Coraz więcej firm ubezpieczeniowych – poza współpracą, jak dawniej, z agentami i brokerami – stawia na sprzedaż ubezpieczeń przez internet. Ale tylko nieliczne zdecydowały się na wystawieniu internetowego „sklepu z polisami”. Jedną z nich jest Europa, firma ubezpieczeniowa, która kiedyś kojarzyła się z niezbyt fajnymi polisami inwestycyjnymi i ubezpieczeniami kredytów, ale od kilku lat mocno pracuje nad poprawą oferty i wizerunku.
Jeśli chodzi o nową ofertę Europy to opisywałem niedawno Screenity, ubezpieczenie ekranu smartfona, które można zawrzeć całkowicie przez internet. Ale w internetowym „sklepie z polisami” jest też ubezpieczenie mieszkania i domu (MyFlat i MyHouse w pakiecie z usługami assistance) oraz polisa turystyczna iTravel o dość fajnych parametrach (kupiłem ją ostatnio na prywatny użytek, wygrała rywalizację cenowo-funkcjonalną m.in. z Axą, mBankiem i Bankiem Millennium, który ma polisę turystyczną w aplikacji mobilnej).
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Czytaj też: Screenity, czyli aplikacja, która zdalnie ubezpieczy twój telefon
Ostatnio doszła jeszcze dość ciekawa polisa MyHealth, która może się przydać tym z nas, którzy obawiają się finansowych kosztów ciężkich chorób. A te – jak wiemy – chodzą po ludziach. MyHealth ma to do siebie, że nie jest ani bardzo szeroką polisą chroniącą przed kilkudziesięcioma chorobami (jak np. ta od Prudentiala, którą opisywałem ciepło jakiś czas temu), ani wąską polisą antyrakową, chroniącą tylko przed jedną, straszną i popularną chorobą.
Europa urzeźbiła polisę stojącą pośrodku – obejmującą nowotwór złośliwy, udar mózgu oraz zawał serca. Czyli trzy choroby, które przetrzebiają nas najczęściej (wyłączywszy cukrzycę i choroby przewlekłe). Przyznam, że to podejście mi się podoba, bo pozwala objąć polisę rozumem przeciętnego konsuenta, a jednocześnie ogarniają najpopularniejsze przyczyny zgonów.
Polisę kupuje się przez internet, podając datę urodzenia oraz wypełniając kilkupytaniową ankietę medyczną. Do wyboru są trzy warianty sumy ubezpieczenia, a ochronę kupuje się na na rok (coś w rodzaju abonamentu). Raz zakontraktowana składka w przypadku przedłużenia polisy się nie zmienia – można ją rolować aż do pięciu lat.
Można kupić ubezpieczenie wypłacające w przypadku choroby 10.000 zł (jeśli o mnie chodzi jest bez sensu), 50.000 zł albo 100.000 zł. W moim przypadku – faceta ponad 40-letniego, który według lekarzy wszedł właśnie w „okres pogwarancyjny” – składka w wariancie 50-tysięcznym wynosi 540 zł rocznie, zaś w wariancie 100-tysięcznym – prawie 1070 zł. To nie są małe pieniądze, chociaż jeśli przeliczyć na jeden miesiąc ochrony to mówimy o kwocie 45-90 zł, czyli równowartości kilku kaw latte w Starbucksie albo kilku biletów do kina.
Składkę można zapłacić jednorazowo bądź zdefiniować płatność cykliczną, by co miesiąc kawałek składki był pobierany z konta. W tym drugim wariancie jest niestety znacznie drożej. W moim przypadku cena wzrosła o niemal 200 zł. Płatność można wykonać od razu przelewem online, kartą płatniczą, BLIK-iem oraz kartą, ale nowocześniej – za pomocą portfela elektronicznego MasterPass bądź Visa Checkout.
Jeśli chodzi o ankietę medyczną to ma tylko pięć pytań, aczkolwiek dwa z nich są denerwujące. „Czy chorowałeś lub chorujesz na choroby układu krążenia?” – moim zdaniem to jest pytanie dość nieprecyzyjne. „Czy w ostatnich trzech latach byłeś hospitalizowany dłużej, niż przez trzy dni?” – przy tak długiej retrospekcji łatwo o błąd.
Polisa w pełni zaczyna obowiązywać po dwóch miesiącach. W przypadku zdiagnozowania choroby przed upływem 60 dni ubezpieczyciel nie wykręca się z odpowiedzialności, ale wypłaci tylko 10% sumy ubezpieczenia. W pozostałych przypadkach – o ile udar, zawał albo zachodowanie na nowotwór złośliwy jest potwierdzone przez lekarza i badanie (np. EKG) – pieniądze są wypłacane natychmiast i w całości.
Warunki i ograniczenia? W przypadku udaru muszą zająć trwałe zmiany (ubytki neurologiczne), a ubezpieczenie nie obejmuje sytuacji, w których udar powstał w wyniku czynników zewnętrznych (np. jakiś wypadek). W przypadku zawału – EKG musi wykazać świeże zmiany w zapisie i podwyższenie stanu enzymów sercowych. W przypadku raka – jest cała lista mało zaawansowanych nowotworów, które są wyłączone z „opieki” ubezpieczyciela (polecam lekturę symboli: T1a, T1b, T1MoNo, białaczka poniżej „trójki” w skali RAI, CIN1, CIN2, CIN3 i jeszcze kilka).
Z jednej stromy to dobrze, że wyłączenia są opisane w sposób precyzyjny, ale z drugiej strony mnie, jako laikowi, trudno jest ocenić na ile wyłączenia odpowiedzialności Europy są dotliwe (tzn. jaką część nowotworów, na które potencjalnie mógłbym zapaść, wyłączają z odpowiedzialności). Być może można to określić graficznie, np. pokazać jaką część wszystkich zdiagnozowanych w przeszłości u Polaków nowotworów złośliwych objęłaby ta polisa?
Jest też trzyletnie wyłączenie odpowiedzialności ubezpieczyciela w związku z chorobami zdiagnozowanymi lub leczonymi przed zawarciem polisy (a także z konsekwencjami wcześniejszych nieszczęśliwych wypadków). To znaczy, że przez 36 miesięcy Europa nie odpowiada za zawał w przypadku, gdy ktoś leczył nadciśnienie przed podpisaniem polisy.
Wszystkie warunki polisy są klarownie wyłożone w dokumentach, które firma udostępnia przez internet jeszcze przed opłaceniem składki, zaś zakres koniecznych do podania informacji jest niezbyt szeroki: imię, nazwisko, adres, e-mail, telefon, PESEL, data urodzenia. Nie mogę więc narzekać na stopień kompilacji procedury – polisę da się kupić w ciągu pięciu minut (wyłączywszy czytanie warunków ubezpieczenia).
Czytaj też: To ubezpieczenie opłaca się kupić w smartfonie. Przez ten guzik
Czytaj też: Czekam na taką polisę. Sprawdzasz cholesterol, ćwiczysz dwa razy w tygodniu a oni ci za to… płacą
„Sklep z ubezpieczeniami” Europy o tyle różni się od ubezpieczeń online wystawianych przez inne firmy, że jest kompaktowym kompletem kilku polis, które można kupić online. Polis jest pięć, ale stanowią już nie najgorszy komplet – obejmują podróżowanie, dom, zdrowie i lifestyle. Inne firmy mieszają na swoich stronach polisy, które można kupić online z tymi, które są sprzedawane tylko tradycyjnie.
Bardziej podoba mi się pomysł Europy, bo jest przejrzysty. Klienci kupujący ubezpieczenia online to specjalna – dziś jeszcze nieliczna, ale rosnąca – grupa konsumentów. Jeśli przyjdą na stronę internetową ubezpieczyciela „na pewniaka”, dostaną tam uporządkowaną, możliwą do ogarnięcia liczbę polis, spotkają się z prostym, przyjaznym i jednolitym sposobem ich zakupu oraz wygodną płatnością, to jest szansa, że wrócą. „Sklepik Europy na razie jest niewielki, ale „konstrukcyjnie” jest – moim zdaniem – zdolny do przyciągnięcia „stałych klientów”.