Nie znam nikogo, kto twierdziłby, że ma z czego odkładać pieniądze. Ale nie zawsze to jest prawda. Czasem wystarczy wdrożyć kilka prostych patentów i wszystko będzie się działo samo. Odmawiać sobie wszelkich przyjemności, czerpać masochistyczną radość z niedojadania i cierpień cielesnych oraz psychicznych wynikających z oszczędzania? Niezupełnie ?. Oto moje sposoby na takie oszczędzanie, żeby nie bolało (ukazały się też jakiś czas temu w ramach cyklu „Subiektywnie o finansach” w miesięczniku „Logo”).
*Długa końcówka. Niektóre banki mają w ofercie genialny sposób na bezbolesne odkładanie kasy – zaokrąglanie transakcji. Każdy przelew, czy płatność za zakupy są zaokrąglane w górę (np. do pełnych dziesiątek złotych). Kwota zaokrąglenia wędruje na konto oszczędnościowe. Czasem będzie to 27 groszy, a czasem 4,5 zł. Nieważne. Za chwilę o tych zaokrągleniach w ogóle nie będziesz pamiętał.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
*Efekt jojo. Niektóre banki płacą klientom po 20-30 zł miesięcznie za zakupy. Są takie, co płacą nawet 50-60 zł, ale tylko tym klientom, którzy przeszli od konkurencji. Bankowcom chodzi o to, żebyś często używał ich karty płatniczej w sklepach, bo mają od tego prowizję oraz gwarancję, że będziesz im przelewał dochody (żeby mieć czym płacić w tych sklepach). A jeśli na koncie jest osad, to bank na nim zarabia. Oddaje ci więc 1-2% wartości twoich zakupów w niektórych lub wszystkich sklepach. Kupujesz to, co i tak byś kupował, a z banku dostajesz kilka, kilkanaście złotych miesięcznie. Po kilku latach uzbiera się niezła sumka.
*Czas zapłaty. Jeśli dostajesz dodatkowe pieniądze, to 10% tej kwoty od razu schowaj przed samym sobą na konto oszczędnościowe. Jeśli zrobisz to wystarczająco szybko, nie zdążysz nawet poczuć, że kiedyś miałeś te pieniądze, a poza tym szybko znajdziesz sobie lepsze zajęcie – wydawanie pozostałych 90%. Miej żelazną zasadę: od ekstra-dochodów płacisz 10% prowizji. To trochę tak, jakbyś miał menedżera, któremu płacisz za każdy dodatkowo osiągnięty dochód. Być swoim menedżerem to dobra rzecz, bo pieniądze zostają „w rodzinie”. Pamiętaj, że jako swój menedżer musisz być wyjątkowo chciwy, bo inaczej nie osiągniesz sukcesu ;-). Może więc ustal swoją prowizję na poziomie wyższym, niż 10%?
*Zlecenie… na siebie. Radzę ci, żebyś od razu ustawił stałe zlecenie przelewu 5% twoich dochodów na konto oszczędnościowe. Datę ustal nazajutrz po wypłacie. Niech co miesiąc bank sam zabiera ci te 5% pryzchodów. Jeśli zaczniesz od pierwszej wypłaty będzie ci się wydawać, że tych pieniędzy po prostu nie ma i nigdy nie było. W ten sposób rocznie jestem do przodu o kilka tysięcy złotych. Ten sposób stosuj jednak tylko wtedy, jeśli twój domowy budżet jest na plusie. Inaczej nie ma on większego sensu. Możesz też ustalić zlecenie stałe na poziomie niższym, niż 5%.
Co łączy te wszystkie sposoby? Ano fakt, że tu wszystko dzieje się samo. Jeśli oszczędzanie odbywa się poza twoją świadomością, nie boli. Co więcej, po pewnym czasie w końcu zorientujesz się, że na koncie oszczędnościowym pojawiły się całkiem pokaźne sumy i poczujesz z tego powodu przyjemność.