29 marca Wielka Brytania ma – zgodnie z wynikiem przeprowadzonego na Wyspach referendum – opuścić Unię Europejską. Brytyjski parlament odrzucił jednak wynegocjowaną z Brukselą umowę, która regulowała co ma być dalej. Jeden z całkiem realnych scenariuszy można byłoby opisać tytułem filmu: „Jaś Fasola: nadciąga totalny kataklizm”. Ale czy nas, przeciętnych zjadaczy bułek nad Wisłą, powinno to niepokoić? Sprawdzam jakie są możliwe scenariusze i jak „twardy” Brexit może wpłynąć na nasze życie.
Analitycy spodziewali się odrzucenia umowy dotyczącej Brexitu. Nie przewidzieli tylko, że zwolenników odrzucenia porozumienia będzie tak wielu. Przeciwko umowie zagłosowało 432 posłów, w tym 118 z Partii Konserwatywnej – tej samej, z której pochodzi premier Theresa May.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co dalej? Jedni politycy mówią, że trzeba powtórzyć referendum i jeszcze raz ustalić czego chce Naród znając już proponowaną umowę „rozwodową”. Inni twierdzą, że jeśli powiedziało się A, to trzeba beknąć też B i wychodzić z Unii „na twardo”, nie oglądając się na to, że nie ma wynegocjowanych z Unią żadnych zasad współpracy.
Inne scenariusze? Np. wydłużenie za zgodą UE procedury wyjścia z 29 marca o kilka miesięcy (takiemu scenariuszowi sprzeciwia się Francja). Prawdopodobny scenariusz to „twardy” Brexit. Co to oznacza?
Czy będzie blokada handlowa Wysp Brytyjskich?
Za sprawą polityki prezydenta USA Donalda Trumpa jesteśmy w erze wojen handlowych, w których głównym orężem są cła narzucane na wybrane produkty lub grupy produktów pochodzące z tego czy innego kraju.
Twardy Brexit oznaczałby załamanie się wymiany handlowej i wprowadzenie ceł. Będzie to zrozumiałe, w końcu jeśli jakiś kraj odrywa się od wspólnego rynku, to przecież nie po to żeby zachować zasady wolnego handlu. Skutki mogą być opłakane: sieci marketów na Wyspach robią zapasy produktów żywnościowych prawie tak jakby się szykowały się do wojny. Politycy wzywają rząd do uchwalenia prowizorium, które pozwoli chociaż na import leków i środków medycznych.
Skojarzenia z nałożoną w 1806 r. przez Napoleona Blokadą Kontynentalną Wysp Brytyjskich nasuwają się same. W praktyce blokada, która miała złamać Londyn poprzez odcięcie stolicy imperium od rynków zbytu i surowców, okazała się, szkodliwa także dla gospodarek europejskich. I w gruncie rzeczy nie była przestrzegana.
Jak będzie tym razem? Wielka Brytania cierpi na trwały deficyt w wymianie handlowej – więcej musi importować, niż sama eksportuje. Co jest głównymi produktami eksportowymi Wielkiej Brytanii? Jak wygląda bilans handlowy, i z którymi krajami obroty są największe?
Z infografiki przygotowanej przez OEC (The Observatory of Economic Complexity) doskonale widać, że to kraje Unii Europejskiej razem wzięte są jednak głównym partnerem handlowym Wielkiej Brytanii, zarówno pod względem eksportu (tabelka powyżej) jak i importu (poniżej).
Wyższe cła i podatki. O ile więcej zapłacimy w sklepach po Brexicie?
