Wystarczy na chwilę włączyć telewizor lub radio, by zdać sobie sprawę, że ten sezon świąteczny będzie dla branży finansowej inny, niż zwykle. Pryncypia się nie zmienią: tak jak zawsze będzie to czas, w którym poczujemy potrzebę, by wydać więcej, niż zwykle pieniędzy, których nie mamy. Dla firm pożyczkowych i banków grudzień jest niezmiennie jednym ze szczytów sezonu na pożyczanie pieniędzy (obok wakacji, sezonu komunii świętych i początku roku szkolnego).
Ale jednak w tym roku będzie jakoś inaczej. Po raz pierwszy największe sieci handlowe sprzedające elektronikę skorzystają na dużą skalę z mechanizmu odroczonej płatności. To kolejny etap w wojnie o klienta. Poprzednim były raty zero procent. Przez lata wykorzystywane były jedynie jako wabik, by wcisnąć klientowi komercyjny kredyt wmawiając mu, że na zero procent się „nie załapał”. Potem było to prawdziwe zero procent. A teraz… Teraz mamy opcję „weź teraz, zapłać za kilka miesięcy”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W Euro RTV AGD reklamują płatność odroczoną o cztery miesiące w połączeniu – na życzenie klienta – z 10 lub 20 ratami zero procent (pierwszą klient płaci po upływie owych czterech miesięcy). W Media Markt mają bardzo podobny pomysł – z pierwszą ratą płatną dopiero w marcu przyszłego roku. W Media Expert – w ramach akcji „tniemy ceny na pół” – aktualnie jest grana promocja „zapłać dziś pół ceny, a resztę dopiero za sześć miesięcy”.
Odroczona płatność to mocna pokusa: w wielu przypadkach może przekonać klienta, by jednak zaszaleć na przedświątecznych zakupach. Skoro w ogóle nie trzeba mieć gotówki… Z drugiej zaś strony jest to pomysł, który – jeśli rozpowszechni się także na inne marki niż sieci sklepów RTV AGD – może zmniejszyć zainteresowanie tradycyjnymi pożyczkami i kredytami bankowymi. Odroczona płatność jest przecież inną formą kredytu.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach„, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Na „zapleczu” tego rozwiązania są zresztą banki. Odroczona płatność nie jest niczym innym, jak właśnie kredytem bankowym, który „lewaruje” klienta do czasu, gdy będzie musiał zapłacić za kupioną dzisiaj rzecz. Banki, chcąc zwiększyć szansę na to, że zostaną wybrane przez klienta, dogadują się z sieciami handlowymi i – pracując na dużo niższych marżach, ale za to dostarczając pieniądz w hurcie – dostarczają odroczoną płatność.
Media Expert współpracuje z bankami Santander Consumer (należącym teraz do BZ WBK) oraz Credit Agricole (dawniej Lukas), Media Markt – z Santanderem. Euro RTV AGD – z Aliorem i Santanderem. Banki, którym udało się wbić bezpośrednio na półkę z wymarzonym przez klienta sprzętem, mają większą szansę, że ich oferta zostanie wybrana. Są pierwsze w kolejce, nawet przed kredytami z bankowych aplikacji mobilnych, które też przecież nosimy przy sobie.
Czytaj też: Pierwsza pożyczka gratis to był diabelski pomysł. Ale tego nie powstydziłby się sam Lucyfer
Ten model współpracy banków i sieci handlowych jest megawygodny i w sumie korzystny dla klienta, ale też… wyjątkowo niebezpieczny. Po pierwsze dlatego, że ma wszystkie cechy bardzo nie lubianej przeze mnie „pierwszej pożyczki gratis” promowanej przez firmy pożyczkowe. Pierwsza pożyczka gratis może być dla nieroztropnego konsumenta początkiem pętli kredytowej. A odroczona płatność? Tym bardziej. Kupuję dwa, trzy razy więcej rzeczy, bo nie muszę dziś za nie płacić. A potem się zobaczy.
Odroczona płatność w połączeniu z ratami zero procent jest de facto nieoprocentowanym kredytem. Nawet jeśli bank, który ten interes finansuje, dostanie kilka procent zapłaty za udostępniony pieniądz od sieci handlowej, to model biznesowy domknie się tylko wtedy, jeśli przynajmniej część klientów albo nie będzie w stanie z własnych pieniędzy pokryć odroczonej płatności. Albo po spłacie raz zero procent zaciągnie kolejny kredyt, tym razem już komercyjny.
Czytaj też: Kupowanie bez płacenia? Nie tylko w stacjonarnych sklepach. PayU wprowadza odroczoną płatność w internecie
Drugie niebezpieczeństwo – również związane z podrzędną pozycją banków w tym interesie – wiąże się z dużą determinacją bankowców, by przeciągnąć klienta sieci handlowej w orbitę produktów finansowych. Trzeba się spodziewać, że bankowcy będą wyjątkowo intensywnie próbowali dosprzedać klientowi inne produkty. O ile przy „zwykłym” kredycie relacja klienta z bankiem jest jednopłaszczyznowa (klient płaci odsetki i prowizję), o tyle przy finansowaniu odroczonej płatności jest drugie dno – tu bank musi „popracować” nad klientem. I to jest niebezpieczne. Nadchodzące święta będą bardziej niebezpieczne, niż zwykle.