1 listopada 2018

Tak ma działać system bankowy w XXI wieku? Przelew 5500 euro do banku w Indonezji ginie i nikt nie umie go znaleźć. Śmiać się czy płakać?

Tak ma działać system bankowy w XXI wieku? Przelew 5500 euro do banku w Indonezji ginie i nikt nie umie go znaleźć. Śmiać się czy płakać?

Wysłanie przelewu do innego kraju w Unii Europejskiej jest dziś proste. Są tzw. przelewy SEPA, które w większości banków nie kosztują więcej niż 5 zł. Sytuacja komplikuje się, gdy chcemy przelać pieniądze do banku w jakimś egzotycznym kraju. Pani Iwona wysłała 5500 euro do Indonezji. Pieniądze utkwiły na wiele tygodni w czeluściach systemu bankowego. I nikt nie poczuwał się, by pomóc w ich odzyskaniu

19 lipca pani Iwona zleciła przelew ze swojego konta w Banku Millennium na rachunek w indonezyjskim banku. Kwota niemała, bo 5500 euro, czyli prawie 24 000 zł. Jednak pieniądze do odbiorcy nie dotarły.

Zobacz również:

„Już tydzień po wysłaniu przelewu interweniowałam w banku. Po dwóch tygodniach dzwoniłam prawie codziennie. Czasami nawet dwa razy dziennie. Pracownik banku nie chciał przyjąć reklamacji, powiedział mi, że muszę złożyć wniosek, oczywiście płatny, o wydanie zaświadczenia o uznaniu rachunku odbiorcy. Złożyłam taki wniosek. I dalej dzwoniłam codziennie do Banku Millenium”

– opowiada moja czytelniczka. Dopiero 3 sierpnia – a więc po dwóch tygodniach od wysłania przelewu – pracownik banku przyjął jej reklamację. Pani Iwona usłyszała, że i tak poniesie koszty związane z wyjaśnieniem historii feralnego przelewu, choć przecież to nie ona „zgubiła” pieniądze. Ale ostatecznie nie miało to znaczenia, bo Bank Millenium odrzucił reklamację, twierdząc, że on wszystko zrobił dobrze.

Przeczytaj też: Zagubiony przelew, zagubiona pani Basia i bot, który nie umiał się odnaleźć (w sytuacji). Czy Revolut ma problem… cywilizacyjny?

Odbiorca bez pieniędzy, bank potrzebuje czasu

Bank Millennium udostępnił jedynie korespondencję z bankiem, który pośredniczył w przesyłaniu pieniędzy, tzw. bankiem-korespondentem, którym w tym przypadku był Deutsche Bank. Po co taki pośrednik? Nie wszystkie banki są w stanie bezpośrednio przetransferować pieniądze na drugi koniec świata. Dlatego korzystają z usług tzw. banków korespondentów.

„Ponieważ od Banku Millennium nie otrzymałam żadnych informacji, które ułatwiłyby mi poszukiwania, a odbiorca twierdził, że nie ma pieniędzy, 21 sierpnia złożyłam wniosek o zwrot kwoty przelewu na moje konto”

– opowiada pani Iwona. W międzyczasie dostała informację, że Bank Millennium jednak przygotuje propozycję rozwiązania tej sprawy. Ale za słowami nie poszły czyny. Na początku września bank sygnalizował jedynie, że oczekuje na informację z banku zagranicznego oraz że termin odpowiedzi na reklamację (tę drugą, odwoławczą) może wydłużyć się do 60 dni.

Przeczytaj też: Omyłkowy przelew? Pieniądze poszły na konto, na które nie powinny? Wreszcie nie jesteśmy skazani na (nie)łaskę banku. Jak działa nowe prawo?

A może adresat przelewu oszukuje?

Pani Iwona czuła się skołowana – adresat przelewu twierdził, że pieniądze nie dotarły, a pracownicy Banku

Millennium sugerowali, że być może w tej sprawie adresat kłamie, czyli że jednak pieniądze otrzymał. Mijały tygodnie, a przelew nadal tkwił w przysłowiowej czarnej dziurze. Wtedy bezradna pani Iwona poprosiła mnie o pomoc. A ja poprosiłem Bank Millennium o wyjaśnienia. Ten jednak zasłaniał się tajemnicą bankową.

Przeczytaj też: Przelew bankowy zlecisz… mówiąc o nim do smartfona. Albo czatując z botem. Tak łatwo jeszcze nie było

I mniej więcej wtedy nastąpił cud. Prawa fizyki mówią, że nic z czarnej dziury nie może się wydostać, nawet światło. Natomiast „indonezyjski” przelew pokonał prawa fizyki. Na początku października pieniądze wróciły na konto pani Iwony, choć jeszcze kilka dni wcześniej mojej czytelniczce radzono, by zwróciła się o pomoc do Arbitra Bankowego lub Rzecznika Finansowego.

„Bank zwrócił pieniądze po cichu. Zawsze otrzymuję powiadomienia SMS o ruchach na koncie, ale tym razem takiego powiadomienia nie otrzymałam”

– zaznacza pani Iwona. Zwrot pieniędzy był tylko połowicznym sukcesem, bo na konto nie wróciła cała pierwotnie wysłana kwota. Pani Iwona nie zamierzała składać broni. Złożyła kolejną reklamację, w której żądała zwrotu kwoty, która widniała na przelewie (czyli bez różnic kursowych) oraz opłat pobranych „po drodze” przez banki-pośredników oraz tych związanych z reklamacją.

Przeczytaj też: Omyłkowy przelew na zamknięte konto. Jak odzyskać pieniądze? Najlepiej… zamknąć konto jeszcze raz

Przelew wraca na konto. Opłaty też

Upór się opłacił, bo bank zwrócił resztę pieniędzy. Nie wiem, czy to efekt tego, że zacząłem przyglądać się sprawie, bo bank – z uwagi na tajemnicę bankową – milczał jak grób. Z kolei klientce już po zakończeniu historii tłumaczył, że nie jest winny zagubionego przelewu i że na bieżąco prosił o wyjaśnienia bank odbiorcy oraz bank, który pośredniczył w transakcji. Twierdził, że za wszystkie interwencje musiał pobrać od pani Iwony opłaty.

„Przykro nam z powodu zaistniałej sytuacji, niemniej jednak Bank Millennium nie miał innych możliwości przyspieszenia procesu księgowania przelewu zagranicznego (…) Na naszą wielokrotną korespondencję nie otrzymywaliśmy potwierdzenia uznania rachunku beneficjenta. 21 sierpnia wystąpiliśmy do naszego korespondenta z prośbą o zwrot przelewu. 2 października przelew został zwrócony”

– wyjaśniał bank i zapewnił, że „w związku z zaistniałą sytuacją” zwrócił na rachunek klientki różnicę kursową w wysokości 1569,70 zł, opłatę za przelew zagraniczny 122,16 zł, opłaty banków trzecich (60 zł) oraz opłaty za interwencję w sprawie przelewu – 90 zł.

Nie wiem, jak bank zamierza przetrwać system bankowy w XXI wieku, skoro przesłanie pieniędzy na drugi koniec świata za pomocą aplikacji typu Revolut zajmuje pięć sekund (choć i oni potrafią zgubić przelew…), a za pośrednictwem serwisu internetowego banku kilkanaście tygodni i to bez skutku. No, zawsze pozostają przekazy gotówki typu Western Union ;-).

Źródło zdjęcia: Pixabay.com

 

Subscribe
Powiadom o
9 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michał
6 lat temu

W Millebanku nie ma powiadomień sms o „ruchach na koncie” tylko o konkretnych rodzajach operacji. Widocznie zwrot się w nich nie mieścił i nie ma co wywodzić spiskowych teorii.

Za to postępowanie banku wydaje się dziwne na gruncie polskiego prawa. Bank sprzedał usługę, wziął za nią na pewno niemałą prowizję i klient ma prawo złożyć mu reklamację. A bank powinien ją rozpatrzyć z należytą starannością, a nie lecieć w kulki i samemu nie umieć dowieść czy usługa za jaką wziął kasę faktycznie została wykonana.

ola
6 lat temu

lepiej mogła się ugadać na jakiś paypal, revolut czy western niż bank… taki R ma swoje wady, ale do przesuwania kasy idealny./.

Admin
6 lat temu
Reply to  ola

Tak, PayPal jest bardzo dobry, niedawno przesuwałem w ten sposób 150 dolarów do kogoś w Azji, przeszło w 5 minut. Tylko przy dużych kwotach „niebanki” niosą za sobą pewien stresik, też potrafią zgubić przelew (opisywałem niedawno).

Anna
6 lat temu

Dorzucę kamyczek do tego ogródka z innego dużego banku,który wykupił był właśnie całkiem duży inny „mój” bank ;-),a który przysłał mi właśnie aż dwa załącznikii do umowy w zw.ze zmianami,o których i tu na blogu już było,bo wchodzą w życie w 12.2018. Pominę już fakt ewidentnego niechlujstwa,bo jeden z załączników to stara, usuwana wersja(ta z odpowiedzialnością posiadacza w wysokości 150 euro) to absolutnym curiosum jest dla mnie wprowadzenie nowego zapisu,wg którego takie właśnie działania banku wokół obsługi rozmaitych błędnych aktów jak te, które opisuje Czytelniczka b ę d ą p ł a t n e , choć poprzednio nie były.… Czytaj więcej »

TYT
6 lat temu

Patrząc na ten przykład, jaką piękną koncepcją był Bitcoin. Szkoda, że nie wyszło i teraz służy do innych celów niż był wymyślony.

Adam
6 lat temu

Przy pomocy Litecoin przesuwałem całkiem niemałą kasę z Polski do Korei w kilka minut. Można? Można. Czas się pozbyć tych bankozaurów.

Admin
6 lat temu
Reply to  Adam

Mam nadzieję, że nie do Północnej 😉

zen
6 lat temu

„powiedział mi, że muszę złożyć wniosek, oczywiście płatny, o wydanie zaświadczenia o uznaniu rachunku odbiorcy” – z całej historii jest to chyba największy skandal. Bank, nie charytatywnie, wziął na siebie odpowiedzialność za powierzone pieniądze, po czym ma czelność żądać opłat za poszukiwanie zgubionego mienia?

Autorowi tej procedury gratuluję poczucia humoru oraz wysokiego stanowiska jak na tak niski poziom oleju w głowie.

Michał
6 lat temu

Nie rozumiem? Panie Macieju ratunku! Bank nie ma prawnika, by pozwać drugi bank-pośrednika?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu