Ostatni weekend przed startem roku szkolnego to niebezpieczny moment. Wielu rodziców robi wtedy zakupy rzeczy potrzebnych dzieciom do szkoły. Wyprawka szkolna w tym roku będzie droższa o 20%. Niewykluczone, że wydatki przekroczą 1000 zł na dziecko. Oto najważniejsze sposoby na to, żeby przy tej okazji nie zbankrutować. Poradnik rozsądnego rodzica w czasach wysokiej inflacji i nadchodzącej recesji
Ostatnie dni przed rozpoczęciem roku szkolnego dla wielu rodziców będą przebiegały pod hasłem wyciskania ostatnich groszy z domowego budżetu. Nie dość, że jest już wysuszony wakacyjnymi wydatkami (idę o zakład, że wydaliście w te wakacje więcej, niż planowaliście), to jeszcze w tym roku wydatki na szkołę będą wyjątkowo wysokie. W ostatnich latach statystycznie było to 700-800 zł na dziecko w wersji budżetowej (w tym jakieś 200 zł na przybory, 200 zł na ciuchy oraz 300-400 zł na podręczniki). W wersji bardziej wypasionej – raczej bliżej 1500 zł na dziecko.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Teraz musicie się nastawić na wydatki z grubsza o 20% wyższe od tych z poprzednich lat. A więc przygotujcie dodatkowe 200-300 zł w portfelu albo… róbcie cięcia budżetowe. Wydatki niech będą takie jak zwykle, ale po prostu kupicie za te pieniądze mniej. To zresztą od kilku miesięcy dominująca postawa konsumencka w kraju – dotycząca nie tylko wydatków szkolnych (o czym pisał na „Subiektywnie o Finansach” niedawno Maciek Jaszczuk).
Dziesięć sposobów, jak zaoszczędzić na zakupach szkolnych
Zanim wyruszycie na zakupy, podpowiem Wam, jakimi zasadami sam staram się kierować przy finansowaniu wyprawki szkolnej, choć oczywiście nie jestem ideałem i też nie zawsze mi się udaje nie przepłacić (najgorsze jest kupowanie rzeczy, które potem okazują się niepotrzebne). Mam też do „sprzedania” kilka patentów stosowanych przez moich znajomych. Warto przeczytać zanim ruszycie do sklepu na zakupy.
Po pierwsze: zróbcie spis inwentarza, czyli „stanów magazynowych”. Wbrew pozorom nigdy nie jest tak, że na nowy rok wszystko musi być kupione w sklepie. Za każdym razem przynajmniej połowę zawartości piórnika da się skompletować z zeszłorocznych pozostałości. To samo dotyczy zeszytów. Niestety często dochodzę do tego wniosku dopiero po wydaniu pieniędzy na komplet nowych zeszytów i przyborów. Nie popełnijcie tego samego błędu. W tym roku moja córka przetrzepała dokumentnie szafę i okazało się, że sama „ewidencja stanów magazynowych” pozwoliła zaoszczędzić na zakupach ok. 150-200 zł (taką wartość ma to, co znalazła w szafach).
Po drugie: ustalcie, czy szkoła albo rodzice nie organizują programu wymiany podręczników. Duża część budżetu szkolnego to podręczniki. W coraz większej liczbie szkół organizuje się w pierwszych dniach roku szkolnego (albo i przed jego rozpoczęciem) kiermasze używanych podręczników. Dwa lata temu wzięliśmy udział w takich przedsięwzięciach i udało się zredukować wydatki na podręczniki z 700 zł (wtedy tyle to wynosiło, budżet podbiły podręczniki do języków obcych) do 500 zł. Pięć podręczników spośród 20 książek (w tym zeszyty ćwiczeń) udało się nabyć na „rynku wtórnym”. Coraz częściej podręczniki zamawia dla uczniów szkoła i wtedy kupuje się komplet w cenie co prawda hurtowej, ale na pewno nie okazyjnej.
