Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad projektem ustawy, która ma zmienić zasady przedawnienia roszczeń. To może być duża zmiana z punktu widzenia konsumentów, którzy dziś nierzadko są nękani przez windykatorów nasyłanych przez firmy, które odkupiły – za mały procent ich nominalnej wartości – stare długi od telekomów, banków, czy firm energetycznych. Urzędnicy chcą zmienić dwie rzeczy. Po pierwsze nasze długi wobec usługodawców będą się przedawniały już po sześciu latach, nie zaś po dziesięciu. Po drugie: sąd będzie miał obowiązek sprawdzić z automatu czy dług nie jest przedawniony. A jeśli stwierdzi, że jest, to będzie musiał umorzyć postępowanie. Dziś sąd automatem wspiera wierzyciela i jeśli dłużnik nie podniesie zarzutu przedawnienia, to sąd może zezwolić na wysłanie komornika, by ściągnął nawet przedawniony dług.
Czytaj też: Gdy bank po kilkunastu latach „przypomni” sobie o rzekomym długu…
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na pierwszy rzut oka: bomba. Wreszcie skończy się ściganie przez windykatorów długów z zamierzchłych czasów. A więc długów, których istnienie lub nieistnienie trudno jest udowodnić, bo kto trzyma dokumentację przez kilkanaście lat? Znam przypadki ludzi, do których zgłosili się windykatorzy działający w imieniu funduszy sekurytyzacyjnych i przedstawiający żądanie spłaty pieniędzy w oparciu o szczątkową dokumentację przejętą od usługodawcy, który już nie istnieje, albo został przejęty przez inną firmę. A nawet jeśli pierwotny wierzyciel jeszcze istnieje, to często nie chce współpracować, bo dawno już przeniósł dokumentację dotyczącą starych długów i klientów do archiwum. Jak konsument ma sprawdzić, czy kilkanaście lat temu był coś winien i nie oddał? Czasem zdarza się klient rzeczywiście miał jakieś długi, ale nie został o nich prawidłowo poinformowany. Dlaczego miałby płacić odsetki za okres kilkunastu lat? A płacić musi, bo usługodawca przekazał funduszowi sekurytyzacyjnemu tylko część danych – tę część, która mu pasowała.
Sprawy bywają jeszcze bardziej absurdalne. Ostatnio piszą do mnie klienci firmy telekomunikacyjnej Play, do których przychodzą wezwania od firm windykacyjnych. Wynika z nich, że mają liczone w setkach złotych zadłużenie. Oczywiście klienci wpadają w panikę, a część z nich dochodzi do wniosku, że skoro windykator żąda zwrotu, to widać dług istnieje. Proszą o rozłożenie zadłużenia na raty i są przeszczęśliwi, że firma windykacyjna łaskawie się zgadza. Co się potem okazuje? Że dług, owszem, istnieje, ale „nabił” go poprzedni właściciel numeru. Po awanturach firma windykacyjna i Play anulują zadłużenie, ale klienci tracą czas i nerwy, żeby udowadniać, że nie są wielbłądami. Play oczywiście nie ma najmniejszej ochoty wypłacać za ten czas i nerwy jakichkolwiek ekwiwalentów finansowych. Nóż się w kieszeni otwiera.
Skrócenie terminów przedawnienia roszczeń to jedno, ale ważniejsze może być utrącenie możliwości dochodzenia przedawnionych długów na drodze sądowej. Dziś teoretycznie jest to możliwe (wszystko zależy od tego czy dłużnik podniesie w sądzie zarzut przedawnienia i czy w ogóle wie, że w sądzie jest jakaś sprawa dotycząca jego długów ;-)), pod rządami nowego prawa – będzie niemożliwe. To oczywiście nie zmieni faktycznego statusu dłużnika: jego dług w dalszym ciągu będzie istniał. Jeśli wina nie budzi wątpliwości, to będzie rzutowała na życie tego, kto nie oddał pieniędzy. Dłużnik będzie wpisany na „czarne listy” nierzetelnych płatników, zapewne nie każdy usługodawca będzie chciał z nim współpracować, nie dostanie telefonu na abonament. No i windykatorzy będą mogli nadal takiego delikwenta próbować nakłaniać do spłaty długu. Ale tylko po dobroci, nei zaś nasyłając sądowego komornika.
Są oczywiście plusy ujemne tej sytuacji. Państwo de facto wycofuje się z ochrony wierzyciela w sytuacji, gdy ten przez sześć lat nie jest w stanie wyegzekwować długu. Czy to może osłabić pozycję wierzycieli wobec dłużników, albo – to już byłoby niefajne – umocnić pozycję tych drugich? Wydaje mi się, że nie. Sześć lat to dużo czasu. Każdy, kto jest wierzycielem, powinien wykorzystać ten czas do odzyskania pieniędzy. Niewątpliwie stratnym w tej sytuacji będzie branża funduszy sekurytyzacyjnych i windykatorów, która dziś w dużej części „żyje” z windykowania długów bardzo starych, kupionych za grosze, ale jednak w pewnej części „odzyskiwalnych” z pomocą państwa. W nowych warunkach wsparcia państwa nie będzie, więc i interes słabszy. A konkurencja o możliwość egzekwowania „nowych” długów większa.