Wiadomo już, kto będzie rządził w największym polskim banku, zarządzającym majątkiem wartym pół biliona złotych. Wyścig do prezesowskiego fotela PKO BP wygrał łodzianin Szymon Midera, obserwatorom bankowości znany z działalności w mBanku oraz w Banku Pocztowym, ale ostatnio raczej specjalista od e-commerce. Choć PKO BP pod względem skali działania w ostatnich latach uciekł rywalom na kilka długości, to niespodziewanie w 2023 r. Bank Pekao pokonał PKO BP na wszystkich najbardziej prestiżowych polach: pokazał wyższy zysk, wypłaci wyższą dywidendę, a kurs jego akcji idzie w górę znacznie szybciej niż potężniejszego rywala. Zadaniem dla Szymona Midery będzie odwrócenie tej sytuacji
Kontrolowana przez Skarb Państwa rada nadzorcza banku zatwierdziła na tym stanowisku Szymona Miderę, menedżera jeszcze relatywnie młodego (rocznik 1975, czyli naprawdę, bardzo, bardzo dobry – ten sam, w którym „zaistniał” na świecie piszący te słowa), ale mającego już duże doświadczenie w branży bankowej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Szymon Midera porządzi największym polskim bankiem
Szymon Midera jest łodzianinem, przez siedem lat (2001-2008) pracował w mBanku, gdzie zarządzał m.in. obszarem marketingu, sprzedaży internetowej oraz rozwojem biznesu, a kolejne osiem lat (2008-2016) spędził w Banku Pocztowym, na stanowisku wiceprezesa, a potem prezesa tego banku. To za jego kadencji Bank Pocztowy z banku rozliczeniowego poczty stał się bankiem detalicznym, wówczas jednym z bardziej nowoczesnych na rynku.
Ostatnio głównie specjalista e-coomerce, w 2016 r. – po odejściu z Banku Pocztowego – założył platformę Shumee. Początkowo miała to być społecznościowa emanacja marketingu szeptanego, czyli platforma umożliwiająca ludziom podzielenie się z innymi opinią na temat zakupionego w sieci towaru – i to za pieniądze. Miał to być pierwszy krok do platformy ułatwiającej zadowolonym klientom rekomendowanie klasowych marek i uzyskiwanie (oraz przekazywanie) rabatów. Nie miałem dobrych przeczuć, gdy Szymon Midera „odpalał” swoją firmę.
„Czy to się może udać? Na moje oko nie bardzo (…). Popularyzowanie postu reklamowego za pieniądze może przynieść efekt taki jak reklama, a nie jak rekomendacja. Odbiorca wie, że nadawca nie poleca z własnej woli, tylko dla pieniędzy, więc skuteczność będzie charakterystyczna dla reklamy internetowej (no, może ciut większa, ze względu na nową formułę – reklama od kolegi będzie mniej irytująca i być może ominie ad-blocki).”
I rzeczywiście, dziś Shumee jest już zupełnie innym biznesem, określa siebie jako „centrala handlu zagranicznego”, czyli firma ułatwiająca producentom lub dystrybutorom różnych towarów masowe dotarcie do odbiorców z różnych krajów, za pomocą platform online. Ułatwia rejestrację kont na platformach e-commerce, pomaga w opracowaniu strategii sprzedaży na różnych rynkach, dostarcza narzędzia do automatycznego wystawiania przedmiotów, analitykę sprzedaży i obsługę zamówień. A oprócz tego np. logistykę i magazynowanie.
Czy Szymon Midera za…shumee w PKO BP?
W 2022 r. Shumee miało 60 mln zł przychodu i 500 000 zł zysku netto i obsłużyło 172 000 transakcji typu e-commerce. Firma ma m.in. umowę z Zalando i pomaga polskim sklepom odzieżowym sprzedawania swoich rzeczy na tej platformie w całej Europie.
Wygląda na to, że prezesem PKO BP został znawca platform handlu elektronicznego, co może mieć niemałe znaczenie dla przyszłych kierunków rozwoju największego polskiego banku (przecież banki bardzo chcą „wpleść się” w handel e-commerce, a niektóre nawet tworzą własne sklepy mobilne).