Po twardym Brexicie średnia stawka celna w polskim eksporcie do Wielkiej Brytanii może wynieść 8,5%, ale największa będzie w przypadki żywności – aż 28%. Cła wzrosną też na towary sprowadzane z Wielkiej Brytanii, bo Unia Europejska będzie zobowiązana wprowadzić najwyższe możliwe stawki wg. Wspólnej Taryfy Celnej. Wynoszą one dla wybranych towarów:
- produkty pochodzenia zwierzęcego – 15,7%
- nabiał – 35,4%
- maszyny elektryczne – 2,8%
- owoce i warzywa – 10,5%
- wyroby cukiernicze – 23,6%
Dla Polski oznacza to przede wszystkim problem naszych koncernów spożywczych i przemysłu. Żywność stanowi około 20% polskich dostaw do Wielkiej Brytanii, która jest drugim pod względem wielkości jej odbiorcą. Ale eksportujemy także:
- maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne
- pojazdy i części do pojazdów
- meble
- paliwa
- drewno, art. drewniane
- srebro
- tworzywa sztuczne
- czekoladę
- kosmetyki
Według Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych rocznie do Wielkiej Brytanii eksportujemy towary za ok. 57 mld zł. To prawie 2,5-krotnie pokrywa import, który wynosi ok. 22 mld zł. Nasza nadwyżka w wymianie handlowej ze Zjednoczonym Królestwem pogłębia się w ostatnich latach. Dynamika importu prawie, że stoi.
Konsekwencje wprowadzenia ceł mogą być więc bardzo daleko idące, wymienia je Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.
- Cła na większość towarów na poziomie stawek obowiązujących dla państw trzecich
- Zapłata VAT od importu towarów na granicy
- Zmiana zasad poboru akcyzy, ontrole graniczne, celne, fitosanitarne, weterynaryjne – długotrwałe i wnikliwe
- Utrudnienia w eksporcie zwierząt i towarów pochodzenia zwierzęcego w sytuacji wystąpienia chorób zwierząt
- Koszty związane do dostosowaniem do nowych, brytyjskich standardów technicznych, norm sanitarnych, fitosanitarnych
- Wydłużenie terminów dostaw ze względu na przywrócenie kontroli granicznych i kolejki na granicy, co utrudni realizację dostaw typu Just in Time (zakłócenia transportowo – logistyczne)
- Utrudnienia w świadczeniu usług na terytorium Wlk. Brytanii – w szczególności usług transgranicznych
- świadczenie usługi na podstawie przepisów Wlk. Brytanii
- Konieczność posiadania zezwoleń umożliwiających transport drogowy (dziennie do Wlk. Brytanii wjeżdża 1200 polskich ciężarówek)
- Utrudnienia w dostępie do finansowania i w inwestowaniu
- Ograniczenie możliwości transferu danych osobowych do UK
Agencja analityczna Oxford Economics oszacowała, że koszt Brexitu dla Polskiej gospodarki w razie braku umowy może wynieść niebagatelne 18 mld zł. Czyli 500 zł na obywatela. Choć wiadomo, że nie będzie to koszt równo rozłożony (jedno stracą pracę albo zmniejszą zyski, a inni nawet Brexitu nie zauważą0.
Czytaj też: W skarpecie, skarbcu, pod poduchą, w ogródku? Jak bezpiecznie przechować złoto i kosztowności?
Drożej zapłacimy za bilety lotnicze?
Gdyby nastąpił „twardy” Brexit, to oczywiście najbardziej ucierpią ci, którzy podróżują do i z Wielkiej Brytanii lub handlują z tym krajem. Pojawią się cła, kontrole graniczne i różne ograniczenia. Ale nie musisz mieć nic wspólnego z Wielką Brytanią, żeby odczuć Brexit. Mogą zań zapłacić wszyscy klienci linii lotniczych.
Wielka Brytania wychodząc z UE nie będzie mogła korzystać z zasad tzw. wspólnego nieba, czyli nieskrępowanego dostępu przewoźników lotniczych do korzystania z lotnisk, przestrzeni powietrznej i możliwości otwierania nowych połączeń.
