Koszty ogrzewania naszych mieszkań to najpoważniejszy składnik „energetyczny” naszych domowych rachunków. Choć ceny ciepła rosną, to to wydajemy na dogrzanie naszych mieszkań coraz mniej. W wielu mieszkaniach są zimne, albo ledwo ciepłe kaloryfery, a mimo to domownicy nie marzną.
Koszt ogrzewania domu w naszych szerokościach geograficznych stanowi lwią część domowego budżetu. Miesięczne rachunki zależą od tego gdzie mieszkamy, jak się ogrzewamy i jak dobrze docieplony jest nasz budynek. Może być tak, że ktoś kto ma ogrzewanie gazowe (a więc teoretycznie droższe), ale dobrze ocieplony budynek. I płaci mniej, niż ktoś, kto korzysta z węgla, ale ma nieszczelne okna i niedocieplony gołe mury. Są domy tak „szczelne”, że prawie w ogóle nie potrzebują w ogóle ogrzewania ;-).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Według danych GUS trzy czwarte wydatków na energię gospodarstw domowych jest przeznaczana właśnie na ogrzewanie. Cała reszta to prąd i podgrzewanie wody. O ile na energię elektryczną wydajemy rocznie ok. 1500 zł, to na ogrzewanie średnio ok. 2.700 zł rocznie. Nieco mniej te osoby, które korzystają z tzw. ciepła systemowego, czyli są „podpięci” do elektrociepłowni. W takim przypadku miesięczny koszt ogrzewania statystycznego mieszkania to jakieś 55 zł na osobę miesięcznie. Czteroosobowa rodzina mieszkająca w 90-metrowym mieszkaniu wyda więc na ocieplanie mieszkania jakieś 220 zł miesięcznie.
Ale zmiany klimatu – groźne z wielu innych powodów – wpływają pozytywnie na domowy bilans finansowy. Rachunki za ogrzewanie są wyraźnie mniejsze. Firma HRE Investments ostatnio wyciągnęła dane, z których wynika, że w 2018 r. zapotrzebowanie na ogrzewanie było o około 9% niższe niż w 2017 r. Jest możliwość, że w 2019 r. znów spadnie (choć na to jeszcze nie ma dowodów w danych).
Ile powinno kosztować ciepło?
Zakupy mniejszej ilości gazu, węgla, energii elektrycznej czy cieplnej to główny powód, dla którego świeżo opublikowane dane GUS o wydatkach gospodarstw domowych sugerują spadek wydatków na utrzymanie domu. Choć cennikowo koszty ogrzewania wzrosły, to sumarycznie spadły, bo nie trzeba było się aż tak dogrzewać.
To nie jest nowy trend. Już w 2016 r. szacowano, że zapotrzebowanie na ciepło potrzebne do ogrzania 150-metrowego domu było mniejsze w o 18% niż średnia z lat 1980-2004 (na podstawie danych Eurostat i IMiGW).
Dobra wiadomość jest taka, że zmniejsza się emisja gazów cieplarnianych (mniej ogrzewania z węgla, to mniejsze emisja CO2). A zła? Mniejsze zapotrzebowanie na ciepło, to mniejsze zyski ciepłowni. Problem w tym, że te firmy potrzebują pieniędzy na remonty, modernizację, dopasowanie się do unijnych norm emisji, zastąpienie pieców węglowych ekologicznymi.
Z cenami ciepła do naszych kaloryferów jest trochę tak, jak z cenami prądu – gdyby zastosować reguły stricte wolnorynkowe – powinno być znacznie drożej, niż jest.
„Gdyby uwzględnić wszystkie najważniejsze elementy, które są składowymi kosztów dostarczania ciepła systemowego: węgiel, prawa do emisji CO2, energia elektryczną, koszty przesyłu i dystrybucji, koszty usług – to ciepło dochodzące do polskich mieszkań powinno być droższe o jedną trzecią”
– powiedział mi niedawno Bogusław Regulski, wiceprezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Od tego roku każdy Polak – chcąc, nie chcąc – wspiera branżę ciepłowniczą dzięki „zaszytej” w rachunkach za prąd tzw. opłacie kogeneracyjnej (kogeneracja to produkcja prądu i ciepła). Opłata dzieli się między wszystkich 17 mln odbiorców, więc jest prawie nieodczuwalna, rocznie dla przeciętnego odbiorcy to 3-5 zł.
Koszty ogrzewania w dół. Ale prąd i woda na pewno podrożeją
Zmiany klimatu mogą więc przynieść nam w tym roku – jak również w kolejnych – zmniejszenie kosztów ogrzewania naszych mieszkań. Nawet jeśli ceny w końcu pójdą w górę w skali „wolnorynkowej”, to akurat na tym elemencie domowych rachunków coraz łatwiej będzie oszczędzać. Na pewno więc ta część wydatków na nasze domowe rachunki spadnie.
Ale – nie ma się co oszukiwać – w górę pójdą inne. Na pewno w końcu podrożeje prąd, trzeba się również spodziewać wyższych rachunków za wodę. Zarówno prąd, jak i wodę będziemy musieli się nauczyć oszczędzać i będzie to dużo trudniejsze, niż oszczędzanie na ogrzewaniu. O obu tych kwestiach przeczytajcie w tekstach:
źródło zdjęcia: PixaBay