Po trzecie: opracujcie listę zakupów zanim wyjdziecie do sklepu. Nigdy nie kupuję „na oko” albo „na spontana”. Staram się dość dokładnie policzyć, ile zeszytów jakiego rodzaju będzie potrzebowało dziecko. Jeśli robię jakąś rezerwę, to nie przekracza ona jednej-dwóch sztuk. Jeśli nie mam listy, to kupuję zawsze za dużo. Dużo za dużo.
Po czwarte: spróbujcie zmontować „konsorcjum”. Kupuję rzeczy do szkoły w zaprzyjaźnionym sklepiku (bo mogę negocjować ceny) bądź w dużym, ale o charakterze hurtowni (bo ceny teoretycznie najniższe). I raczej w sklepie specjalistycznym niż w spożywczaku, który przed końcem sierpnia wyodrębnił część „szkolną”, żeby sobie dorobić (tam zwykle jest dość drogo). Kupuję wszystko za jednym razem, bo tylko duży zakup pozwala marzyć o jakichś rabatach (przynajmniej w małym sklepie). Mam znajomych tworzą wręcz „konsorcja zakupowe” i przychodzą do sklepu razem. Deklarując zakupy o wartości np. 2000 zł (dla kilkorga dzieci), są w stanie wytargować 10% rabatu.
Po piąte: ustalcie, w którym sklepie jest najtaniej. Zanim cokolwiek kupię odwiedzam mniej więcej trzy miejsca, które podejrzewam o taniość (przeważnie odwiedzam wirtualnie, porównując ceny internetowe). Dlatego moje szkolne zakupy przeważnie nie są operacją typu „blitzkrieg” przeprowadzaną na ostatnią chwilę. Zresztą w ogóle unikam kupowania w największym szczycie zakupowym. Zdarzają się co prawda megaokazje wynikające z ogromnego popytu (sklepy mogą sobie pozwolić na niższe marże ze względu na wielokrotnie wyższy obrót), ale częściej tam, gdzie jest tlok i podniecenie, marketingowcy podwyższają nieco ceny.
Po szóste: wykorzystajcie aplikację mobilną sklepu. Główne sieci sklepów z artykułami szkolnymi mają swoje aplikacje do kupowania. Bardzo często za samo zarejestrowanie się w takiej apce otrzymuje się rabat. A potem są jeszcze kupony. W tym roku tym sposobem załapałem się na 10% rabatu „na start” i dodatkowo 20% na zakup ciuchów dla dziecka do szkoły. Na zakupach o wartości 250 zł udało mi się „uszczknąć” 75 zł rabatu. Tylko dlatego, że zawczasu ściągnąłem aplikację lojalnościową sklepu!
Po siódme: omijacie pułapki marketingowców. Unikam kupowania wyłącznie tego, co ma na okładce bohaterów kreskówek. Nie da się tego uniknąć w pełni, ale o ile w przypadku tornistra czy piórnika trudniej mi zawsze było uniknąć zakupu sprzętu z modnym brandem, o tyle w przypadku zeszytów można pójść w taniość i nie płacić za okładkę. Inna sprawa, że obecnie nie przynosi to już zauważalnych oszczędności, bo różnice między cenami zeszytów brandowanych i tych „gołych” są niewielkie. Bardziej liczą się różnice w cenach koszyka szkolnego pomiędzy poszczególnymi sklepami.
Zobacz wideo: Jak mądrze kupić dziecku wyprawkę szkolną? Porady z pierwszej ręki!
Po ósme: sprawdźcie swój bank. Nie, nie po to, żeby wziąć tam kredyt na wyprawkę, ale po to, żeby ustalić, czy za płacenie kartą nie będę miał gdzieś dużego rabatu. Banki w większości mają swoje programy rabatowe i za zakup w określonej sieci przyznają zniżki.
Po dziewiąte: sprawdźcie opcję „wymienić punkty za zakupy”. Szkolne wydatki to ten moment, w którym warto wyciągnąć z rękawa jokera w postaci punktów zebranych przez cały rok w jakimś programie lojalnościowym. Mam znajomych, którzy po zakupach paliwa w wybranej sieci zebrali przez rok tyle punktów, że potem zaoszczędzili 40 zł na zakupach szkolnych. Jeśli zbierasz jakieś punkty, to sprawdź, czy da się je wymienić na „szkolne” nagrody.
Po dziesiąte: gra va banque, czyli rozważcie poczekanie z zakupami niektórych podręczników do rozmowy z nauczycielami. Wydawnictwa żyjące ze sprzedaży podręczników to goście spod ciemnej gwiazdy – kilka lat temu moje dziecko miało w ramach jednego przedmiotu podręcznik i trzy zeszyty ćwiczeń. Używało jednego. Dlatego warto – wspólnie z innymi rodzicami – poprosić nauczycieli, żeby powiedzieli szczerze: które książki będą potrzebne często, które czasami (można skserować, zeskanować, pożyczyć od starszych roczników), a które w ogóle. Tyle że to nieco ryzykowna „zabawa”, bo później niektórych podręczników może zabraknąć w sprzedaży. Z drugiej strony to jest bodaj największa możliwość oszczędności. Można ograniczyć budżet na podręczniki o 200-300 zł.
Wyprawka szkolna kupiona? To czas na kieszonkowe i… inwestowanie
Przed początkiem roku szkolnego przyda się na pewno żelazna konsekwencja. Wyznaczcie sobie, ile kasy możecie lub chcecie wydać na szkolne potrzeby dzieci, i starajcie się nie przekroczyć limitów. Nawet jeśli to się do końca nie uda, taka mentalna „kotwica” będzie wymuszała ograniczenia zakupowe. I o to chodzi.
Początek szkoły to doskonały moment na początek uczenia dziecka oszczędności! Wciągnijcie dziecko w kwestię wyprawki szkolnej i oszczędzajcie razem. Generalnie macie do wyboru rzeczy markowe – z nadrukami z kultowych kreskówek, seriali lub bohaterów „młodzieżowych” i tańsze rzeczy „no-name”. Idźcie do sklepu razem i umówcie się, że dziecko dostanie procent od wartości pieniędzy, które razem zaoszczędzicie, nie kupując przyborów i akcesoriów, w których np. 70% ceny stanowi nadruk. Ale uwaga: nie oszczędzamy na plecakach, butach ani innych rzeczach, w których jakość decyduje o zdrowiu dziecka.
Zobacz wideo: jak wybrać dziecku najlepszy plecak do szkoły?
Początek roku szkolnego jest też świetnym momentem, żeby zacząć wypłacać dziecku kieszonkowe. O tym, jak się za to zabrać, jakie metody stosować, jak motywować dziecko do oszczędzania i jak bawić się w bank – pisałem tutaj
Proponowałbym Wam również – w ramach postanowień szkolnych – od września odkładać jakieś pieniądze na fundusz, z którego będziecie mogli kiedyś pomóc dziecku realizować jego marzenia. Kwota nie ma znaczenia, liczy się systematyczność. Te pieniądze, prędzej czy później, się przydadzą. A to, że nie wydacie ich na codzienne wydatki, jest wartością samą w sobie. Genialnym sposobem na to mogą być obligacje oszczędnościowe (ROD) przeznaczone wyłącznie dla rodziców. Niewiele osób to wie, ale dają one niemal pełną ochronę przed inflacją! Więcej o nich pisała niedawno Monika Madej.
Jak co roku część wydatków na wyprawkę szkolną zafundują rodzicom… wszyscy podatnicy. Podsumujmy, ile może „wyciągnąć” z państwowego budżetu rodzic w dwojgiem dzieci. Na początek program 500+ na każde dziecko – czyli 1000 zł. Poza tym mamy program „Dobry Start” przeznaczony stricte na wyprawkę szkolną – to kwota 300 zł i to przysługująca dziecku aż do 20. roku życia (o ile pociecha się uczy). W sumie (500 zł na pierwsze i 500 zł na drugie dziecko oraz 600 zł – dwa razy „Dobry Start”) – mamy 1600 zł. To może pokryć większość wydatków szkolnych.
Wyprawka szkolna na kredyt: uwaga na drogi pieniądz i… odroczone płatności!
Musicie się zadłużyć? Zróbcie to na zimno. I na krótko. Jeśli Wasz wrześniowy budżet jest z powodu szkolnych wydatków „pod wodą”, nie ma wyjścia – trzeba pożyczyć trochę grosza. Podstawowe założenie: to musi być dług jak najtańszy i taki, który będziecie w stanie spłacić jak najszybciej – najlepiej w ciągu dwóch-trzech miesięcy. Jeśli nie wyjdziecie na prostą przed Bożym Narodzeniem, kiedy następuje kolejne skupienie wydatków, to możecie wpaść w pętlę długów, z której będzie się już bardzo trudno wyplątać. Zwłaszcza że jesienią przyjdą też wyższe rachunki za ogrzewanie, zaś zimą – za prąd i gaz. Pożyczając pieniądze na wyprawkę szkolną, pamiętajcie:
a) Nie pożyczajcie ani grosza więcej, niż wychodzi ci z listy potrzeb. Bankowcy będą zachęcać cię, żebyście pożyczyli więcej, bo tak jest „bezpieczniej” i lepiej mieć „górkę”. G… prawda. Im większy dług, tym większe odsetki i tym trudniej go będzie spłacić.
b) Zanim pójdziecie po kredyt, zróbcie listę dodatkowych dochodów, które możecie w przyszłości osiągnąć. Premie, dodatkowe „fuchy”, pieniądze, które można zarobić, pracując wydajniej. Najlepiej, gdyby wartość kredytu nie przekraczała wartości tych dodatkowych dochodów. Innymi słowy: by ten dług miał „pokrycie” w przyszłych ekstrapieniądzach, które możecie zarobić.
c) Nie bierzcie pożyczki, której nie będziecie mogli spłacić wcześniej, niż przewiduje umowa z bankiem (bankowcy lubią odcinać możliwość wcześniejszej spłaty, bo im dłużej płacisz raty, tym więcej na tym zarabiają).
d) Porównujcie RRSO (czyli Rzeczywistą Roczną Stopą Oprocentowania). Odzwierciedla ona koszt długu w skali roku po uwzględnieniu dodatkowych obciążeń, np. prowizji za udzielenie kredytu. Zacznijcie od swojego banku i zwykłego kredytu odnawialnego w koncie, który często jest najtańszym pieniądzem. Tańsza – paradoksalnie – bywa tylko karta kredytowa (jej maksymalne oprocentowanie to 20% w skali roku), ale tylko pod warunkiem, że twój cash-flow rokuje na tyle dobrze, że będziesz w stanie spłacić kartę w całości w ciągu dwóch miesięcy – wtedy kredyt w karcie jest darmowy.
Uważajcie na odroczone płatności! To szalenie modna ostatnio opcja odraczania płatności za zakupy (zwłaszcza w internecie, ale nie tylko). A więc: kupujesz dzisiaj, ale płacisz dopiero za kilka miesięcy, często w ratach. Opóźnienie płatności to fajna rzecz, ale ten sposób kupowania bardzo ułatwia utracenie kontroli nad faktycznym stanem domowego budżetu (nigdy nie wiesz, ile naprawdę masz pieniędzy, bo portfel niby jeszcze pełny, ale są jeszcze krótkoterminowe zobowiązania). Używajcie BNPL z wyrachowaniem i ostrożnością. „Księgujcie” przyszłe płatności i nie wydawajcie drugi raz tych samych pieniędzy w innym sklepie.
—————
Posłuchaj nowego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym, 118. odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” Maciej Danielewicz (debiut w roli prowadzącego) rozmawia z Przemysławem Gerschmannem, doradcą zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, o kondycji i perspektywach rozwoju warszawskiej giełdy oraz o tym, jak powinien zachować się inwestor indywidualny w tak trudnych czasach, jakie dziś mamy. Przemysław Gerschmann od wielu lat jest też aktywnym inwestorem. W podcaście opowiada o swojej długoterminowej strategii inwestycyjnej i o ewolucji, jaką ona przeszła: od inwestowania na bazie analizy fundamentalnej po inwestowanie pasywne. Bo – jak mówi Gerschmann – w inwestowaniu kluczowy jest czas. Zapraszamy do odsłuchania pod tym linkiem!
—————
ZAPISZ SIĘ NA „NIEZBĘDNIK BEZPIECZEŃSTWA FINANSOWEGO”
Witaj, tu Maciek Samcik, dziś mam dla Ciebie propozycję udziału w wyjątkowym przedsięwzięciu. Wspólnie z Tomkiem Piekielnikiem, doradcą podatkowym, inwestorem i ekonomistą, przygotowujemy „Niezbędnik Bezpieczeństwa Finansowego„. To zestaw miniporadników, z których dowiesz się:
- jak ochronić oszczędności przed inflacją i kryzysem,
- jak poszczególne sposoby inwestowania poradzą sobie w kryzysie,
- co naprawdę dzieje się w finansach Polski i świata i czym to grozi dla Twojego portfela,
- czy dziś jest dobry moment do inwestowania i jak ograniczyć do minimum ryzyko.
Po dołączeniu do „Niezbędnika Bezpieczeństwa Finansowego” przygotujemy Cię na turbulencje w świecie finansów i odpowiemy na najważniejsze pytania, które Cię nurtują.
Jeśli zapiszesz się do udziału w naszej akcji edukacyjnej, otrzymasz bezpłatnie:
- pakiet miniporadników, które będziemy wysyłać Ci codziennie – na zmianę z Tomkiem;
- zapisy wideodyskusji w inwestycyjnym ringu Samcik vs. Piekielnik dotyczących tematów, które nas dzielą jeśli chodzi o lokowanie oszczędności;
- bezpłatną wejściówkę na webinarium, w którym opowiemy o akcjach, obligacjach, nieruchomościach, złocie, kryptowalutach w czasie kryzysu oraz przedstawimy nasze pomysły na antykryzysowy portfel inwestora;
- COŚ specjalnego na koniec cyklu.
Dlaczego warto? To wyjątkowe przedsięwzięcie, ponieważ mamy z Tomkiem Piekielnikiem zupełnie inne style inwestowania. Już przygotowując program „Niezbędnika…” pokłóciliśmy się z pięć razy. Mamy różne poglądy na inwestowanie w akcje, obligacje, inaczej widzimy nieruchomości w naszych portfelach – dużo nas dzieli, ale i trochę łączy. Będziesz mógł wybrać z naszych sposobów na ochronę majątku i oszczędności przed kryzysem to, co najbardziej Ci pasuje.
Osobiście uważam, że zanosi się na porządną, ale inspirującą i bardzo ciekawą dla Ciebie awanturę o inwestowanie w kryzysie oraz o sposoby na ochronę majątku w trudnych czasach. Wiesz, że tam, gdzie jest Samcik, tam jest jakość, konkret i dobra robota, więc nie przegap okazji. Zapisz się do akcji teraz i nie przegap żadnego miniporadnika!
Do usłyszenia, zobaczenia i poczytania (mam nadzieję!)
————-
Boisz się inwestowania? Skorzystaj z bankowych promocji
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi leżącymi w banku na 0,00001%? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
źródło zdjęć w artykule: Unsplash.com