O takim ryzyku mówili eksperci przy okazji referendum zastrzegając, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny, bo nie leżałoby to w niczyim interesie. Dziś już tak nie mówią. Tymczasem loty do i z Wielkiej Brytanii to najważniejsza część ruchu pasażerskiego w Polsce, stanowiąca – według danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego – ok. 25% wszystkich odpraw pasażerskich w 2017 r.
Skutek dla pasażerów? Wstrzymanie połączeń (zapewne na krótki czas, trudno sobie wyobrazić długotrwały paraliż), a potem ich uruchomienie na znacznie niższym poziomie. I wzrost cen biletów lotniczych. Jeśli rynek się kurczy i spada skala działalności, to ceny mogą wzrosnąć. I to na wszystkie połączenia, nie tylko te „brytyjskie”. Według taniej linii Easy Jet od otwarcia rynku lotniczego ceny biletów spadły o 40%, a liczba połączeń wzrosła o 180%. Dziś ten dorobek zawisł na włosku.
Komisja Europejska chce tego uniknąć i w razie braku umowy ma przedsięwziąć awaryjne, tymczasowe środki, które pozwolą na kontynuowane operacji lotniczych. Ale czy taka prowizorka zda egzamin? Obyśmy nie musieli się przekonać.
Po Brexicie Brytyjczycy będą mieli swoje utęsknione, niebieskie paszporty, które zostały zastąpione przez unijny kolor burgundu. Choć i tak Wielka Brytania nie była w strefie Schengen, to jednak wyjście z UE stawi podróżujących na wyspę w zupełnie innej sytuacji. Z unijnymi paszportami w dłoniach będziemy musieli stać dłużej w kolejkach, podobnie jak mieszkańcy innych krajów: Chin, Ukrainy, czy Wenezueli.
„Brytyjskie” karty płatnicze lub ubezpieczenia w brytyjskiej firmie. Czy wciąż będą działały?
Londyn bije się o palmę pierwszeństwa z Nowym Jorkiem o bycie światową stolicą świata finansów, a świadczenie usług finansowych ma duży udział w budowie brytyjskiego PKB. Czy to się zmieni po twardym Brexicie?
W dłuższym terminie – jak oszacował brukselski think tank Bruegel – w City może ubyć 30.000 miejsc pracy w sektorze finansowym na rzecz Europy – mówiło się o Polsce, ale już widać, że firmy częściej wybierają Amsterdam, czy nawet Maltę.
Co to oznacza dla klientów? Wiele firm finansowych działa w oparciu o tzw. europejski paszport. Polega to na tym, że uzyskana w jednym kraju członkowskim licencja pozwala świadczyć usługi w całej UE. „Paszport” ma około 5400 firm finansowych zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii.
Z tej opcji korzysta m.in. Revolut, start-up udostępniający klientom darmowe konto z opcją taniej wymiany walut, który ma w Wielkiej Brytanii status instytucji pieniądze elektronicznego, na podstawie którego świadczy swoje usługi np. w Polsce. Firma uzyskała niedawno licencję na Litwie, ale taką dotyczącą zbierania depozytów, a nie pieniądza elektronicznego.
Na Brexit przygotował się już brytyjski ubezpieczyciel Prudential. Od 1 stycznia formalnie ubezpieczycielem klientów została irlandzka spółka Prudential International Assurance – to była formalność, poza gwarantem ochrony ubezpieczeniowej dla klientów w Polsce nic się nie zmieni.
Kurs funta: czy będzie się opłacało mieć oszczędności w tej walucie?
Funt ciągle pozostaje jedną z główny walut świata. Czy Brexit umocni jego pozycję, czy wręcz przeciwnie, pociągnie na dno? Co zrobić z oszczędnościami w funtach? Rozprawialiśmy nad tym tematem w tekście: „Co robić z oszczędnościami w brytyjskiej walucie? Czy kurs funta będzie nadal tonął?”
Od września 2016 r. kurs funta nie może dźwignąć się powyżej poziomu 5 zł i porusza się mniej więcej w widełkach 4,6 zł- 4,9 zł. Po fiasku rządu Theresy May o dziwo się umocnił. Może inwestorzy stwierdzili, że rośnie – z niemal zera do wartości znacznie większej – prawdopodobieństwa odłożenia lub odwołania Brexitu?
W jakim kierunku będzie podążał kurs funta w kolejnych miesiącach? To wróżenie z fusów, choć wśród analityków panuje zgoda, że gdyby miało dojść do ponownego referendum, to wtedy obserwowalibyśmy wzrost notowań szterlinga, nawet do poziomu powyżej 5 zł. Jeśli więc macie żyłkę hazadrdzisty i obstawiacie, że Brixitu nie będzie, to zakup funtów i położenie ich na depozyt walutowy może być dobrym pomysłem.
Ile pieniędzy stracimy z brytyjskich składek?
Brytyjczycy co roku wpłacali do unijnego budżetu równowartość ok. 13-18 mld funtów, czyli ok. 10% całej puli. To duże sumy, ale warto pamiętać, że Brytyjczycy i tak nie płacili pełnej stawki, bo ich kraj otrzymuje wytargowany przez Margaret Thatcher „rabat” w wysokości ok. 4 mld funtów rocznie. Ale brak tych pieniędzy to mniejszy budżet na politykę spójności, czyli na budowę dróg, projekty ekologiczne, kanalizację i to wszystko co finansuje nam Unia. Część tego „braku” uderzy po kieszeni nas, Polaków. Jak bardzo? Nie sposób jeszcze policzyć
Umowa, która została odrzucona, zakładała, że pomimo marcowego Brexitu Wielka Brytania miała do 2023 r. wpłacać jeszcze składki. Bez umowy może powiedzieć krótkie i stanowcze „no more”. Wtedy sytuacja zaboli nas mocniej, niż „przewiduje ustawa”.
Według propozycji Komisji Europejskiej, która jest obecnie na stole, Polska w następnej perspektywie budżetowej dostanie prawie jedną czwartą mniej pieniędzy z funduszy spójności. Ale bardziej od Brexitu wpływ na kształt przyszłego, siedmioletniego budżetu UE będą miały wpływ inne elementy, takie jak zmiana zasad przyznawania pomocy, która ma trafiać np. do rejonów z największym bezrobociem wśród młodych i na innowacyjne projekty.
Co z Polakami na Wyspach?
Brytyjczycy nie chcą pozbywać się z kraju obywateli państw Unii Europejskiej. Samych Polaków mieszka tam ok. 1 mln. W tym celu od kilku miesięcy władze przeprowadzają program rejestracji osób, które mają prawo uzyskać status rezydenta (settled) lub osoby ubiegającej się o status rezydenta (pre-settled).
Pierwszy z nich dotyczy osób, które przed złożeniem wniosku mieszkały na Wyspach nieprzerwanie przez co najmniej 5 lat, drugi tych, którzy mieszkali krócej. W związku z tym sytuacja osób, które są już na Wyspach nie powinna znacząco ulec zmianie – mają zachować dostęp do opieki zdrowotnej, systemu emerytalnego i wszelkich socjalnych „benefitów”.
Jednak po Brexicie Wielka Brytania nie będzie już częścią strefy wolnego przepływu osób, nie będzie można tam pracować – chyba, że na specjalne zaproszenie firmy lub instytucji, będzie to dotyczyło jednak osób o wysokich kwalifikacjach, informatyków, inżynierów, naukowców.
Czas zapiąć pasy?
Nie da się już dziś precyzyjnie policzyć ile będą nas kosztowały konsekwencje wynikające z Brexitu, być może najważniejszych z nich obecnie nawet nie dostrzegamy. Jedno jest pewne – od momentu referendum opcja twardego rozwodu nigdy nie była tak blisko.
źródło zdjęcia: PixaBay