29 września 2023

Inflacja w Polsce sporo poniżej 10%, ale kiedy osiągnie cel? Znany ekonomista z USA ma propozycję: trzeba po prostu… podwyższyć cel. To podpowiedź dla RPP?

Inflacja w Polsce sporo poniżej 10%, ale kiedy osiągnie cel? Znany ekonomista z USA ma propozycję: trzeba po prostu… podwyższyć cel. To podpowiedź dla RPP?

Prezes NBP co prawda już 3 tygodnie temu ogłosił, że inflacja za wrzesień jest jednocyfrowa, ale była to wiedza dość tajemna. Adam Glapiński powoływał się na „dane dzienne” (co to jest?). My, wszyscy śmiertelnicy, w tym niektórzy (wszyscy?) członkowie Rady Polityki Pieniężnej, musieliśmy czekać na oficjalne – choć dopiero wstępne – dane, żeby przekonać się, czy szef banku centralnego miał rację. Miał. Inflacja spadła, i to sporo, do 8,2% rdr, a w ujęciu miesięcznym ceny obniżyły o 0,4%.

Na podstawie danych, których GUS jeszcze wówczas nie miał (pomiary inflacji przeprowadzane są od 5 do 22 dnia każdego miesiąca, a posiedzenie RPP odbyło się 5-6 września), Rada podjęła jedną z najważniejszych decyzji w ostatnich kilku latach. Obniżyła stopy proc. o 0,75 pkt proc., czyli w skali znacznie  powyżej oczekiwań rynków finansowych. Odbiło się to na złotym, który w sumie po tej decyzji i po konferencji prezesa NBP stracił ok. 20 groszy do dolara i ok. 17 groszy do euro.

Zobacz również:

Przy okazji prezes NBP wyznaczył sobie, bankowi centralnemu, RPP i nam wszystkim nowy cel inflacyjny. Od miesięcy komunikacja z rynkiem i mediami, a pośrednio z całym społeczeństwem, była oparta na niecierpliwym oczekiwaniu, czy inflacja spadnie, czy nie spadnie poniżej 10%.

W normalnych warunkach nie miałoby to żadnego znaczenia, bo 10% nie jest żadnym celem, ani żadnym punktem odniesienia do czegokolwiek. W normalnych warunkach… W naszych obecnych – okazało się, że jest to jak najbardziej ważny poziom. Bank centralny uznał, z sobie tylko znanych powodów, że jest to benchmark. Punkt odniesienia, wobec którego wszyscy mamy się orientować. Ten powód to fakt, że łatwiej jest dotrzeć do 10% niż do 2,5% plus minus 1 pkt proc.?

Jesteśmy więc zakładnikami nie tyle celu inflacyjnego banku centralnego, ile łatwości, z jaką można dojść do jakiegoś nieformalnego celu pośredniego. Ale skoro tak łatwo można cel zmienić nieformalnie, to może i formalnie?

Na razie wrześniowy zjazd inflacji zawdzięczamy w dużej części paliwom. To ta kategoria, zgodnie z przewidywaniami ekonomistów, miała największy wpływ na spadek miesięcznego i rocznego wskaźnika (spadek o 3,1% mdm, a o 7% rdr). Spadki mdm (czyli miesiąc do miesiąca) i rdr (rok do roku) zanotowała również inna ważna kategoria – ceny nośników energii. Ceny żywności napojów bezalkoholowych lekko spadły mdm.

Jak wygląda aktualna relacja inflacji CPI i stóp proc. po danych za wrzesień?:

Spotem i bannerem w inflację!

Inflacja roczna 8,2% to sporo mniej niż 10%. To jasne. Ale – to wciąż bardzo daleko od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5% z odchyleniem plus minus 1 pkt proc. Przy czym ważne jest, z jakich powodów spada inflacja. Czy jest to sprawa czynników zewnętrznych, na które RPP nie ma dużego wpływu, np. cen surowców i paliw na świecie, światowych cen żywności czy również – czynników wewnętrznych.

Walki z inflacją wciąż jeszcze nie wygraliśmy, żeby ją wygrać, powinien nie tylko spaść sam wskaźnik (do oficjalnego i jedynie obowiązującego celu), ale też oczekiwania inflacyjne w kraju powinny być bardzo ustabilizowane.

