Prezes PiS Jarosław Kaczyński przed wyborami wytacza najcięższe armaty. Teraz ogłosił, że od przyszłego roku będzie waloryzacja świadczenia na dziecko. Zamiast 500+ będzie… 800+. Dodatkowe pieniądze na każde dziecko to gigantyczny, dodatkowy wydatek z państwowej kasy. A tak naprawdę z naszych kieszeni, bo – dzięki wysokiej inflacji – rząd zabiera nam coraz więcej podatków przy zakupach (wliczanych w ceny). Skąd jeszcze rządzący chcą wziąć pieniądze na podwyższone świadczenia? I jak mogliby… wydać je lepiej?
Waloryzacja świadczenia wychowawczego 500+ to część pakietu obietnic wyborczych, które ogłoszono na konwencji PiS. Poza zwiększeniem dodatku dla rodziców do 800+ prezes Jarosław Kaczyński obiecał też darmowe leki nie tylko dla emerytów (powyżej 65-go roku życia), ale też dla dzieci, dopóki nie osiągną pełnoletności (szczegółów brak) oraz darmowe autostrady dla „burżujów”, którzy rozbijają się swoimi drogimi furami po kraju.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie cieszcie się, bo pieniądze na utrzymanie dróg może „załatwić” Daniel Obajtek i zarządzany przez niego Orlen, gdyż w cenie paliwa jest podatek na utrzymanie dróg. Jeśli nie zapłacicie za autostrady bileciku, to zapłacicie w wyższych cenach paliwa od państwowego monopolisty. Bo pieniądze na utrzymanie dróg skądś muszą iść.
Będzie 800+. Ile to będzie kosztowało?
O tym, że PiS planuje zagrać waloryzacją 500+ przed wyborami mówiono już od kilkunastu tygodni. Miała to być podwyżka do 700 zł. W partii konsekwentnie zaprzeczali, a w rządzie mówili, że żadnych prac nie prowadzą. A teraz okazuje się, że jednak będzie waloryzacja i to aż do 800+.
Z jednej strony wydaje się to zrozumiałe, bo obecna realna wartość 500 zł spadła o jedną trzecią w stosunku do znaczenia tych pieniędzy, gdy program był rozpoczynany. 800+ to prawdopodobnie będzie na koniec roku równoważnik 500+ sprzed 7 lat (obecnie „sprawiedliwa” waloryzacja powinna wynosić ok. 730 zł, ale do końca roku będziemy mieli jeszcze jakieś 10% inflacji i do „sprawiedliwej” kwoty waloryzacji dojdzie kolejne 50-70 zł).
Jeśli podwyżka obejmie wszystkich beneficjentów świadczenia opiekuńczego, to koszty będą olbrzymie. W ubiegłym roku na świadczenie 500+ wydaliśmy łącznie 42 mld zł, to było aż 8% zeszłorocznego budżetu! Mówimy o podniesieniu budżetu programu – jeśli zmieni nazwę i parametry na 800+ – do kwoty 65-70 mld zł. To będzie ponad 10% wszystkich wydatków państwa!
Biorąc pod uwagę gigantyczne potrzeby państwa – 800-900 mld zł na zmiany w energetyce, 600 mld zł na zbrojenia, konieczność podniesienia z ruin polskiej ochrony zdrowia, która rocznie pochłania 150 mld zł, ale bez dodatkowych 100 mld zł rocznie i uszczelnienia systemu nie zapewni nam długiego życia – wydawanie 65-70 mld zł na wspomaganie zamożnych rodzin zasiłkiem 800+ (a co najmniej jedna trzecia pieniędzy trafia do zamożnych rodziców) jest marnotrawstwem.
Czytaj też: Jak nowe 800+ mogłoby podnieść zdolność kredytową młodych rodziców?
Skąd Jarosław Kaczyński weźmie pieniądze na 800+?
Skąd Jarosław Kaczyński i jego „namiestnicy” w rządzie wezmą pieniądze? Z naszych kieszeni. Wysoka inflacja pompuje do państwowej kasy dodatkowe pieniądze. Każdy 1% dodatkowej inflacji to 5 mld zł ekstra w budżecie państwa z tytułu podatku VAT, który jest wliczany w ceny wszystkiego, co kupujemy. Jak łatwo policzyć, inflacja w tym roku „okradnie” nas z 50 mld zł dodatkowego podatku, który trafi do rządowej kasy.
