Jeśli komuś w 2022 r. udało się uchronić realną wartość portfela przed inflacją, to może się uważać za wyjątkowego szczęściarza. Jaki będzie rok 2023? Czy depozyty bankowe dadzą zarobić? Czy widzimy już początek hossy na rynku akcji? Czy fundusze obligacji będą znów czarnym koniem (po czarnej rozpaczy, którą przyniosły w 2022 r.)? Inwestować w dolara czy w euro? Na rynkach wschodzących czy rozwiniętych? Z fusów wróżymy i w szklaną kulę spoglądamy wspólnie z Jerzym Nikorowskim, dyrektorem Biura Maklerskiego BNP Paribas
Kończący się rok to była istna wojna nerwów. Pierwsza jego część nauczyła oszczędzających pokory – na rynku akcji notowaliśmy spadki ponad 30%, na rynku obligacji – na którym zwykle można było znaleźć spokojne schronienie – momentami traciło się nawet 25%. Schowanie pieniędzy w złocie uchroniło przed stratami, ale nie pozwalało zarobić. Kto zainwestował w dolara – też nie może czuć się do końca wygrany. Surowce? Szły w górę w pierwszej części roku, potem traciły na wartości. Ropa naftowa jest tańsza niż na początku wojny.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Kto chciał zarobić w tym roku pieniądze, musiał bardzo szybko zmieniać strategię oraz pogodzić się z tym, że przez całkiem długie okresy jedynym sposobem na minimalizowanie strat jest „siedzieć na gotówce” i pogodzić się ze spadkiem realnej wartości tych pieniędzy. A jak będzie w przyszłym roku? O tym rozmawiam z Jerzym Nikorowskim, szefem Biura Maklerskiego BNP Paribas.
Maciej Samcik: Po trzęsieniu ziemi, które przeżywaliśmy w portfelach ostatnio, aż strach cokolwiek prognozować. Jednak spróbujmy. Przyjmijmy robocze założenie, że w tym roku – inaczej niż w poprzednich – nie nadlecą żadne „czarne łabędzie”, a więc nie będziemy mieli nowych niespodziewanych wydarzeń takich jak Covid-19 i wojna. Czy w tych okolicznościach można jeszcze będzie liczyć na wyższe oprocentowanie depozytów niż obecne?
Jerzy Nikorowski: Zanim odpowiem na to pytanie, muszę poczynić pewne założenie. Otóż zwykle bank centralny decyduje o stopach procentowych w uzależnieniu od inflacji oraz kursu walutowego. W zeszłym roku polski bank centralny nie zawsze podejmował decyzje w oparciu o te parametry. Jeśli tym razem będzie postępował racjonalnie, to – bazując na ostatnich dostępnych danych i biorąc pod uwagę komunikację banku centralnego – trzeba założyć, że stopy procentowe NBP nie powinny już wzrastać. A to one wyznaczają próg opłacalności przyjmowania depozytów przez banki.
Oczywiście trzeba pamiętać, że 2023 r. jest rokiem wyborczym, co może powodować, że racjonalność działania decydentów będzie zaburzona, a niski kurs walutowy może podbijać inflację importowaną. Jeśli dysparytet stóp procentowych się zwiększy (czyli większa będzie różnica między stopami w Polsce i innych krajach), to polski bank centralny może być zmuszony do podnoszenia stóp procentowych. Ale to nie jest najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Mimo wszystko, zakładając pewną racjonalność zachowania decydentów, sądzę, że oprocentowanie depozytów nie wzrośnie już znacząco. A może nawet spadnie. Pod koniec tego roku banki gromadzą płynność, żeby pokazać na koniec roku lepsze wskaźniki. Ale ten czynnik z początkiem 2023 r. wygaśnie. Aktywność kredytowa banków będzie spadała, więc i możliwości wykorzystywania pieniędzy z depozytów będą ograniczone. Nie ma potrzeby, by depozyty były tak wysoko oprocentowane jak obecnie.
Wspomniał Pan o tym, że możemy mieć problem ze zbyt wysoką inflacją i zbyt niskimi stopami procentowymi w porównaniu do innych państw. Jeśli tam inflacja będzie spadała, to te kraje staną się bardziej atrakcyjne do inwestowania. I to może zaszkodzić złotemu. A która z głównych walut obcych będzie w tym roku lepszą inwestycją: euro czy dolar?
Amerykański Fed w walce z inflacją wykonał najbardziej zdecydowane ruchy. Do tej pory szacowano tam docelową stopę procentową na 4%, ale inflacja w USA zaczęła hamować. Być może już na koniec pierwszego kwartału 2023 r. w USA zakończy się cykl podwyższania ceny pieniądza i bank centralny wejdzie w etap obserwowania sytuacji. Z kolei Europa to konglomerat wielu państw, mających zupełnie inne ścieżki wzrostu inflacji.
Na Starym Kontynencie jesteśmy na początku drogi do podniesienia. EBC z jednej strony ma związane ręce, a z drugiej strony nie może pozostać bezczynny. I ma dłuższą drogę do pokonania. To oznacza, że euro może być umacniane przez decyzje EBC. Chyba jesteśmy w momencie, w którym dolar będzie słabł.
Zaraz, zaraz, ale przecież jeśli Ameryka wykaraska się z inflacyjnych kłopotów, to jej gospodarka będzie rosła coraz szybciej. A to z kolei powinno wywołać napływ kapitału do USA, bo świat będzie chciał mieć amerykańskie aktywa.
Prawdziwe hossy na rynkach kapitałowych wydarzają się wtedy, gdy pojawia się apetyt na ryzyko. Apetyt na ryzyko wiąże się z tym, że dolar jest słaby albo bardzo słaby. Ta waluta to bezpieczna przystań. Zyskuje wtedy, gdy inwestorzy są zaniepokojeni i przesuwają kapitał do amerykańskich obligacji. Ale jeśli czynniki ryzyka będą mniejsze, pozycja dolara będzie spadać.
Niski kurs dolara to większy napływ kapitału na rynki kapitałowe, rynki wschodzące, na rynki surowcowe. Zresztą widzimy to już na polskiej giełdzie. Nasz rynek akcji od końca października jest w dobrej kondycji, jest mocniejszy od innych rynków, także od innych rynków wschodzących.
Czy 2023 r. może być rokiem hossy na rynkach kapitałowych? Które rynki na tym najbardziej skorzystają: rozwinięte czy wschodzące?
Rynki giełdowe zwykle wchodzą w hossę na 6-9 miesięcy przed dołkiem koniunktury w realnej gospodarce. Giełda powinna więc już reagować na to, że – jak wszystko wskazuje – najgorsze odczyty w gospodarce globalnej będziemy mieli na początku 2023 r. Tak książkowo działają relacje pomiędzy cyklem giełdowym i gospodarczym.
Przy wychodzeniu z dołka gospodarczego jako pierwsze powinny zareagować rynki rozwinięte: USA, Europa Zachodnia i Japonia. Ale trudno mówić o zerojedynkowej alokacji, czyli albo rynki rozwinięte albo, wschodzące. Decydujący parametr w 2023 r. to selekcja. Bardzo duże znaczenie ma w ostatnich latach właściwy dobór tematów inwestowania, a nie obszarów geograficznych. I to głównie decyduje o zyskowności portfeli inwestorów. Takim tematem będzie np. transformacja energetyczna, zwłaszcza w Europie (a więc wszystkie przedsięwzięcia, które prowadzą do uniezależniania się od węglowodorów).
Czy spółki technologiczne też będą takim „tematem”? Przeceny niektórych z nich sięgnęły 70%, podczas gdy firmy z tradycyjnej ekonomii – np. McDonalds czy Coca-Cola – niemal w ogóle nie odczuły giełdowej bessy. Czy teraz to się może odwrócić i wróci nam „mięta” do spółek technologicznych?
Na wyceny spółek technologicznych wpłynęła mocno pandemia. Trudno mówić, że cała technologia wróci teraz do tamtych wycen. To bardzo zróżnicowany sektor gospodarki. Są tu firmy produkujące gry, działające na rynku e-commerce, platformy social media, firmy związane z cyberbezpieczeństwem, producenci infrastruktury informatycznej – to zupełnie różne biznesy.
Szanse na powrót do wysokich wycen mają spółki związane z cyberbezpieczeństwem, automatyzacją przemysłu, poprawą efektywności, obniżaniem kosztów procesów w firmach. Dostawcy takich rozwiązań to bardzo często są spółki wysokich technologii. Na pewno w cenie będą technologię zbliżającą firmy do konsumentów z zastosowaniem internetu.
Skoro jesteśmy blisko szczytu stóp procentowych, to być może mamy dobry czas na inwestycję w fundusze długoterminowych obligacji?
Spadki na rynku obligacji skarbowych w Polsce zaczęły się już w 2021 r., winą za nie można częściowo obarczyć nieklarowną politykę komunikacyjną NBP – podważenie zaufania do komunikacji banku centralnego przyniosło zaskakująco głębokie straty. Ale od połowy roku obligacje oparte o zmienną stopę procentową są świetnym rozwiązaniem, dostarczają wyższych rentowności niż lokaty.
Obligacje zmiennokuponowe o niskiej wrażliwości na zmiany stóp procentowych zarabiają ponad 10% w skali roku przy niskim poziomie ryzyka. Nawet fundusze inwestycyjne lokujące w obligacje odrobiły już część strat.
Jeśli polityka komunikacyjna banku centralnego będzie wiarygodna i przewidywalna – mamy świetny moment, by kupować obligacje stałokuponowe o długiej zapadalności. Oraz udziały w funduszach inwestycyjnych, które takie obligacje mają w portfelach. Nie tylko polskie. To też dobra strategia dla inwestorów, którzy inwestują w amerykańskie obligacje za pośrednictwem funduszy lub ETF-ów. Chyba jeszcze nie jest to moment na inwestowanie w stałoprocentowe obligacje w strefie euro, ale zmiennokuponowe mogą być dobrym pomysłem na zysk wyższy od depozytów walutowych.
W 2023 r. większe sukcesy będą święciły instrumenty inwestujące pasywnie (jak ETF-y) czy aktywne, oferujące selekcję?
To zależy od tego, kim jest inwestor, jakie ma preferencje i możliwości. Czas, umiejętności, możliwość przebudowywania portfela – to wszystko powinno determinować korzystanie z instrumentów do inwestowania aktywnego lub pasywnego. Ale raz na jakiś czas nawet portfel złożony z ETF-ów powinien być przeglądany i zmieniany. Nie ma znaczenia, czy inwestujemy w instrumenty „bezpośrednie” czy poprzez ETF-y.
Ważne, by na poziomie klas aktywów zmniejszać ryzyko w portfela. Na początku 2022 r. radziliśmy inwestorom, żeby ograniczali udział akcji w portfelu i przenosili się do instrumntów o niskiej wrażliwości na zmiany stóp procentowych. Te porady przyniosły dobre wyniki zarówno inwestorom korzystającym z pasywnych instrumentów, jak i inwestorów lokujących bezpośrednio w akcje.
Pasywność to także strategia „buy & hold”. Jak słyszę, nie jest Pan jej zwolennikiem?
Strategia buy & hold sprawdza się głównie w bardzo długich okresach, powyżej 10 lat. Poza tym nie każdy instrument, nie każda spółka, nie każdy rynek się nadają do jej stosowania. Być może nie jest to jeszcze dobra strategia do zastosowania na polskim rynku akcji.
Dzięki za rozmowę, życzmy sobie, żeby 2023 r. był dla naszych inwestycji lepszy niż poprzedni, choć przecież ten 2022 r. też wcale nie był ostatecznie tak zły, jak się na to zanosiło.
Posłuchaj też szerszej wersji tej rozmowy w podkaście „Finansowe Sensacje Tygodnia”.
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
—————————
Niniejszy artykuł jest częścią komercyjnego cyklu edukacyjnego „Odpowiedzialne finanse”, który „Subiektywnie o Finansach” realizuje wspólnie z bankiem
zdjęcie tytułowe: Geralt/Pixabay