Jak wiecie, Szwecja jest jednym z tych krajów, które szybkim krokiem podążają w kierunku absolutnej bezgotówkowości. Do 2030 r. Szwecja chce bowiem całkowicie wyeliminować gotówkę z obrotu. Do podobnych ruchów przemierzają się Duńczycy, Norwegowie i Finowie. Tylko czy to rzeczywiście tak jest, że obywatele w tych krajach przestali lubić noszenie w portfelu banknotów i monet? A może raczej są do tej bezgotówkowości delikatnie przymuszani? Oto relacja „na żywo”. To cóż, że ze Szwecji?
Z danych szwedzkiego banku centralnego wynika, że jeszcze w 2010 r. 40% transakcji opłacano gotówką (mniej więcej tyle, co obecnie w Polsce), a dwa lata temu udział gotówki spadł tam do 15% i nadal maleje.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W wielu szwedzkich sklepach czy restauracjach można spotkać tabliczki z napisami „Nie akceptujemy gotówki, za utrudnienia przepraszamy”. Dwa lata temu Dania zamknęła swoją ostatnią mennicę, a rząd pozwala właścicielom sklepów czy restauracji nie przyjmować gotówki. Podobny trend można obserwować w Norwegii czy Finlandii. W Polsce banknoty i monety są prawnym środkiem płatniczym i nie mozna ich nie przyjąć jako formy płatności.
Spór o bezgotówkowość. Ilu ma fanów w Polsce?
Zwolennicy całkowitego wyeliminowania gotówki słusznie prawią, że pieniądz bezgotówkowy ułatwia walkę z szarą strefą i unikaniem opodatkowania. Każda transakcja jest ewidencjonowana, przypisana do konkretnej osoby lub firmy i zgłoszona do odpowiednich urzędów. Owszem, to uderzenei w prywatność, ale – to popularny argument wśród zwolenników gospodarki cashless – uczciwi przecież nie mają powodu, by się ukrywać ze swoimi wydatkami i dochodami.
Owszem, płacąc begotówkowo jesteśmy w pewnym sensie inwigilowani, ale – przekonują fani bezgotówkowości – dzięki temu oferowane nam produkty mogą być lepiej sprofilowane. A nad naszymi danymi mamy przez cały czas kontrolę, bo możemy wycofać zgodę na ich gromadzenie przez firmy w celach komercyjnych.
Co do tego, że pieniądz bezgotówkowy krąży szybciej, niż gotówka też nie ma sporu. Co do tezy, że bezgotówkowość jest tańsza w skali całej gospodarki pojaiwają się już wątpliwości. Koszt obrotu gotówki – druku, przewożenia, wpłacania, wypłacania, przeliczania – jest gość łatwy do policzenia, ale koszty systemów bezgotówkowych też nie są małe. Wie o tym każdy sprzedawca, który płaci branży finansowej prowizje za możliwość przyjmowania płatności kartowych i smartfonowych.
Z badań NBP oraz banku ING wynika, że 20% polskich konsumentów to zdecydowani miłośnicy gotówki, a kolejne 20% osób „raczej częściej płacą gotówką niż kartą”. Popularność płatności bezgotówkowych rośnie, ale większość z nas to „hybrydowcy”, którzy – nawet jeśli używają kart i płatności mobilnych – nie są gotowi, by całkiem zrezygnować z gotówki.
Jak płaci Szwed? Hybrydowość to już przeszłość
W Szwecji na „hybrydowość” nie ma zgody. Tam gotówka jest wycinana skąd tylko się da. Jeśli chcesz używać gotówki, to musisz mieć do tego dobry powód, bo inaczej będziesz traktowany jak obywatel drugiej kategorii.
Nie chcę wdawać się w oceny czy to dobrze czy źle. Po jednej stronie walka z szarą strefą i unikaniem podatków, po drugiej inwigilacja i utrata przez konsumentów możliwości wyboru. A co na to szwedzcy konsumenci?
Tak się składa, że jeden z moich prominentnych czytelników ma w Szwecji jedną ze swoich „baz” i od czasu do czasu odwiedza ten piękny kraj. Z ostatniej takiej wizyty zdał mi właśnie relację. Spędził w Sztokholmie weekend po roku nieobecności w tym kraju i – jak sam mówi – został zaskoczony poziomem bezgotówkowości.
„Prawie wszędzie byłem zmuszony płacić kartą. W zasadzie jedynymi powszechnie akceptowanymi metodami zawierania transakcji były karta płatnicza lub przelew bankowy, ewentualnie w grę wchodziły transakcje telefonem. W sklepach dość często kartki „płatność tylko kartą”. Nawet płatności między ludźmi odbywaja się poprzez aplikacje mobilne”
– opowiada mój czytelnik. Akurat my w Polsce też mamy taką możliwość – wszystkie największe banki są w systemie BLIK, który umożliwia nie tylko płacenie telefonem w internecie i wyjmowanie pieniędzy z bankomatu bez karty, ale też płatności w terminalach sklepowych i tzw. przekazy peer-to-peer.
Polega to na tym, że jeśli mój znajomy przypiął do konta swój smartfon i czyli ściągnął i aktywował aplikację mobilną banku z funkcją BLIK, to ja mogę mu przesłać na jego konto pieniądze nie znając numeru tego konta. Wystarczy, że kliknę ikonę BLIK w aplikacji banku, wybiorę numer telefonu znajomego i wpiszę ile pieniędzy chcę mu przesłać. Przekaz do 200 zł przejdzie natychmiast i zostanie zaksięgowany na koncie mojego znajomego.
Polak w Szwecji, czyli jak żyć cashless?
Tyle, że w Polsce mało kto wie o takim systemie. Pewnie najwyżej co piąty klient banku w ogóle używa smartfona do bankowania, a wśród nich też nie wszyscy ogarniają system BLIK. W Szwecji wszyscy ogarniają. Może dlatego, że nie mają innego wyjścia, bo dostęp do gotówki jest strukturalnie ograniczony?
„Kupowałem w Sztokholmie samochód. Umawiałem sie z dealerm na płatność gotówką. Wymieniłem euro na korony i wziąłem ze sobą plik banknotów. Podpisuję umowę, dealer daje mi fakturę „kontantbetalning” – czyli „płatność gotówkowa”. Na dole widzę adnotację: płatność kartą lub przelewem. Ale nie zwracam na to specjalnej uwagi. Wyciągam plik banknotów, kładę na stole, mówię do dealera: „licz”. A on mi na to: „tym to możesz zapłacić za kawę. Kartę masz? Przelew możesz zrobić?”. Ja na to: „Jak to, umawialiśmy się na płatność gotówką”. On: „Tak, ale my to rozumiemy jako gotówka, czyli karta lub przelew, a nie np. kredyt”
– opowiada czytelnik. Na nieszczęście nie miał na koncie takiej kwoty, uratowała go karta kredytowa. I to nie byle jaka – American Express. To znaczy myślał, że go uratowała. Bo gdy podał ją dealerowi, ten się uśmiechnął po raz kolejny i powiedział, że takiej karty nie akceptuje, bo są za wysokie prowizje. Można zapłacić kartą, ale Mastercard.
Mój czytelnik zorganizował odpowiedni osad na jedynej karcie MasterCard, jaką posiadał i w końcu zapłacił tak, jak sobie zażyczył dealer. Nieszczęśliwie się złożyło, że ta jedyna zdatna do użytku w Szwecji karta była złotowa, a jej bank-wydawca pobierał wysoki spread.
Strata na przeliczeniach walutowych z powodu braku możliwości zapłaty gotówką lub jakąkolwiek kartą wyniosła… równowartość 1500 zł. To rachunek, który Szwecja-cashless wystawiła mojemu czytelnikowi za to, że przyjechał z kraju, w którym wciąż każdy może sam zdecydować jak chce zapłacić za coś, co kupuje w sklepie.
„Niewiele już w Szwecji jest miejsc, w których „cash is the king”. Sami Szwedzi trochę narzekają, bo system kontroli bankowej jest bardzo wścibski, Trudno wyciagnąć większe kwoty z własnego konta, bo gdy wypłacasz powyżej 10.000 koron to od razu pojawiają się pytania ze strony banku „a po co, a na co, a dlaczego?” Również wpłata gotówki na własne konto oznacza pytania: „a skąd te pieniądze, a jak zarobione?” Szwedzi narzekają, ale akceptują to wszystko, bo to naród praworządny. Kiedy mnie potrzeba zmusiła, to myślałem, że w toalecie zobaczę napisu „płatność tylko kartą”. Na szczęście potrzebę fizjologiczną da się jeszcze załatwić płacąc gotówkowo”
Ciekawe czy jeśli mój czytelnik pojedzie do Szwecji jeszcze raz, za rok, to aby i ta furtka nie zostanie zatrzaśnięta. Chociaż może nie? Bo przecież to, że ktoś chce płacić za dostęp do toalety miejskiej gotówką nie musi oznaczać, że ma nielegalne, nieopodatrkowane dochody pochodzące prosto z szarej strefy.
Zbudujemy drugą Szwecję?
Zmęczyliście się samym czytaniem? Cóż, są w Polsce pomysły, byśmy zaczęli budować drugą Szwecję. Ale brak możliwości zapłacenia tak jak lubię to chyba nie do zrobienia w Polsce, kraju ludzi przekornych, indywidualistów utalentowanych w szukaniu dziur w systemie.
Czytaj więcej: Czy w Polsce możliwy jest wariant szwedzki? Nieprędko, skoro połowa Polaków mówi: „To cóż, że ze Szwecji?”
Choć oczywiście to trochę zależy od poparcia dla płatności bezgotówkowych w społeczeństwie. Jeśli będzie wysokie, to rządzącym będzie łatwiej wprowadzić różne obostrzenia dla innych sposobów płatności.
Z badań ING wynika, że użycie gotówki przynajmniej raz dziennie deklaruje aż 74% Turków, 71% Rumunów i 70% Hiszpanów. Dla Polski ten odsetek wynosi 45%. Większość wszystkich transakcji płatniczych Polaków – to z kolei dane NBP – wciąż ma charakter gotówkowy. O popularności gotówki świadczy popularność bankomatów w handlowe niedziele oraz przed świętami, jak również kolejki do przenośnych bankomatów w letnich kurortach turystycznych.
Zdecydowana większość ankietowanych przez ING mówi, że nigdy całkowicie nie zrezygnuje z gotówki. Najwięcej, bo 85% takich deklaracji złożyli Włosi, Niemcy i Austriacy (po 84%) i Czesi (82%). Polaków wiernych gotówce „na zawsze” jest 73%, ale najniższy odsetek odnotowano wśród Holendrów – 59%.
Deklaracje deklaracjami, ale trzeba pamiętać, że na wsiach w województwie warmińsko-mazurskim – to z kolei wyniki badań Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Warszawskiego Instytutu Bankowości w ramach kampanii „Warto Bezgotówkowo” – 60% sklepów w ogóle nie akceptuje kart. Do najbliższego bankomatu mieszkańcy mają średnio 10 km. Krótko pisząc: druga Szwecja raczej nam nie grozi. Cieszycie się czy nie bardzo?
Czytaj więcej: Bezgotówkowa bida z nędzą, czyli połowa sklepów bez terminala, 10 km do bankomatu. Polska jeszcze długo nie będzie cashless
Zdjęcie tytułowe: Sztokholm, GiraFfew, Pixabay.com