Być może tej stabilizacji służyć miał spot NBP przedstawiający starszego pana robiącego zakupy w osiedlowym sklepiku i dziwiącego się, że… ceny spadają. Wizja bardzo optymistyczna. Przekaz skuteczny? Trzeba by zapytać konsumentów. Na razie spot ma ok. 100 tys. wyświetleń na YouTube! I wzbudził duże zainteresowanie dziennikarzy…

Spot na YT jako rodzaj komunikacji banku centralnego z konsumentami i rynkiem to jednak działanie dość niestandardowe i rzadko wykorzystywane w polityce pieniężnej. Ale – mamy już precedens w postaci banneru, który wisi od kilku miesięcy na gmachu NBP w Warszawie i dumnie prezentuje miesięczne spadki cen lub miesięczną stabilizację na poziomie 0%.

Postanowiliśmy pomóc NBP i dopisaliśmy kolejny miesiąc do tej prezentacji, co widać na zdjęciu dołączonym do artykułu.

Spot i banner to nasz polski wkład do metod komunikacji banku centralnego. A jak inne, również cywilizowane, banki komunikują się ze społeczeństwem i inwestorami? Najważniejszym długoterminowym sposobem komunikacji jest ustanowienie i pilnowanie, a także komunikowanie od rana do wieczora, celu inflacyjnego.

Po co nam cel inflacyjny?

Cel inflacyjny jest po to, żeby zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne konsumentów na niskim, ale nie za niskim, poziomie. Cel inflacyjny to nie jest co prawda zasada wykuta w kamieniu jak słowa dekalogu. To pewien sposób na kontrolowanie inflacji metodami polityki pieniężnej. Sam pomysł pojawił się w roku 1990 w banku centralnym Nowej Zelandii. Metoda okazała się na tyle atrakcyjna, że szybko została podchwycona przez inne banki centralne.

W ciągu dekady lat 90. XX w. cel inflacyjny został przyjęty przez ponad 50 banków centralnych na całym świecie. W naszym kraju strategia bezpośredniego celu inflacyjnego została wprowadzona w 1999 r., a od 2004 r. bank centralny ma ustalony na sztywno cel inflacyjny na poziomie 2,5% z przedziałem wahań plus minus 1 pkt proc.

Realizacja takiego, a nie innego celu inflacyjnego ma ułatwić bankowi centralnemu kontrolowanie dynamiki cen towarów i usług konsumpcyjnych CPI. To dzięki celowi inflacyjnemu łatwiej jest RPP ustalać odpowiedni poziom stóp proc. Z kolei poziom stóp proc. banku centralnego wpływa na poziom rynkowych krótkoterminowych stop proc., np. rynku międzybankowego (którego wskaźnikami są np. stawki WIBOR czy WIRON).

Poziom stóp długoterminowych, np. w przypadku 10-letnich obligacji skarbowych, jest już wynikiem oczekiwań rynku finansowego wobec przyszłej inflacji, przyszłych stóp proc., ale także wiarygodności kredytowej państwa-emitenta, sytuacji geopolitycznej itd.

Decyzje RPP mają dosyć szybki wpływ na nasze finanse osobiste. Widzą to wszyscy, którzy mają w bankach lokaty terminowe, czy ci, którzy spłacają raty kredytów. Jeśli obecnie stopy proc. zostały sporo obniżone, banki komercyjne powinny obniżyć też proporcjonalnie oprocentowanie lokat terminowych, spaść powinien też koszt kredytów powiązanych z rynkowymi stopami proc.

Jeśli oprocentowanie kredytów jest niskie, więcej podmiotów gospodarczych je zaciąga, żeby inwestować w środki produkcji. Również więcej konsumentów posiłkuje się długiem przy kupnie mieszkań, ale też wydatkach konsumpcyjnych. W ten sposób niższe stopy wpływają to na zwiększenie aktywności w gospodarce.

Odwrotna sytuacja, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, kiedy stopy proc. banku centralnego rosły lub utrzymywały się na wysokim poziomie, wpływa na ograniczenie apetytu na kredyty, a więc też – na ograniczenie wzrostu gospodarczego.

Cel inflacyjny działa (powinien działać) jak wywieszona na budynkach publicznych flaga narodowa z komunikatem: to jest ważna instytucja naszego państwa. Parlament, Kancelaria Prezydenta, Premiera itp. Punkt odniesienia. Cel inflacyjny to zobowiązanie, widoczne z daleka dla uczestników życia gospodarczego i rynków finansowych, całego otoczenia gospodarczego i całego społeczeństwa. Cel, do którego zmierzamy.

Temu sygnałowi powinna być podporządkowana cała strategia komunikacyjna banku centralnego. Widać to wyraźnie w wypowiedziach szefów największych banków centralnych, którzy każde swoje wystąpienie od dwóch lat zaczynają od sakramentalnych słów, które brzmią mniej więcej tak:

„Zmierzamy do celu inflacyjnego 2% i nie spoczniemy, zanim tego celu nie osiągniemy”

Komunikacja skierowana w stronę celu inflacyjnego, czy to 2%, jak w przypadku największych banków centralnych, czy to 2,5%, jak w przypadku NBP, powinna być kotwicą, która stabilizuje oczekiwania konsumentów, przedsiębiorców, instytucji finansowych i wszystkich inwestorów.

Nawet jeśli z różnych przyczyn inflacja okresowo znajdzie się poniżej lub powyżej celu inflacyjnego, przywiązanie do jednolitego długookresowego celu inflacyjnego powinno wystarczyć, żeby nie zmieniały się zbyt skokowo oczekiwania inflacyjne. Dla wszystkich podmiotów gospodarczych i dla gospodarstw domowych, a także dla inwestorów zagranicznych powinno być jasne, czego oczekiwać od cen.

Inflacja może oczywiście wahać się w pewnych widełkach, ale powinno być jasne, że w średnim terminie dynamika cen będzie zmierzać do umiarkowanego poziomu, a bank centralny dołoży wszelkich starań, by tak się stało. Jak nie po dobroci, to siłą. I to ten poziom jest punktem odniesienia dla umów handlowych, kredytowych, dynamiki płac, planów inwestycyjnych.

Naruszenie tej zasady komunikacyjnej może zmienić warunki działania całej gospodarki. Jeśli prezes NBP skupia się na „inflacji poniżej 10%” albo mówi o tym, że w sumie nie tak zła będzie inflacja na poziomie 5%, bo będzie już niemal niezauważalna dla konsumentów, to jest wywrócenie reguł gry. Od tego momentu możemy się spodziewać właściwie wszystkiego, a w najmniejszym stopniu – determinacji banku centralnego do osiągnięcia celu inflacyjnego.

A może – podwyższyć cel inflacyjny i już ogłosić sukces?

Jeden z amerykańskich ekonomistów-celebrytów, noblista Paul Krugman, zaproponował niedawno, żeby Rezerwa Federalna dłużej nie walczyła z uporczywą inflacją, tylko po prostu podniosła cel inflacyjny banku centralnego do 3% (z 2% obecnie). Cel byłby niemal z dnia na dzień osiągnięty, gospodarka odetchnęłaby z ulgą, Amerykanie rzuciliby się do banków po tańsze kredyty mieszkaniowe. Wszyscy byliby zadowoleni.

To niemal gotowa recepta dla polskiego banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej. Przy obecnej inflacji ok. 10%, do celu inflacyjnego jeszcze bardzo daleko. Również inflacja bazowa (czyli wyłączająca najbardziej zmienne i zależne od czynników globalnych ceny żywności i paliw) jest wciąż wysoka, także w okolicach 10%. Gdyby ogłosić formalne podniesienie celu inflacyjnego do np. 5% lub 6%, to w ciągu pól roku zapewne byłby to sukces, bo inflacja w tym czasie spadnie w takie właśnie okolice. A tak musimy czekać jeszcze ok. dwóch lat (według projekcji inflacji NBP).

Więc… może nie ma sensu rygorystycznie pilnować celu, który i tak jest ustalany na zasadzie konwencji. Bo niby dlaczego mamy się trzymać poziomu 2,5%?

Cóż – żyjemy w rzeczywistości ekonomicznej i politycznej ukształtowanej przez limity i cele, i przyzwyczailiśmy się do tego tak, że traktujemy je jako oczywistą oczywistość, która nie wymaga ani komentarza, ani wyjaśnienia. Żeby np. wejść do strefy, euro państwa muszą wypełnić tzw. kryteria z Maastricht, które są zestawem 5 celów makroekonomicznych, m.in. stabilnej inflacji. Parametry są bardzo precyzyjnie podane.

Albo – Unia Europejska stawia sobie np. cele klimatyczne, żeby nie dopuścić do wzrostu średniej temperatury na Ziemi o więcej niż 2 stopnie Celsjusza w porównaniu do stanu sprzed epoki przemysłowej. UE stawia sobie za cel obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 r. (punkt wyjściowy to stan emisji CO2 z roku 1990). Te liczby to również konwencja.

Można oczywiście zadawać pytania, dlaczego tak precyzyjnie wyznacza się cele w zakresach niezwykle trudnych do zmierzenia. To po prostu sprawa prakseologii. Wyznaczenie celu pozwala dobrać narzędzia i rozpocząć działania. Bez wyznaczenia precyzyjnego celu trudniej byłoby zmierzać w określonym kierunku. Tak jest z celami klimatycznymi, tak jest z celem inflacyjnym.

No i – dlaczego np. Fed nie miałby mieć celu wyższego? Ale z kolei – dlaczego miałby go teraz podnieść o 1 pkt proc. i w czym by to pomogło? I – czy to by się jakoś odbiło np. na naszej odległej od Stanów Zjednoczonych gospodarce?

Od marca 2022 r. Fed podnosi stopy procentowe i robi to bardzo stanowczo, wręcz – agresywnie. Tempo podwyżek było najwyższe od lat 80. XX w., a przedstawiciele amerykańskiego banku centralnego, przede wszystkim przewodniczący Fed Jerome Powell, tłumaczą, że niezależnie od postępów w spadku inflacji, bank nie ustanie w podwyżkach, zanim inflacja nie osiągnie celu 2%. To niemal aksjomat.

Czytaj też: Inflacja CPi w Polsce już niedługo jednocyfrowa? Zaczną się obniżki stóp proc.?

Czytaj też: Wyścig największych banków centralnych na podwyżki stóp proc. jeszcze trwa

Miary inflacji w USA w okolicach 3%, czyli… już jesteśmy w domu?

Nawet ryzyko spowolnienia, czy nawet recesji w największej gospodarce świata nie zmienia stanowiska amerykańskiej Rezerwy Federalnej i jej przewodniczącego. To stanowisko jest stanowczo deklarowane w każdym wystąpieniu przedstawicieli Fed i w każdym komunikacie po posiedzeniach banku centralnego USA.

Tymczasem wspomniany wcześniej Paul Krugman, bardzo aktywny medialnie ekonomista, proponuje bankierom centralnym w USA, żeby schowali dumę do kieszeni, nie starali się już schodzić z inflacją do 2% i zamiast walczyć z – na razie – nieosiągalnym celem, po prostu ustanowić nowy, wyższy. Nie byłaby to jakaś rewolucyjna zmiana, tylko…  zaledwie zaktualizowanie oczekiwanego przez bank centralny poziomu. Dostosowanie do obecnych warunków. Dość często niesforny idący wbrew utartym schematom myślenia i ekonomista-publicysta napisał w artykule dla „The New York Times”:

„Jeśli cel 2% był prawdopodobnie błędem i gdybyśmy mogli to zrobić jeszcze raz, prawdopodobnie wybralibyśmy cel 3%, dlaczego po prostu nie ogłosić dzisiaj zwycięstwa nad inflacją?”

Krugman przyznał, że rozmawiał wcześniej z kilkoma przedstawicielami Fed na ten temat i ich reakcja była, delikatnie mówiąc… dość gwałtowna. Krugman wzywa zresztą do ustalenia celu inflacyjnego na poziomie 3% nie pierwszy raz. Na początku tygodnia uzasadnił to samo w poście na platformie X (dawny Twitter), cytując artykuł z „The Wall Street Journal”.

„Zgadzam się z wezwaniem Jasona Furmana do ustalenia celu inflacyjnego na poziomie 3% – uzasadnienie dla 2% zostało przejęte na podstawie doświadczenia sprzed kilkudziesięciu lat.”

A cóż napisał Jason Furman w „WSJ”? Otóż Furman, emerytowany ekonomista o wielkim autorytecie w świecie amerykańskiej polityki pieniężnej, napisał, że w krótkim okresie Fed powinien dążyć do stabilizacji inflacji poniżej 3%. Jeżeli uda się bankierom centralnym osiągnąć ten cel, to Fed powinien oficjalnie przejść na wyższy docelowy zakres inflacji podczas aktualizacji swojej ogólnej strategii, co ma mieć miejsce w 2025 r.

Furman uważa, że gdyby Fed przyjmował obecnie cel inflacyjny od zera, prawdopodobnie wybrałby poziom powyżej 2%. Wyższa docelowa stopa inflacji wiąże się co prawda z kosztami, a ludzie sporo czasu muszą poświęcać na obliczenie, ile będą warte ich obecne dolary za rok lub za 10 lat. Jednak wyższy cel ma również tę zaletę, że pomaga zabezpieczyć gospodarkę przed poważną recesją. Jak uzasadnia Furman swoją tezę?

„Kiedy gospodarka spowalnia, wyższa inflacja oznacza, że podwyżki cen i zamrożenie płac mogą stać się mniej dokuczliwą alternatywą dla powszechnych zwolnień dla przedsiębiorstw, chcących obniżyć koszty. Wyższa inflacja pomaga Fed stymulować inwestycje, ponieważ każdy nominalny koszt kredytu staje się mniej uciążliwy, gdy przedsiębiorstwa mogą liczyć na przyszłe podwyżki cen, aby go pokryć.”

Pewien kłopot polega na tym, że Krugman powtórzył swój wniosek zmiany celu w momencie, kiedy inflacja w USA naprawdę zbliżała się do 3% (wyniosła w lipcu 3,2%). Niestety w sierpniu wskaźnik CPI wzrósł aż do 3,7%, więc nawet podniesienie celu inflacyjnego do 3% nie byłoby rozwiązaniem. W taki sposób, podążając za inflacją, banki centralne goniłyby króliczka, i traciłyby wiarygodność. Chodzi o to, żeby to króliczek grzecznie powrócił do swojej klatki i potulnie jadł z ręki.

O dobrych skutkach… złego celu inflacyjnego

Cel inflacyjny może wydawać się kagańcem zbyt ściśle krępującym działania prorozwojowe banków centralnych i rządów. Tylko 2%. Dla Paula Krugmana to zdecydowanie za nisko. To jednak pozory. W rzeczywistości jest dobrodziejstwem banków centralnych i rządów. Wielu amerykańskich ekonomistów z satysfakcją wymienia realne korzyści płynące z celu.

Główną korzyścią jest ta, że Amerykanie, pamiętając o celu (wbija im to do głowy w każdym swoim wystąpieniu szef Rezerwy federalnej Jerome Powell), spodziewali się inflacji w okolicach 2% i prawdopodobnie dzięki tym oczekiwaniom inflacja spadała. Gdyby oczekiwania inflacyjne nie były tak dobrze zakotwiczone, dezinflacja w ciągu ostatniego roku byłaby znacznie wolniejsza, a tym samym – bardziej bolesna dla biznesu i ludzi.

Przejście na wyższy cel inflacyjny lub nawet dyskusja o tym? To mogłoby zakłócić te oczekiwania, prowadząc do wielu negatywnych skutków, m.in. zaburzeń na rynku kredytowym, zwiększenia deficytu budżetowego czy ograniczenia inwestycji prywatnych.

Ekonomista-celebryta wymienia warunki, jakie musiałyby być spełnione, żeby poważnie pomyśleć o zmianie celu inflacyjnego. Po pierwsze, chodzi o jasne zakomunikowanie, że Fed nie podnosi celu inflacyjnego jedynie po to, aby szybciej osiągnąć cel i uniknąć skutków gospodarczych walki z uporczywa inflacją. Po drugie, jeśli Fed podwyższyłby cel inflacyjny, musiałby się go kurczowo trzymać.

„Dlatego konieczne jest, aby Fed w dalszym ciągu skupiał się na obniżaniu inflacji. Aby przyszły cel inflacyjny był wiarygodny, należy poważnie podejść do kontrolowania inflacji. Nie powinno się to zatrzymać, dopóki roczna stopa inflacji nie spadnie poniżej 3% przez co najmniej sześć miesięcy”.

Dla Krugmana ta stabilizacja obniżania inflacji jest kluczowa. Dezinflacja widoczna w czasie miesięcy letnich? Czy nie była efektem szczęśliwego trafu, bo spadły ceny energii i żywności. Co jednak, gdy te ceny zaczną ponownie rosnąć? Skutki widzimy w danych o inflacji sierpniowej, która uniosła inflację w USA ponownie dość wysoko.

W Polsce mamy na razie spadek dynamiki inflacji. I to jest wspaniała wiadomość dla wszystkich. Ale brak nam jeszcze niezwykle ważnego obniżenia wskaźnika inflacji bazowej, czyli tej bez wpływu cen energii i żywności. Brak nam również stabilizacji niskich cen rok do roku w bliższej okolicy celu inflacyjnego, nawet gdyby to było 4-5%. Opieranie się tylko na kilku miesiącach letnich i spadkach wskaźnika miesiąc do miesiąca… czy to nie za mało?

 

Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek

Subscribe
Powiadom o
12 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ralf
1 rok temu

Ktoś jeszcze traktuje poważnie wypociny z ZUS, GUS, NBP?
Przecież to już nie odbiega od cotygodniowych konferencji Urbana z lat osiemdziesiątych…

E.G
1 rok temu
Reply to  Ralf

Urban to było małe miki w porównaniu z państwem Pinokiów jakim się staliśmy .

jsc
1 rok temu

Ciekawe co może FED, gdy znowu na dzielnię wszedł cyrk (…)Kongres(…)… https://pl.investing.com/news/economy/goldman-radzi-90-szans-na-shutdown-w-usa-kupuj-dolary-453631

Aleks
1 rok temu

a ja wlasnie czytam list od administratora budynku w ktorym mieszkam, ze fundusz remontowy wzrosnie o 20% … a wiec gdzie te 8,5%?

Ajron
1 rok temu
Reply to  Aleks

Zmień administratora budynku.

Monika
1 rok temu
Reply to  Aleks

Mam to samo. Plus podwyżka CO. Jakaś bezobjawowa ta dezinflacja.

Jacek
1 rok temu
Reply to  Monika

Ale to przecież tylko pieniądze – najważniejsze, że walczymy z emisją CO2.

Ryś58
1 rok temu
Reply to  Aleks

Zobaczysz dezinflację po 15 października.???? Pozdrawiam. Ryś58

Davidddf
1 rok temu
Reply to  Aleks

Bo 8,5% uwzględnia twój wzrost o 20% i czegoś innego spadek o 2%. Inflacją nie oznacza że wszystko podrożało o 8,5%. Wróć do szkoły to się dowiesz jak nie o inflacji to chociaż jak średnia działa.

Alex
1 rok temu
Reply to  Davidddf

To był mój przykład jak można manipulować – inflacja konsumencka jest zawsze wyzsza niż oficjalna…Pytanie czemu…Koszyk inflacyjny?
Przyklady: plyn Silan – butelka sprzed 2 lat – 1,8 litra za 10,99 zł, później już 1,3, obecnie 1,1 w tej samej cenie. W koszyku nadal butelka Silan. Podobnie Ptasie mleczko,czy czekolada (100g vs 90g)

Zbyszek
1 rok temu

Glapiński…

promocja.jpg
Polityk +
1 rok temu

Załatwił sobie papiery wykształciucha i przemądrzałka a teraz podstawia społeczeństwu pod tyłek gorące węgle, z uśmiechem mówiąc brak kasiory odrzucamy!

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu