16 czerwca 2020

Wielki powrót pozwów grupowych? Jeszcze nie, ale ten sąd przywrócił frankowiczom nadzieję, że w grupie siła

Wielki powrót pozwów grupowych? Jeszcze nie, ale ten sąd przywrócił frankowiczom nadzieję, że w grupie siła

Pozwy grupowe miały być remedium na walkę z toksycznymi produktami bankowymi w warunkach, gdy sąd jest niesprawny, a postępowanie coraz droższe i trwa latami. Ale do tej pory takiej funkcji nie spełniały. Czyżby coś się ruszyło? Grupa klientów mBanku dostała właśnie od sądu… niespodziewany prezent

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że pozwy grupowe zmienią nie do poznania pole bitwy między instytucjami finansowymi, a konsumentami. Sytuacja tych ostatnich była wówczas wyjątkowo kiepska, bo produkty inwestycyjne były generalnie bardziej toksyczne, niż dziś, a sędziowie dużo mniej prokonsumenccy i mniej ogarnięci jeśli chodzi o orzecznictwo europejskie.

Zobacz również:

Wydawało się więc, że w pozwach grupowych jest nadzieja, by trochę wyrównać szanse. Duża grupa konsumentów mogłaby wspólnie wystąpić przeciwko bankowi lub firmie ubezpieczeniowej i zrobić im kipisz, nie ponosząc poważniejszych kosztów.

Po kilku latach od wprowadzenia ustawy o pozwach zbiorowych już widać, że nadzieja przekształciła się w beznadzieję, bo postępowania grupowe okazały się zbyt skomplikowane i sformalizowane – dają bankowym prawnikom duże pole do opóźniania procedury oraz do kwestionowania „wspólnoty interesów” grupy klientów.

Czarę goryczy przelał wynik jednego z największych procesów grupowych, który wytoczyła mBankowi grupa 1700 klientów-frankowiczów. Gdy inne „grupówki” ciągną się jak guma od majtek, ten proces co prawda się zakończył, ale… przegraną konsumentów. Co prawda w środowisku prawniczym panuje przekonanie, że autorzy pozwu sami się podłożyli, próbując używać stosunkowo niepewnych argumentów, ale klęska to klęska.

Całe szczęście, że w tzw. międzyczasie nastąpiła dobra zmiana w orzecznictwie – przede wszystkim za sprawą słynnego orzeczenia europejskiego sądu TSUE w sprawie państwa Dziubaków – i karta niespodziewanie zaczęła się odwracać. W drugiej instancji wyrok został skasowany, zaś sąd apelacyjny uznał, że w pierwszej instancji sędzia w ogóle nie zahaczył o istotę sporu, skupiając się na didaskaliach.

To oczywiście jeszcze o niczym nie świadczy, sprawa nadal jest „w procesie” (została skierowane do ponownego rozpatrzenia). Do ostatecznego rozstrzygnięcia jeszcze daleko – pierwsza, druga instancja, zapewne Sąd Najwyższy… Ale w ostatnich dniach stała się rzecz, która może spowodować, że proces grupowy klientów mBanku nabierze rumieńców.

Mianowicie na wniosek prawników reprezentujących klientów sąd wydał postanowienie, które pozwala… zawiesić płacenie rat kredytowych tym klientom, którzy wyliczą sobie, że spłacili już w ratach więcej pieniędzy, niż wyniosła kwota pożyczona w banku po przeliczeniu jej na złote przy kursie z dnia zaciągania kredytów.

Żeby z tego uprawnienia skorzystać kredytobiorcy powinni złożyć w banku oświadczenie, w którym zadeklarują chęć zawieszenia spłat i uzasadnić to wyliczeniem kwoty spłaconej do tego momentu w ramach spłaty rat.

Nie wiemy jakiej części 1700 kredytobiorców może dotyczyć sytuacja, w której spłacili już większą kwotę, niż wynosiła „startowa” wartość kredytu w złotych, za wcześnie jest też, żeby powiedzieć ile wniosków w tej sprawie otrzyma bank. Nie wydaje się, żeby bank mógł w tej sytuacji windykować klientów, od których przestaną płynąć raty.

Gdyby rzecz dotyczyła tylko co drugiego członka grupy, mówimy o kwocie rzędu 1-1,5 mln zł miesięcznie, która nie wpłynie do banku. Nie jest to na pewno kwota pomijalna, nawet biorąc pod uwagę skalę frankowych rezerw tworzonych ostatnio przez banki.

O ile banki mogłyby nie przejmować się jednostkowymi przypadkami udzielania przez sądy zabezpieczeń tego typu, o tyle „hurtowa” blokada spłaty rat niesie już poważniejsze skutki. Już kiedyś opisywałem takie postępowanie sądu i wtedy byłem dość mocno zniesmaczony, choć raczej uzasadnieniem decyzji, przez które przebijało przekonanie, że bank może za chwilę zbankrutować i klienci nie będą w stanie wyegzekwować swoich pieniędzy.

Im więcej szumu wokół udzielanych przez sądy zabezpieczeń, tym większe jest ryzyko wzrostu liczby pozwów. Część kredytobiorców może poczuć się jak frajerzy, wypuszczając kolejne przelewy rat, podczas gdy coraz większa liczba frankowiczów już nic płacić nie musi i to tylko dlatego, że złożyli pozew w sądzie, a nie dlatego, że już coś w tym sądzie wygrali.

Tutaj: Lista wyroków w sprawie franków

W ostatecznym rozrachunku niespodziewanie może się ujawnić zaleta uczestniczenia przez klientów w postępowaniu grupowym, a nie indywidualnym. Banki, widząc możliwość załatwienia sprawy wielu klientów naraz mogą mieć większą skłonność do podpisywania ugód – o ile w ogóle będą chciały się układać – w pierwszej kolejności z „grupowcami”. Podzielacie ten pogląd? Zapraszam do dyskusji.

Subscribe
Powiadom o
9 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Paweł
4 lat temu

Banki nie pójdą na żadne ugody. Zwiększą jeszcze budżet na czarny PR w mediach przeciwko tym chciwym zachłannym frankowiczom, byle atmosfera wokół tematu była jak najgorsza, aby jak najwięcej niezdecydowanych wpadło w kompleksy zamiast podjąć walkę z lichwiarzami.

Darek
4 lat temu

Nie wiem czy banki będą bardziej skłonne do ugód czy też nie, ale pewne jest to, że takie zabezpieczenia działałyby na korzyść konsumentów – szczególnie w pozwach grupowych. Aktualnie np pozew zbiorowy przeciwko Millennium trwa już 6 lat (właściwie to już zaczął 7 rok a sędzia na urlopie – no bo przecież 6 lat to dopiero początek procesu a sądy u nas wolne, nawet powiedziałbym, że bardzo „wolne” 😉 ). Jeszcze ze 4 lata i odszkodowanie za przewlekłość jest jak w „banku” ale trzeba będzie pewnie „wybrać” się po nie do sądów rzeczywiście europejskich. Wracając do tematu, takie zabezpieczenie pozwoliłoby… Czytaj więcej »

Darek
4 lat temu
Reply to  Darek

No i właśnie materializuje się wydmuszka Millennium
https://stooq.pl/n/?f=1359462

esep
4 lat temu

Banki idą w zaparte i nie ma szansy na ugodę. W sądzie kwestionują nawet status konsumenta (mimo iż z umowy to jasno wynika),a nawet to że kredyt był spłacany, mimo iż bank wystawił zaświadczenie o spłacie 😀
Tonący brzytwy się chwyta.

Jarosław
4 lat temu
Reply to  esep

Co fakt to fakt. U mnie na rozprawie w styczniu 2020 MBank poprosił o powołanie biegłego do wyliczenia spłaconej już przeze mnie kwoty. Dodam, że kwotę tą podał bank wcześniej w zaświadczeniu. Sąd pyta czy dobrze rozumie. że bank kwestionuje wyliczoną przez siebie kwotę i pada odpowiedź tak 🙂 No comment.

Piortek
4 lat temu

Co do samych ugód to uważam, że banki mogą faktycznie próbować negocjować z uczestnikami pozwów grupowych. Zresztą popularną taktyką przeciwko pozwom grupowym jest rozbijanie grupy za pomocą różnych ofert ugodowych. Natomiast same postępowania grupowe to niestety porażka i nic tutaj się nie zmieni. Wiele spraw pokazało, że polskie Sądy boją się orzekać w sprawach grupowych na korzyść konsumentów i robią wszystko by tych spraw się pozbyć. Oprócz frankowyczów można wspomnieć chociażby pozew grupowy przeciwko Grupie Volkswagen. Dodatkowo pozwy grupowe składane są zazwyczaj w dosyć wczesnej fazie rozwoju orzecznictwa. Zdarza się więc , że zanim orzecznictwo „dorośnie” do uwzględnienia żądań z… Czytaj więcej »

Jancio
4 lat temu

Bankowcy (i nie tylko) za nic nie chcą zauważyć dobrej woli „frankowiczów”, którzy za wszelką cenę próbowali różnymi sposobami (kierowane do banków liczne reklamacje dot.klauzul niedozwolonych w umowach kredytowych, pomocy UOKiK i Rzecznika Finansowego) uzyskać „po dobroci” jakąkolwiek ugodę w sprawie spłaty trefnych kredytów. Skoro to nie zadziałało, do prokuratury trafił wniosek, na podstawie którego postanowieniem z dnia 17 czerwca 2016 r. (RPI Ds.41.2016) prokurator Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wszczął śledztwo „w sprawie mającego miejsce w okresie od dnia nieustalonego, co najmniej od dnia 1 lipca 2006 roku tj. od wprowadzenia przez Komisję Nadzoru Finansowego w Rekomendacji „S” obowiązku przedstawienia… Czytaj więcej »

Robert
4 lat temu

Czyż nie jest czasem na rękę obu stronom takie zabezpieczenie?
Ekonomicznego punktu widzenia, po przegranym procesie Bank powinien wyłożyć u zwrócić nadpłaty z tytułu Nieważnych umów właściwie w jednym czasie.
Teraz będzie mógł to zrobić etapami, bo niewszyscy uczestnicy pozwu zbioru, spełniają te warunki.
To działanie wręcz zabezpiecza Bank przed niewypłacalnością z dynia na dzień. Zatem proszę dziękować grupie że zdecydowała o złożeniu tego wniosku.

Wniosek ten również zmniejsza czas samego pozwu, bo ma nadzieję nie jest na rękę
Mbankowi przedłużanie go w nieskończoność, lecz wydanie Sprawiedliwego wyroku przez Sąd.

Robert
4 lat temu

A może przestańmy martwić się o Banki, lecz zacznijmy o konsumentów, czyli słabszej strony „umowy”.
Banki zamiast wziąć odpowiedzialność za własne błędne decyzje biznesowe, umywają ręce i zaczynają tworzyć „wydmuszki” jak np. BPH.
Kto tym kredytobiorcom zwróci pieniądze jak wydmuszka będzie bankrutem? Wiadomo ile trwa w Polsce proces – Banki to wykorzystują, zatem takie zabezpieczenie powinno być wykonywane przy każdym pozwie umowy „pseudo frankowej”= przecież linia orzecznicza już w 80% (może więcej) jest ukształtowana.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu