Osoby z niepełnosprawnościami są najbardziej poszkodowane z powodu braku preferencji w dostępie do szczepień. Jeśli do momentu uzyskania odporności na Covid-19 postanowiły się izolować – by ograniczyć do zera ryzyko zakażenia i śmierci – tracą kilkadziesiąt tysięcy złotych i miesiące lub lata postępów. Tyle kosztuje przerwana rehabilitacja. A jeśli nie przerywają rehabilitacji – podejmują znacznie większe ryzyko zakażenia wirusem, niż ktokolwiek inny
Ta sprawa męczy mnie od długich tygodni. Do jej poruszenia na stronach „Subiektywnie o finansach” sprowokowała mnie sytuacja sprzed kilkudziesięciu godzin, gdy Iwona Hartwich, posłanka Platformy Obywatelskiej – ale przede wszystkim mama niepełnosprawnego chłopaka – odbiła się od ściany obojętności premiera Polski na sejmowym korytarzu.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Pani Hartwich chciała poprosić premiera o preferencyjny dostęp osób z niepełnosprawnościami do szczepień przeciwko Covid-19. Odpowiedzialny za program szczepień minister Michał Dworczyk bronił dostępu do premiera z iście koszykarską swadą, ale tym bardziej uwydatnił wstydliwy „sekret” rządzących – bałagan i błędne priorytety, jeśli chodzi o kolejność dostępu do szczepień.
Ów wstydliwy sekret polega na tym, że o ile każda mądra władza najpierw zajmuje się bezpieczeństwem najsłabszych obywateli, o tyle rząd premiera Morawieckiego postanowił najpierw zadbać o bezpieczeństwo „swoich” obywateli, czyli m.in. prokuratorów i funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.
Osoby z niepełnosprawnościami dobijają się o preferencyjne miejsce w kolejce do szczepień od kilku miesięcy, właściwie od początku trwania programu. I od początku są to staranie zupełnie bezskuteczne.
Nie byłby to temat dla „Subiektywnie o finansach”, gdyby nie istniało nie tylko humanitarne – osoby z niepełnosprawnościami są często bardziej narażone na ciężki przebieg Covid-19, niż prokuratorzy – finansowe uzasadnienie tego postulatu.
Otóż osoby z niepełnosprawnościami w wyniku długiego oczekiwania na szczepienie ponoszą największe finansowe straty. Z czego one wynikają? Ano przede wszystkim z tego, że dopóki nie są zaszczepione, to bardziej ryzykowna jest najważniejsza dla nich aktywność – rehabilitacja.
Czekanie na szczepionkę, a rehabilitacja: rosyjska ruletka
Tak się składa, że w moim środowisku jest osoba, która walczy o to, żeby wstać z wózka inwalidzkiego. Polskie państwo jest w stanie jej zapewnić jeden, góra dwa turnusy rehabilitacyjne w roku (każdy o wartości 4.000-6.000 zł). To mniej więcej jedna szósta tego, co jest potrzebne, żeby odzyskać przynajmniej częściowo zdrowie.
Z różnych zbiórek, przedsięwzięć charytatywnych, a także z 1% podatku ta osoba finansuje 80% niezbędnych w jej przypadku wydatków na rehabilitację. Każda jednomiesięczna przerwa w rehabilitacji oznacza cofnięcie postępów o mniej więcej pół roku. Kiedy zamknięto uzdrowiska, rehabilitacja odbywała się więc w domu.
Oznacza to w przypadku osoby z niepełnosprawnością – o ile w ogóle jest ona w stanie pozyskać finansowanie dodatkowej rehabilitacji, nie pokrywanej przez państwo (w tym konkretnym przypadku państwo zresztą odpowiada za pogorszenie jej stanu zdrowia), dwie możliwości.
Pierwsza to ryzykowanie życiem każdego dnia poprzez kontakt z rehabilitantami. Gdyby osoby z niepełnosprawnościami zostały zaszczepione w pierwszej kolejności, razem z pracownikami ochrony zdrowia, wówczas to ryzyko byłoby mniejsze lub bliskie zeru.
Druga opcja to zamknięcie się w domu i czekanie na swój termin. Na przykładzie osoby z mojego środowiska, której polski rząd – wybrany demokratycznie przez obywateli – odmówił prawa do szczepień na preferencyjnych warunkach można policzyć jakie straty finansowe (nie licząc zdrowotnych) by to oznaczało.
Każdy miesiąc czekania na szczepionkę anihiluje wydane wcześniej ok. 25.000-30.000 zł na rehabilitację. Czyli oznacza cofnięcie postępów w dochodzeniu do zdrowia o wspomniane wyżej pół roku, które później – z własnej kieszeni – trzeba będzie nadrobić.
Rehabilitacja dla covidowców, szczepienia najpierw dla prokuratorów
Oczywiście: osoby z niepełnosprawnościami nie są jedyną grupą, która idąc do pracy ponadprzeciętnie się naraża. Pracownicy handlu – np. sklepów spożywczych – też nie załapali się do kolejki na pierwszych miejscach (jak prokuratorzy), choć wykonywana przez nich praca łączy się z podwyższonym ryzykiem poprzez teoretyczny, choć chwilowy kontakt z mnóstwem zawirusowanych osób.
W przypadku osoby z niepełnosprawnościami i rehabilitacji ten kontakt z rehabilitantem jest jednak długotrwały (mniej więcej taki, jak na siłowni, czyli w miejscu, gdzie wirus ma najlepsze możliwości rozpowszechniania się). A straty spowodowane zatrzymaniem rehabilitacji – znacznie wyższe.
Tym niemniej z powodu decyzji rządu o nie braniu pod uwagę osób niepełnosprawnych w tworzeniu listy grup społecznych i zawodowych preferowanych w dostępie do szczepień, osoby z niepełnosprawnościami mogą albo podejmować wyższe, niż inni ryzyko śmierci z powodu kontaktu z wirusem albo zredukować je do zera za kwotę – licząc od 15 stycznia (start programu szczepień) do dziś – 75.000-90.000 zł w stratach „rehabilitacyjnych”.
A i to nie wszystko. Ostatnio rząd zaczął się bardziej troszczyć o ozdrowieńców covidowych, czyli osoby, które po ciężkim przejściu Covid-19 mają problemy z dojściem do zdrowia. Minister Zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział dla tych osób specjalny program rehabilitacyjny.
Niech zgadnę: czy wezmą w nich udział te same placówki zdrowotne, które w tak okrojonej formie organizują rehabilitację osób z niepełnosprawnościami? I czy przypadkiem nie będzie oznaczało to spadku dostępu do rehabilitacji osób, które już z niej korzystają? Czy przypadkiem nie wydłużą się kolejki do finansowanych przez państwo turnusów rehabilitacyjnych? Czy nie wyniknie z tego, że osoby z niepełnosprawnościami będą musiały jeszcze większą część kosztów dochodzenia do zdrowia pokrywać z własnej kieszeni (przypominam, w znanym mi przypadku jest to 80%)? Czy rehabilitacja nie będzie ich kosztowała drożej?
Program szczepień: kolejka pogrążona w chaosie
Przeczytałem gdzieś, że minister Michał Dworczyk zaprosił panią Hartwich na spotkanie w sprawie dostępu osób niepełnosprawnych do szczepień. Dobrze zrobił, ale odnoszę wrażenie, że już „pozamiatane”. Przecież szczepienia są już otwarte nawet dla 30-latków. Osoba, którą znam, ma zarezerwowany termin szczepienia na maj (w ramach szczepień populacyjnych).
Na szczęście system zapisów na szczepienia jest zrobiony na tyle dobrze, że nie dyskryminuje osób mających np. ograniczoną mobilność (choć możliwości zamówienia szczepionki „z dostawą do domu” chyba ostatnio zostały przez Ministerstwo Zdrowia nieco ograniczone).
Wygląda więc na to, że osoby z niepełnosprawnościami, które będą chciały się zaszczepić, wkrótce uzyskają taką możliwość (albo już uzyskały) podobnie, jak inni obywatele.
Mniej więcej 10 mln osób przyjęło już pierwszą dawkę szczepionki, ponad 2,5 mln ma już za sobą dwie dawki, czyli powinna mieć pełną odporność. Szkoda, że wśród nich nie ma osób z niepełnosprawnościami (poza tymi, którzy „załapali” się ze względu na seniorski wiek).
Problem nie dotyczy tylko osób z niepełnosprawnościami. Bałagan w dostępie do szczepień jest „po całości”. Dwa miesiące temu odwiedzałem jedną z uczelni wyższych w Warszawie. Szczęka opadła mi do samej ziemi, gdy dowiedziałem się, że oni tam wszyscy są już zaszczepieni – wśród nich 20-latkowie, 30-latkowie. Uczelnie wyższe „załatwiły” sobie dostęp do szczepień nawet przed seniorami, a mimo tego zajęcia na uczelniach są wciąż zdalne. Czy ktoś rozumie o co tutaj chodzi?
Cała sprawa może mieć znaczenie i długofalowe konsekwencje dla rządzących. Bardzo wielu Polaków ma w rodzinie lub wśród bliskich znajomych osoby z niepełnosprawnościami i słyszeli o ich dylematach (ryzykować życie czy tracić postępy w dochodzeniu do zdrowia warte kilkadziesiąt tysięcy złotych i wiele litrów wylanego potu).
I duża część z tych Polaków zadaje pytania o kwalifikacje moralne do rządzenia czymkolwiek – w tym całym państwem – przez ludzi, dla których ważniejsze jest zdrowie prokuratorów, niż rehabilitacja osób z niepełnosprawnościami.
Czytaj też: Jak technologia (nie) pomaga osobom z niepełnosprawnościami?
Czytaj też: Zadośćuczynienia dla rodzin ofiar wypadków. Ubezpieczyciel już się nie wykręci?
————–
Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
zdjęcie tytułowe: Jonathan Chng/Hakan Nural/Unsplash