Drugie źródło to wzrost zadłużenia. Obecnie rząd planuje, że w tym roku wyda 68 mld zł więcej, niż zbierze z podatków. Będzie musiał w tym celu wyemitować obligacje za 250 mld zł (z czego część na pokrycie odsetek od długu, który już zaciągnął, część na zrolowanie kończących „żywot” obligacji, a część na pokrycie nowych wydatków, w tym być może 800+). Niewykluczone, że rząd zwiększy deficyt w przyszłym roku. Albo… będzie liczył na wysoką inflację.
Zadłużenie Polski oficjalnie wynosi 1,5 biliona złotych (przy wartości wszystkiego co wytwarzamy na poziomie 3 bilionów złotych rocznie), mamy więc jeszcze „miejsce”, żeby się zadłużać – większość krajów zachodu ma długi przekraczające 100-150% wartości rocznego PKB. Choć oczywiście „prawdziwy” dług jest wyższy – to najmarniej 1,7 biliona złotych, bo rząd „pochował” część długu poza budżetem (w funduszu PFR i banku BGK).
Im większy dług, tym większe ryzyko, że – przy zwiększeniu awersji do ryzyka na rynkach światowych – będzie trzeba płacić wyższe odsetki. Przy rentowności polskich obligacji rzędu 8-9% wydatki na odsetki sięgną 90-100 mld zł. I pochłoną 15% wszystkich wydatków państwa. Przy obecnej rentowności obligacji (5,7% rocznie) – jest to ok. 50-60 mld zł. A gdy płaciliśmy za obligacje tylko 2% rocznie – było to 30 mld zł.
Trzeci teoretyczny pomysł to po prostu drukowanie pieniędzy. Rząd może emitować obligacje, które jakiś państwowy bank („zaprzyjaźniony” z rządem) skupi, a potem te same obligacje odkupi NBP zarządzany przez Adama Glapińskiego, dla którego walka z inflacją jest dużo mniej ważna, niż utrzymywanie przy życiu rządzącej Zjednoczonej Prawicy.
Czytaj też: Jak to możliwe, że NBP stracił 17 mld złotych? I skąd teraz weźmiemy pieniądze na armię?
To oczywiście niosłoby ryzyko zniszczenia wartości złotego oraz utrzymywania się przez lata inflacji na poziomie 8-10% rocznie, czyli również niszczącym dla gospodarki (przy takiej inflacji mało kogo będzie stać np. na mieszkanie na kredyt, a firmy nie będą inwestować ze względu na wysokie ceny kredytów. O tym jak wysoka inflacja powoduje, że ludzie biednieją – pisaliśmy niedawno w „Subiektywnie o Finansach”.
Czy 800+ spowoduje, że będziemy mieli więcej dzieci?
Waloryzacja świadczenia opiekuńczego i wprowadzenie 800+ raczej nie będzie efektywnym sposobem zachęcania Polaków do rodzenia i wychowywania kolejnych dzieci. Dane pokazują, że cel tego programu, a więc zwiększenie dzietności, nie został spełniony. A przecież w zeszłym roku został też wprowadzony Rodzinny Kapitał Opiekuńczy na drugie i każde kolejne dziecko. Kwota dofinansowania to 12 000 zł, którą można rozbić na 12 lub 24 miesiące. Kolejny zeszłoroczny program to dofinansowanie do żłobków, w ramach którego rodzice mogą otrzymać do 400 zł.
Opozycja nie chce pozostać w tyle, więc Donald Tusk zaproponował „babciowe”, a w kolejnych miesiącach na pewno usłyszymy jeszcze kilka innych pomysłów w ramach obietnic wyborczych. Niestety te pomysły nie działają. Wychowanie dziecka to ogromny koszt, a rzucanie kilkuset złotych miesięcznie raczej mało kogo zmotywuje do posiadania dzieci. Tym bardziej, że mniejsza dzietność wynika w dużej części ze zmian kulturowych oraz negatywnych konsekwencji, jakie wiążą się z posiadaniem dzieci.
Macierzyństwo często sprawia, że kobieta zostaje wykluczona z rynku pracy, a zaostrzenie prawa aborcyjnego doprowadziło do tego, że wiele kobiet boi się zachodzić w ciążę. Decyzji o posiadaniu kolejnego dziecka nie sprzyjają też traumatyczne doświadczenia związane z niskiej jakości opieki okołoporodowej w szpitalach. Kolejny problem to bezpłodność. Wiele par chciałoby mieć dzieci, ale niestety nie mogą. No i oczywiście jest jeszcze brak szans na własne mieszkanie. Na to wszystko 800+ nie pomoże.
Zasiłek 500+, Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, żłobkowe, a być może wkrótce „babciowe”. Politycy co chwilę wymyślają nowe zasiłki, które mają nas zachęcić do posiadania dzieci. Ale to nie działa. Może zamiast skupiać się na nowych przelewach, pora zastanowić się nad tym, jak możemy lepiej wydać te pieniądze? Co może zrobić państwo zamiast dosypywania kolejnych pieniędzy do kieszeni rodziców?
Jeśli nie zasiłki, to co? Jak lepiej wydać miliardy z budżetu?
Już wiemy, że nie zwiększymy dzietności przez kolejne zasiłki, ale skoro w budżecie cały czas znajdują się pieniądze na wsparcie rodziców, to może pora zastanowić się nad tym, jak je wydać bardziej efektywnie. Jeśli odciążymy w pewnym zakresie obecnych rodziców, to być będą oni bardziej skłonni podjąć decyzję o kolejnym dziecku.
>>> Więcej publicznych żłobków. Obecnie czynsz w prywatnym żłobku to często minimum 1500 zł plus wyżywienie ok. 300 zł (jeśli dziecko chodzi do żłobka codziennie). W przypadku pary zarabiającej łącznie 8000 zł netto, wydatek na żłobek pochłania prawie 20% łącznego wynagrodzenia. Zdecydowanie łatwiej dostać się do przedszkola publicznego, bo tego typu placówek publicznych jest coraz. Przedszkole prywatne to z kolei koszt to ok. 800 zł miesięcznie. Jeśli para rodziców ma dwójkę dzieci – jedno w prywatnym żłobku, a drugie w prywatnym przedszkolu – to miesięcznie wydają na to nawet 2300 zł.
Dobra wiadomość jest taka, że liczba żłobków rośnie. W 2021 r. powiększyła się o 10%. Na koniec 2021 r. działało w Polsce 5012 żłobków/klubów dziecięcych/oddziałów przedszkolnych. Niestety, 75% z nich to placówki prywatne, które pobierają od rodziców wysokie czesne. Prywatne żłobki i przedszkola zapewniają obecnie miejsca dla ponad 200 000 dzieci.
Rządzący planują dalsze inwestycje w żłobki, a w ramach programu Maluch Plus ma powstać dodatkowe 100 000 miejsc w żłobkach do 2029 r. W pierwszej kolejności o dofinansowanie będą mogły ubiegać się samorządy, ale z tych pieniędzy będą mogły również korzystać osoby prywatne, które zdecydują się na otwarcie żłobka.
Nie rozwiąże to więc w pełni problemów z wysokimi opłatami za żłobek, ale liczba nowych placówek samorządowych sprawi, że faktycznie powinno być więcej miejsc w tych publicznych. Na ten cel ma być przeznaczone łącznie 5,5 mld zł w ciągu 6 lat. To mniej niż miliard złotych rocznie. 1 mld rocznie to zaledwie 2% budżetu programu 500+.
Gdybyśmy wydatki w skali roku zwiększyli do 3 mld zł, to być może moglibyśmy stworzyć 100 000 miejsc w żłobkach w trzy lata zamiast w sześć lat.
>>> Pomoc parom, które walczą z niepłodnością. W naszym kraju niestety jest wiele par, które chciałyby mieć dziecko, ale borykają się z bezpłodnością. Często jedyną opcją w ich przypadku jest terapia in vitro. Ale to kosztuje, jeden zabieg to minimum 10 000 zł, a często potrzebnych jest kilka prób. W efekcie niektóre pary wydają nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, zanim dojdzie do zapłodnienia. Niestety in vitro w naszym kraju nie jest refundowane, ale nie zawsze tak było.
Zanim do władzy doszedł PiS, w Polsce działał program „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”. Choć program został zamknięty w 2016 r., to jeszcze po tym czasie pary korzystały z zamrożonych zarodków. Ostatecznie dzięki wsparciu od państwa do 2018 r. urodziło się łącznie 21 666 dzieci.
Przez trzy lata wydano na program ok. 250 mln zł, a więc średnio 80 mln rocznie. To 0,1% budżetu programu 500+, a mamy pewność, że program faktycznie zwiększył dzietność. Gdybyśmy na taki program wydawali rocznie 500 mln zł, to przy wydatkach rzędu 20 000 zł na parę, mogłoby z niego skorzystać 25 000 par. 500 mln zł rocznie to zaledwie 1% budżetu programu 500+.
>>> Łatwiejszy powrót do pracy po urlopie macierzyńskim. Ogromny problem z macierzyństwem jest taki, że po porodzie kobieta często jest wykluczona na lata z rynku pracy. Wynika to m.in. z trudnościami w odnalezieniu się w pracy po długiej przerwie, zwolnieniami na dziecko czy dyskryminacji matek przez pracodawców. Donald Tusk próbuje kobietom pomóc i oferuje dodatkowe 1500 zł dla kobiet, które po macierzyńskim wrócą do pracy. 1500 zł to średni koszt prywatnego żłobka, niestety te pieniądze nie rozwiązują innych problemów.
Dziecko, które chodzi do żłobka, może chorować kilkanaście razy w ciągu roku, a większość tych chorób kumuluje się w okresie jesienno-zimowym. Frekwencja niektórych dzieci nie przekracza zimą 30%, a płacić za żłobek trzeba. Podczas choroby najczęściej z dzieckiem zostaje w domu matka. A bywa, że po wielu nieobecnościach, pracodawca nie chce przedłużać umowy.
Jednym z rozwiązań tego problemu mogłyby być elastyczne godziny pracy. Nie da ich się wprowadzić wszędzie, ale z pewnością jest to realne chociażby w wielu zawodach biurowych. Niestety w Polsce normą jest praca w godzinach 8-16, ale przecież nie wszystkie obowiązki zawodowe trzeba wykonywać w tych godzinach.
Zmiany nigdy nie są łatwe. Wielu pracodawców jest przyzwyczajonych do obecnego systemu i nie chce tego zmieniać. Jednak takie zmiany są możliwe i w długim terminie okazałyby się również pozytywne dla wieli pracodawców. Skoro w innych krajach elastyczny czas pracy jest możliwy, to u nas zapewne też. Póki co Polska negatywnie wyróżnia się na tle innych krajów. Niewiele pomoże nowa ustawa o pracy zdalnej, bo rząd ją totalnie schrzanił.
Czasem wystarczy zmiana mentalności i podejścia do pracownika. Dla pracodawców takie zmiany nie są łatwe, dlatego można by ich zachęcać np. ulgami podatkowymi. Pracownik, który zarabia 4300 zł netto, to koszt dla pracodawcy 7300 zł. W ramach ulgi podatkowej pracodawcy, którzy na wniosek pracownika oferują elastyczny wymiar pracy, mogliby dostawać ulgę podatkową w wysokości 1000 zł na pracownika.
Takie ulgi mogłyby być oferowane pracownikom, którzy posiadają dziecko np. poniżej 3 roku życia. Jeśli w skali kraju taką ulgę otrzymaliby pracodawcy na 200 000 pracowników, to do budżetu wpłynęłoby o 2,4 mld mniej. To wielokrotnie mniejsza kwota niż ta, którą wydajemy na świadczenie 500+.
>>>Poprawa jakości opieki okołoporodowej. Z danych fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że aż 54% kobiet doświadcza w szpitalu nadużyć lub przemocy. Dla 18% kobiet poród to przeżycie traumatyczne, a trauma wynika nie tylko z bólu spowodowanego porodem, ale ze złego traktowania rodzących na salach porodowych i po porodzie. Kobiety po swoich traumatycznych doświadczeniach na porodówkach często boją się decydować na kolejną ciąże.
O tym problemie mówi się od lat i istnieje wiele organizacji, które próbują to zmienić. Fundacja „Rodzić po Ludzku” w ramach swoich działań m.in. prowadzi rzecznictwo na rzecz ochrony interesów kobiet, monitoruje przestrzeganie praw kobiet, przeciwdziała przemocy wobec kobiet oraz dzieci w okresie okołoporodowym i prowadzi kursy dla personelu medycznego. Przez stronę fundacji można również zgłosić skargę na konkretny szpital.
Takie działania sprawiają, że stopniowo opieka okołoporodowa staje się dla kobiet mniej traumatycznym przeżyciem. Ze sprawozdania finansowego Fundacji wynika, że koszty wynikające z działalności statutowej wyniosły w 2020 roku ponad 520 000 zł.
Państwo również mogłoby podejmować więcej działań służących poprawie opieki okołoporodowej. Skoro fundacja rocznie wydaje na swoje działania pól miliona złotych, to moglibyśmy dodatkowo przeznaczać z budżetu dwa razy więcej, a więc 1 mln zł, to nie jest nawet 1% budżetu programu 500+.
>>>Zasiłek macierzyński dla matek, które prowadzą firmy. W bardzo niekomfortowej sytuacji znajdują się również kobiety, które prowadzą własną działalność gospodarczą. Jeśli już przedsiębiorcza kobieta zdecyduje się na dziecko, to po porodzie często może liczyć na nie więcej niż 1000 zł zasiłku macierzyńskiego. Kwota zasiłku jest uzależniona od wysokości składek. Wiadomo jednak, że pierwsze lata działalności często nie przynoszą znacznych dochodów, to czas na rozwój biznesu, budowanie marki i kontaktów.
Państwo poniekąd to rozumie, dlatego początkujący przedsiębiorcy na początku działalności gospodarczej mogą liczyć na ulgę na start i w ogóle nie płacić składek na ZUS, a potem przez kolejne 24 miesiące korzystać z ulgi „Mały ZUS Plus” i płacić składki od obniżonej podstawy. Niestety jeśli w tym czasie kobieta zajdzie w ciążę, to z uwagi na niskie składki nie dostanie więcej niż 1000 zł.
Jak w takiej sytuacji kobiety mają decydować się na dzieci? Pozostaje im albo rezygnacja z posiadania dzieci, albo brak jakiejkolwiek przerwy na urlop macierzyński. Prawdopodobnie większość z nich wróciłaby do pracy po 6 miesiącach lub nawet szybciej, bo same nie chciałyby wypaść z biznesu. Ale świadomość, że mogą kilka miesięcy po porodzie spędzić z dzieckiem, być może zachęciłaby część z nich do zajścia w ciążę.
Aktualnie działalność gospodarczą w Polsce prowadzi ok. 800 000 kobiet. Niektóre z nich już mają dzieci, inne w ogóle nie planują, część z nich opłaca wyższe składki, które zapewniają wyższy zasiłek macierzyński. Załóżmy, że jeśli państwo zapewniłoby zasiłek w kwocie 3000 zł dla kobiet opłacających niższe składki, to 30 000 z nich zdecydowałoby się w jednym roku na dziecko. Dodatkowe świadczenie w kwocie 3000 zł dla każdej z nich przez rok wiązałoby się z wydatkiem rzędu ponad 1 mld zł. To 2% budżetu programu 500+.
Zamiast waloryzować 500+, pora pomyśleć o skuteczniejszych rozwiązaniach
To tylko kilka przykładów, które faktycznie mogłyby poprawić komfort życia rodziców i docelowo przyczynić się do zwiększenia dzietności. Tych pięć przedstawionych powyżej pomysłów to łączny wydatek w skali roku rzędu 7 mld zł. Na program 500+ wydajemy 42 mld, a więc ponad 6 razy więcej. A po waloryzacji do 800+ będziemy wydawali 70 mld zł, czyli prawie 10 razy więcej. Bez żadnych szans na zwiększenie dzietności.
Jeśli 500+ za kilka miesięcy przerodzi się w 800+, to znaczy że będziemy rocznie wydawać kolejne 24 mld zł. To trzy razy więcej niż kosztowałyby wymienione przeze mnie pomysły. Czy faktycznie dosypywanie kolejnych pieniędzy wszystkim rodzicom ma jakikolwiek sens? Czy nie lepiej byłoby skierować te pieniądze na konkretne cele, zamiast pompować nimi inflację?
————
ZOBACZ OKAZJOMAT SAMCIKOWY:
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym, co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 150 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.
Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS). Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)
————
ZNAJDŹ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH
Jesteśmy także w mediach społecznościowych, będzie nam bardzo miło, jeśli zaczniesz nas subskrybować i śledzić: na Facebooku (tu profil „Subiektywnie o Finansach”), na YouTube (tutaj kanał „Subiektywnie o Finansach”) oraz na Instagramie (tu profil „Subiektywnie o Finansach”). Obserwuj nas też na Twitterze.
————
MACIEJ SAMCIK POLECA PORZĄDNE OFERTY:
>>> Prosto i tanio inwestuj w porządnych funduszach inwestycyjnych TFI UNIQA. W ramach programu „Tanie oszczędzanie” można kupić fundusze inwestujące na całym świecie bez opłat dystrybucyjnych. Opłata za zarządzanie wynosi – dla niektórych funduszy w ramach „Taniego oszczędzania” – 0,5% w skali roku. Żeby założyć konto „Tanie oszczędzanie” i zacząć inwestować pieniądze przez internet, kliknij w ten link i wpisz kod SAMCIK2023. W TFI UNIQA konto IKZE ma Maciek Samcik.
