Czy w zamkniętych od trzech miesięcy hotelach wreszcie będzie można oficjalnie nocować? Polska jest najbardziej restrykcyjnym krajem jeśli chodzi o obostrzenia hotelowe (przynajmniej na papierze). Rząd – zapewne wystraszony masowym łamaniem rozporządzeń covidowych – powoli zaczyna odkręcać śrubę. Od tego tygodnia hotele mogą przyjmować dziennikarzy, policjantów, czy żołnierzy wojsk obrony terytorialnej. Na Booking.com do Zakopanego zaprasza prawie 190 obiektów, choć rząd przecież nie ogłosił otwarcia hoteli dla wszystkich. W ciągu kilku minut znalazłem też apartament do wynajęcia w Zakopanem na Airbnb
Rząd poczuł nóż na gardle. Tylko tak można wyjaśnić zapowiedzi dotyczące luzowania obostrzeń w sytuacji, gdy cała Europa restrykcje zaostrza. Zamykane są granice (np. między Norwegią a Szwecją), wprowadzane godziny policyjne (we Francji czy w Holandii), ale za to w Polsce, niegdyś najweselszym „baraku” obozu za Żelazną Kurtyną, ciągle jest wesoło – mimo lockdownu można u nas wyskoczyć na dyskotekę, czy do pubu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Choć ministrowie mówią, że to skandal, nieodpowiedzialność i łamanie prawa, to Sanepid, ani policja nie są w stanie wyegzekwować kar finansowych. Zdaniem sądów administracyjnych, które rozpatrują skargi przedsiębiorców, dopóki nie ma stanu wyjątkowego to nie ma też w Polsce prawa, które pozwalałoby zamykać biznes, czy zakazywać zgromadzeń.
Coraz więcej przedsiębiorców śmieje się policji i wysłannikom Sanepidu prosto w twarz, a w restauracjach i otwartych lokalach klientów nie brakuje (widać nikt nie boi się zakażenia). Lekarze biją na alarm, a rząd zaczyna wykonywać gwałtowne ruchy – prawdopodobnie pozwoli na otwarcie galerii handlowych. Ruch zaczął się też wokół hoteli, które są u nas potraktowane (oficjalnie) bardziej restrykcyjnie, niż w jakimkolwiek kraju w Europie.
Hotele mają gorzej, niż restauratorzy. Jak sobie radzą w lockdownie?
Rząd po majowym odmrożeniu hoteli zamknął je ponownie 7 listopada. Szybko zleciało, bo mamy już trzy miesiące hotelowego lockdownu. Jak sobie radzi branża?
W statystykach polska gospodarka ma się całkiem dobrze, a nawet bardzo dobrze – kupujemy niewiele mniej, niż przed rokiem (sprzedaż detaliczna liczona w tych samych cenach, bez inflacji, była mniejsza w grudniu „tylko” o 0,8%, a produkcja przemysłowa wzrosła o 11%). Ale usługi leżą, a ludzie tracą pracę. Najbardziej po nosie dostają właśnie hotelarze, być może nawet bardziej niż restauratorzy, bo ci mogą próbować organizować sprzedaż na wynos.
Czytaj też: Pięć cudów świata, które możesz zwiedzić w czasie pandemii nie ruszając się z fotela
Tymczasem, jak szacuje Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego (IGHP), pracę w ubiegłym roku mogła stracić połowa zatrudnionych w hotelach, czyli jakieś 40.000 osób. A gdyby uwzględnić nie tylko hotele, ale też apartamenty i inne miejsca noclegowe, to bez pracy może być nawet 110.000 ludzi. GUS nie wykaże ich w statystykach bezrobocia, bo nie wszyscy się rejestrują w urzędach pracy – nie wszyscy widzą w tym sens, bo ze względu na brak stażu pracy na etacie nie mają prawa do i tak skromnego zasiłku.
Jak wynika z danych IGHP, co piąty hotel w Polsce w grudniu 2020 r. był zamknięty, a w większości działających obiektów frekwencja gości nie przekraczała 10%. W całym ubiegłym roku połowa hoteli sprzedała co najmniej 50% mniej noclegów, niż w poprzednich latach. Skąd te 10% frekwencji w grudniu? To dlatego, że lockdown był jednak do pewnego momentu „przepuszczalny” – nocować mogli pracownicy w delegacji, sportowcy czy medycy.
Już nie wyjazdy służbowe. Teraz rząd promuje wyjazdy „dziennikarzy obywatelskich”
Rząd dopiero przed Sylwestrem zaostrzył kryteria i zamknął hotele niemal bezwzględnie – nocować mogli tylko lekarze i robotnicy budowlani. Z czasem do tej grupy dodano maszynistów, posłów, pracowników lotnisk, adwokatów, wojsko, kolejarzy, trenerów sportowych czy policjantów. W sumie grupa uprzywilejowanych jest już całkiem spora. A od tego tygodnia, jest kolejna ulga. Z hoteli mogą korzystać:
- pracownicy Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (to trochę dziwne, bo instytucja ma na celu zwiększenie napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych, więc jeśli już jej pracownicy gdzieś podróżują, to pewnie za granicę)
- sędziowie sportowi oraz osoby przeprowadzające kontrolę antydopingową
- dziennikarze, na podstawie legitymacji prasowej
I znowu się zacznie kombinowanie. Rząd, żeby bronić się przed inwazją „dziennikarzy obywatelskich”, chcących pisać reportaże z wyjazdów rodzinnych z czasów pandemii wprowadził zasadę, że w hotelu trzeba przedstawić legitymację prasową, a tę może wydać tylko redakcja. Żeby założyć własną gazetę albo serwis newsowy wystarczy 30 zł – tyle kosztuje wpis do sądu, w którym trzeba wskazać wydawcę, redaktora naczelnego, adres redakcji i najważniejsze tytułu pisma np. „Kroniki Pandemii”.
Sąd ma 30 dni na rejestrację, ale można zacząć od zaraz i wyrobić sobie własną legitymację prasową. Nie zdziwię się jeśli hotele zarejestrują swój periodyk i będą wydawały gościom legitymacje prasowe i publikowały recenzje pobytów.
Czytaj też: Pandemia jest już z nami bity rok. Kogo zaraza „ozłociła”, a kto na niej stracił? Które inwestycje okazały się strzałem w dziesiątkę? Jest kilka zaskoczeń
Najsurowsze przepisy hotelowe w Europie. Kiedy luzowanie?
Ostatnie rozporządzenie nie zmienia jednak istoty obostrzeń – przeciętny Kowalski nie może korzystać z hoteli, a liczba warunków, które trzeba spełnić, by móc spędzić noc poza domem, jest najostrzejsza w Europie. Sprawdzili to pracownicy butikowego hotelu Dwór Prezydencki pod Tarnowem. Pracownicy, być może z nadmiaru wolnego czasu, wczytali się w rządowe przepisy i zaczęli analizować przepisy w innych krajach, dzwonili też bezpośrednio do zaprzyjaźnionych hoteli z całej Europy.
Efektem prac jest raport, który wykazał, że w Polsce mamy najbardziej rygorystyczne przepisy hotelowe w Europie. Wszędzie w Europie, gdy ktoś podróżuje służbowo, może nocować w hotelu. Tylko nie w Polsce. Różne kraje mają różną filozofię – np. w hotelach obowiązuje ograniczenie zgromadzeń do pięciu osób (nici z konferencji), a także wyłączone są restauracje, zaś posiłki serwowane są wyłącznie do pokoi. Ale w Szwajcarii 4-osobowa rodzina może usiąść przy jednym stole w hotelowej restauracji, a w Mołdawii hotelowe bary działają i to aż do godz. 22.00.
Hotele zluzowały się same? Zakopane zaprasza. Przyjazd choćby od zaraz
Zadzwoniłem do kilku hoteli w Zakopanem, ale niestety nie przyjmują gości. Wybrałem więc portal rezerwacyjny Booking.com. I przeżyłem szok – wybrałem ostatni weekend stycznia, a tam pojawiła się informacja, że jest 184 dostępnych obiektów. I że 89% obiektów jest niedostępnych (zamknięte albo zarezerwowane). Dla porównania: gdy zmieniłem rezerwację na sierpniową, liczba dostępnych obiektów wynosiła już prawie 900. .
Zacząłem przeglądać oferty dobrze znanych hoteli, takich jak Nosalowy Dwór, czy Hotel Kasprowy – ale ich w ofercie nie ma, rzeczywiście nie przyjmują gości. Ale już hotel Bania w Białce Tatrzańskiej ogłosił, że od 22 stycznia wznowił działalność i zaprasza posłów, żołnierzy, dyplomatów i trenerów.
Spróbowałem też rezerwacji na Airbnb, czyli największym na świecie portalu rezerwacyjnym, w którym swoje mieszkania udostępniają zwykle osoby (takie są założenia, w praktyce tam najłatwiej znaleźć oferty firm noclegowych). Znalezienie wolnych miejsce nie sprawia najmniejszych problemów – właścicielka jednego z apartamentów poprosiła tylko o kontakt mailowy, żeby nie robić rezerwacji przez portal, czyli nie zostawiać śladów.
W drugim przypadku też dostałem zgodę właściciela apartamentu na nocleg, ale też informację, że przyjmuje tylko „rodzinę, w tym dalszą rodzinę”. Zabrzmiało to co najmniej dwuznacznie. Zapewne po wniesieniu stosownej opłaty mógłbym do tej „rodziny” dołączyć.
Niestety prognozy na ten rok nie są dobre. Szczepienia idą jak po grudzie, a koncerny farmaceutyczne odwołują dostawy. Panoszą się nowe odmiany wirusa i kto wie czy zamiast zwalczać pandemię, nie będziemy musieli się do niej przyzwyczaić i nauczyć korzystać z takich przyjemności jak baseny, hotele, czy imprezy sportowe w nowym reżimie sanitarnym, być może z zaświadczeniami o szczepionkach.
Hotelarze postulują, by rząd zgodził się na otwarcie ośrodków w reżimie sanitarnym, tak by obłożenie nie przekraczało 50%. Czy tak się stanie? Nie wiadomo. Rząd obawia się, że po otwarciu hoteli wygłodniali wypoczynku ludzie rzucą się do rezerwowania miejsc i będzie jedno wielkie narodowe „koronaparty wyjazdowe”.
——————-
Posłuchaj kolejnego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o frankowiczach i sądach, zastanawiamy się nad drugim dnem słów ministra finansów, przyglądamy się kompetencjom kierowców Ubera oraz nie możemy się nadziwić pewnemu przelewowi, który nie miał prawa dotrzeć do celu, a jednak… dotarł. I nikt się z tego powodu nie cieszy.
Aby posłuchać kliknij tutaj lub znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts lub jednej z czterech innych popularnych platform podcastowych.
Rozpiska minutowa:
01:40 – „Temat tygodnia”: Czy KNF i UOKiK pomogą w ugodach frankowiczów z bankami?
13:14 – „Cytat tygodnia”: Co naprawdę miał na myśli minister finansów radząc nam, żebyśmy wyjęli gotówkę spod poduchy?
26:22 – „Dwie strony medalu”: Czy kierowcy Ubera powinni zdawać egzamin potwierdzający, że potrafią jeździć?
37:30 – „W Waszej sprawie”: Przelew na nieistniejący rachunek, a doszedł. I co było dalej?
źródło zdjęcia: PixaBay