Grycan, Komputronik, Black Red White… co łączy te firmy? Mniej więcej to samo, co Walmart, Samsunga i Forda. To firmy rodzinne. Ale z polskimi firmami rodzinnymi jest jeden problem – tylko 10% z nich ma szansę przetrwać do trzeciego pokolenia, by mogły znaczyć na biznesowym rynku tyle, co wspomniane wyżej kultowe, globalne koncerny. Gdzie jest źródło tego defektu? Oto indeks, który może to policzyć
Od lat mówi się w Polsce – a my o tym piszemy na „Subiektywnie o finansach” – o tym, że Polsce bardzo brakuje regionalnych lub światowych czempionów, a więc kultowych firm, które byłyby naszą chlubą i dumą również za granicą.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na świecie takie firmy często powstają dzięki przekazywaniu własności z pokolenia na pokolenie. Ford, czy Toyota – to przykłady wielkich korporacji, które powstały jako firmy rodzinne. A co ważniejsze – osiągnęły globalną potęgę pod rządami przedstawicieli rodziny właścicieli, przekazującej sobie własność w spadku.
Czytaj też: Czy Trójmorze wiele może? Politycy snują wizje, a ja sprawdzam czy to nie mrzonki
Rodzina na swoim, czyli kultowe marki w ofensywie
Dziś firmy rodzinne stanowią jedną piątą na liście Fortune Global 500, czyli największych firm na świecie. Ich znaczenie rośnie, bowiem 15 lat temu odsetek tego typu korporacji nie przekraczał 15%. Z raportów McKinsey wynika, że dziś największe firmy rodzinne na świecie to Walmart (największa sieć sklepów), Volkswagen, Glencore (szwajcarsko-brytyjska firma surowcowa), Samsung, Exor (firma inwestycyjna), wspomniany wyżej Ford oraz Łukoil. Nawet tajwański Foxconn jest klasyfikowany jako firma rodzinna.
Najbardziej znaną firmą rodzinną w Polsce jest Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka. Kto nocuje w hotelach francuskiej sieci Accor, też zobaczy przy recepcjach zdjęcia rodziny założycieli tej sieci hotelowej, dziś jednej z największych na świecie.
A polskie firmy rodzinne? Grycan (ten od lodów), Komputronik (sieć sklepów z elektroniką), Black Red White (sprzedawca mebli) – to przykłady firm rodzinnych. A z mniej znanych, lecz największych, trzeba by wymienić też grupę AB (dystrybutor sprzętu IT), czy Neuca (największa hurtownia farmaceutyczna).
Firma rodzinna, czyli bardziej „ludzka”?
Czym różni się firma rodzinna od korporacji, w której rządzą akcjonariusze rozproszeni lub też udziałowcy finansowi (czyli np. fundusze private equity)? Podobno w spółkach rodzinnych nie liczy się tylko excel i bieżąca rentowność oraz stopa zwrotu z kapitału dla akcjonariuszy, ale też długoterminowe podejście do biznesu, troska o lokalne społeczności i rośnięcie w harmonii z otoczeniem.
Niektórzy mówią, że przewagą firm rodzinnych jest też sprawność i szybkość podejmowania decyzji, ale po drugiej stronie jest zarzut, że tego typu firmy są często bardziej „amatorsko” zarządzane i nie wykorzystują w pełni potencjału rynkowego. Różnie mówi się o podejściu firm rodzinnych do pracowników.
Jedni podkreślają, że firmy rodzinne bardziej troszczą się o pracowników, a inni – że brakuje tam standardów i zbyt często pracownicy nie mają nic do powiedzenia, bo liczy się właścicielskie podejście typu „firma to ja” i o wszystkim decyduje nie zawsze racjonalny „palec Cezara”.
Dlaczego firmy rodzinne nie trzęsą gospodarką?
W jakiej części firmy rodzinne stanowią o potencjale polskiej gospodarki? Raczej jeszcze w niewielkiej. Według różnych danych mówimy o 700.000 firm lub nawet o 2 mln przedsiębiorstw, w większości jeszcze niewielkich. Prawdopodobnie ok. 20% polskiego PKB (czyli wszystkich dóbr i usług wytwarzanych w skali roku przez Polaków) jest wytwarzane w firmach rodzinnych. Pracuje w nich jakieś 3 mln osób.
O tym, czy za 50 lat będziemy mieli polskiego Samsunga, zadecyduje najbliższe kilka, kilkanaście lat. Bo właśnie teraz twórcy wielu firm rodzinnych, którzy założyli je 20-30 lat temu i doprowadzili niekiedy do całkiem przyzwoitych rozmiarów, będą je przekazywali następnemu pokoleniu lub… sprzedawali na wolnym rynku. Czyli przekazywali inwestorom finansowym, akcjonariuszom zewnętrznym.
Według szacunków Instytutu Biznesu Rodzinnego szanse na to, że firma rodzinna przetrwa wystarczająco długo, by przejść w ręce kolejnego pokolenia, nie są duże. Tylko 30% firm rodzinnych zostanie skutecznie przejętych przez drugie pokolenie, a jedynie 10% firm rodzinnych będzie trwać w trzecim pokoleniu.
Dlaczego firmy rodzinne nie zapuszczają korzeni?
Przyczyny nieudanych przejęć przedsiębiorstw są bardzo różnej natury, jednakże w głównej mierze dotyczą tego, że brakuje odpowiedniego zaplanowania tego procesu. Albo brakuje chętnych do przejęcia firmy, albo twórca nie potrafi w odpowiednim momencie odsunąć się od bieżącego zarządzania, albo w rodzinie są konflikty, które uniemożliwiają utrzymanie własności firmy po śmierci jej twórcy.
Czy to źle? Cóż, co by nie mówić o jakości zarządzania firmami rodzinnymi, to jest to polski kapitał, budowany często od zera. A kapitału w Polsce mamy na tyle mało, że o każdy trzeba dbać. Zwłaszcza, że duża część majątku narodowego została w ostatnim 30-leciu sprywatyzowana i trafiła w ręce kapitału zagranicznego.
Teraz rodzi się trend do ich „odzyskiwania”, ale przykładów przejmowania firm przez polski kapitał prywatny jest niewiele. Na tej niwie działa głównie państwo, repolonizując (a właściwie nacjonalizując) niektóre firmy, jak np. banki czy koncerny energetyczne.
Rodzinne firmy stabilizują rozwój gospodarki, bo z reguły właściciele realizują (bądź wymuszają realizację przez zatrudnionych przez siebie menedżerów) długoterminowej strategii, w której jest znacznie mniej miejsca na produkcję niskiej jakości, misselling i niszczenie reputacji firmy. Marki rodzinne mają trwać przez dekady i stulecia jako gwarant wysokiej jakości.
Tej „rodzinności” trochę brakuje np. na rynku finansowym. Rządzą na nim wielkie banki komercyjne, a stanowczo zbyt słabe są lokalne SKOK-i i banki spółdzielcze, które w większym stopniu mogłyby myśleć o potrzebach lokalnych społeczności i kierować się innymi kryteriami, niż generowanie jak najwyższego zysku.
Czy firma jest gotowa do sukcesji? Można to… policzyć
W Instytucie Biznesu Rodzinnego powstał nawet ostatnio indeks BELIEFS, który sprawdza gotowość właścicieli, ich rodzin, następców i samych firm na długowieczność – czyli, pisząc fachowo, na sukcesję wielopokoleniową.
Indeks mierzy siedem czynników opisujących działanie firm rodzinnych:
• B (bonds) – więzi społeczne tworzone przez właścicieli
• E (effectivity) – efektywność i doskonałość organizacyjna
• L (love) – wzajemne relacje w rodzinie
• I (identification) – identyfikacja członków rodziny i pracowników z firmą i jej celami
• E (entrepreneurship) – przedsiębiorczość, aktywność
• F (family) – kontrola i wpływy rodziny na firmę
• S (strategy) – działanie strategiczne z myślą o długotrwałości firmy.
Wartość indeksu powstaje na podstawie oceny tych czynników nie tylko przez niezależnych audytorów, którzy spojrzą na firmę z lotu ptaka, ale też siedmiu grup tzw. interesariuszy, czyli wszystkich, którzy mają z firmą coś wspólnego (klienci, pracownicy, właściciele, rodzina właściciela…).
Nie znam wskazań tego indeksu dla żadnej konkretnej firmy rodzinnej, która zbliżałaby się do sytuacji, w której jej twórca oddaje stery, ale intuicyjnie czuję, że nie ma zbyt wielu firm, w których przekraczałby on choćby 50% maksymalnej „punktacji”. Ale to ciekawe, że wreszcie można zmierzyć jak daleko poszczególne firmy są od sukcesu sukcesji. I sukcesywnie zwiększać szansę na ten sukces ;-).
„Subiektywnie o finansach” jest partnerem medialnym VII Międzynarodowego Kongresu Firm Rodzinnych, który odbędzie się 16-17 marca w Poznaniu. Więcej o tej imprezie znajdziecie pod tym linkiem