A szkoły? Edukację Szymon Midera zgłębiał głównie w rodzinnej Łodzi. Jest absolwentem Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych i Politycznych na Uniwersytecie Łódzkim i studiów Advanced Management Programme w INSEAD we francuskim Fontainebleau. Ukończył również studia MBA na Uniwersytecie Łódzkim. Jest miłośnikiem biegów długodystansowych. Nie ma problemów finansowych, odkąd nastąpiła podwyżka świadczenia na dzieci do 800 zł miesięcznie, bo jest ojcem aż czterech córek.
Formalnie Szymon Midera obejmie stanowisko po zatwierdzeniu przez Komisję Nadzoru Finansowego. Jego nominacja nie jest zaskoczeniem, bo wcześniej znalazł się w nowej radzie nadzorczej banku, która oddelegowała go do tymczasowego zarządzania nim. Co prawda w banku ogłoszono konkurs na prezesa, ale dobrze zorientowani już kilka tygodni temu obstawiali zwycięzcę.
Do PKO BP wrócił też Krzysztof Dresler, który w latach 2008-2011 był wiceprezesem banku i nadzorował jego działalność kredytową. Teraz będzie znów wiceprezesem. Drugą wiceprezeską będzie Ludmiła Falak-Cyniak (specjalistka od rynku kapitałowego, ma licencję doradcy inwestycyjnego i tytuł CFA, pracowała do tej pory w firmach zarządzających funduszami inwestycyjnymi i emerytalnymi). Trzecim wiceprezesem będzie Piotr Mazur.
Koniec karuzeli stanowisk w PKO BP?
Formalnie zarząd powołano na trzyletnią kadencję, ale żeby wywrzeć swoje piętno na największym polskim banku, Szymon Midera będzie potrzebował więcej czasu. Ostatnie lata to w PKO BP karuzela personalna. Od 2021 r., czyli od dymisji Zbigniewa Jagiełły, który rządził w PKO BP przez 12 lat, na stołku prezesowskim zasiadło aż czterech prezesów (Jan Emeryk Rościszewski, Iwona Duda, Paweł Gruza oraz Dariusz Szwed).
Pozornie zarządzanie takim bankowym kolosem to pikuś. W branży bankowej efekt skali znaczy bardzo dużo. Im bardziej bank rośnie, tym bardziej działa efekt śniegowej kuli pozwalający mu uciekać konkurentom. Odkąd więc PKO BP zwiał wszystkim konkurentom w branży pod względem skali działania, w sposób niezagrożony dominuje na rynku. Właśnie przekroczył 500 mld zł aktywów, gdy najwięksi rywale mają po 250-300 mld zł zarządzanego majątku.
Z drugiej strony – co by nie mówić o prezesach polskich banków, to w długiej perspektywie widać jakość przywództwa w tych instytucjach. To, że PKO BP odjechał konkurencji na kilka długości, to w dużej części zasługa długoletniego prezesa banku Zbigniewa Jagiełły. Zrobił on z tradycyjnego banku „okienkowego” jednego z cyfrowych liderów. Główny konkurent – Bank Pekao – niegdyś porównywalny pod względem skali działania, nie podołał wyzwaniu i odpadł z wyścigu.
Właśnie za umiejętności menedżerskie pozwalające na takie strategiczne skoki oraz za wizję sprawiającą, że miliardy złotych inwestycji są kierowane na konkretne cele, płaci się prezesom banków po kilka milionów złotych rocznie. Kłopot w tym, że płaci się tak wszystkim, a strategiczne sukcesy odnoszą tylko nieliczni.
Obserwowaliśmy więc w ostatnich latach dominację PKO BP w braku nadziei na strategiczną walkę o dominację w stadzie. Aż tu nagle… patrząc na wyniki banków za 2023 r., zobaczyłem rzecz niespodziewaną. Bank Pekao, dysponując o ponad jedną trzecią mniejszymi „zabawkami” (300 mld zł aktywów), ni z gruchy, ni z pietruchy, posadził wielkiemu rywalowi kilka kuksańców. Pokazał wyższy zysk netto, zapowiedział wypłatę wyższej dywidendy, a patrząc na skalę wzrostu rynkowej wyceny – „Żubr” pobił PKO BP na głowę.
I w takie buty wchodzi Szymon Midera jako nowy prezes PKO BP. Jeśli największy polski bank ma znów przyspieszyć tempo rozwoju, to potrzebuje stabilnego przywództwa i porządnej strategii, która – jak za Zbigniewa Jagiełły – trafnie przewidzi zmiany na rynku bankowym. Takie jak np. możliwość sojuszów banków z firmami telekomunikacyjnymi.
PKO BP kontra Bank Pekao. Zaskakujące rozstrzygnięcie wyścigu
W „gołych” wynikach finansowych obu banków nie widać nic nadzwyczajnego. Jak w całej branży w górę poszedł wynik odsetkowy (wszystkie banki korzystają na wysokich stopach, sprzedając drożej kredyty i trzymając możliwie nisko oprocentowanie depozytów), spadły koszty regulacyjne (czyli różnych zrzutek i podatków), nisko utrzymywały się rezerwy na złe kredyty.
Właściwie pod tymi wszystkimi względami to PKO BP był w zeszłym roku lepszy. Marża odsetkowa PKO BP wynosiła 4,37%, gdy u „Żubra” tylko 4,2%. Pod względem wyniku odsetkowego różnica między bankami wynosi 18,3 mld zł do 11,8 mld zł. Sporo. Skala wzrostu depozytów konsumentów też w PKO BP była dwa razy większa (wzrost z 234 do 275 mld zł, gdy w Pekao – tylko ze 119 do 132 mld zł). Wzrost aktywów funduszy inwestycyjnych – to oczko w głowie banków, bo sporo zarabiają na prowizjach. W PKO BP był z 30 do 39 mld zł, a w Pekao z 19 do 24 mld zł.
Kredyty dla ludności wzrosły w największym polskim banku z 127 do 137 mld zł (gros tego wzrostu to kredyty hipoteczne), a u „Żubra” tylko z 77 do 80 mld zł. Portfel kredytów korporacyjnych w PKO BP zwiększył się z 84 do 95 mld zł, gdy w Banku Pekao stanął w miejscu na poziomie 99 mld zł. Odsetek niespłacanych w terminie kredytów w PKO BP wyniósł 3,4%, gdy u „Żubra” 6,4%. Właściwie pod każdym względem widać, że PKO BP jest bardziej rozpędzonym bankiem.
A mimo tego PKO BP pokazał mniejszy zysk (5,5 mld zł) niż Pekao, który zadziwił dochodem 6,6 mld zł na czysto. „Żubr” zapowiedział też wyższą dywidendę – przeznaczy na nią 3,3 mld zł plus jeszcze 1,7 mld zł z zysku za 2019 r. (łącznie aż 19,2 zł na akcję, czyli ponad 11% ceny akcji na giełdzie), gdy PKO BP – tylko 3,2 mld zł (dwie trzecie zysku).
Gdyby nie kredyty frankowe, PKO BP pokazałby 10 mld zł zysku netto?
Jak to się stało, że PKO BP dał się prześcignąć „Żubrowi” mimo przewagi w podstawowych liniach biznesowych? Odpowiedź jest prosta – franki szwajcarskie. Gdy Bank Pekao utworzył tylko 1,1 mld zł na swój niewielki portfel frankowy (odziedziczony po banku BPH, którego część kiedyś przejął), to PKO BP utworzył kolejne 5,4 mld zł rezerw na ryzyko prawne związane z frankami.
Te rezerwy były jak klej w butach biegacza, który nie pozwala szybko biegać. Pomijając franki, PKO BP osiągnął 18,3 mld zł zysku z odsetek, dołożył do tego 4,6 mld zł dochodu z prowizji (łącznie 23 mld zł zarobku!), a koszty działania wyniosły raptem jedną trzecią tej kwoty – 7,6 mld zł. Nawet jak dodać rezerwy na złe kredyty i podatek bankowy (łącznie 2,5 mld zł) – bank powinien pokazać 12,8 mld zł zysku brutto, znacznie więcej niż Pekao (8,5 mld zł).
Franki jednak zniszczyły przewagę biznesową PKO BP i spowodowały, że finalnie (po odliczeniu podatku dochodowego) bank zarobił aż o ponad miliard złotych mniej niż Bank Pekao. Wydawało się, że głównym problemem tego ostatniego będzie to, jak nie dać się dogonić Santanderowi (ma już 276 mld zł aktywów i jest tylko o 10% mniejszy od „Żubra”), by nie stracić drugiego miejsca. A tu się okazuje, że niespodziewanie Bank Pekao z zyskiem 6,6 mld zł przymierza koronę najbardziej zyskownego polskiego banku.
Grupa pościgowa za PKO BP jest zresztą dłuższa. Bo przecież Santander pokazał za zeszły rok 4,8 mld zł zysku netto, zaś ING Bank – 4,4 mld zł. A pod względem aktywów (ING – 240 mld zł, Santander – 276 mld zł) są to banki niemal dwa razy mniejsze niż PKO BP, którego zysk w wysokości 5,5 mld zł w tym momencie wcale nie jest szczególnie imponujący. Gdyby nie franki, pewnie PKO BP mówiłby o 10 mld zł zysku netto, ale gdyby babcia miała wąsy…
Inwestorzy pokazują, co jest dla nich ważne
Zacząłem ten tekst od pochwały Zbigniewa Jagiełło za to, że pod jego ręką PKO BP biznesowo „odjechał” konkurentom, ale trzeba też pamiętać, że to również jego decyzją – o przejęciu przeciążonego frankami Nordea Banku – PKO BP stał się niespodziewanie najbardziej „frankowym” bankiem w Polsce.
I ta decyzja też jest brzemienna w skutki – decyduje dziś o wyniku wyścigu PKO BP kontra Bank Pekao. Nie chodzi tylko o niższe zyski banku, ale też o niższą jego wycenę rynkową. Nie uwierzycie, ale w perspektywie ostatnich trzech lat kurs PKO BP urósł dwa razy wolniej niż Banku Pekao.
To bolesne, bo mamy najlepsze w historii banków lata (najszybszy wzrost stóp procentowych) i inwestorzy bacznie patrzą na potencjał poszczególnych banków. Nawet w perspektywie 10-letniej nie widać, by PKO BP był proporcjonalnie wyżej wyceniany niż Pekao.
Być może to kwestia dywidend, które Bank Pekao wypłacał w przeszłości bardziej systematycznie. W ciągu ostatnich 10 lat PKO BP wypłacił pięć dywidend o łącznej wartości 5,7 zł na akcję (ok. 10% obecnej ceny akcji). W tym czasie Bank Pekao wypłacił aż dziewięć razy dywidendę (tylko jeden rok był bez niej!) o wartości 65 zł (39% obecnej ceny akcji). W tym roku ten bilans na korzyść Banku Pekao się jeszcze pogłębi.
Mamy więc dwa gigantyczne banki, z których jeden jest większy i bardziej efektywny, ale ma na plecach garb, który nie pozwala mu profitów z tego wynikających rozdzielać między akcjonariuszy. Ten mniejszy i mniej efektywny bank biega wolniej, ale za to bez kleju w butach, więc swoimi mniejszymi zyskami częściej może się dzielić. I to się liczy. Pojedynek PKO BP kontra Bank Pekao w 2023 r. zakończył się więc zaskoczeniem.
Posłuchaj też „Technopodcastu”: Kiedy polecimy samolotem na paliwo wodorowe? Czy wodór będzie paliwem przyszłości? I dlaczego Polska może być wodorową potęgą? Z prof. Jarosławem Sępem, prorektorem Politechniki Rzeszowskiej oraz szefem Podkarpackiej Doliny Wodorowej rozmawia Maciek Samcik
Posłuchaj też 201. odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”: to będzie dobry rok dla inwestujących w obligacje? Tematem 201. odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” są obligacje. W którym miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o inflację i stopy procentowe (w Polsce i na świecie)? Które obligacje detaliczne mogą w najbliższym czasie przynieść najwyższą stopę zwrotu? Jaki potencjał zysków (ale też ryzyka) mają obligacje korporacyjne? I czy tzw. strategia inwestycyjna cyklu życia z obligacjami w portfelu ma jeszcze sens? Przewodnikiem po obligacyjnych meandrach jest Karol Paczuski, zarządzający funduszem obligacji w UNIQA TFI. Zaprasza Maciej Samcik, podcastu odsłuchasz pod tym linkiem.
Zobacz też wideorozmowę „Subiektywnie o Finansach”. Wspólnie z Ewą Łuniewską z ING Banku Śląskiego – próbujemy rozkminić, dlaczego banki czasem zadają nam dziwne pytania albo żądają dokumentów, które nie powinny (na pierwszy rzut oka) ich interesować?
zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek