Gdzie są moje pieniądze z komunii?! Pewnie już się nie dowiem. Co zrobić, żeby nasze dzieci nie miały do nas pretensji za 10 lat? Oto 5 pomysłów

Gdzie są moje pieniądze z komunii?! Pewnie już się nie dowiem. Co zrobić, żeby nasze dzieci nie miały do nas pretensji za 10 lat? Oto 5 pomysłów

Pierwsza komunia może być niezwykle istotnym momentem w życiu duchowym. My jednak zajmujemy się w Subiektywnie o Finansach sprawami doczesnymi. A pieniądze z komunii dla większości dzieci są pierwszym poważnym kontaktem z „wielkim kapitałem”. Jak im pomóc, by to, co dostaną z okazji tej uroczystości, było najlepiej spożytkowane? Mam pięć pomysłów

Jak co roku w maju około 300 000 dzieci przystąpi do pierwszej komunii świętej. Dane Instytutu Kościoła Katolickiego pokazują, że choć liczba osób uczęszczających regularnie na msze spada, podobnie jak odsetek uczniów zapisujących się na lekcje religii w szkole, frekwencja na pierwszej komunii świętej pozostaje wysoka.

Zobacz również:

Ile w tym pobożności, a ile zwyczaju – nie mnie oceniać. Faktem jest jednak to, że z tą uroczystością w polskiej rzeczywistości związana jest nieodłącznie kwestia pieniędzy. A tam, gdzie pojawiają się pieniądze, pojawia się też Subiektywnie o Finansach, by podpowiadać i doradzać.

Kto z nas, obecnie dorosłych, którzy w młodości przystępowali do pierwszej komunii, nie cieszył się z podarunków, którymi z tej okazji nas obsypano. Przy komunijnych prezentach Święty Mikołaj wyglądał jak sknera. Dobrze pamiętam rower górski, który otrzymałem. Oraz to, jak – dosłownie podczas pierwszej nim przejażdżki – lokalny bandziorek mi go ukradł.

Zegarki, złote łańcuszki i inna biżuteria, komputery i konsole, drony i (podobno) quady. A przede wszystkim – pieniądze. Pierwsze tak poważne sumy w życiu mogły zawrócić w głowie młodemu człowiekowi. Dlatego też rodzice zazwyczaj, oczywiście dla naszego dobra, brali na siebie ciężar odpowiedniego zagospodarowania zawartością kopert, które wtykali nam goście.

Od tego czasu minęło przerażająco dużo lat. Zaczęło do mnie powoli docierać, że raczej pieniędzy z własnej komunii już nie zobaczę – no, ale niech stracę. Te lata opieki nade mną, wsparcia, wychowania, wakacji, edukacji, dach nad głową i jedzenie na stole – jakoś się, kochani rodzice, rozliczymy.

Historia zatoczyła koło i teraz nasze dzieci idą do pierwszej komunii. Ale też przy innych okazjach coraz częściej dostają w prezencie pieniądze, a nie zabawki. Ośmio-, dziewięcioletnie dziecko nie ma jeszcze wystarczająco dużo wiedzy i doświadczenia (o zdolności do czynności prawnych nie wspominając), by zagospodarować kwoty rzędu kilkuset czy kilku tysięcy złotych. Jak mu w tym pomóc, by nie miało do nas pretensji za 10 lat, gdy samo stanie się dorosłe… a może raczej – pełnoletnie?

Przeczytaj też: Kieszonkowe dla dziecka to idealny start do edukacji finansowej. Ale jak przekazywać dziecku pieniądze? Lepiej sprawdzi się gotówka czy konto dla młodzieży?

Zainwestuj bezpiecznie pieniądze z komunii

Organizacja przyjęcia komunijnego kosztuje. W naszym kręgu kulturowym przyjęło się, że prezenty od zaproszonych gości w mniejszym lub większym stopniu pokryją się z wydatkami „od talerzyka”. Nie jest jednak roztropnym (by użyć biblijnego określenia), żeby liczyć na to, że z pieniędzy, które dziecko otrzyma, pokryje się wydatki na obiad. Jeśli w domowym budżecie nie ma na to środków, zwyczajnie odpuście. Zastaw się, a postaw się – to nie jest dobra maksyma życiowa.

Zakładam więc, że można potraktować pieniądze z komunii jako nadwyżkę finansową. A tę można oczywiście zainwestować. A gdy myślimy o inwestowaniu, zwłaszcza długoterminowym, pierwsza myśl powinna biec ku obligacjom skarbowym.

Kupując te instrumenty, właściwie nic nie ryzykujemy (oprócz scenariusza całkowitego bankructwa państwa – ale gdyby do tego doszło, to kwestia wymagalności naszych oszczędności byłaby ostatnim problemem), a do tego mamy możliwość utrzymania realnej wartości odłożonych pieniędzy.

A to dlatego, że 10-letnie detaliczne obligacje skarbowe mają oprocentowanie powiązane z inflacją: im wyższa inflacja, tym wyższe odsetki. Obecna oferta Ministerstwa Finansów przewiduje 7,25% w pierwszym roku, a w kolejnych wskaźnik inflacji plus marża w wysokości 1,25%. A do tego instrumenty te mają wbudowaną kapitalizację odsetek – to oznacza, że działa w nich najwspanialszy wynalazek w dziejach finansów osobistych, czyli procent składany.

Gdybyśmy pieniądze z komunii zainwestowali w obligacje skarbowe, to ile nasze dzieci miałyby z tego za 10 lat (czyli w okolicach 18 urodzin, ewentualnie zdania matury)? Żeby to obliczyć, trzeba zrobić jakieś założenia w odniesieniu do inflacji.

Ja przyjąłem, zgodnie z przewidywaniami NBP, że w przyszłym roku średnia inflacja wyniesie 5,7%, a w 2025 r. spadnie do 3,5%. Dalej projekcje banku centralnego nie sięgają, jednak baaaardzo optymistycznie założyłem, że potem także te 3,5% się utrzyma.

To oznacza, że po dziesięciu latach, za każde zainwestowane 1000 zł, Ministerstwo Finansów wypłaci ok. 1660 zł. Po odjęciu podatku Belki (jeśli jeszcze będzie obowiązywał) da to prawie 540 zł czystego zysku. Jeśli inflacja będzie wyższa, ten zarobek także wyjdzie większy.

Przeczytaj też: Inflacja zaczęła spadać, zaś NBP w swoich prognozach „odwołuje” kryzys. Nie za wcześnie? Czy to możliwe, by udało nam się uniknąć dalszego zubożenia portfeli? Liczę!

Zainwestuj ryzykownie

Długa perspektywa czasowa może także skłaniać do postawienia na nieco bardziej ryzykowne inwestycje – w oczekiwaniu na potencjalnie wyższy zysk. Takim rozwiązaniem mogą być akcje. Nie ma jednak sensu próbować samodzielnie zarządzać portfelem – badania jednoznacznie pokazują, że szanse na wypracowanie wyższych stóp zwrotu od zwykłego indeksu w długim terminie są minimalne.

Uświadomienie sobie tej prawidłowości stoi za sukcesem tak zwanej pasywnej rewolucji – czyli dynamicznie rozwijającego się na świecie w ostatnich latach trendu w inwestowaniu, polegającego na tworzeniu niskokosztowych funduszy, które nie próbują budować własnych portfeli spółek, ale replikować skład indeksów giełdowych, zwanych ETF-ami.

Długoterminowe inwestowanie w akcje, zwłaszcza dla osób o małym doświadczeniu, najlepiej więc przeprowadzać właśnie za pomocą tych instrumentów. O tym, jak to zrobić, pisaliśmy w Subiektywnie o Finansach wielokrotnie.

Przeczytaj też: Fundusz inwestycyjny czy ETF? Która z tych opcji pozwoli skuteczniej inwestować oszczędności na polskim rynku? Odpowiedź jest zaskakująca!

O ile w przypadku obligacji skarbowych można w mniejszym lub większym stopniu przewidzieć, jakiego zwrotu można oczekiwać z takiej inwestycji, o tyle w przypadku akcji – nie. Jedyne co da się zrobić, to sprawdzić, co się wydarzyło przez ostatnie dekady. Jednak nie po to, by z historycznych wyników wnioskować na przyszłość – ale raczej po to, by choć w przybliżeniu zrozumieć, czego można się po nich spodziewać.

Szerokim indeksem warszawskiej giełdy jest WIG. Wskaźnik ten w ostatnich 10 latach wzrósł o blisko 40%. W międzyczasie notował jednak duże wahania, co dla inwestorów o słabszych nerwach mogło być nie do zniesienia. Z kolei najważniejszy indeks giełdowy na rynkach finansowych, czyli amerykański S&P 500 jest obecnie o ponad 150% wyżej niż 10 lat temu. Gdyby jednak uwzględnić różnice kursowe, to wynik byłby sporo wyższy – złoty jest bowiem słabszy niż dekadę temu.

MSCI World, czyli wskaźnik, który ma kumulować w odpowiednich proporcjach wszystkie światowe rynku akcji, przez 10 lat zyskał prawie 90%. Jaki z tego wniosek?

Ostatnia dekada była na rynkach bardzo burzliwa – mieliśmy pandemię, rosyjską agresję na Ukrainę, a wcześniej takie geopolityczne wstrząsy jak wojnę handlową USA z Chinami czy Brexit. A jednocześnie przez większość tego okresu banki centralne pompowały pieniądze w rynki finansowe na bezprecedensową skalę. Te czynniki bujały rynkiem w górę i w dół. I choć wyniki są wyższe niż z rynku obligacji, to trzeba pamiętać, że zmienność w tym okresie mogła doprowadzić niejednego inwestora do decyzji o wycofaniu swoich pieniędzy.

Przeczytaj też: Oszczędzasz na emeryturę w ETF-ach, funduszach, akcjach. Czy wiesz, ile jeszcze krachów przeżyjesz? Ile ja już przeżyłem? Podpowiadam, jak je przeżyć w spokoju

Edukacja, głupcze!

Parafrazując słynne hasło wyborcze Billa Clintona, można stwierdzić, że nie ma dla dziecka nic cenniejszego niż edukacja. A w dzisiejszych czasach, jak zresztą i wszystko inne, nie jest ona tania.

Bez znajomości języka obcego na rynku pracy – ale i w coraz większym stopniu także w codziennym życiu – ani rusz. Pieniądze z komunii to świetne źródło, z którego można sfinansować dziecku kurs językowy, a może i zagraniczny obóz w wakacje, na którym oprócz tradycyjnych lekcji, będzie musiało jeszcze zastosować nabytą wiedzę i umiejętności, by kupić coś w sklepie albo dogadać się z rówieśnikami.

Do pierwszej komunii dzieci idą zazwyczaj w trzeciej klasie. A to oznacza, że już za chwilę, po wakacjach, zaczyna się prawdziwa szkoła (życia). Przejście z nauczania początkowego, gdzie oceny nie mają większego znaczenia (a tak formalnie w ogóle ich nie powinno być), do lekcji obfitujących w materiał do wkucia, kartkówek, wypracowania, odpytywanie przy tablicy i inne sprawdziany, dla wielu młodych ludzi jest szokiem.

Na tym etapie uczniowie poznają podstawy „poważnych” przedmiotów – matematyki, przyrody, historii czy informatyki. Stworzenie zaległości na tym etapie zadziała jak odwrócony procent składany – z każdym rokiem będzie ciążyło coraz bardziej i coraz więcej pracy kosztować będzie ich nadrobienie.

Są nauczyciele, którzy widząc problemy ucznia, poświęcą mu dodatkowy czas, by nie został w tyle. Ale są i tacy, którzy postawią pałę i z poczuciem dobrze wykonanego zadania pójdą dalej z materiałem. W tym drugim przypadku nie ma co czekać na cud – jeśli odłożymy pieniądze z komunii na „fundusz edukacyjny”, to będzie to właśnie moment, w którym można do niego sięgnąć.

Nie ma się co wstydzić korepetycji – raczej należy je traktować jako dobro luksusowe. Kompetentny pedagog, który poświęca czas wyłącznie na jednego ucznia – to dobrze wydane pieniądze. Z edukacją jest jak ze zdrowiem. Dużo taniej wychodzi profilaktyka niż odkładanie wizyty u lekarza i leczenie się dopiero w przypadku poważnej choroby.

Przeczytaj też: Studencie, licealisto, rodzicu! Czy policzyliście kiedyś, ile kosztują (lub będą kosztowały) studia? I po jakim czasie ten wydatek (ewentualnie) się zwróci? Oto „model biznesowy”

Budżet na hobby

Szkoła szkołą, ale nic tak nie rozwija wyobraźni, nie angażuje uwagi i nie pobudza do kreatywności jak dobre hobby. Problem w tym, że zanim dziecko nie spróbuje, ciężko mu się przekonać, co je tak naprawdę kręci.

