Gdy rząd zaostrza zakaz handlu w niedzielę, ulice miast opanowują „dark stores”, czyli sklepy widma. Są w nich towary, ale człowiek z ulicy nie wejdzie, bo zakupy dowiezie kurier. Przez tydzień, na potrzeby recenzji, testowałem „zakupy w 15 minut” u różnych operatorów. Ale przelotna znajomość zamieniła się w dłuższy związek: na moją wygodę, ale zgubę dla portfela. Prognozy mówią, że szybkie zakupy z dostawą do domu – zwane q-commerce – opanują handel. Ale gdzie jest najtaniej, a gdzie najszybciej? Sprawdziłem!
Rząd domknął dopiero co otwarte w niedziele sklepy. Być może ulży to niektórym pracownikom, ale inni będą narzekać, bo mogli dorobić w wolnym czasie. A jeszcze inni przesiądą się na rowery i skutery, żeby dowozić zamawiane przez internet zakupy „w świątek piątek i niedzielę” w modelu q-commerce (od quick-commerce, szybkie zakupy). To konsumencka nowość, która pojawiła się znienacka (jak kiedyś elektryczne hulajnogi) i pewnie jak e-hulajnogi już z nami zostanie na stałe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na ulicach przybywa „dark stores”, czyli magazynów, z których kurierzy dowożą zakupy do klientów w 15 minut. Albo i krócej. Ale w gruncie rzeczy to żadne „dark stores”. Niektóre magazyny „zadokowały” się w bardzo reprezentacyjnych lokalizacjach, zalepiły okna nieestetycznymi płachtami, a chodniki zamieniły w parkingi dla skuterów. Społecznicy się burzą, a ludzie… jak to ludzie, robią zakupy, bo to wygodne. Ale czy tanie? Testuję q-commerce!
Zakaz handlu w niedzielę, ale oni handlują. Jak się robi q-commerce
Handel się zmienia, rząd zamyka sklepy w niedziele, co nie znaczy, że ludzie przestaną robić zakupy. Gdy market będzie zamknięty niektórzy pójdą na stacje benzynową Orlenu (który mocno wchodzi w sprzedaż detaliczną produktów pierwszej potrzeby), inni do sklepu, w którym za ladą (teoretycznie) stoi właściciel, a inni zrobią zakupy przez aplikację. Zagraniczne serwisy wskazują kierunek zmian.
„Tam, gdzie giganci e-commerce skupili się na budowie dużych magazynów na obrzeżach skupisk ludności, q-commerce jest wspierany przez znacznie mniejsze obiekty w samym centrum miasta. Ograniczeni do około 2000 produktów sprzedawcy q-commerce koncentrują się na tych samych kategoriach, które można znaleźć w lokalnym sklepie spożywczym, a mianowicie na podstawowych produktach spożywczych, niektórych wyborach żywieniowych, napojach, przekąskach i podstawowych produktach zdrowotnych i kosmetycznych”
– czytamy na stronach Payment Journal. Według firmy PwC handel elektroniczny stanowi ciągle „tylko” ok. 19% globalnej sprzedaży detalicznej. W 2020 r. Polacy online zrobili zakupy za prawie 24 mld zł, co oznacza wzrost o ok. 32% w stosunku do roku 2019. Obecnie ok. 150 000 polskich przedsiębiorstw prowadzi sprzedaż swoich produktów i usług przez internet.
PwC w swoim globalnym raporcie (datowanym na 2021 r.) o tym, jak będzie wyglądał handel przyszłości, pisze, że duże zapotrzebowanie na tego typu usługi spowoduje dużą konkurencję oraz wzmocni istniejące i uruchomi nowe relacje biznesowe, co przełoży się na wzrost jakości usług, tzn. coraz szersze spektrum towarów dostępnych w ekspresowej dostawie, coraz krótszy czas dostawy i coraz większą dostępność usługi (tj. wejście do kolejnych miast). I że dla konsumentów najbardziej liczy się krótki czas dostawy.
Według firmy IDG rynek q-commerce jest w Wielkiej Brytanii wart 1,4 mld funtów. I w krótkim czasie ma wzrosnąć ponad dwukrotnie. Nikt nie policzył jeszcze, jak to wygląda w Polsce, bo aplikacje tego typu dopiero zaczynają rozpychać się na naszym rynku. Pewne jest to, że ten nowy trend nie ominie naszego kraju, co już widać na ulicach. Jak się robi zakupy w q-commerce?
Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę? Gdzie iść na spacer, żeby nie zwariować? Poradnik zakupoholika na odwyku
Zakupy w 15 minut. W czym wybierać? Godziny, kwoty, dostawy…
W czym mogą wybierać konsumenci, jeśli chcą zrobić szybkie zakupy? Firm przybywa, ale ich zasięg terytorialny jest mocno ograniczony – sprowadza się do Warszawy, a w niektórych przypadkach tylko do ścisłego centrum stolicy. No i dużo się zmienia. Niektóre aplikacje tego typu pojawiają się i po kilku miesiącach znikają. Stan na dziś? Obecnie w w Warszawie można robić zakupy w:
Lisek.App Polski start-up, który zaczął już kilka lat temu (opisywaliśmy jego działalność w styczniu 2020 r.), ale wtedy wyprzedził swój czas i chyba konsumenci nie byli na niego gotowi. Mimo że zaraz wybuchła pandemia, a popyt na e-zakupy wystrzelił, to Lisek podkulił ogon i zawiesił działalność. Wrócił dopiero kilka miesięcy temu. Ale za to z przytupem: to właśnie magazyny Liska stały się najbardziej widoczne na ulicach.
Jak robić zakupy? Godziny otwarcia to godz. 8-23, a w weekendy do 1 w nocy. Minimalna wartość zamówienia 1 zł. Koszt dostawy: 4,99 zł przy zamówieniu do 50 zł (do połowy stycznia było to 2,99 zł – wiadomo, inflacja). Powyżej tej kwoty dostawa jest darmowa. A ceny?
Chipsy Lay’s paprykowe 140 g – 6,49 zł
Pringles 165 g – 9,99 zł
Kajzerka 55 g, opakowanie 5 sztuk – 2,99 zł (0,59 zł za sztukę)
Nestle Corn Flakes 250 g – 4,49 zł
Ser żółty Gouda Hochland – 4,99 zł
Piwo Łomża w butelce 0,5 l – 3,49 zł
Serek Wiejski Piątnica – 2,49 zł
JOKR – międzynarodowa firma specjalizująca się w szybkich dostawa. Nie ma minimalnej wartości zamówienia, a dostawa jest darmowa. Ceny na niektóre towary są wyraźnie wyższe niż u konkurencji, czyli po prostu cena dostawy jest zaszyta w cenie produktu. Godziny otwarcia: godz. 9-22. A ceny?
Chipsy Lay’s paprykowe 140 g – 6,49 zł
Pringles 165 g – 9,99 zł
Kajzerka 55 g – 0,79 zł
Nestle Corn Flakes 250 g – 3,99 zł
Ser żółty Gouda Hochland – 4,99 zł
Piwo Tyskie w puszce – 4,99 zł
Serek Wiejski Piątnica – 2,99 zł
Żabka Jush – czyli qucik-commercowe ramię największej w Polsce sieci małych sklepów osiedlowych. Koszt dostawy do 35 zł wynosi 3,99 zł. Powyżej tej kwoty zamówienia dostawa jest darmowa. Godziny otwarcia: godz. 7-23. A ceny?
Chipsy Lay’s paprykowe 140 g – 4,99 zł
Pringles 165 g – 9,99 zł
Kajzerka 60 g – 0,49 zł
Nestle Corn Flakes 250 g – 4,69 zł
Ser żółty Gouda Hochland – 4,99 zł
Piwo Tyskie w puszce – 4,99 zł
Serek Wiejski Piątnica – 2,99 zł
Swyft – Za platformą stoi m.in. były szef sieci sklepów Biedronka Pedro Pereira da Silva, ale apka zawiesiła swoją działalność pod koniec listopada i do tej pory się nie podniosła.
