Szybkie i luksusowe koleje to w polskich warunkach wciąż raczej obietnica, niż rzeczywistość. Najbardziej ekskluzywna część sieci Intercity – pociągi pendolino, zwane swojsko Intercity Premium – działają tylko na niektórych trasach, są piekielnie drogie (podstawowa cena 229 zł, o tanie bilety coraz trudniej) i oferują umiarkowane udogodnienia. Za 229 zł w wagonie pierwszej klasy nie ma ani internetu, ani pełnej obsługi restauracyjnej (została tylko jej proteza).
No i na koniec najważniejsze: sformułowanie „szybka kolej” w polskich warunkach ma sens tylko w stosunku do krótkich odcinków niektórych tras. Na większości tras pendolino nie wykorzystuje nawet części swoich możliwości. Zarząd Intercity chwali się rekordowymi wynikami (w zeszłym roku sprzedała 43 mln biletów i zarobiła 270 mln zł), ale firma wciąż w dużej mierze żyje z dotacji państwowych (wyniosły 546 mln zł).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Żeby nie było, że tylko narzekam: nie jest szybko i tylko odrobinkę luksusowo, ale trzeba pochwalić Intercity za wprowadzenie mobilnych biletów na smartfonie i poprawienie systemu rezerwacyjnego (można już kupować przez internet bilety z przesiadką, wprowadzono informacje o obłożeniu miejsc w poszczególnych pociągach, online dostępne są już wszystkie zniżki, także ta rodzinna, po którą kiedyś trzeba było iść do kasy). Ale generalnie stężenie luksusu nie jest w pociągach Intercity umiarkowane.
Czytaj też: Kupił polisę od spóźnienia samolotu. I znalazł w niej aż trzy dziwne rzeczy
Czytaj też: Monopol na torach szkodzi pasażerom? Ceny w Intercity już zachodnie, ale szybkość…
Leo Express pokaże ananasom z PKP Intercity na czym polega prawdziwy luksus
I pewnie m.in. dlatego pojawiają się nowe usługi transportowe dla miłośników luksusu. Nie będą pewnie konkurencją dla Intercity, bo to nie ta skala, ale jako ciekawostki zwrócę na nie uwagę. Na wybranych trasach mogą zadać szyku (chyba).
W marcu ruszy pierwszy pociąg czeskiego przewoźnika Leo Express (działa w siedmiu krajach) z Krakowa do Pragi. W tym pociągu będą nie dwie klasy, lecz trzy. I ta trzecia to będzie suprepremium, na której tle pierwsza klasa pendolino to będzie bieda z nędzą. Takich miejsc w pociągu będzie co prawda tylko sześć, ale standard ma być porównywalny do biznesklasy w samolotach długodystansowych.
Fotele w supreklasie Leo Express są znacznie wygodniejsze, niż standardowe, można je rozłożyć do pozycji leżącej. W cenie jest bogaty wybór gazet codziennych, oczywiscie jest dostęp do wi-fi pokładowego i gniazdko przy każdym fotelu. No i trzydaniowy posiłek w cenie biletu. W cenie jest też parking dla samochodu na dworcu wyjazdowym do 24 godzin.
Mój znajomy jechał takim ekspresem ostatnio w Czechach (na trasie Praga-Koszyce, osiem godzin i 740 km) i zeznaje, że nie ma porównania ze standardem naszego pendolino, nawet biorąc pod uwagę pierwszą klasę. Cena oczywiście też nie jest niska, bo sięga 65-68 euro (gdy podstawowy bilet klasy ekonomicznej da się kupić za 22 euro). Ale jednak poziom świadczeń jest nieporównywalnie wyższy, niż w polskim Intercity Premium, zaś 70 euro to przy obeznym kursie złotego jakieś 270-280 zł, w sumie nie tak dużo drożej, niż w pendolino.
Czytaj też: Taki pociąg Leo Express będzie woził nas do Pragi
Czytaj też: Wreszcie będzie konkurencja dla pociągów Intercity?
Czytaj też: Dziwna sytuacja? Gdy wchodzisz do pociągu, a tam… bank
Czytaj też: Przydałby się nam Ryanair na torach? Testowałem regionalną konkurencję dla Intercity
Sfera Platinum kusi Poznaniaków, bo pendolino brak, a na kolei remonty
Brak wystarczającego luksusu dla wymagających pasażerów zauważyło także jedno z biur podróży, które dołożyło kilka tygodni temu do swojej oferty… luksusowe przewozy na trasie Poznań-Warszawa (i z powrotem). Co prawda trudno uznać to za konkurencję dla kogokolwiek, bo rzecz ogarniają raptem dwa autokary (wyjazd z Poznania o 6.00, powrót z Warszawy o 16.00), ale pod względem oferowanych wygód jest to poziom, do którego pendolino (nota bene do Poznania nie kursujące) nie może się nawet zbliżyć.
W autokarach jeżdżących pod marką Sfera Platinum jest tylko 25 miejsc, w tym osiem klasy Platinum+. Tu fotele są pojedyncze, w pełni rozkładane, uwznioślone rozkładanym stolikiem i indywidualnie regulowanym oświetleniem i kilmatyzacją. W cenie biletu jest obsługa restauracyjna (śniadanie, obiad lub kolacja, w zależności od pory podróży), gniazdka przy każdym fotelu oraz wi-fi i codzienna prasa.
Poza tym wygody charakterystyczne raczej dla innych podróży, niż autokarowe: stewardessy, szatnia, ekspres do kawy, bar z napojami, duże ekrany. W ramach promocji przewoźnik dorzuca też bezpłatnie taksówkę, która dowiezie pasażera z domu na dworzec. No i przy rezerwacji internetowej można wybrać konkretne miejsce. Cena? Cóż, jak na przejazd autobusowy – zabójcza. W klasie Platinum 125 zł, a w klasie Platinum+ dokładnie 180 zł.
To prawdopodobnie najbardziej luksusowa regularna linia autokarowa w Polsce, ale czy biznes będzie chciał podróżować autobusami? Zerknąłem na liczbę dostępnych miejsc i o ile w tańszej klasie Platinum każdego dnia kilka jest sprzedanych, o tyle w Platinum+ hula wiatr. Ani czas podróży nie jest szczególnie konkurencyjny (cztery godziny to mniej więcej tyle, ile trwa podróż pociągiem, uwzględniając objazdy wynikajace z remontu torów na trasie Poznań-Warszawa), a siatka połączeń nie powala (bo nie istnieje).
Czytaj też: Kupiła bilet, ale go nie otrzymała. A gdzie pieniądze? Zaginęły!
Czytaj też: Ostra jazda w pociągu. Multimedialny stolik, zakupy w czasie podróży, a w toalecie…
Co prawda własnym samochodem przejechać 330 km też nie jest tanio (trzeba spalić jakieś 25-30 litrów paliwa po 4,7 zł za litr, co czyni 140 zł, i zapłacić 50 zł za przejazd autostradą), zaś bilet pierwszej klasy w pociągu Intercity kosztuje 199 zł (chyba, że uda się trafić promocję), ale mimo wszystko 180 zł za przejazd autokarem – nawet luksusowym – to jest zabójstwo.
Czytaj też: Sfera Platinum oczami Poznaniaków
Czy jesteśmy gotowi na biznesklasę nie tylko w samolocie?
Tym niemniej, tak jak w wielu innych branżach – począwszy od nieruchomościowej, poprzez hotelarską i przeróżne usługi – widać, że w transporcie tworzy się segment premium, który zapewnia podróżowanie w luksusie porównywalnym do prywatnej limuzyny albo biznesklasy w samolocie długodystansowym.
Bardzo jestem ciekaw czy już jesteśmy na to gotowi. Biorąc pod uwagę, że – przynajmniej przez pryzmat GUS-owskich liczb, dotyczących tylko dużych firm – nasze pensje wystrzeliły w górę i dochodzą już do 5000 zł brutto, rynek na luksusowe podróżowanie powinien się urodzić. Nie każdego jeszcze stać na prywatną limuzynę z szoferem, ani na samolot na wyłączność, ale na podróż klasy premium… Jak myślicie?