>>> Waluty obce kupuj po dobrych kursach na Cinkciarz.pl. „Subiektywnie o Finansach” poleca fintech Cinkciarz.pl oferujący m.in. usługę portfela walutowego. Na Cinkciarz.pl kupisz dolary i euro – i kilkadziesiąt innych walut – po bardzo dobrych kursach, w ofercie są też karty walutowe. Dostępna jest fizyczna i wirtualna wielowalutowa karta płatnicza z możliwością legalnego udostępnienia jej na określony czas innej osobie. Zarejestruj się tutaj i przetestuj portfel walutowy Cinkciarz.pl, łatwiej już nie będzie.
>>> Po kredyt na uszczelnienie okien i ocieplenie domu idź do BNP Paribas. To najbardziej „zielony” bank w Polsce, który wspólnie z „Subiektywnie o Finansach” edukuje Polaków już od kilku lat. Bank umożliwia skorzystanie nie tylko z kredytu, ale też z różnych narzędzi w ramach programu finansowania efektywności energetycznej – PolREFF. Klienci mogą skorzystać np. z kalkulatora oszczędności energii, mają też do dyspozycji Wirtualnego Doradcę Technologicznego i mogą sprawdzić, jakie produkty będą dla nich najbardziej opłacalne i spełnią wymogi energooszczędności. Szczegóły kredytu „Czyste Powietrze” – tutaj.
>>> Gotówkę wypłacaj w sieci Euronet. Co potrafią nowoczesne bankomaty? Jak wpłacać pieniądze i transferować je na drugi koniec Polski za pomocą bankomatu? Jak w bankomacie wspomóc swoją ulubioną organizację charytatywną? W jaki sposób w bankomacie odebrać nagrodę z konkursu? Jak w bankomacie wymienić walutę? Jak bezpiecznie korzystać z bankomatu? Jak wypłacać pieniądze na… odcisk palca? O tym wszystkim piszemy na “Subiektywnie o Finansach” w ramach akcji edukacyjnej #Cashlovers, której Partnerem jest sieć Euronet. Zapraszam na stronę tej akcji!
>>> Kredyt firmowy i konto dla przedsiębiorcy wypróbuj w Alior Banku. Jeśli jesteś przedsiębiorcą i masz obecnie zwiększone potrzeby płynnościowe, to przemyśl ofertę Alior Banku oferującego m.in kredyt firmowy na cele obrotowe, bez prowizji. Decyzja kredytowa jest w 20 minut – trzeba tylko dostarczyć PIT za minimum 10 miesięcy działalności. Szczegóły tutaj. Zapraszam też do przetestowania konta firmowego w Alior Banku. Prowadzenie konta, przelewy w Polsce i Europie (SEPA), wypłaty z bankomatów w oddziałach banku, karta firmowa, aplikacja księgowa, internetowy kantor powiązany z kontem – bez opłat. Do tego 10% zwrotu za zakupy na stacjach paliw. Szczegóły tutaj.
>>> Punkty zbieraj w programie PAYBACK. Jednym z największych w Polsce programów lojalnościowych jest PAYBACK. Z jego pomocą możesz zbierać punkty w 1500 stacjonarnych sklepach popularnych sieci handlowych i ponad 250 sklepach online – łącznie obejmujących dużą część Twojego domowego budżetu. Maciek Samcik też to robi. Zbieranie punktów i ich wymienianie na zniżki na zakupach to szansa na „oszukanie” inflacji. Jeśli jeszcze nie jesteś w programie PAYBACK – zarejestruj się tutaj i go wypróbuj.
>>> Fotowoltaikę zainstaluj z pomocą Polenergia Fotowoltaika (jej klientem jest Maciek Samcik). To wiarygodny partner dostarczający instalacje fotowoltaiczne z montażem, serwisem, audytem i wsparciem na lata, a także innowacyjne rozwiązania z zakresu ciepła i optymalizacji zużycia energii. Spółka oferuje również w 100% zieloną energię wytworzoną w farmach wiatrowych i farmach fotowoltaicznych, z gwarancją ceny prądu na okres nawet 8 lat. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj.
Zdjęcie tytułowe: Stephanie Pratt Pixabay