Nasz czytelnik przez ponad miesiąc próbował dokonać wcześniejszej spłaty kredytu gotówkowego. Przyznacie, że spłata kredytu przed terminem nie jest specjalnie skomplikowaną operacją. Ale prośby pana Pawła odbijały się od kolejnych konsultantów. W końcu poskarżył się ekipie „Subiektywnie o Finansach”. No i okazuje się, że jednak się da.
Kiedy klient chce spłacić kredyt przed terminem, na bankowców pada blady strach. Z dwóch powodów. Po pierwsze, po spłacie pożyczki bank przestanie zarabiać na odsetkach. Po drugie zaś, będzie musiał zwrócić klientowi proporcjonalną część prowizji, jeśli ją oczywiście pobrał na starcie. Sprawa zwrotu prowizji, kiedy i w jakiej wysokości się należy, to oddzielny temat, który wałkujemy na „Subiektywnie o Finansach” od kilku lat.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Klient ma święte prawo do spłaty kredytu lub pożyczki przed terminem. Mówi o tym art. 48 ustawy o kredycie konsumenckim: „konsument ma prawo w każdym czasie do spłaty całości lub części kredytu przed terminem określonym w umowie. Kredytodawca nie może uzależnić wcześniejszej spłaty kredytu od jego poinformowania przez konsumenta”.
Jeśli właściwie interpretuję drugie zdanie tego artykułu, to klient nie musi nawet składać oddzielnej dyspozycji. Po prostu przelewa na rachunek kredytu pozostałą do spłaty (lub jej część) kwotę zadłużenia. Reszta należy już do banku, który w ciągu 14 dni powinien rozliczyć się z klientem. Chodzi tu m.in. o wspomniany zwrot prowizji. Jeśli została pobrana przez bank, do klienta powinna wrócić jej proporcjonalna część za okres, o jaki skrócony został okres kredytowania.
Spłata kredytu przed terminem. Bank: proszę czekać
Niby prosta operacja, ale nie w przypadku pana Pawła, który trafił na minę, a raczej nadział się żubrowe rogi, bo mowa o kredycie z Banku Pekao. Po miesiącu od złożenia dyspozycji napisał do mnie:
„Panie Macieju, Pekao robi sobie jaja, od ponad miesiąca chcę zamknąć kredyt gotówkowy z całkowitą spłatą, ale bank tego nie robi. Środki na koncie mam, a odsetki lecą…”
I pokazał mi jak przez miesiąc kopał się z koniem, tfu… z żubrem. Dyspozycję całkowitej spłaty złożył 13 września, choć zgodnie z brzmieniem ustawy o kredycie konsumenckim nie musiał. Wystarczyło po prostu przelać na konto kredytu kwotę pozostałą do spłaty. Kilka dni później dostał wiadomość z banku:
„Dzień dobry Panie Pawle, proszę o uzupełnienie dyspozycji o podanie poniższych informacji: określona kwota nadpłaty, dzień, w którym mają być pobrane środki. Napisaną w ten sposób wiadomość przekażemy do odpowiedniej komórki banku celem realizacji dyspozycji”.
Pan Paweł od razu odpowiedział, że chce spłacić całe zadłużenie jak najszybciej. Kilka dni później (19 września) przyszła kolejna wiadomość z banku:
„Dzień dobry Panie Pawle, w celu weryfikacji Pana sprawy przesłałem ją do odpowiedniej komórki banku. Proszę oczekiwać na odpowiedź”.
Klient odbija się od ściany. Wkraczamy do akcji
Tym razem podpisał się inny konsultant. Ale przekazanie sprawy do „odpowiedniej komórki” nic nie dało. Sprawa utknęła. Miesiąc po złożeniu dyspozycji klient napisał do banku, że dyspozycja nie została zrealizowana, a trzeci już konsultant napisał:
„Dzień dobry Panie Pawle, Pana zgłoszenie jest w trakcie rozpatrywania. Po uzyskaniu wiążących informacji otrzyma Pan odpowiedź”.
Ale nadal nic się nie wydarzyło. Sprawa ciągnęła się już blisko miesiąc.
„I dalej pieniążków nie chcą wziąć do spłaty kredytu, odsetki lecą i lecą a bank zarabia niesłusznie…”
– pożalił się nasz czytelnik. W tym momencie wkroczyłem do akcji. Zapytałem Bank Pekao, dlaczego nie potrafi zamknąć sprawy tego kredytu. Następnego dostałem wiadomość od pana Pawła.
„Cud, bank ściągnął z konta kwotę kredytu na dzień pierwszej dyspozycji oraz zwrócił w kolejnych przelewach raty zapłacone w tym czasie, w którym sprawa nie była załatwiona”
W tej sprawie nie chodzi o jakieś wielkie pieniądze. Panu Pawłowi do spłaty zostało ok. 1700 zł. Nie wiem, jak długo by jeszcze czekał, gdyby nie nasze delikatne wsparcie. Wierzę w to, że to tylko „wypadek przy pracy”, czyli nieporozumienie wynikające z braku znajomości procedur przez niektórych pracowników banku. A nie gra na czas.
Źródło zdjęcia: Pixabay