Na rynku aż roi się od firm, które dostarczają zakupy spożywcze (i nie tylko) do domu, ale większość robi to albo na następny dzień, na koniec dnia, albo w ciągu godziny.
InPost Fresh – czyli dostawy ze sklepów hurtowni Makro. To zaprzeczenie idei q-commerce, która polega na tym, że magazyny są blisko odbiorcy, w śródmieściach miast. Hale Makro są na przedmieściach, więc o dostawie w 15 minut można zapomnieć. Apka oferuje dostawy w 60 minut. Asortyment jest duży, ceny niskie (bliższe marketowych niż sklepów osiedlowych), ale apka jest niszowa: teren dostawy jest mały, a opcja szybkich dostaw prawie niedostępna. To wygląda raczej na tworzenie przyczółku pod większą ekspansję w przyszłości
Glovo – czyli hiszpańska firma, która dostarcza mydło i powidło – współpracuje za wieloma sieciami (Empik, apteki, kawiarnie, świadczy usługi kurierskie), a także oferuje szybkie dostawy ze sklepów Biedronka. Szybkie w założeniu. Z Glovo najłatwiej jest zaplanować zakupy w Biedronce, które będą dostarczone na następny dzień. Koszty dostawy zaczynają się od 14,99 zł przy zamówieniach do 74,99 zł. Powyżej 250 zł wynoszą 4,99 zł. Godziny otwarcia: 8-23 (w weekendy w Warszawie do godz. 2 w nocy).
Testuję błyskawiczne zakupy!
Przez tydzień, na potrzeby recenzji, testowałem „zakupy w 15 minut” u różnych operatorów. Ale przelotna znajomość zamieniła się w dłuższy związek: na moją wygodę, ale zgubę dla portfela. Oto moje spostrzeżenia.
>>> Po pierwsze: ograniczony zasięg. Nawet w centrum Warszawy. Żeby zakupy w 15 minut nie były tylko hasłem, odległość między magazynem a odbiorcą musi być na tyle mała, by kurier nie utknął w korkach ani nie musiał pokonywać dużej odległości. Zanim zaczniemy zakupy, musimy sprawdzić, czy w ogóle opcja q-commerce jest dostępna. Ja np. jestem poza zasięgiem Żabki Jush, mimo że sklep Żabka mam prawie w zasięgu wzroku. Żabka musi rozwinąć swoje magazyny albo zaangażować kurierów, którzy pełniliby dyżury w okolicy działających sklepów, których zagęszczenie jest bardzo duże.
>>> Po drugie: wydłużony czas dostaw, a płacić trzeba. W środku tygodnia w normalnych godzinach pracy zarówno kurierzy Liska jak i JOKR byli szybcy jak błyskawica i mieścili się w 15-minutowym terminie dostawy. W praktyce było nawet bliżej 12-13 minut niż granicy 15 minut. Jako konsument nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego: dostawa była szybka, a cena za tę szybkość – akceptowalna. Mniej więcej takie same ceny (może ciut wyższe) niż w sklepie, który jest w zasięgu 5-minutowego spaceru. Gdy za oknem zimno, to po co wychodzić z domu? Aha, zakupy były dostarczane w papierowych torbach, raz zostawiane pod drzwiami, innym razem wręczane z ręki do ręki.
Ale… widać, że chwilami popyt na usługi Liska przerósł możliwości apki. Jeśli ktoś chce dokupić chipsy, colę i paluszki do sobotniego meczu i myśli, że kurier wyrobi się w trakcie 15-minutowej przerwy, to może się przeliczyć. Sobota to wąskie gardło, bo czas oczekiwania trzykrotnie się wydłużył – z 15 minut do 45 minut. Można to nawet zrozumieć, ale aplikacja nie ostrzegała mnie o tym przed złożeniem zamówienia. Jeśli zależy mi na czasie, to po prostu zszedłbym do sklepu, a nie czekał w napięciu trzy kwadranse. Zarówno w JOKR, jak i Lisku na głównym panelu logowania jest informacja o przybliżonym czasie dostawy. W praktyce jest albo zawyżona (JOKR), albo zaniżona (Lisek).
Być może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie dynamicznych stawek za dostawę – niższe ceny w tygodniu, gdy popyt jest niższy i wyższe w sobotni wieczór. Na szczęście z pomocą przyszła konkurencja. Gdy czekałem na Liska złożyłem zamówienie w JOKR. Prawdopodobnie apka nie jest tak oblegana i miałem już zakupy w ręku, gdy ciągle czekałem na dostawę Liska.
>>> Po trzecie: łatwo wpaść w zakupoholizm. Do tej pory starałem się planować zakupy i unikać impulsywnych, niezaplanowanych wydatków. Ale po tygodniu testowania apek do szybkiego zamawiania zakupów mam pierwsze objawy wpadnięcia w nałóg i utraty kontroli nad własnym portfelem. Zabrakło kaszki na kolację dla dziecka? Klik. I kaszka jest za 15 minut. Zabrakło herbaty dla gości? Klik i jest herbata. Naszła mnie ochota na coś słodkiego? Klik i kurier dowozi lody.
Zakupy w 15 minut to wyuzdana konsumpcja podniesiona do kwadratu. W sytuacji gdy koszt dostawy nie jest zniechęcający, a ceny artykułów nie odbiegają znacząco od tych w sklepach osiedlowych, łatwo dać się ponieść tej wygodzie. Tym bardziej że kurierzy rzeczywiście przyjeżdżają punktualnie. Obawiam się, że osoby o słabej woli mogą mieć problem z kontrolowaniem tej nowej kategorii wydatków, a zakupy w 15 minut będą jak termity, które „wyjadają” naszą gotówkę. Potwierdzają to prognozy wzrostu tego rynku.
>>> Po czwarte: alkohol. Apki wpadają tutaj na minę. A właściwie dwie. Przede wszystkim, sprzedaż alkoholu jest faworyzowana, a przynajmniej tak jest w Glovo. Jeśli ktoś ma ochotę zamówić w Biedronce ser i wino, to prędzej zostanie mu dostarczone samo wino. Za dostawę procentów odpowiada inna usługa, „Piwniczka Biedronki”, a za inne produkty spożywcze – inna.
Czyli trzeba złożyć de facto dwa zamówienia: jedno na produkty spożywcze, drugie na alkohol (być może jest sposób żeby to obejść, ja nie znalazłem). I kiedy złożyłem dwa zamówienia, to wino przyjechało w ciągu regulaminowego czasu 50 minut, a ser nie przyjechał w ogóle. Po godzinie oczekiwania, gdy moje zamówienie nawet nie zaczęło być kompletowane, anulowałem je.
Jak wygląda weryfikacja wieku? W trakcie zamawiania deklarujemy, że mamy ukończone 18 lat i nie jesteśmy pod wpływem alkoholu (czyli zupełnie tak jak w sklepie). Oczywiście, rodzi to problem natury formalno-prawnej, bo ktoś może być trzeźwy w czasie zamawiania, ale po godzinie już niekoniecznie.
Użytkownik godzi się na weryfikację tożsamości, wieku i stanu trzeźwości (na oko) przez kuriera – zupełnie tak jak w sklepie. W praktyce kurierzy ani razu nie prosili mnie o dowód osobisty. Niektórzy pełnoletniość mają wypisaną na zmarszczkach i wyrazie twarzy, inni – różnie. „Masz 18 lat?” – rzucił jeden z kurierów, ja przytaknąłem, a on się oddalił.
Pewną barierę wprowadziła Żabka, która do zamawiania alkoholu wymaga rejestracji z podaniem danych (np. przez Facebooka, konto Google czy Apple). Oczywiście, każde takie konto można sfałszować, ale to taka dodatkowa zapora, na tle zupełnego braku bezpieczników u konkurencji.
źródło zdjęcia: Unsplash