Powódź 2024: zły sen ubezpieczycieli? Dramaty tysięcy ludzi, zniszczone samochody, mieszkania, sklepy… Większość gospodarstw domowych i firm ubezpiecza swój dobytek, a gros polskiego rynku ma PZU. Jak duże odszkodowania będzie musiał wypłacić giełdowy gigant i jak to wpłynie na jego biznes? Spróbowałem to oszacować, choć jest to oczywiście szacunek obarczony dużym ryzykiem błędu, choćby dlatego, że… powódź 2024 r. się jeszcze nie skończyła
Powódź, której w takiej skali nikt się nie spodziewał (łącznie z premierem), nawiedziła głównie województwo dolnośląskie i opolskie, nieco dotykając również śląskiego. Powódź uszkodziła bardzo mocno miasta: Głuchołazy, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Kłodzko (25 000 mieszkańców), Nysa (40 000 mieszkańców). Nie wiadomo, czy i jak duże zniszczenia wywoła we Wrocławiu (670 000 mieszkańców), który zawsze podczas powodzi cierpi, aczkolwiek obecnie ma być ochroniony przez wielki zbiornik w Raciborzu. Zagadką jest los Opola.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na razie trudno oszacować wartość strat materialnych, ale tak na oko – po obejrzeniu zdjęć i filmów publikowanych w mediach – na pewno będą one liczone w miliardach złotych. Powszechny Zakład Ubezpieczeń (PZU) odczuje najbardziej roszczenia odszkodowawcze klientów, bo ma 30% polskiego rynku ubezpieczeń majątkowych mierzonego składką przypisaną brutto. Kwartalnie zbiera ok. 5 mld zł składek z takich ubezpieczeń, podczas gdy wszyscy ubezpieczyciele razem wzięci – 15-16 mld zł.
Prezes zarządu PZU zapowiedział już – po konsultacjach z ministrem spraw wewnętrznych Tomaszem Siemoniakiem – maksymalne uproszczenie procedury wypłacania odszkodowań. Odszkodowania (albo zaliczki na odszkodowania) mają być wypłacane powodzianom w ciągu jednego dnia od uzasadnionego zgłoszenia, potwierdzonego zdjęciami lub materiałem wideo. To może oznaczać, że pieniądze do powodzian polecą szybko, ale też to, że powódź zacznie dość szybko wpływać na wyniki finansowe PZU.
Powódź 2024: ile będzie musiał wypłacić PZU powodzianom?
W jak dużym stopniu tegoroczna powódź uderzy w PZU, największą w naszej części Europy firmę ubezpieczeniową? Można przyjąć, że z grubsza gigant notowany na warszawskim parkiecie pokryje jedną trzecią tych szkód majątkowych powstałych na skutek powodzi, które były ubezpieczone. Z ankiet wynika, że około 60% Polaków ubezpiecza swój dom lub mieszkanie. Czyli PZU pokryje mniej więcej 20% wartości wszystkich szkód powodziowych spowodowanych przez żywioł.
To mogą być setki milionów albo miliardy złotych, ale skala biznesu PZU też jest olbrzymia. W pierwszym półroczu 2024 r. grupa PZU zebrała 1,7 mld zł składki przypisanej z ubezpieczeń od ognia i innych szkód majątkowych (wzrost o 10% w skali roku). Razem z ubezpieczeniami pośrednimi daje to ponad 2 mld zł składki. Z tytułu odszkodowań w segmencie majątkowym PZU w pierwszym półroczu wypłacił łącznie 890 mln zł, a koszty likwidacji szkód wyniosły 72 mln zł (rok wcześniej 61 mln zł).
W poniedziałek PZU poinformował, że zanotował ponad 3000 zgłoszeń od poszkodowanych w powodzi, czyli dziewięć razy więcej niż w zwyczajny weekend. Ubezpieczyciel uruchomił mobilne biura obsługi, wprowadził uproszczony tryb obsługi szkód i już w niedzielę wypłacił pierwsze zaliczki.
Jak duże mogą być powodziowe szkody majątkowe? W 2010 r. miała miejsce spora powódź w maju i czerwcu. Dotyczyła większości województw naszego kraju położnych w dorzeczu Wisły i Odry. Straty materialne sięgnęły 12,5 mld zł (wedle szacunków MSWiA). Likwidacja skutków powodzi w segmencie ubezpieczeń majątkowych PZU miała znaczący wpływ na wyniki ubezpieczyciela – wypłacił 652,6 mln zł odszkodowań. To oznacza, że PZU w 2010 r. pokrył ok. 5% szkód majątkowych z tamtej powodzi.
Czy powódź tegoroczna może być porównywalna do tej z 2010 r.? Na razie wydaje się, że niewiele brakuje, by tak było. Na pewno skala szkód będzie mniejsza niż w 1997 r. (wtedy szkody wyniosły – licząc według dzisiejszej wartości pieniędzy – 30 mld zł, nominalnie było to 12,5 mld zł). Gdyby mocno uprościć estymację, to proporcjonalnie w tym roku powodziowe szkody wyniosą około 15 mld zł, a PZU będzie miało do wypłaty około 1,5 mld zł brutto (500 mln zł netto po odliczeniu kosztów i podatków), czyli pokryje około 10% szkód majątkowych. Wygląda na to, że na ten moment jest to dość rozsądna estymacja.
A więc PZU może się pozbyć co najmniej miliarda złotych gotówki, ale jego zysk netto z tego powodu spadnie zapewne nie więcej niż o 500 mln zł. Czy to może położyć na łopatki ubezpieczyciela? W pierwszej połowie 2024 r. PZU miał 2,4 mld zł skonsolidowanego zysku netto. Zakładając, że w całym 2024 r. mógłby mieć 4,8 mld zł zysku, powódź „zabrałaby” firmie nie więcej niż 10% rocznego zarobku.
Warto pamiętać, że składki PZU zbiera w całej Polsce. Wypłaty – co prawda „hurtowe”, bo na rzecz co najmniej kilkunastu tysięcy klientów – są na pewno wyższe niż budżet składek na tym terenie, ale to jednak będą wypłaty dla poszkodowanych na obszarze nieprzekraczającym 1% powierzchni Polski. Oczywiście przy założeniu, że uda się „uratować” przed wielką falą największe miasta południowo-zachodniej Polski: Wrocław, Opole i Kędzierzyn-Koźle.
Ale tu ważne zastrzeżenie: ubezpieczyciele sami się „ubezpieczają” w innych firmach ubezpieczeniowych. Nazywa się to reasekuracją. Chodzi o to, żeby w przypadku szkód masowych, o wielkiej skali, wypłaty odszkodowań nie doprowadziły do niewypłacalności ubezpieczyciela. Ponieważ reasekuracja ma zastosowanie właśnie w przypadku szkód masowych – może znacznie obniżyć koszty ubezpieczyciela. Jak podaje biuro maklerskie Ipopema, w przypadku powodzi w 2010 r. reasekuracją było objęte 60% roszczeń ubezpieczeniowych.
W 2023 r. PZU zarobiło 5,8 mld zł i wydaje się, że przez powódź ten rekord nie zostanie w 2024 r. pobity. W czasie pierwszej „popowodziowej” sesji cena akcji PZU spadła o 7,4%. Przy czym w większości za ten spadek odpowiada odcięcie dywidendy, które wypadło akurat na powodziowy poniedziałek. W trakcie najbliższych sesji zobaczymy, w jaki sposób rynek zacznie wyceniać koszty powodzi, jednak widać już, że nie przejął się nią zbytnio. Inwestorzy przez weekend przeprowadzili podobne obliczenia jak ja powyżej i doszli do wniosku, że nie ma powodów do paniki.
Jak powódź wpłynie w długim terminie na biznes PZU?
PZU na pewno wpłaci relatywnie sporo – ilościowo i wartościowo – odszkodowań z tytułu zniszczonego w powodzi mienia. Jednak trzeba pamiętać, że powódź wpłynie na ubezpieczyciela nie tylko w ten sposób. Roszczenia masowe, powstające z uwagi np. na kataklizmy, są zazwyczaj pokrywane przez reasekurację. To oznacza z jednej strony, że na pewno PZU będzie miał odpowiednie środki na wypłaty, a z drugiej – że przy zawieraniu kolejnych umów o reasekurację będzie zapewne musiał zgodzić się na większe składki (otrzyma podwyżkę ceny usługi reasekuracji). Czyli powódź wpłynie nieco negatywnie na wyniki PZU w dłuższym terminie.
Poza tym trudno spodziewać się, że na Dolnym Śląsku i na Opolszczyźnie ludzie w najbliższym czasie rzucą się do kupowania ubezpieczeń. Być może zrobią to ci, którzy jeszcze ich nie mają, a nie ucierpieli w tej powodzi. Generalnie jednak pieniądze będą potrzebne raczej na odbudowę tego, co stracono. PZU raczej nie powinno spodziewać się zwiększenia sprzedaży polis w tym regionie, a może nawet powinno zakładać spadek sprzedaży. Choć agenci mogą właśnie powodzią „grać” w rozmowach z klientami, więc trudno tutaj o twardą prognozę.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że z pewnością PZU – jako właściciel budynków, biur i aut – z pewnością poniosło pewne straty materialne z uwagi na powódź. Trudno w tej chwili powiedzieć, jak duże one są, z pewnością jednak w skali całego biznesu nie są duże.
Podsumowując, powódź 2024 z pewnością nie jest niczym dobrym dla biznesu PZU. Jednak takie kataklizmy się zdarzają i ubezpieczyciel musi je przyjmować „na klatę”, a już udowodnił, że to potrafi robić. Tak zapewne stanie się i tym razem. To potężna firma i trudno sobie wyobrazić kataklizm, który mógłby ją pokonać. Jeśli Wrocław poważnie nie ucierpi, tegoroczna powódź wpłynie na wyniki PZU w sposób znaczny, ale nie katastrofalny.
PRZECZYTAJ TEŻ PORADNIK O ODSZKODOWANIACH ZA POWÓDŹ 2024: Woda zalewa mieszkania i samochody, ludzie tracą źródło dochodu. Kiedy można dostać odszkodowanie? I czy można się jeszcze ubezpieczyć?
——————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W 229. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” wszystko stanęło na głowie. Zamiast tego, że rozmawia Samcik, teraz to z Samcikiem rozmawiają. A konkretnie Natalia Tur, edukatorka i mediatorka rodzinna rozmawia z Maciejem Samcikiem o… pieniądzach. Bo nie tylko pieniądze w rodzinie są ważne, ale też rozmawianie o pieniądzach. Bez tego nie nauczymy naszych dzieci oszczędności i oszczędzania. A jak nasze dzieci nie nauczą się oszczędzania za młodu, to będą musiały się uczyć za dorosłości. Czyli wtedy, kiedy my się uczyliśmy, co – jak wiemy – jest bolesne. Jak ograniczyć ból? Zapraszamy do posłuchania! Wszystkie podcasty znajdziesz w Spotify oraz na siedmiu innych platformach podcastowych, szukaj pod hasłem „Finansowe Sensacje Tygodnia”. W każdą środę nowy podcast!
——————————-
Źródło okładki: PZU, X (Twitter)