To początek nowego trendu w ubezpieczeniach. AXA, wspólnie z krakowskim Comarchem, zaoferowała ubezpieczenie „opiekuńcze” dla osób starszych, mieszkających samotnie i potrzebujących pewności, że w razie potrzeby natychmiast nadejdzie pomoc medyczna. Zamiast pieniędzy jest opieka i opaska na rękę. Przez kilka dni ją testowałem i sprawdzałem, czy jest warta swojej ceny
Istotą nowego ubezpieczenia AXA o nazwie „Puls Życia” jest zdalna opieka nad ubezpieczonym oraz natychmiastowa pomoc medyczna w nagłym przypadku. Ubezpieczony klient dostaje specjalną opaskę, którą nosi na przegubie i dzięki której jest w stałym kontakcie z centrum pomocy krakowskiej firmy Comarch Healthcare.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Opaski mierzące różne parametry życiowe i przekazujące je dalej (najczęściej do sprzężonej z nimi aplikacji, w celach analitycznych) to żadna nowość. Mierzą puls, tętno, pracę serca, liczbę przebytych kroków lub kilometrów, szybkość biegu i jeszcze kilka parametrów. Są nieodzownym elementem wyposażenia osób, które systematycznie trenują.
Opaska jak zdalny opiekun
W tym przypadku nowością jest sprzężenie takiej opaski z usługą ubezpieczeniową. Sprzęt, który jest „nośnikiem” ubezpieczenia „Puls Życia” nie tylko mierzy i przekazuje do aplikacji parametry życiowe, ale też jest telefonem alarmowym. Ma trzy przyciski, które pozwalają połączyć się z ratownikiem medycznym, a ratownikowi pozwalają zadzwonić do posiadacza opaski z pytaniem, czy wszystko u niego w porządku.
Za tę całodobową opiekę – a w razie potrzeby także za zorganizowanie błyskawicznej pomocy – odpowiada AXA i za to pobiera od klientów składki. I to nie takie małe, bo na razie będzie to 200 zł na start (w celu aktywacji polisy) oraz 99 zł za każdy kolejny miesiąc.
Zapytacie: po co komu taka opaska, skoro każdy ma w domu smartfona, a wezwanie pogotowia w razie złego samopoczucia ogranicza się do wklikania na wirtualnej klawiaturze cyferek „112”. W niektórych smartfonach jest to zresztą jeszcze dodatkowo uproszczone.
Uzasadnienie tkwi w całej otoczce usługi, którą zaraz opiszę. Otóż zaraz po zakupie polisy skontaktował się ze mną człowiek z centrum medycznego Comarchu i zebrał potrzebne informacje. Na którym piętrze mieszkam, czy w budynku jest winda, czy mam jakieś choroby przewlekłe, czy w mieszkaniu są jakieś bariery architektoniczne, czy mieszkam sam i z kim zwykle kontaktuję się w kryzysowych sytuacjach.
Poza tym sama opaska oczywiście dysponuje geolokalizacją, co oznacza, że w kryzysowej sytuacji – gdybym np. stracił nagle przytomność – ratownik medyczny nie musi zadawać żadnych pytań. Widzi, że z moim pulsem coś jest nie tak, wie gdzie się znajduję i ma już zebrany zawczasu wywiad medyczny. Z tym pakietem informacji bezzwłocznie można słać pomoc, gdy próba skontaktowania się ze mną się nie uda.
Czytaj też: Dzięki temu trikowi ubezpieczenie samochodu może magicznie potanieć
Senior i technologia: czy to dobre połączenie?
Opaska jest dobrze przystosowana do obsługi przez osoby starsze. Komunikuje się z posiadaczem głosowo (po prostu do niego mówi po polsku, prosząc o założenie, albo o podładowanie baterii). Przyciski są duże i nie ma ryzyka, że w krytycznej sytuacji będzie kłopot z trafieniem we właściwy. Żeby wezwać pomoc trzeba przez pięć sekund przyciskać czerwony „SOS”, więc raczej nie wchodzi w grę przypadkowe przyciśnięcie.
Pewnym problemem mogłoby być ładowanie baterii, bo ta wyczerpuje się raz na kilka dni. Wtedy trzeba na jakieś trzy godziny podpiąć opaskę do prądu. Na szczęście opaska sama o tej konieczności przypomina, a osobne powiadomienia przychodzą na smartfona opiekuna. Podłączenie ładowarki nie wymaga posiadania sokolego wzroku – działa na magnes.
Z opaską jest sprzężona aplikacja, którą powinien sobie ściągnąć na smartfona albo sam podopieczny usługi, albo osoba z najbliższej rodziny. W aplikacji jest na bieżąco pokazywany stan naładowania opaski, informacja o tym, czy jest na ręce osoby, która jest objęta opieką. Można sprawdzić bieżący puls ubezpieczonego i liczbę przebytych przez nią danego dnia kroków. No i oczywiście sprawdzić, gdzie się znajduje (geolokalizacja).
Czytaj też: Grozi ci wypowiedzenie, a masz kredyt na karku? Sprawdź, czy masz też ubezpieczenie od utraty pracy
W tym roku w prezencie dla seniora opaska zamiast biovitalu?
Podstawowym minusem ubezpieczenia jest dość wysoka cena. 100 zł miesięcznie to sporo dla emeryta, który chciałby mieć pewność, że w razie potrzeby pomoc nadejdzie na czas. W AXA mówią, że głównymi nabywcami polisy mają być 40-latkowie, 50-latkowie, którzy mają rodziców w podeszłym wieku i chcieliby im zapewnić jak najlepszą opiekę.
Dla pracującej osoby w sile wieku „stówka” miesięcznie nie jest ceną nie do zapłacenia, by mieć pewność, że samotnie mieszkająca mama lub tata będzie przez cały czas zdalnie monitorowana. Kto wie, czy na tegoroczne Boże Narodzenie to nie będzie modniejszy prezent, niż zwyczajowa butelka Biovitalu.
Szkoda, że opaska nie monitoruje większej liczby funkcji życiowych. Tak naprawdę sprawdza tylko puls osoby, która jest objęta opieką, być może będzie też „żyroskop”, który wykrywa gwałtowne upadki (na razie jest wyłączony, bo dawał wiele fałszywych alarmów).
Sam zakres assistance też jest ograniczony do niezbędnego minimum, czyli stałego monitoringu, umożliwienia natychmiastowego kontaktu z centrum alarmowym i możliwości uzyskania pomocy, gdyby pojawiły się nagłe problemy z pracą serca. Bez większego problemu można do takiej usługi dorzucić np. domowe assistance (posiadacz opaski dzwoni po pomoc w sprawie zepsutej pralki), zdalne teleporady lekarskie, jakąś rehabilitację na życzenie (niezbędna dawka ruchu zapewniana przez miłego konsultanta-motywatora), czy nawet usługę zdalnego „plotkowania”, gdyby senior miał taką potrzebę.
Czytaj też: Jakie są możliwości i limity telemedycyny? Czy wideoczat rozładuje kolejki do lekarzy?
Czy jesteśmy gotowi na takie ubezpieczenia?
Z pewnością jest to jedna z tych usług, które w przyszłości zrobią wielką karierę w ubezpieczeniach. Po pierwsze dlatego, że jest związana z opieką, czyli tym, co będzie coraz bardziej potrzebne w związku ze starzeniem się społeczeństwa. Po drugie dlatego, że zapewnia konkretną usługę, czyli kupujemy za pieniądze coś konkretnego, a nie jakąś abstrakcyjną „ochronę”.
Kluczowe pytanie brzmi: czy to już jest ten moment, w którym tego typu ubezpieczenie może podbić rynek? Jeśli tak, to w AXA zapewniają, że będą w stanie szybko uzupełnić zakres assistance o różne dodatkowe funkcje.
Polisa nie jest (na razie) sprzedawana przez internet, można ją kupić tylko u agentów. Czy będzie zainteresowanie? Nosząc opaskę przez kilka dni i sprawdzając jej funkcje, przyjąłem kilka pytań typu „co masz na ręce” i w zasadzie każda osoba, której opowiedziałem o tej nowince ubezpieczeniowo-technologicznej, wyrażała zainteresowanie jej zakupem. Choć część z nich bladła, słysząc cenę.
Co o tym sądzicie? Bralibyście czy jednak poczekacie, aż pojawią się bardziej rozbudowane ubezpieczenia tego typu? Więcej o tym konkretnym ubezpieczeniu dowiecie się tutaj.