A hobby nie są tanie. Dobrym pomysłem na to, jak zagospodarować pieniądze z komunii jest stworzenie naszej latorośli budżetu na hobby. Chce się uczyć szycia? Proszę bardzo, o igły, nici, a może i maszyna. Okaże się, że to jednak nie dla niego lub nie dla niej? Niech szuka dalej. Modelarstwo, gry planszowe, fotografia, rolki, rzeźbienie w owocach, nurkowanie, a może granie na gitarze?

Każda z tych aktywności wymaga poczynienia pewnych (często niemałych) nakładów początkowych. Budżet na hobby, zarządzany jak fundusz inwestujący w startupy, pozwoliłby na szerokie poszukiwania pasji dla młodego człowieka. Przecież gdy nasza pociecha raz spotka się z odmową z powodów finansowych („Nie kupię ci zestawu do serowarstwa, bo wydaliśmy tyle pieniędzy na skamieliny, które teraz się tylko kurzą”), to prawdopodobnie przestanie się interesować czymkolwiek.

Tak jak venture capital musi pogodzić się z tym, że 95% projektów, w które włoży pieniądze, zakończy się fiaskiem, tak i rozwijanie zainteresowań dziecka wiąże się z koniecznością przepalenia góry pieniędzy na przeróżne dziwaczne pomysły. A jeśli można sprawić (w uzgodnieniu z samym zainteresowanym, ma się rozumieć), by choć część tej góry pochodziła z pieniędzy z komunii – mamy typową stytuację win-win.

Przeczytaj też: Monety kolekcjonerskie to popularne hobby. Ale kiedy budowanie kolekcji może stać się również dochodową lokatą kapitału? Ciekawe historie ze świata monet

Pieniądze z komunii przeznacz na wspomnienia

Co pamiętacie z własnego dzieciństwa? Ci, których rodzice wysłali do pierwszej komunii, pewnie do dzisiaj są w stanie wspominać emocje, które towarzyszyły temu wydarzeniu. Pamięta się przecież ważne uroczystości, rodzinne wakacje, wspólne przeżycia.

Czemu więc nie zapewnić własnym dzieciom (i sobie – na starość) wspomnień na całe życie? Jako dziecko miałem okazję zagrać w filmie („Weiser” w reżyserii Wojciecha Marczewskiego, polecam – i to nie ze względu na mój w nim udział!), na czym zarobiłem całkiem przyzwoitą sumkę, jak na tamte czasy.

Za te pieniądze moi rodzice zorganizowali całej rodzinie wakacyjny wyjazd po całej Europie. Zwiedzaliśmy Weronę, na Lazurowym Wybrzeżu podziwialiśmy zaćmienie Słońca, kupowaliśmy owoce morza prosto od rybaków na targu w malowniczym francuskim miasteczku, nauczyłem się pływać w Morzu Śródziemnym, wędrowaliśmy po górach Schwarzwaldu…

Dzisiaj, kiedy sam planuję wakacje z moją rodziną, niemal jak magnesem jestem przyciągany do tych właśnie miejsc, które odwiedziłem ze swoimi rodzicami ponad dwadzieścia lat temu. Wrażenie, które na mnie zostawiły widoki znad włoskiego jeziora Garda, są we mnie nadal tak żywe, że nie mogłem nie zabrać własnych dzieci w to samo miejsce.

Inwestycje, edukacja, a nawet hobby – wszystko to jest cenne, można je przeliczać bezpośrednio lub pośrednio na wartość w twardej walucie czy przyszłych zarobkach. Są jednak rzeczy, które można za pieniądze kupić, a jednak są bezcenne. I – choć zabrzmi to może sentymentalnie – są chyba ważniejsze niż cokolwiek innego w życiu.

Źródło zdjęcia: markus roider/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
49 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jacek
1 rok temu

Bardzo fajne i rzetelne porady. Chwała za to, że nie propaguje Pan inwestycji w złoto, chociaż oczywiście nie jest to najgorsze rozwiązanie.

Admin
1 rok temu
Reply to  Jacek

Gdybym ja to pisał – dodałbym złoto 🙂

Jacuś
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Oho, pojedynek wisi powietrzu.

Admin
1 rok temu
Reply to  Jacuś

Na gołe klaty 🙂

Zaskoczony
1 rok temu

Zmiażdżył w punkt…własnego nadredaktora…szok i przerażenie…to pewnie ostatni Pana artykuł…

Last edited 1 rok temu by Zaskoczony
Admin
1 rok temu
Reply to  Zaskoczony

Złoto fizyczne niepłynne? Generujące koszty? Autor po prostu myśli o złocie przez pryzmat tego, co widział w skarbcu swojego poprzedniego pracodawcy ;-). Tamto złoto rzeczywiście jest w takich ilościach, że może być niepłynne oraz generować koszty przechowywania ;-).
Nie wiem co się robi z takimi heretykami, ale coś wymyślę :-))

Zaskoczony
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Dziesięciu lepszych czeka za bramą, więc proszę się nie wahać i bez litości napiętnować renegata rozżarzonym żelazem (ewentualnie złotem)

Admin
1 rok temu
Reply to  Zaskoczony

Wysłałbym do klaszto… tfu, skarbca na medytacje, ale i tak mamy w firmie za mało ludzi 🙂

Przemo
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

O, ta ja się piszę na etat., Ile Red Nacz płaci? :)))

Admin
1 rok temu
Reply to  Przemo

Nie najgorzej, ale robota ciężka 😉

Przemo
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Dobrze, to ja zrobię swoją inflację na początek 🙂 Taką promocyjną, z masłem po 3,5 i mlekiem po 2,5…

Admin
1 rok temu
Reply to  Przemo

Promocyjna inflacja, nawet ładne 😉

Przemo
1 rok temu
Reply to  Zaskoczony

Złoto nie będzie rozżarzone – będzie płynne. Płynne fizycznie, niekoniecznie ekonomicznie 🙂

Jacuś
1 rok temu

Bardzo słusznie. Dzieci musza poznawać co to oszczędzanie już od najmlodzszych lat. Kiedyś w trudniejszych czasach dzieciaki znały wartość pieniądza, na wiele rzeczy nie było stać, sprzedawało sie butelki zeby mieć na loda itd. Teraz dzieci maja wszystko, kompy, gierki, fajne ciuchy i szafkę słodyczy i pieniędzy tak na prawdę nie potrzebują za dużo, i co gorsze nie znają ich wartości. Sugeruje tez dać możliwość zarobienia, najlepiej płatnego za godzinę. Żaby dziecko popracowało obojetnie przy czym np. 3h i dostało za to powiedzmy 50zl, tyle co najniższa krajowa. Zrozumie wtedy ze naprawdę trzeba sie postarać zeby mieć na głupią pizzę… Czytaj więcej »

Stenia
1 rok temu
Reply to  Jacuś

Dzięki Jacuś za ten komentarz!
Dzieci nie znają wartości pieniądza.
Wszystko mają..
Jedzenie na stole i szafkę pełną słodyczy …
Dopóki karta płatnicza mamy nie zadziała ..

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Stenia

Raz dzieciaki nie znają wartości pieniądza a artykuł obok obrażony komentarz że młodzi przychodzą i dostają takie stawki jakie za twojej młodości były nie do pomyślenia.
Mi to właśnie wygląda na dobrą znajomość wartości pieniądza i działanie tak aby bardziej mieć niż nie mieć pieniądze.

Przemo
1 rok temu
Reply to  Jacuś

A z czego rodzić ma dzieciom płacić? Bo przeciętniakowi 500+ nie wystarczy na zaproponowaną stawkę.

Nie Nowy
1 rok temu

Najważniejsze, że dziecko po pierwszej komunii świętej stąpa po ziemi, a głowę ma w niebie.
A tak docześnie, należy dzieciom zapewnić dywersyfikację, zwłaszcza w obecnych czasach. Niektóre dzieci mają skarbonki, tam ich poduszka finansowa. Święta, imieniny etc. – coś tam uzbierają. Można np. pobawić się w 'państwo’ i zaproponować im dopłacanie do inwestowania, np. jak kupią walutę za 50 zł, to drugie 50 im do tego zakupu dołożymy. To samo np. z monetami. Inna sprawa kogo dziś na to stać. Ale właśnie trzeba celować w 18-stkę. Wtedy będą potrzebować…

Shivakrishnasphalettizeus
8 miesięcy temu
Reply to  Nie Nowy

„Najważniejsze, że dziecko po pierwszej komunii świętej stąpa po ziemi, a głowę ma w niebie.” Głowę ma tam gdzie miało, przynajmniej tak mówi kolega wyznający starszą religie. W każdym razie jedna religia mówi że europejska młoda chwilowo modna religia jest fałszywa, europejczycy mówią że tamta religia jest fałszywa, a ja myślę że wszystkie religie mają rację i każda jest fałszywa, więc z dwojga złego cieszę się że ulegałaś modzie na nowoczesną religie którą jak na standardy Religi wymyślono ledwo co, a nie poszłaś w jakiegoś starożytnego boga bo ci biorą swoje religie bardziej na poważnie od Europejczyków i jest jeszcze… Czytaj więcej »

Freak
1 rok temu

Dawanie dzieciom pieniędzy żeby zniknęły w kieszeni rodziców jest bez sensu. Wolę kupić jakąś rzecz, przynajmniej dziecko chwilę z tego skorzysta, niż pieniądze mieliby dostać rodzice. W moim przypadku ( komunia w roku 2007) jeśli rodzice mieli by wziąć pieniądze z komuni ( dostałem wtedy 1800 zł za 700 zł kupiłem rower) – 1100 zł i inwestować w obligacje, gdzie wg Pana wyliczeń miałbym 1600 zł i dać mi to w wieku 18 lat byłoby dla mnie bez sensu ponieważ już wtedy pracowałem od 2 lat w wakacje, ferie i czasem w weekendy i moja miesięczna pensja w wakacje wynosiła… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Freak

Oj tam, od razu „ukradłem”. po prostu „chciałem uchronić przed inflacją” 😉

Frank
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

To już sam oceń. Wg mnie jeśli ktoś zabiera pieniądze z komuni to jest kradzież na własnym dziecku. Tak jak napisałem wyżej, jeśli w domu jest bieda i brakuje pieniędzy na jedzenie, podstawowe rachunki itp. to jest zrozumiałe i nikt tego kradzieżą nie powinien nazywać, natomiast jeśli ktoś ” inwestuje” pieniądze swojego dziecka w swój nowy smartfon albo remontuje salon bo ten ma już 5 lat to jakim on jest rodzicem??? Jak nie chce Ci się pracować to okradnij państwo, a nie swoje własne dziecko przynajmniej wyrzutów sumienia nie będziesz miał żadnych, a może nawet usprawiedliwisz swój czyn słowami typu… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Frank

Jeśli te pieniądze potem wracają do dziecka w ratach – np. jako dodatek do kieszonkowego, to to nie jest kradzież tylko próba uzyskania korzyści wychowawczej (albo ograniczenia wychowawczych strat). Sorry, ale jak dziecko w wieku komunijnym nagle ma zacząć zarządzać kwotą rzędu kilku, kilkunastu tysięcy złotych, to ja tego nie widzę…

Frank
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak sam wspomniałeś ” jeśli wrócą”. Niestety znam przypadki gdzie zostały ” zainwestowane w sprzęty elektroniczne, remont albo co gorsza na wysoki procent – 40 % pod sklepem. Dodatek do kieszonkowego to słabo bo rozwadnia się kasę. Jeśli nie chcesz dawać to przetrzymaj do czasu aż pójdzie do gimnazjum z zastrzeżeniem, że jeśli będzie coś chciało kupić np. rower albo akcesoria do swojego hobby to będzie mogło z tych pieniędzy skorzystać po rozmowie z rodzicami, gdzie uzasadni wydatek. Jak masz trzymać do 18 to lepiej ” zainwestuj” w nowy Tv albo meble do salonu

Admin
1 rok temu
Reply to  Frank

Ja mam taki patent: trzymaj, nie wydawaj, a jak dotrzymasz do wskazanego terminu co najmniej jakąś część kasy i potem „zainwestujesz” w coś fajnego, to podwoję pieniądze. Wtedy nie trzeba zabierać pieniędzy, a dziecko powinno mieć wystarczającą motywację, żeby wszystkiego nie wydać.

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Frank

Akurat beneficjentem remontu jest też dziecko które będzie mieszkać w lepszym domu – nie wiem czego się czepiasz co kto robi ze swoimi pieniędzmi?

Freak
8 miesięcy temu
Reply to  Katol

Nie czepiam się ” co kto robi ze swoimi pieniędzmi” – tylko dlaczego zabiera pieniądze dziecka i spełnia swoje zachcianki? W pojęciu remont nie mam na myśli lokalu, który nie ma łazienki, jest dziurawy dach, i szpary w oknach – wtedy jak najbardziej remont jest konieczny – napisałem to wyżej i nie ma mowy o kradzieży. Jest też pojęcie remontu typu ” panele porysowane, ściana obita, stołki już takie wysiedziane, bo mają 5 lat … ” – to jest właśnie spełnianie zachcianki rodzica i dziecko nawet tego nie zauważy, że będzie mieszkać w lepszym domu ( bo zazwyczaj standard się… Czytaj więcej »

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Frank

„natomiast jeśli ktoś ” inwestuje” pieniądze swojego dziecka w swój nowy smartfon albo remontuje salon bo ten ma już 5 lat to jakim on jest rodzicem??? ”
A to proste do odpowiedzi: JEST RODZICEM LEPSZYM OD TEGO BIEDNEGO, KTORY NIE UMIE ZAPEWNIC NAWET PODSTAWOWYCH POTRZEB, dzięki czemu w pełni zasługuje na te pieniądze:) cieszę się że mogłem wyjaśnić coś czego twój rozumie nie ogarniał.

Przemo
1 rok temu

A tak serio: czy z kopert zwraca się „impreza” z przyległościami (ksiundz, gajerek/kiecka i inne temu podobne atrakcje)?
Bo z tego co wiem, to u milionerów może i tak, ale u „Kowalskich” to już niekoniecznie,

Tomek
1 rok temu
Reply to  Przemo

Ale kto normalny organizuje imprezę taką jak komunia, chrzest czy ślub z myślą, że „się zwróci”? Przecież to jest postawienie sprawy na głowie. Jeżeli organizujesz imprezę i zapraszasz gości to oznacza, że jesteś w stanie pokryć CAŁOŚĆ imprezy i nikt nie ma w obowiązku dawania jakiejkolwiek koperty. Dlaczego inni mają płacić za TWOJĄ uroczystość, którą TY organizujesz, TY zapraszasz gości i uroczystość dotyczy Ciebie bądź Twojego domownika? Jest to strasznie nie fair w stosunku go zaproszonych gości. Uczciwie byłoby napisać na zaproszeniu koszt imprezy dla uczestnika. Wtedy nie ma problemu. Natomiast liczenie, że „impreza się zwróci” jest strasznie słabe i… Czytaj więcej »

Przemo
1 rok temu
Reply to  Tomek

Ja nigdy nie liczyłem na cud, ale większość tak właśnie kalkuluje…

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Tomek

A jeżeli nie jesteś w stanie pokryć całości imprezy tylko np. 70% i liczysz, że to co brakuje wpadnie z kopert to już twoje dziecko nie ma prawa do komunii? Musi czuć się gorsze, żebyś ty poczuł się lepiej?

Przemek Zawadzki
1 rok temu

Ja trochę z innej beczki… Mój pomysł jest taki: Nie dawajcie dzieciom żadnych pieniędzy na komunię. Ile byście ich sami, albo wasi krewni nie mieli. Załóżcie im jak najwcześniej konto dla osoby niepełnoletniej z kartą, przelewajcie na to konto „młodym” kieszonkowe, a wtedy dużo wcześniej się nauczą, czym są ich własne decyzje, i że „pieniądze ze ściany” nie wypadają same z siebie, magicznie, jak czary w Hogwarcie. Czy wydadzą te pieniądze na słodycze, durną popularną zabawkę, albo czy może poczekają trochę, i za kilka kieszonkowych kupią sobie coś „ekstra” o czym marzyli od dawna? Niech zdecydują. Może też wcześniej zauważą,… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu

Dobry pomysł z tym powiększaniem kieszonkowego, czyli z uwalnianiem kwoty na raty.
I ogólnie zgadzam się z Panem w kwestii uwagi i złota. Pozdrawiam i dzięki za mądry komentarz!

Anonimowo
1 rok temu

A ja przytoczę historię sprzed lat odnośnie pieniędzy z komunii:
To były lata osiemdziesiąte, mała miejscowość 50 kilometrów od Warszawy – Kałuszyn.
Następnego dnia po komunii w szkole podstawowej nauczycielka języka polskiego zrobiła głosowanie wśród dzieci ile kto dostał pieniędzy. Zaczęła od małych kwot i kazała dzieciom podnosić ręce jeśli dostały tą kwotę, później podnosiła kwoty i tym sposobem zrobiła selekcję finansową klasy. Ja byłem na podium ze swoimi uzbieranymi pieniędzmi (18 tysięcy to była wtedy duża kwota) ale jak się musiały czuć te dzieci z małymi kwotami, które odpadły na początku tej publicznej selekcji…..

Admin
1 rok temu
Reply to  Anonimowo

To jest najgorsze w szkole – selekcja na lepszych i gorszych. Dlatego nie lubię świąt Bożego Narodzenia. Ja akurat zawsze byłem „prezentowo dopieszczony”, ale widziałem jak przykro jest dzieciom, które nie dostały prezentów w ogóle albo tylko symboliczne drobiazgi. Uważam, że w szkole wszyscy powinni mieć po równo – od książek poprzez ubrania po wyposażenie.
Z Pierwszą Komunią Świętą też jest nieciekawie, bo potem dzieci się chwalą co kto dostał. Dochodzi do tego, że te, które nie są z katolickich rodzin też dostają od rodziców prezenty „bez okazji”, żeby im przykro nie było.

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale żeby było „po równo” to finansowanie dzieci musiałoby w pełni przejąć państwo, bo rodzic bardziej kochający, taki jak ja zawsze znajdzie czas na zarobienie dodatkowej złotówki dla swojego jedynego najwspanialszego że wszystkich dziecka.

Admin
8 miesięcy temu
Reply to  Katol

Coś w tym jest

Ewa
1 rok temu

Przecież rozsądny rodzic w ogóle nie zorganizuje dziecku komunii, bo nie będzie go zmuszał do określonej wiary religijnej. Od zawsze istnieje prawidłowość: czy mniejsza religijność, tym wyższy poziom dochodu/majątku. Taka korelacja obowiązuje zarówno na poziomie gospodarstw domowych, jak i całych społeczeństw.

Admin
1 rok temu
Reply to  Ewa

Nie wydaje mi się, żeby religijność zależała od dochodów. Ostatnio widziałem, że kościoły w najbogatszych dzielnicach Warszawy wypełniły się dość młodymi ludźmi.

Misiek
8 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak zobaczyli nowe ceny wynajmów jakie zrobili im władcy niewolników to uznali że teraz tylko bozia ich może uratować. Starsi ludzie powynajmowali i polecieli do ciepłych krajów i tak się pojawiają w kościołach bo im młodziej której zdążyli podkupić wszystkie mieszkania na sprzedaż aż te osiągnęły ceny niedostępne dla takich osób, funduje emeryturę. Ot zrobili w Polsce to co w stanach bogatym staruchom udało się zrobić że służbą zdrowia, znajdujesz podstawową potrzebę człowieka przejmujesz nad nią kontrolę tak żeby młody człowiek nie mógł z niej skorzystać poza systemem i łupiesz zyski.

Admin
8 miesięcy temu
Reply to  Misiek

Myślę, że to wyszło przypadkiem, ale rzeczywiście młodzi mają odcięty dostęp do wielu rzeczy, którymi zarządzają wzbogacone poprzednie pokolenia

Katol
8 miesięcy temu
Reply to  Ewa

Powiedz to Rydzykowi.

Marcin
1 rok temu

Najlepiej to w ogóle nie robić komunii, bo to jakaś absurdalna szopka.

Admin
1 rok temu
Reply to  Marcin

Łatwo powiedzieć. A presja społeczna? 😉

Tomasz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

No właśnie jak sobie z tą presja społeczną poradzić? Jak powiedziałem wczoraj żonie, że my zrobimy w domu i tylko dla dziadków i chrzestnych pomijając wszystkie ciotki to mnie chciała wzrokiem zamordować. Przecież to chore żeby tyle płacić z tej okazji. Rozumiem wesele – nowa wspólna droga, chrzest – człowiek się urodził dopiero co, można poświętować. A komunia? Świętowanie z okazji zjedzenia kawałka mąki i pierwszego opowiadania przez młodego człowieka swoich „grzechów” jakiemuś dziadowi w konfesjonale. I z tej okazji impreza za grube kilka tysięcy. Chciałbym się wypisać z tego szaleństwa ale nie wiem którędy droga.

Sssssssssssss
8 miesięcy temu
Reply to  Tomasz

Jeśli tak to wszystko pojmujesz, to całkowicie odpuść. Szkoda prądu…

Adzik
8 miesięcy temu
Reply to  Tomasz

Z takim podejściem jak Twoje to się dziwię, że kogokolwiek chcesz zaprosić na to świętowanie. Jeśli nie jesteś wierzący, to świętowanie „zjedzenia kawałka mąki” jest faktycznie szczytem głupoty lub … poświęceniem dla dziecka/żony. Tak czy owak każdy może świętować jak uważa i jak lubi. Ja przyjęcie weselne miałem na niespełna 30 osób (ćwierć wieku temu to nie było popularne a ilość gości była kompromisem z małżonką bo przecież ślub to związek 2 osób).
Chrzciny i I komunie dzieci organizowałem w domu – nie tylko z finansowych powodów…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu