27 lutego 2019

Lista płac NBP, czyli sprawdzamy, jak długo trzeba podyrektorować, żeby do końca życia nie musieć już nigdzie pracować. Jest nieźle!

Lista płac NBP, czyli sprawdzamy, jak długo trzeba podyrektorować, żeby do końca życia nie musieć już nigdzie pracować. Jest nieźle!

„- Dlaczego pan „zrobił” tyle banków? – Tak naprawdę powód był tylko jeden. Bo tam były pieniądze” – pamiętacie ten słynny dialog z filmu Vabank. Kasiarz Kwinto miał absolutną rację. W banku są zwykle pieniądze. Ale dotąd tylko nieliczni wiedzieli, ile ich jest. A dziś NBP oficjalnie to ogłosił, publikując siatkę płac na stanowiskach kierowniczych. A my liczymy, ile musi przepracować w NBP przysłowiowa Martyna Wojciechowska, żeby już do końca życia nie musieć nigdzie pracować

Nie minęły 24 godziny, od opublikowania w „Dzienniku Ustaw” nowego prawa o jawności wynagrodzeń w NBP, a nasz bank centralny wrzucił na stronę internetową link do tabeli ze wszystkimi danymi o zarobkach na stanowiskach kierowniczych. Tabelka nie zawiera nazwisk, za to zawiera same pięciocyfrowe kwoty. Uszeregowaliśmy je od najmniejszych, do największych zarobków. Możecie spojrzeć na listę tutaj.

Zobacz również:

Płace w tej instytucji były wysokie od zawsze. Ślubów ubóstwa w NBP nikt nie składał” – mówił w styczniu były prezes NBP Marek Belka. Faktycznie, trudno zobaczyć wśród pracowników banku centralnego zakonną ascezę. Po dogłębnej analizie liczb stwierdzam, że bliżej im do filozoficznego nurtu hedonistów. 

Czytaj też: Ile powinien zarabiać prezes, a ile zwykły pracownik? Przeciętny prezes zarabia 100 razy tyle ile pracownik, a powinien zarabiać najwyżej 10-20 razy więcej. Są na to badania!

Czytaj też: Kiedy będziemy zarabiali tyle ile pracownicy na Zachodzie? I o ile więcej powinniśmy zarabiać, gdyby owoce wzrostu były równo dzielone?

42 760 zł brutto miesięcznie. Czy to znowu aż tak dużo?

Spośród 126 wymienionych na liście funkcji – dyrektorów oddziałów, departamentów, itp. – tak naprawdę podniecająca jest informacja o zarobkach tylko dwóch osób, zaufanych współpracownic prezesa Adama Glapińskiego – Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik (nazywanych „dwórkami”, choć nie lubię tego określenia). „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że są kosmiczne, a bank centralny to oficjalnie potwierdził.

Pani Martyna jako dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji ma wynagrodzenie… 49 563 zł brutto miesięcznie! Pani Kamila, jako dyrektor Gabinetu Prezesa, 42 760 zł brutto miesięcznie. To kwoty z wszelkimi możliwymi dodatkami, premiami i nagrodami. No i przed opodatkowaniem (od większości tych pieniędzy nalicza się 32% podatku PIT).

Pensja specjalistki od komunikacji to najwyższe wynagrodzenie wśród dyrektorów w NBP. Dla porównania dyrektor Departamentu Badań Ekonomicznych zarabia 33 692 zł, a dyrektor Analiz Ekonomicznych 43 176 zł.

Czytaj też: Finansowy rekord świata: nikt nigdy tyle nie zapłacił za polskiego piłkarza! A ile jemu będą płacić? I czy to wizjonerzy czy frajerzy?

Czytaj też: Najlepszy piłkarz świata, Cristiano Ronaldo, wreszcie zasłużył na podwyżkę. Ile będzie zarabiał? I kto go wyprzedzi?

Zarobki dyrektorów na poziomie rynkowym, ciut wyższym

Prezes NBP Adam Glapiński mówił niedawno, że jego ludzie muszą dobrze zarabiać, żeby nie uciekli do sektora prywatnego. Trudno o sprawdzonego, rzetelnego fachowca od bankowości, który pracowałby za drobne. Sprawdziliśmy więc, jakie są zarobki na podobnych stanowiskach w bankach komerycjnych w Polsce. Z danych opublikowanych na portalu Wynagrodzenia.pl (największa tego typu baza w Polsce) wynika, że mediana wynagrodzeń dyrektora departamentu w banku to 21 000 zł brutto. Dane zebrano na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród 169 dyrektorów.

Zarobki dyrektorów departamentów w bankach/źródło: wynagrodzenia.pl

Co drugi dyrektor departamentu banku otrzymuje pensję od 14 570 zł do 30 000 zł brutto. Na zarobki powyżej górnych widełek może liczyć grupa 25% najlepiej opłacanych dyrektorów departamentów banków. Tymczasem najgorzej zarabiający dyrektor w NBP (od ryzyka operacyjnego i zgodności) zarabia 28 446 zł brutto. A najlepiej zarabiający dyrektor – pani Martyna – to już w ogóle inna „klasa aktywów”. Mediana razy 2,5.

Dużo powyżej średniej rynkowej są za to zarobki pani dyrektor biura zarządu, Kamili Sukiennik. Niestety, baza nie uwzględnia kategorii dyrektor biura zarządu banku, tylko zarządu w ogóle, a to mocno zaniża średnie kwoty. Ale i tak mediana wynagrodzenia na takim stanowisku to tylko ok. 9140 zł, czyli 4,6 raza mniej niż zarabia dyrektorka biura zarządu w NBP.

Zarobki dyrektorów biur zarządu/źródło: wynagrodzenia.pl

Czytaj też: Polityka i pieniądze, czyli cztery rzeczy, które każdy polityk będzie chciał przed tobą ukryć

Czytaj też: Były prezes banku premierem. Co przyniesie naszym oszczędnościom i portfelom? Siedem hipotez, które już się nie sprawdzają 

Nie kręci Wam się w głowach od tych pieniędzy? Normalni ludzie zarabiają w Polsce po 2500 zł na rękę (średnio), a tu mamy wynagrodzenia dziesięć-piętnaście razy wyższe. Co mają powiedzieć na to nauczyciele? Wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli zaczynają się teraz od 2538 zł brutto (!) w przypadku stażysty do 3500 zł brutto, gdy mowa o nauczycielach dyplomowanych.

A pielęgniarki? Biały personel zarabia 2500-4300 zł brutto w zależności od regionu i szpitala i tego, czy pielęgniarkom udało się wyegzekwować od dyrektorów obiecane podwyżki po 400 zł rocznie. To mniej niż jedna dziesiąta tego, co otrzymuje zaufana pracownica prezesa NBP.

Rentier czy rentierka. Czy praca w NBP jak kumulacja w Lotto

Podobno zaglądanie komuś do portfela jest mało eleganckie, ale jeśli ktoś sam wciska nam ten portfel między oczy… Postanowiłem sprawdzić, jak szybko najlepiej zarabiający urzędnicy mogą uzyskać status rentiera, czyli człowieka bez finansowych trosk, który żyje z procentów od zgromadzonych oszczędności. Przyjmijmy, że rentier, by wypłacać sobie 10 000 zł z kapitału i go nie tracić, powinien zgromadzić w banku – zakładając oprocentowanie pieniędzy w wysokości 3% rocznie – 3 700 000 zł. 

Do kalkulacji powinniśmy przyjąć wynagrodzenia netto, po odprowadzenia podatku. A przecież nie wiemy, czy i z jakich ulg korzystają nasi bohaterowie, na jakich zasadach płacą podatki (być może w grę wchodzi 50% kosztów uzyskania przychodu?). Załóżmy dla uproszczenia, że z tych 49 563 zł, które zarabia Martyna Wojciechowska, jedna trzecią trzeba oddać państwu.

Wtedy wypłata do ręki wynosi „tylko” 34 563 zł. Co można zrobić z takimi pieniędzmi? Załóżmy optymistycznie, że miesięczne wydatki na życie to 5000 zł (i że obiekt naszych obliczeń nie ma żadnych kredytów, nie musi też wynajmować mieszkania). Wtedy zostaje 29 563 zł nadwyżki. A gdyby odkładać je co miesiąc na lokatę? Po jakim czasie uzbierałaby się sumka, która pozwoli przez resztę życia nic nie robić i zbijać bąki, czyli okrągłe 3,7 mln zł?

Gdyby wkładać te pieniądze na nieoprocentowany rachunek, to cel możemy osiągnąć po 126 miesiącach – czyli ponad 10 latach. To zaledwie dwie kadencje prezesa NBP ;-). Trudno jednak ekspertów z kierowniczych stanowisk NBP posądzać o taką niegospodarność. Zakładam, że kasę wrzuciliby na jakąś dobrze oprocentowaną lokatę i korzystali z magii procentu składanego, czyli kolejne odsetki zwiększałyby kwotę, która podlega kapitalizacji.

Załóżmy optymistycznie, że będzie to 3% w skali roku. W tym tempie do osiągnięcia statusu rentiera pani Martyna może dojść już po 112 miesiącach pracy w NBP. Czyli po niewiele ponad dziewięciu latach! To nie jest zła perspektywa – przemęczyć się niecałą dekadę i potem już nie męczyć się do końca życia ;-)).

Ale to teoria, bo nowa – uchwalona kilka tygodni temu – ustawa ograniczy pensje w NBP. Dyrektorów wkrótce może czekać obniżka. Na mocy przepisów wynagrodzenie w NBP nie będzie mogło być większe niż 60% tego, co dostaje prezes. Można się spodziewać, że pobory najhojniej wynagradzanych dyrektorów w NBP mogą spaść o połowę. O połowę! 

Gdyby można było cofnąć czas i iść na prawo. Albo na ekonomię

Jaka może być wartość dodana z publikacji zarobków w NBP? Co warto studiować i w czym się specjalizować, żeby zarobić jak najwięcej, myśląc o karierze w bankowości centralnej?

Oprócz komunikacji ;-)) warto być specjalistą od innowacji finansowych – to oczywista oczywistość – taki dyrektor dostaje 44 971 zł. Godnie zarabia też szef departamentu prawnego – 47 331 zł, a także analiz ekonomicznych – 43 176 zł, no i „kadrowy” – 42 890 złWysoko w hierarchii jest dyrektor departamentu statystki – 40 366 zł, który jako ostatni zarabia powyżej 40 tys. zł.

Potem pałeczkę przejmują finansiści – dyrektorzy departamentu rachunkowości i finansów, rozliczeń transakcji finansowych, zagranicznego, operacji zagranicznych, systemu płatniczego, administracji – między 39 000 a 35 000 złCo ciekawe całkiem mizernie na tym tle wypada szef działu informatyki i telekomunikacji z uposażeniem 34 797 zł. Zapewne po publikacji tabelki płac pójdzie do prezesa po podwyżkę ;-). Ale w porównaniu z przeciętnym Polakiem nawet on jest tzw. tłustym kotem ;-).

Gdzie zatem pobrać nauki, żeby znaleźć dobrą płatną płacę w NBP? W cenie są prawnicy, HR-owcy i ekonomiści. Czyli praca czeka po którymś z wydziałów ekonomicznych, rachunkowych, no i po zarządzaniu.

Generalnie warto też być fachowcem bez przydziału, takim po prostu od udzielania dobrych rad prezesowi NBP. W ubiegłym roku prezes NBP korzystał z rad kilku fachowców. Doradcy, którzy przepracowali cały rok, dostali za swoje doradzanie całkiem niezłą pensyjkę (brutto): od 20 352 zł do 33 514 zł brutto miesięcznie.

Żarty żartami, ale tak się zastanawiam, czy coś się złego stało w związku z ujawnieniem zarobków? Świat się nie zawalił. Może iść za ciosem i zdecydować się na pokazanie listy płac we wszystkich instytucjach publicznych? Albo powiesić w internecie nasze prywatne PIT-y? Ale tak, żebyśmy mogli oglądać zeznanie sąsiada, a nie tylko własne… Nie, to głupie. Nie jesteśmy jeszcze gotowi. Za bardzo i zbyt niezdrowo podnieciły nas zarobki w NBP ;-).

źródło zdjęcia: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
5 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Krzysztof A.
5 lat temu

PITy przez chwilę w internecie wisiały 😉

Fabian
5 lat temu

W Szwecji zarobki wszystkich są jawne jak powiedziała pewna Polka tam mieszkająca. I nikogo to nie dziwi. Czyżby nasza kultura była aż tak odległa od normalności? A może te przepisy wymyślili ci, którzy chcą pewne rzeczy ukryć, a my się przyzwyczailiśmy do tej tajności?

anonymous
5 lat temu

Ta lista nie zrobiła na mnie wrażenia. Jako zarabiający „minimalna krajową” plus dodatki za pracę w nocy i na zmiany (czyli dodatki których pracodawcy nie wolno wliczyć do wynagrodzenia zasadniczego „dzięki czemu” zarabiam więcej niż ta „minimalna”) co najwyżej mogę się zwolnić jak mi się coś nie podoba bo na moje miejsce już pod bramą czekają ukraińcy. Wobec tego wspomniani w artykule nauczyciele czy pielęgniarki niech nie domagają się więcej bo na pewno nie pracują ciężej niż ja.

aaa
5 lat temu
Reply to  anonymous

ale nauczyciele ucza takich jak Ty żebyś potem choć policzyć umiał tę swoją pensyjkę. co za impertynencja

Michał
5 lat temu
Reply to  anonymous

czyli jestrś tańszy od Ukraińca hahahaha

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu