Mają oni reprezentować naród, a naród nie składa się z samych biznesmenów i ludzi którzy się dorobili. Syty głodnego nie zrozumie. Jest wiele bardzo wartościowych osób które po prostu nie sa zainteresowane robieniem pieniędzy bo robią co innego, ale świetnie nadawali by się do sejmu czy senatu. Jak chcemy mieć ludzi którzy się dorobili, to czemu nie weźmiemy po prostu do sejmu ludzi z listy najbogatszych polaków? 😛 Dlatego, posłowie i senatorowie powinni zarabiać dobrze, co najmniej tak jak dobrze opłacani specjaliści. Po to aby bez problemu się utrzymać,… Czytaj więcej »

Adam
4 lat temu
Reply to  Adam

No to ile trzeba zapłacić złodziejowi, żeby nie kradł?

Darek
4 lat temu

Jest rzecz pozytywna z tego zdarzenia : opozycja i rządzący są w stanie jednak się porozumieć !
Oraz negatywna : są w stanie porozumieć się co do działań gdzie uważają, że jest to wspólny interes. Ale niestety raczej nie jest to Polska 🙁

Jacek
4 lat temu

(…)Nie uważamy też, by pensje rządzących miały zależeć od jakości ich pracy, bo tę oceniają – mniej lub bardziej sprawnie i logicznie – wszyscy Polacy, wybierając swoich przedstawicieli na ważne funkcje państwowe.(…)
Wg. białoruskiej komisji wyborczej wszyscy rodacy Łukaszenki ocenili go na piątkę.

Pan Krzysztof
4 lat temu

Wypłacić tyle batów, na ile zasłużyli 😁 Taka praca to powinien być zaszczyt, a nie lep na muchy w postaci życia w luksusach za psi ch… I nie potrzeba tu milionerów, tylko ludzi kompetentnych i ideowych. Gadanie, że w prywatnej firmie zarobiłby więcej nie ma sensu, bo to powinien być zaszczyt, a nie koryto. Chętni by się znaleźli.

E.G
4 lat temu

Paprotka z pałacu ma tylko stać i wyglądać . Za ubezpieczenie , mieszkanie, wyżywienie , tzw „służbowe ubrania” , swój samochód z kierowcą, pobyty w rezydencjach rządowych , przeloty samolotem płaci polski podatnik + jeszcze pensja 19 tys / miesiąc .

anonymous
4 lat temu

Gównoburza o nic bo podobno senat odrzucił projekt podwyżek.

Jacek
4 lat temu
Reply to  anonymous

Odrzucenie nie ma mocy weta.

Radek
4 lat temu

Artykuł super! Niemniej jednak nie zgadzam się ze wszystkimi tezami postawionymi w nim o czym wspomnieli już przedmówcy. W naszym społeczeństwie mamy zbyt dużo oszustów. Taki sprzedawca pasatow kręcący liczniki był w stanie szybko i bezkarnie dorobić się ogromnych pieniędzy i teraz jako ustawiony gość ma być elitą narodu? Albo taki górnik, jeszcze młody a już na emeryturze, więc ma dużo czasu by zaangażować się w politykę gdy reszta społeczeństwa tyra na utrzymanie jego przywilejów. Jak mam ustawić się w życiu szybciej niż rolnik zwolniony z PIT? A rodzice? Wychowując np. trójkę dzieci w wielkim mieście (bez dostępu do publicznych… Czytaj więcej »

Grzegorz
4 lat temu

Wg. mnie jedno z założeń jest błędne – zarządzanie Państwem to nie tylko ekonomia i pieniądze. Wg. mnie to jest problemem dzisiejszego świata – podmiotowość pieniądza i przedmiotowość człowieka jako narzędzia służącemu do zdobycia jeszcze większej ilości mamony. To właśnie „szary Kowalski” powinien być otoczony troską Państwa a wszystko powinno być wtórne. To nie giełda ma rządzić naszym życiem, nie WIG czy DJI decydować o jakości naszej starości. Sukces człowieka nie powinien być mierzony długością jego limuzyny ale jakością życia pani sprzątającej w jego firmie. Całkowicie się zgadzam, że korupcja powinna być tępiona ale nie zmieni się to w przypadku… Czytaj więcej »

Joanna
4 lat temu

Co do idei się zgadzam, ale nie zgadzam się z tym, że „Najczęściej wypłacana w Polsce pensja to 1.760 zł na rękę”. Pewnie wg GUSU. Mało kto realnie tyle zarabia – drugie tyle zapewne pod stołem, albo nie nabite na kasę (w przypadku przedsiębiorców). To jest właśnie niesprawiedliwe, że pracując uczciwie, np. u dużego pracodawcy albo nawet na tej posadzie państwowej, odprowadzasz bardzo wysokie podatki bo wszystko jest ozusowane i oskładkowane, podczas gdy duża część społeczeństwa zarabia więcej niż Ty, ale albo na czarno, albo na szaro, albo za granicą, albo nie nabija na kasę. Gdyby zlikwidować pieniądz papierowy (czego… Czytaj więcej »

Joanna
4 lat temu

Jeszcze się odniosę do komentarzy o lekarzach i pielęgniarkach. Skąd to przekonanie w społeczeństwie, że zarabiają mało? Proszę sobie sprawdzić średnie zarobki pielęgniarek. Od kilku lat mają regularne podwyżki. Moja teściowa (pielęgniarka) pracując kilka h dziennie zarabia kilkanaście tysięcy/msc, mając wykształcenie średnie! Podatku do tego nie płaci, bo oczywiście przywileje podatkowe w tj branży są niesamowite (karta podatkowa, brak VATu). Jej zdaniem i tak to nie są wielkie pieniądze, przy tym ile zarabiają lekarze (kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie, lekarz rodzinny podobno potrafi zarobić nawet 50k/msc). Mamy w rodzinie studenta medycyny, który cały czas opowiada jakie to kokosy trzepie się w tej… Czytaj więcej »

Radek
4 lat temu
Reply to  Joanna

Obawiam się, że przypadek teściowej nie jest w żadnej mierze reprezentatywny. Czy pracuje w publicznej służbie w średnim mieście gdzieś w Polsce powiatowej?

Joanna
4 lat temu
Reply to  Radek

W publicznej w polsce powiatowej 🙂 Nie jest to jedyny przypadek, o którym wiem. Przykłady z lekarzami są z kolei cały czas „mielone” w domu teściowej oraz przez opisanego studenta.

Adam
4 lat temu
Reply to  Radek

Pielęgniarka na OIOM zarabia w Warszawie ponad 250pln/h (tak, tak: na godzinę). Szpitale mocno rywalizują o pielęgniarki, stąd takie stawki. Oprócz tego mogą oczywiście dorabiać prywatnie, jeśli tylko chcą. Niskie zarobki doświadczonych, dobrych pielęgniarek to mit.

Marek
4 lat temu
Reply to  Adam

Tak czytam te komentarze o zarobkach w służbie zdrowia i wychodzi mi, że moja żona, pracująca w Warszawie w specjalizującym się w rzadkich chorobach szpitalu klinicznym , z wieloletnim doświadczeniem, specjalizacją i doktoratem nie pracuje jako lekarz, nawet nie jako pielęgniarka, ale chyba jako sprzątaczka. Bo wiem ile zarabia. 🙂

Takie zarobki jakie podajecie są możliwe tylko jako stawka w prywatnych gabinetach lub gdy biorą koperty. A reszta to takie wymysły, jak to, ze nauczycielka miała zarabiać 18 tys miesięcznie… ale tylko jedna.

Artspozywczy
4 lat temu

A raczyłby Pan sprawdzić ile osób z „Grupy Warszawskiej”, miłościwie nam sprawującej władzę pasowałoby już do Pańskiego modelu.

Tak, na marginesie, to ” zastanawiające” jest że klasa rządząca niesolidaruzuje (ponosząc także skutki ekonomiczne) się że społeczeństwem w kwestii skutków covida, a raczej lokdownu który sami spowodowali. Pewnie poprostu „Im się należało” za te TARCZE.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu