Niewielu ludzi z rynku odważy się szacować, ile będzie za pięć lat warta np. jedna akcja takich spółek jak Nvidia, Microsoft czy Apple, ale za to nie brakuje analityków (i to poważnych, szanowanych), którzy szacują w tak odległym horyzoncie przyszłą wartość bitcoina. Może to być pośredni dowód na „pustość” bitcoina, ale… nie zmienia to też faktu, że z analiz można wyczytać np. kiedy bitcoin osiągnie cenę miliona dolarów
Na taką odważną prognozę postawiła ostatnio renomowana firma zarządzająca aktywami (i majątkiem wielu zamożnych Amerykanów) Bernstein ze „stajni” AllianceBernstein. Z ciekawości się jej przyjrzałem, nawet nie dlatego, iżbym lokował duże nadzieje w tym, że akurat ta prognoza się sprawdzi. Raczej zrobiłem to, by zobaczyć, na jakich podstawach szacuje się wartość czegoś, co – zdaniem wielu – tzw. wartości wewnętrznej nie ma.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zainteresowanie takimi analizami rośnie, bo – jak wiele wskazuje – na rynku największej z kryptowalut przestaje straszyć widmo wyprzedaży, której źródłem miałyby być rządy i syndyk masy upadłości giełdy Mt.Gox. Na fali tych doniesień bitcoin zanotował największą od dwóch lat spadkową korektę, która zniszczyła ponad 20% jego wartości. Ale wygląda na to, że pesymizm się wypala (co nie musi oznaczać, że wróci kryptohossa).
Bitcoin jest najpopularniejszą na świecie kryptowalutą, czyli prywatnym pieniądzem, którego „drukowanie” jest określone algorytmem, zabezpieczone kryptograficzne i niezależne od decyzji jakiejkolwiek instytucji. I którego obrót jest zdecentralizowany, przez co nie da się „sfałszować” bitcoina (bo trzeba byłoby de facto „sfałszować” jego ślady na wszystkich komputerach użytkowników).
Wartość bitcoina polega na tym, że można go przekazać – jako nośnik wartości – w dowolne miejsce na Ziemi niemal natychmiast, bez pośrednictwa jakiejkolwiek instytucji finansowej. I bardzo wiele osób kupuje bitcoina właśnie po to, żeby mieć w smartfonie własność czegoś, czego nikt nie może skonfiskować albo zablokować (kto próbował wypłacić w banku na raz większe pieniądze, zwłaszcza w obcej walucie, wie, o czym mówię).
Tylko jak wycenić coś, co nie osiąga przychodów, nie generuje zysków, a wartość tego czegoś wynika głównie z faktu, że rośnie popyt na „prywatność” i transfery wartości z pominięciem banków? Z klasycznego punktu widzenia – opartego na szacowaniu przyszłych przychodów, zysków i dywidend – wartość bitcoina wynika wyłącznie z mody na niego, a jej trwałość trudno określić.
Nie zmienia to faktu, że w ciągu pięciu ostatnich lat wartość bitcoina zwiększyła się z ok. 10 000 dolarów do 65 000 – 70 000 dolarów, w takiej strefie cenowej porusza się od kilku miesięcy ta kryptowaluta. We wcześniejszych pięciu latach zwiększyła się z 300 dolarów do 10 000 dolarów. Jak widać, tempo wzrostu wartości spada, ale na początku bitcoin był tylko jedną z wielu kryptowalut i wcale nie musiał stać się najsłynniejszą z nich (więc trudniej było uwierzyć w jego moc).
Stanisław Wołoch (polecam jego profil na X), który w świecie kryptowalut jest niemal od samego początku, podczas niedawnej dyskusji ze mną postawił tezę, że wartość bitcoina będzie rosła tak długo, jak długo będzie rosła jego adopcja. Jego zdaniem jesteśmy jeszcze na wczesnym etapie adopcji tego „pieniądza”. Nie wiem, czy zgodziłbym się z taką tezą, choć w sumie raptem kilkadziesiąt milionów ludzi ma w nim ulokowaną wartość. Czy to wszyscy, którzy mają taką potrzebę?
Obejrzyj zapis webinarium, na którym się o to kłóciliśmy:
I tutaj dochodzimy do wyceny przedstawionej przez firmę zarządzającą aktywami Bernstein. Oszacowała ona, że cena bitcoina osiągnie milion dolarów w 2033 r., czyli mniej więcej za dekadę. Zdaniem Bernsteina trzeba się liczyć, że po drodze dojdzie do mocnych zawirował – szczyt obecnego cyklu będzie na poziomie ok. 200 000 dolarów i nastąpi mniej więcej w 2025 r. To by oznaczało, że w ciągu najbliższego roku, dwóch czeka nas jeszcze jedna fala wzrostu wartości bitcoina.
Analitycy Bernstein, Gautam Chhugani i Mahika Sapra, przypisują tę optymistyczną prognozę przewidywanemu wzrostowi popytu napędzanego przez fundusze ETF, które pozwalają inwestować bezpośrednio w bitcoina za pośrednictwem formy bezpiecznej instytucjonalnie, notowanej na „normalnych” giełdach, nadzorowanej przez państwowych urzędników.
Fundusze ETF kupujące fizyczne bitcoiny (a nie kontrakty terminowe na przyszłą wartość bitcoina lub jakieś obligacje uzależnione od wartości bitcoina) od początku tego roku są już dopuszczone do handlu giełdowego w USA i otworzyły je takie firmy zarządzające aktywami jak BlackRock, Fidelity i Franklin Templeton.
Bernstein przewiduje, że aktywa pod zarządzaniem tych ETF-ów mogą wzrosnąć do ok. 190 mld dolarów (dziś jest to ok. 60 mld dolarów). To by oznaczało, że do 2025 r. ETF-y na bitcoin będą „kontrolowały” ok. 7% bitcoinów znajdujących się w obiegu, a do 2033 r. – mniej więcej 15%. Dziś jest to jakieś 4%.
Drugim czynnikiem wspierającym – zdaniem Bernstein – wzrost cen bitcoina jest jego ograniczona podaż, szczególnie po ostatnim halvingu w kwietniu, które zmniejszyło tzw. nagrody dla górników za „wykopywanie” kolejnych bitcoinów o połowę (z 6,25 BTC do 3,125 BTC). Halving zmniejszył dzienną nową podaż bitcoinów z 900 BTC do 450 BTC. Według Bernsteina, gdy pojawiają się nowe katalizatory popytu na bitcoina, doprowadzą do wykładniczych ruchów cen ze względu na ograniczoną podaż.
Nie brakuje analityków, którzy mówią, że im bitcoin jest większy, tym łatwiej może upaść (bo będzie mniej „wygodny”, bardziej energochłonny i droższy w obrocie). Ale są i tacy, którzy mówią na to „potrzymaj mi piwo” i przekonują, że gdyby miała się pojawić kryptowaluta, która zastąpiłaby bitcoina, to by się już pojawiła. A każdy miesiąc funkcjonowania ETF-ów na bitcoina – jako jedyną kryptowalutę świata – buduje jego dominującą pozycję.
Wielkim pytaniem jest to, jak może zareagować bitcoin na wszelkiego rodzaju wzrosty niestabilności na świecie – wojny, epidemie, zakłócenia w światowym handlu. Czy bardziej jak spółki technologiczne („uzależnione” od pokoju i sprawnych łańcuchów dostaw) czy też bardziej jak aktywo antykryzysowe (np. złoto), do którego ucieka się w niepewnych czasach. Do tej pory bitcoin zachowywał się bardziej jak indeks spółek technologicznych Nasdaq niż jak złoto, ale pytanie, czy tak będzie zawsze – w końcu świat (a przynajmniej jego część) szuka alternatywy dla dolara.
Jakie będzie tempo jego adopcji na świecie i jak wielu ludzi dojdzie do wniosku, że chce go mieć po to, żeby w razie czego móc transferować wartość w sposób niezależny od systemu finansowego. Albo np. w głowie, jako hasło do skarbca, o którego istnieniu nikt nie wie, bo mamy go w głowie. Pytanie tylko, czy ten skarbiec będzie miał rzeczywiście coraz większą wartość czy też nastąpi jej załamanie?
Czytaj więcej o tym: Jak przechowywać oszczędności, by mieć do nich stały dostęp i żeby to było bezpieczne? „W pamięci” – przekonują zwolennicy kryptowalut. Czyli jak? Pytam
———
ZAPROSZENIE:
Jeśli myślisz o lokowaniu części pieniędzy na rynku kryptowalut, ale nie wiesz, jak się za to zabrać i gdzie kupić swoją pierwszą kryptowalutę, to możesz skorzystać z usług sieci kantorów Quark. To najstarsza sieć tego typu w kraju – w bezpieczny, wiarygodny sposób kupisz tam kryptowalutę i uzyskasz pomoc dotyczącą jej przechowywania. Zapraszam, sam korzystałem z usług sieci Quark i kupiłem odrobinę bitcoina z natychmiastową „dostawą” do aplikacji kryptowalutowej, z której korzystam. Więcej szczegółów na stronie Quark.
———
zdjęcie tytułowe Bernstein