Myśleliście kiedyś o tym jak to by było świetnie wygrać milion na loterii? Albo pięć milionów? Rzuciłoby się robotę, kupiłoby się duży dom i porządną furę, rozdało trochę kasy rodzinie (żeby nie zrzędziła) lub potrzebującym (żeby się lepiej poczuć), zwiedziłoby się świat, leżałoby się i pachniało. Pełnia szczęścia? Otóż niekoniecznie. Internet pęka w szwach od opowieści ludzi, którzy wygrali ogromne pieniądze i po kilku latach nie było po nich śladu. Zacytuję tylko jeden, pochodzący sprzed trzech lat i dotyczący osoby, która wygrała w Loto prawie 3 mln zł. „Ponad milion złotych w trzy lata zniknął na różne zakupy, wyjazdy, no i na życie. Przez prawie dwa lata nie pracowaliśmy, a wydawaliśmy krocie. Pierwszą lokatę założyłem dopiero po ponad roku od wygranej, więc dużo pieniędzy wypływało, a nic nie wpływało. Potem i tak musiałem sięgnąć do tych oszczędności, bo postanowiliśmy wrócić do pracy, ale na swoim. Jak to bywa na rynku, interes się nie do końca udał, ale swoje koszty wygenerował” – opowiadał jeden z milionerów serwisowi NaTemat.
W blogu też było niemało opowieści o tych, którzy wygrali miliony i już ich nie mają. Nie jest to zjawisko nadzwyczajne, takie rzeczy się zdarzają. Podobno 10% zwycięzców loterii bankrutuje w ciągu kilku lat. Nie wiedzą jak się obraca takimi pieniędzmi i tracą cały majątek. Podobne zjawisko dotyczy zresztą również sportowców, którzy kończą kariery i zamiast spokojnie prowadzić żywot rentierów pakują się w finansowe tarapaty. Nie każdy bankrutuje, bo głupio inwestował, za dużo wydawał i naiwnie pożyczał, czasem po prostu okazało się, że depozyt w banku niekoniecznie jest najbezpieczniejszą opcją. Gdy przychodzi hiperinflacja – a od czasu do czasu Polską rządzą „artyści”, którzy sztucznie „produkują” inflację, by rozdawać pieniądze bez pokrycia – to banknotami wypłacanymi w banku można sobie tapetować ściany.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Masz oszczędności i boisz się inflacji? Oto kilka samcikowych rad o tym gdzie umieścić pieniądze w niepewnych czasach
Lokowanie dużych pieniędzy to sztuka. Nie bez powodu pisałem w blogu poradnik dla osób, które nagle stały się posiadaczami milionowych fortun – niekoniecznie po wygranej w Lotto, czasem po prostu po otrzymaniu spadku. Od czasu do czasu piszą do mnie, jako do niezależnego eksperta, tacy szczęśliwcy prosząc o radę. I wcale nie wyglądają na szczęśliwych, raczej na wystraszonych. Bo jak się ma wiele do stracenia, to i presja człowieka zjada. Ale chyba jeszcze większy problem rodzi się w głowie. Posiadanie milionów potrafi spowodować zmiany w mózgu: człowiek myśli inaczej, zachowuje się irracjonalnie, traci przyjaciół, zmienia się na gorsze i robi sobie krzywdę. Właśnie za to chce pozwać National Lottery, państwowego organizatora loterii Euromillions (to takie Lotto, tylko za większe pieniądze ;-)) oraz innych gier losowych, jedna z uczestniczek, brytyjka Jane Park (to ta dama na zdjęciu, jako żywo nie przypominająca ofiary postępującej depresji ;-)).
Pani Park nie grała co prawda w „zwykłe” brytyjskie Lotto, ale i tak spotkało ją coś niespodziewanego. Jest najmłodszą osobą, która wygrała w jackpota (a pisząc po ludzku, w „jednorękiego bandytę”) okrągły milion funtów (lub coś koło tego, amerykańskie źródła podają wartość 1,25 mln dolarów). Dziś ma 21 lat, ale posiadaczką miliona stała się jako… 17-latka. W Wielkiej Brytanii prawo pozwala grać w niektóre gry losowe już 16-latkom. Pani Park nikt do grania nie zmuszał, ale dziś twierdzi, że jackpot nie tylko uczynił ją bogatą, ale przede wszystkim „zrujnował jej życie”. A zrujnował, bo była zbyt młoda, by poradzić sobie z nagłym przypływem bogactwa.
Jak „zagrać” w Euromillions przez internet? Pan Ryszard pomoże. Ale czy podzieli się wygraną? 😉. Mam wątpliwości ;-))
Jak mieć 5000 zł gwarantowanej pensji przez 20 lat? Lotto ma na to pomysł. Ale czy warto skorzystać? Policzyłem to!
„Czasami czuję, że wygrana na loterii zrujnowała mi życie. Bez tych pieniędzy przeżyłabym ostatnie lata 10 razy lepiej” – zwierzyła się pani Park. I zwierzyła się też, że zamierza złożyć pozew przeciwko operatorowi loterii. A co w jej życiu poszło nie tak? Po pierwsze: zakupoholizm. Kiedy 17-latka dostaje do dyspozycji nieograniczony w jej mniemaniu budżet zakupowy, to kupuje bez opamiętania i wchodzi jej to w krew. Po drugie: trudno jest było znaleźć chłopaka, który byłby z nią z powodu jej piękna wewnętrznego, chętni są tylko do tego, by prawić czułe słówka i uprawiać seks w zamian za dostęp do portfela. Pani Park obwiniła też National Lottery o to, że nie ma prawdziwych przyjaciół (patrz punkt wyżej) oraz że jej życie jest „puste”. Nie jest tak dosłownie, bo pechowa zwyciężczyni loterii – to trzecie oskarżenie – wydała część pieniędzy na operacje plastyczne (można powiedzieć, że „zainwestowała w siebie”, ale chyba nie jest to inwestycja udana, bo 21-latka dziś nie lubi swojego nowego ciała, „ufundowanego” przez organizatora loterii).
Czwarty punkt oskarżenia to brak pracy. Przed wygraną w loterii Jane pracowała jako asystentka administracyjna w jednej z prywatnych firm, zarabiała 8 funtów za godzinę (przy tamtejszych płacach i sile nabywczej byłoby to w okolicach polskiej płacy minimalnej – 13 zł za godzinę) i mieszkała w skromnym mieszkaniu w szkockim Edynburgu. Oczywiście pracę rzuciła, by rzucić się w wir zakupów. Teraz nie ma co prawda stałej pracy, ale za to jest właścicielką jaskrawo-fioletowego Range Rovera i dwóch nieruchomości. To czego nie wydała na zakupach w galeriach handlowych, na samochody i domy, operacje plastyczne, zanihilowała na podróże po całym świecie. Nie jest tak źle z tą siłą nabywczą funta, skoro skromny milion funtów pozwolił na aż tak wiele ;-).
Rozumiem, że kiedy po czterech latach Jane ochłonęła (lub kaska zaczęła się kończyć), okazało się, że coś w jej życiu poszło nie tak. Ale czy można obwiniać o to organizatora loterii? Pani Park uważa, że państwowy monopol loteryjny popełnia niegodziwość dopuszczając do jakichkolwiek gier losowych i hazardowych osoby niepełnoletnie, niedojrzałe emocjonalnie, które nie mają szans udźwignąć wygranej. „Nie można dać 17-letniej osobie takich pieniędzy!” – twierdzi pechowa zwyciężczyni gry w jackpota. Rzecznik brytyjskiego operatora loterii powiedział, że firma przekazała jej – razem z nagrodą – wszystkie niezbędne porady finansowe o tym jak zajmować się takimi pieniędzmi. I że skoro prawo pozwala na granie przez 16-latków w jackpota, to nie można mówić o przestępstwie. Na jego miejscu dodałbym też, że skoro milion funtów wygranej tak zniszczył pani Park życie to jak bardzo zrujnowałoby je odszkodowanie przyznane przez ludzie od loterii? 😉
Bardzo jestem ciekaw jak oceniacie tę sytuację? Czy 21-latka chce wyłudzić kolejne pieniądze po tym jak zasmakowała w nic-nie-robieniu i wydawaniu kasy w wersji unlimited? A może rzeczywiście powinna mieć pretensje do organizatorów loterii za to, że pozwalają grać i wygrywać osobom, które najprawdopodobniej te pieniądze zniszczą, a nie „ustawią” na całe życie? Ale czy wtedy w ogóle nie trzeba byłoby wprowadzić zasady, iż każdy uczestnik gry losowej musi mieć zaświadczenie od psychologa, że gryby wygrał to mu nie odbije? A poza tym jeśli ktoś miałby się troszczyć o zbyt młodych zwycięzców gier losowych, to może powinien też ogarniać problemy młodocianych sportowców (czyli wprowadzić im limit zarobków) oraz tych, którym kariera rozwija się za szybko (a więc zaczynają za szybko zarabiać pieniądze)? Jakoś nikt nie zakazuje sprzedawania ferrari gówniarzom, którzy potem rozbijają je na pierwszym drzewie. Na drugą nóżkę: ale przecież prawo chroni – a przynajmniej próbuje chronić – obywateli przed lichwą, za frankowicze domagają się unieważnienia ich kredytów stawiają zarzuty, że nie wiedzieli na jakie ryzyko się piszą… Może porównanie nie na miejscu, ale z drugiej strony tu kasyno i tu kasyno. Chociaż na jednym z tych lokali widniał szyld ze stosowną informacją :-). Ale może mimo wszystko panią Park – oraz innych młodocianych, którzy przepuszczają fortuny w automatach nawet jeśli ich nigdy nie wygrają – też należało chronić przed wygraną? Bardzo jestem ciekaw Waszych opinii.