A gdyby tak projekt budowy wież przy ul. Srebrnej przeistoczyć w projekt narodowy, w którego tworzeniu biorą udział – i na nim zarabiają – także zwykli konsumenci, wyborcy, obywatele? Rzucam dwa koła ratunkowe prezesowi Kaczyńskiemu
Taśmy, które opublikowała „Gazeta Wyborcza” – abstrahując od tego czy wynika z nich złamanie prawa, czy też nie – bardzo psują wizerunek szefa partii rządzącej. Chciałby uchodzić za skromnego, poczciwego starszego pana, któremu na sercu leży wyłącznie dobro Polski, a nie za cynicznego biznesmena, obracającego miliardami i załatwiającego sobie kredyty w państwowym banku. Niezależnie od tego jak ocenimy „moc” taśm, zwiększają one ryzyko utrwalenia się w opinii publicznej tego drugiego obrazu. Jakie jest wyjście z tej podłej sytuacji? Znam nawet dwa i z dobrego serca podpowiem.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Srebrna REIT, czyli zaróbmy wszyscy na tych biurach
Pomysł pierwszy: a może by w nocy z soboty na niedzielę uchwalić ustawę o REIT-ach, urzeźbić projekt biurowców przy ul. Srebrnej jako pierwszą inwestycję realizowaną właśnie w formie REIT i… dać wszystkim Polakom możliwość zarabiania na wynajmie powierzchni w biurowcu fundacji związanej z PiS? Czy to nie byłoby genialne rozwiązanie? Może i lepsze, niż program powszechnej prywatyzacji sprzed lat? Uwłaszczenie Narodu na symbolicznych wieżach. Ach…
Zapewne duża część czytelników nie wie o co chodzi z REIT-ami. Otóż jest to modny w wielu krajach instrument finansowy, który pozwala każdemu konsumentowi, nawet jeśli ma do zainwestowania np. tylko 20.000 zł, kupić sobie kawałek biurowca. REIT to spółka podobna do funduszu inwestycyjnego, w której każda „cegiełka” jest „przywiązana” do kawałka konkretnych nieruchomości.
Taki REIT, poza tym, że „uwłaszcza” swoich klientów na zakupionych nieruchomościach, ma obowiązek wypłacać im cały zysk z wynajmu nieruchomości w formie corocznej dywidendy (na Zachodzie są REIT-y, które płacą nawet comiesięczną dywidendę). REIT nie „bawi się” w deweloperkę. Kupuje gotowe do wynajmu biurowce i żyje wyłącznie z czynszów. No, może jeszcze od czasu do czasu remontuje swoje nieruchomości i podwyższa ich standard.
Właściciel REIT-u dostaje co roku udział w czynszach, które płacą najemcy. Na rozwiniętych rynkach ta dywidenda wynosi zwykle 4-7% w skali roku. Ponieważ inwestycja jest zabezpieczona nieruchomością, to jej ryzyko jest niewielkie.
Ze względu na to, że REIT-y napędzają gospodarkę (zwiększają popyt na rynku nieruchomości), to zwykle cieszą się ulgami podatkowymi. Ludzie więc inwestują w nie chętnie i jest to dobra alternatywa dla depozytu bankowego. Nie wymaga tak dużego kapitału jak zakup nieruchomości na wynajem i nie jest tak kłopotliwa w zarządzaniu. Po prostu masz kawałek biurowca i czerpiesz pieniądze z jego wynajmowania, którym zajmuje się wynajęta w tym celu specjalna spółka zarządzająca.
Czytaj też: Nie trzeba być już kamienicznikiem, żeby zarabiać na wynajmie. Są już w Polsce spółki REIT-opodobne
Czytaj też: Mają centra handlowe i biurowce. Obiecują 7% dywidendy. Czy opłaca się wejść z nimi w spółkę?
REIT-y budzą wątpliwości, ale jest stan wyższej konieczności
W Polsce posłowie też pisali ustawę o REIT-ach, ale ostatnio chyba projekt został zahamowany, bo są obawy, czy niechcący nie wywołałby po pierwsze bańki spekulacyjnej (na rynku pojawiłyby się miliardy złotych nowych pieniędzy na nieruchomości i ich ceny nienaturalnie by wzrosły), a po drugie – czy nie spowodowałby chęci przekazania udziałów w centrach biurowych i handlowych na górce cenowej przez zachodnich kapitalistów polskim ciułaczom.
Obie obawy trzeba traktować poważnie, lecz wielki kryzys wizerunkowy, który stanął na drodze partii rządzącej może być stanem wyższej konieczności, który uzasadniłby przegłosowanie ustawy o REIT-ach i przerobienie „dwóch wież” na Srebrnej w projekt, który zostałby – zaraz po wybudowaniu – sprzedany na części prawdziwym Polakom. Dzięki temu każdy mógłby być częścią sukcesu deweloperskiego partii rządzącej.
Kłopot polega na tym, że REIT-y – jak wspomniałem wcześniej – nie inwestują w „dziurę w ziemi”, budynek musi już stać i mieć wynajętą powierzchnię. Wciąż więc byłby potrzebny jakiś państwowy bank, który dałby kredycik na jego zbudowanie.
TFI Srebrna i nich każdy Polak pomoże w budowie
Chyba, że… można byłoby jeszcze raz zaangażować Polaków w ten projekt i urzeźbić fundusz inwestycyjny, który specjalizuje się w finansowaniu projektów deweloperskich. O funduszach tego typu niedawno opowiadał mi Michał Sapota, który z ich pomocą chce oswoić rzesze Polaków z projektami deweloperskimi.
Sapota stworzył fundusz, który ma być jedną z najbezpieczniejszych opcji inwestowania w nieruchomości w Polsce. Rzecz działa następująco: fundusz co miesiąc emituje certyfikaty, których wykup będzie za 18 miesięcy. Z pozyskanymi od inwestorów pieniędzmi wchodzi w ich imieniu do już trwających projektów deweloperskich, przejmując w nich pakiet kontrolny udziałów. W porozumieniu z deweloperem fundusz nadzoruje budowę i proces komercjalizacji, czyli sprzedaż powierzchni docelowym użytkownikom.
Żeby pieniądze inwestorów mogły posłużyć deweloperowi w budowie musi on spełnić kilka warunków: mieć umowę z wykonawcą, pozwolenie na budowę, ustalone i akceptowalne warunki cenowe sprzedaży powierzchni oraz umowę z bankiem finansującym budowę. W takiej sytuacji, gdy projekt jest już „rozpędzony”, ryzyko dla inwestorów jest już stosunkowo niewielkie (może być co najwyżej problem ze sprzedażą powierzchni po założonej cenie, ale na Srebrnej całkowita katastrofa nie wchodzi w grę).
Myślę, że gdzie jak gdzie, ale na ul. Srebrnej, z poręczeniem osobistym jednego z najważniejszych polityków ostatniego 30-lecia oraz z gwarancją kredytową narodowego banku – po certyfikaty „Srebrna Towers TFI” ustawiałyby się kolejki jak po cukier w Stanie Wojennym.
K. Towers, czyli narodowy projekt deweloperski?
Wciąż więc jest szansa, by projekt budowy wież przy ul. Srebrnej przeistoczyć w projekt narodowy, w którego tworzeniu biorą udział – i na nim zarabiają – także zwykli konsumenci, wyborcy, obywatele. Inwestycja, na której nie będzie zarabiała jakaś partia, czy fundacja, lecz my, Naród. I Jarosław Kaczyński znów wystąpiłby w roli człowieka myślącego przede wszystkim o pomyślności kraju i obywateli, a nie w roli obywatela-dewelopera.
Hę? I jak Wam się podoba ten dwuetapowy, narodowy projekt deweloperski? Gdyby to weszło w fazę realizacji zastrzegam sobie prawo do wynagrodzenia ;-))