WIBOR wyrzucony z umowy kredytowej. Sąd Okręgowy w Suwałkach nieprawomocnie uznał, że bank nie poinformował klientki o szczegółach tworzenia wskaźnika WIBOR, więc nie miała ona możliwości dokonania oceny tego, jak zmienne oprocentowanie wpłynie na jej zadłużenie. Ten brak wiedzy, zdaniem sądu, naruszył równowagę na korzyść banku. Sąd wywiódł też, że WIBOR, wbrew powszechnej opinii, nie jest wskaźnikiem urzędowym. W rezultacie sąd zadecydował o wykreśleniu stawki WIBOR i marży banku z umowy. Czy to może zmienić stan gry, jeśli chodzi o kwestionowanie wskaźnika WIBOR?
Od lat banki zmagają się z falą pozwów frankowych, ale do walki o „rabaty” w cenie kredytu ruszyli też kredytobiorcy mający zadłużenie w złotych. W sądach jest już kilkaset spraw, w których klienci dowodzą, że WIBOR był manipulowany, źle ustalany lub zawyżony. Do tej pory bankowcy nie mają przegranych prawomocnie spraw o WIBOR (choć zdarza się, że sądy uwzględniają wnioski klientów o zabezpieczenie roszczeń i czasowo pozwalają klientom płacić raty bez WIBOR-u), ale pytania prejudycjalne w tej sprawie leżą już w europejskim sądzie TSUE i czekają na rozpatrzenie.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Skutki zakwestionowania WIBOR-u jako „legalnej” ceny pieniądza mogłyby być nieobliczalne, bo na tym wskaźniku oparte są nie tylko kredyty klientów indywidualnych, ale i oprocentowanie obligacji oraz instrumenty pochodne o wartości kilku bilionów złotych. WIBOR rzeczywiście jest wskaźnikiem „przestarzałym” i branża finansowa myśli o jego zastąpieniu, ale od „niedoskonałości” w jego wyliczaniu do manipulacji rynkiem droga daleka.
Bankowcy są dość pewni swego i uważają, że – inaczej niż w przypadku franków – tym razem sprzyja im „pogoda”. Mianowicie zarówno rząd, jak i nadzór finansowy murem stanęli za WIBOR-em. Także rządy kilku innych państw włączyły się w spór, również wspierając prawomocność wskaźników referencyjnych. A Najwyższa Izba Kontroli kilka dni temu wydała oświadczenie, że nie zgadza się z sianiem plotek i pogłosek, iż kiedykolwiek kwestionowała WIBOR.
Prawnicy – z reguły ci sami, którzy teraz zajmują się sprawami frankowymi – dają do zrozumienia, że nie trzeba kwestionować legalności WIBOR-u, by próbować się go pozbyć z umowy kredytowej. Chcą udowadniać w sądach, że ich klienci nie zostali poinformowani, czym jest WIBOR, w jaki sposób jest ustalany ani o ryzyku zmiennej stopy procentowej. Obowiązków informacyjnych banki mają sporo i jeśli uda się przekonać sądy, że nie były one właściwie wykonywane, to jeszcze może być różnie.
Kwestionowanie kredytów w rodzimej walucie rozpoczęło się krótko po tym, jak Rada Polityki Pieniężnej raz za razem zaczęła podnosić stopy procentowe, co z kolei wywindowało koszty kredytów. Seria podwyżek trwała przez dziewięć miesięcy i zakończyła się we wrześniu 2022 r. Przez rok stopa referencyjna pozostawała na poziomie 6,75%, by we wrześniu 2023 r. spaść po zaskakująco drastycznej decyzji Rady. WIBOR, który jest ściśle związany z oczekiwaniami przyszłego poziomu stóp, jest dzisiaj na poziomie 5,85% (wersja trzymiesięczna). Prawdopodobnie niżej zobaczymy go w 2025 r.
„Złotówkowicze” nie idą masowo do sądów
Spory dotyczące kredytów złotowych to kropla w morzu sporów frankowych. Z danych Związku Banków Polskich wynika, że na koniec września 2024 r. toczyło się 173 300 spraw frankowych, a dla porównania: na koniec 2023 r. sądy zajmowały się 588 sporami o WIBOR. Jednocześnie liczba pozwów gwałtownie rośnie: na koniec stycznia 2024 r. spraw było już 745, co oznacza wzrost o 157 nowych pozwów. Do końca tego roku ich liczba zbliży się do 2000.
Powodów, dla których złotówkowicze nie idą masowo do sądów, jest kilka. Po pierwsze nie mają co liczyć na masowe unieważnienie umów kredytowych, jak to jest w przypadku frankowiczów. Stawką może być raczej usunięcie wskaźnika z umowy, co powoduje miłe obniżenie zobowiązań, ale nie w takim stopniu, jak unieważnienie umowy kredytu indeksowanego do obcej waluty.
Po drugie trudno jest wytoczyć działa, gdy wszyscy regulatorzy rynku finansowego w Polsce, w tym Narodowy Bank Polski, Komisja Nadzoru Finansowego czy Ministerstwo Finansów, mówią jednym głosem, że wskaźnik referencyjny WIBOR spełnia wszystkie wymogi przepisane prawem i nie ma żadnych podstaw do podważania jego wiarygodności i legalności. Trzeba dużej odwagi, by próbować udowodnić, że jest inaczej.
I trzecia rzecz: na razie nie ma żadnych głośnych rozstrzygnięć, które otwierałyby kredytobiorcom furtkę do wygrywania sporów. Do czasu frankowych orzeczeń wydanych przez TSUE, zwłaszcza w sprawie państwa Dziubaków, gotowość frankowiczów do pozywania banków też była umiarkowana. Zapewne więc w tym przypadku też 99% klientów mających nadzieję na usunięcie WIBOR-u ze swoich kredytów będą czekali na orzeczenie TSUE.
Kredytobiorcy zarzucają bankom brak informacji. Jest wygrana
Frankowicze zaczęli masowo wygrywać, gdy oparli swoje roszczenia na unijnej dyrektywie w sprawie praw konsumentów i ochronie przed nieuczciwymi warunkami umowy. W sprawach złotówkowych jest inaczej: kredytobiorcy (i reprezentujący ich pełnomocnicy) nie próbują dowieść abuzywności (klauzula abuzywna to klauzula niedozwolona w umowie) konkretnych zapisów umów, lecz zarzucają bankom, że sama konstrukcja WIBOR jest niezrozumiałym elementem, którego klienci nie umieją samodzielnie zweryfikować, a mimo to ponoszą skutki jego istnienia. Do tego przekonują, że nie otrzymali wystarczającej informacji o skutkach zmiennego oprocentowania.
Sądy były co do tego nieprzekonane – aż do 4 października 2024 r., kiedy to Sąd Okręgowy w Suwałkach wydał orzeczenie, które, choć nieprawomocne, stanowi ważny precedens dla osób walczących z bankami. W orzeczeniu o sygn. akt I C 217/24 sąd nie uznał umowy kredytowej za nieważną, a tylko (a właściwie „aż”) zadecydował o usunięciu z niej wskaźnika WIBOR oraz marży bankowej, pozostawiając do spłaty jedynie kwotę kapitału oraz prowizję.
Co ciekawe, to bank pozwał klientkę, której później udało się przekonać sąd do swoich racji. Jak do tego doszło? W lipcu 2020 r. pozwana zawarła umowę kredytu konsumenckiego na kwotę niecałe 135 000 zł. Z tej kwoty 80 000 zł miało zostać przeznaczone na bieżące potrzeby konsumpcyjne, niecałe 30 000 zł kredytobiorczyni zdecydowała się przeznaczyć na spłatę innych zobowiązań, w tym kredytu studenckiego. Bank pobrał też prowizję w kwocie ponad 25 000 zł. Od tego naliczały się odsetki. Całkowitą kwotę do zapłaty obliczono na 201 150 zł (w umowie zaznaczono, że jest to suma całkowitej kwoty kredytu oraz całkowitego kosztu kredytu).
W pewnym momencie kobieta przestała spłacać raty, więc bank wypowiedział umowę i zażądał natychmiastowej spłaty. Gdy minął termin, skierował sprawę do sądu i w grudniu 2023 r. uzyskał nakaz zapłaty na ponad 140 000 zł – tyle wynosiło bieżące zadłużenie.
Kobieta wniosła sprzeciw od nakazu zapłaty, ale zaskarżyła część oprocentowania udzielonego kredytu – to, co wynikało ze zmiennej stawki referencyjnej WIBOR 3M. Nie kwestionowała kwoty udzielonego kredytu powiększonego o marżę banku. Swoją argumentację oparła o zarzut, że zapisy umowy kredytu tyczące się klauzuli zmiennego oprocentowania w oparciu o wskaźnik WIBOR 3M mają charakter abuzywny, co powinno skutkować ich wyeliminowaniem z umowy i nowym określeniem wysokości zobowiązania wobec banku – tak jakby tego oprocentowania zmiennego nie było.
Suwalski sąd przeanalizował, czy klientka została prawidłowo poinformowana o tym, czym jest WIBOR i jakie ryzyko się z nim wiąże. Ustalił, że bank w umowie kredytowej – ani w żadnym innym dokumencie czy nawet w rozmowie – nie zapewnił kredytobiorczyni dostępu do informacji o tym, czym jest stawka WIBOR 3M ani w jaki sposób jest ona ustalana.
Sąd w Suwałkach: WIBOR nie jest wskaźnikiem urzędowym
Bank nie udzielił klientce również informacji, gdzie może uzyskać informacje o tym, czym jest stawka WIBOR 3M, kto ją wyznacza i na podstawie jakich danych. Wprawdzie bank przedstawił klientce do podpisu „Oświadczenie dotyczące ryzyka zmiennej stopu kredytowej”, ale w ocenie sądu nie było to równoznaczne z wyczerpującym wyjaśnieniem, czym jest stawka referencyjna WIBOR 3M.
Sąd przyznał, że zdobycie podstawowych informacji na temat WIBOR 3M to nie jest czarna magia; to wskaźnik publikowany w sposób powszechnie dostępny, a informacje o jego wysokości można bez trudu znaleźć w internecie i w mediach gospodarczych. Uzyskanie informacji o jego aktualnej (i historycznej) wysokości nie powinno zatem nastręczać problemu. Czy to oznacza, że klienci, którzy skarżą się, że wskaźnik jest niejasny, mogą winić tylko siebie za brak zainteresowania? Niekoniecznie. Inaczej przedstawia się już kwestia tego, kto tworzy wskaźnik i jaką metodą.
Sąd zauważył, że ustalenie tego wymaga wejścia na stronę internetową GPW Benchmark. Co ciekawe, w orzeczeniu opublikowanym na Portalu Orzeczeń Sądów Publicznych pominięto nazwę tej instytucji, choć nie jest to żadna dana osobowa ani informacja chroniona. Tak czy inaczej…
„W ocenie Sądu ani informacja o samym istnieniu spółki (…), ani fakt, że ustala ona ww. wskaźnik, ani wreszcie reguły brane pod uwagę przy tzw. fixingu nie są już informacjami powszechnie dostępnymi, a w konsekwencji łatwymi do uzyskania przez <<dostatecznie uważnego i rozsądnego przeciętnego konsumenta>>. Dość powiedzieć, że sąd orzekający w sprawie niniejszej, posiadając wieloletnie doświadczenie orzecznicze w sprawach bankowych i kredytowych, informacje takie posiadł dopiero kilka miesięcy temu, gdy kwestie związane z podważaniem wskaźnika referencyjnego WIBOR zostały nagłośnione w mediach”
– czytamy. W ten sposób sąd wywiódł, że WIBOR, „wbrew powszechnej opinii nie jest wskaźnikiem urzędowym” – a to dlatego że stawka jest zarządzana przez podmiot prywatny, w dodatku ściśle związany z sektorem bankowym.
WIBOR wyrzucony z umowy kredytowej. A co z marżą?
Biorąc to wszystko pod uwagę i powołując się na art. 385 § 1 i 2 Kodeksu cywilnego, Sąd Okręgowy w Suwałkach uznał, że abuzywny charakter zapisu umownego skutkuje jego nieważnością przy jednoczesnym utrzymaniu pozostałej części umowy w mocy. Stanął jednak przed innym dylematem: czy w tej sytuacji należy wyeliminować z umowy wyłącznie stawkę WIBOR 3M, czy może również marżę banku. Tu sąd oparł się na orzeczeniu TSUE z 29 kwietnia 2021 r. (sygn. C-19/20).
Wywiódł z niego, że sąd krajowy ma zbadać, czy podlegająca usunięciu część klauzuli umownej (w tej sprawie WIBOR 3M) stanowi samodzielny obowiązek i czy po jego wyeliminowaniu stała marża banku zachowuje sens. Obie te przesłanki muszą być spełnione łącznie. Zdaniem sądu w „suwalskiej” sprawie nie ma możliwości eliminacji tylko fragmentu postanowienia umownego w postaci wskaźnika WIBOR 3M (jako abuzywnego). Tym samym bank stracił szansę na utrzymanie w umowie oprocentowania samą marżą.
Skutkiem wyeliminowania całej klauzuli zmiennego oprocentowania jest zobowiązanie pozwanej do zwrotu powodowi wyłącznie kapitału kredytu. Czy to wszystko nie jest nadmierną karą dla banku, który został pozbawiony praktycznie całego zarobku na kredycie? Zdaniem sądu – nie, bo zachował prowizję za udzielenie kredytu w wysokości 25 000 zł. Co ciekawe, pozwana klientka próbowała udowodnić abuzywność również tego postanowienia, ale tu sąd powiedział „pas”, bo prowizja stanowi główne świadczenie stron, a zapisy w tej sprawie zostały sformułowane w sposób jednoznaczny.
Ponadto tylko tak daleko idąca sankcja (eliminacja całej klauzuli zmiennego oprocentowania, czyli nie tylko WIBOR jest wyrzucony z umowy kredytowej, ale też marża) ma – zdaniem sądu – dać efekt odstraszający, który ma zniechęcać przedsiębiorców do wprowadzania do umów zawieranych z konsumentami klauzul o charakterze abuzywnym (to nadrzędny cel dyrektywy 93/13).
WIBOR wyrzucony z umowy kredytowej. Co to oznacza dla innych kredytobiorców?
Wyrok jest nieprawomocny i można założyć się o duże pieniądze, że bankowi prawnicy złożyli już odwołanie, w którym wyliczyli ewentualne błędy w rozumowaniu popełnione przez Sąd Okręgowy. Za wcześnie, by kredytobiorcy złotowi (i kancelarie prawne, które ich reprezentują) otwierali szampana. WIBOR jest wyrzucony z umowy kredytowej na razie nieprawomocnie. Ale na pewno budująca jest dla nich świadomość, że sąd uznał to, o czym przekonują od dawna: że banki w niewłaściwy sposób informowały ich o tym, czym jest stawka WIBOR, kto ją ustala i jakie ryzyko się z nią wiąże.
Nie wiemy, który bank przelicytował, gdy najpierw pozwał klientkę z okolic Suwałk, a później z nią przegrał. Z grona podejrzanych możemy wyrzucić największe banki hipoteczne, na co wskazuje ustalenie sądu, że bank ten nie brał udziału w tzw. fixingu. Fixing to proces wyznaczania stawki WIBOR, w trakcie którego największe banki komercyjne wskazują stopę oprocentowania, po której są skłonne w tym konkretnym dniu pożyczyć pieniądze innym bankom.
zdjęcie: Copilot Designer