Nowy budżet państwa na 2024 r. Jeśli spodziewaliście się rewolucji – będziecie zawiedzeni. Rząd na swoim pierwszym posiedzeniu ekspresowo przyjął projekt budżetu na 2024 r. Zgodnie z przedwyborczymi obietnicami są w nim prezenty w postaci wzrostu wynagrodzeń. Sfera budżetowa (w tym służby mundurowe) otrzymają 20% podwyżki, a nauczyciele – 30%. Nie dało się nowych wydatków zmieścić w deficycie budżetowym przewidywanym poprzednio. Zamiast 165 mld zł, dziura w kasie państwa wyniesie 184 mld zł
Dzisiejsza decyzja to właściwie autopoprawka rządowa do budżetu przygotowanego przez poprzedników. Projekt budżetu na 2024 r. został przesłany do Sejmu pod koniec września jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego. Na tym dokumencie opierać się musi – z braku czasu – obecny rząd. Najbardziej kontrowersyjną pozycją w projekcie był rekordowy nominalny deficyt budżetu centralnego – najwyższy po 1989 r. Teraz został on jeszcze trochę powiększony.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ze względu na wybory i zmianę rządu, projekt budżetu nie mógł być dotąd omawiany w Sejmie, a czas goni. Parlament musi przedstawić Prezydentowi uchwaloną ustawę budżetową do końca stycznia 2024 r. Czasu jest więc bardzo mało. Jeśli nastąpiłoby jakieś opóźnienie w pracach Sejmu i Senatu, w wyniku czego Prezydent nie dostałby na czas ustawy do podpisu, mógłby rozwiązać parlament.
Żeby uniknąć takiego scenariusza, większość sejmowa będzie starała się ograniczyć do minimum dyskusję i pracę w komisjach, tym bardziej że oprócz Sejmu ustawą budżetową, po jej uchwaleniu przez Sejm, musi się jeszcze zająć Senat, który teoretycznie ma 30 dni na wprowadzenie poprawek. Dlatego i rząd, i parlament muszą działać w tempie ekspresowym.
Rząd może w trakcie roku budżetowego, już po podpisaniu budżetu przez Prezydenta, wprowadzać nowelizacje do tej ustawy. Z tej ścieżki korzystało wiele rządów, a budżet był mocno korygowany np. w czasie pandemii, kiedy dynamicznie zmieniały się warunki makroekonomiczne w związku z zamknięciem gospodarki. Nowelizację budżetu może jednak zawetować Prezydent, czego nie może zrobić w przypadku samej ustawy budżetowej.
Na razie rząd przedstawił więc niewielką korektę z najważniejszymi zmianami wynikającymi z deklaracji składanych przed wyborami. Nie zmieniają się podstawowe założenia makroekonomiczne, na których oparty został projekt budżetu. Średnioroczna inflacja w 2024 r. ma wynieść 6,6%, a dynamika PKB – realnie (czyli ponad inflację) 3%. To takie same założenia co w budżecie autorstwa rządu Morawieckiego. Czy będą nowelizacje do ustawy? Przekonamy się w 2024 r.
Deficyt duży, ale w 2024 r. może jeszcze bez unijnej „karnej” procedury
Jedną z najważniejszych kategorii dotyczących finansów publicznych jest deficyt całego sektora finansów publicznych, czyli m.in. budżetu centralnego, samorządów i funduszy pozabudżetowych. Został on już poprzednio oszacowany na bardzo wysokim poziomie, a obecnie – jeszcze wzrósł. Według szacunków obecnego rządu deficyt finansów publicznych wyniesie 5,1% PKB (czyli jedną dwudziestą tego, co wszyscy w kraju w skali roku wytwarzamy), w porównaniu z 4,5% PKB we wcześniejszym projekcie budżetu na 2024 r. O tamtym projekcie budżetu pisałem tu.
W normalnych warunkach krajowi z takim deficytem w kasie państwa (w proporcji do PKB) groziłaby unijna procedura nadmiernego deficytu. Unia Europejska stara się bowiem trzymać ustalonych ok. 30 lat temu reguł fiskalnych, które stanęły u podstaw wspólnej waluty. Polska co prawda nie należy do strefy euro, wciąż posługujemy się złotym, ale obowiązuje nas wiele zasad finansowych, w tym limit deficytu finansów publicznych, który nie powinien być wyższy niż 3$ PKB.
Oczywiście nie wszystkie kraje, nawet należące do strefy euro, spełniają parametry deficytu czy długu publicznego. W czasie pandemii Komisja Europejska złagodziła okresowo zasady, bo wiadomo było, że kraje nie dadzą rady walczyć o utrzymanie miejsc pracy bez pompowania gigantycznych środków z budżetów krajowych. Doprowadziło to w niektórych krajach do trwale zwiększonego poziomu długu i deficytu.
Jednak okres łagodnej polityki KE kończy się. I trzeba o tym pamiętać. Na razie może jednak nam się uda ominąć tę przeszkodę. Kiedy minister finansów Andrzej Domański informował na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu, że deficyt finansów publicznych wyniesie 5,1% PKB, dodał: „To oznacza, że jesteśmy spójni z minimalnym wysiłkiem fiskalnym rekomendowanym przez Komisję Europejską”.
W unijnej procedurze nadmiernego deficytu wylądował rząd PO-PSL po kryzysie finansowym lat 2008-2009, kiedy deficyt sięgał 6% PKB. Polska była uwięziona w restrykcyjnych zasadach finansowych przez 6 lat i dopiero w połowie 2015 r. zastrzeżenia Komisji Europejskiej do naszych finansów publicznych zostały wycofane. Na czym polegają restrykcje? Rządy zobowiązują się do prowadzenia polityki bardzo ostrych oszczędności i przedstawienia planu wyjścia z sytuacji.
Ulga pandemiczna w finansach UE obowiązuje jeszcze w 2023 r., ale od przyszłego roku powracają normalne reguły fiskalne. Według unijnego przeglądu budżetowego z wiosny tego roku 20 państw nie spełnia reguł w tym zakresie. Rząd PiS zabiegał w KE o wyłączenie wydatków na obronność. To te wydatki najbardziej wzrosły w ciągu ostatnich 2 lat. Gdyby nie one – deficyt raczej mieściłby się w wyznaczonych ramach i nie byłoby ryzyka przekroczenia 3% PKB w kolejnych latach.
Finanse państwa do poprawy, ale później
Minister finansów poinformował, że w projekcie budżetu na 2024 r. zaplanowano wydatki na poziomie nie większym niż 866 mld zł (poprzednio rząd PiS planował nie więcej niż 849,3 mld zł), a dochody mają wynieść 682 mld zł (poprzednio miało być 684,5 mld zł). Właśnie ze zderzenia tych dwóch liczb wynika, że maksymalny deficyt sięgnie 184 mld zł.
Oczywiście cały czas mowa jest o budżecie centralnym, czyli o tej części finansów publicznych, która dotyczy rządu. W tej części mieszczą się dochody z podatków bezpośrednich (PIT, CIT), VAT i akcyzy – wpływy z tego tytułu zbierane są przez administrację skarbową i trafiają do Ministerstwa Finansów. Wydatki natomiast w większości przeznaczane są na najważniejsze cele państwa – wojsko, policję, administrację, zdrowie, edukację, szkoły wyższe, naukę. Dysponentami tych środków są najczęściej poszczególne ministerstwa.
Od wielu lat pęcznieją natomiast środki finansowe wydawane poza budżetem centralnym – szczególnie w dwóch wielkich konglomeratach finansowych – w Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskim Funduszu Rozwoju. Mimo oficjalnego zakończenia stanu pandemii wciąż istnieje np. specjalny fundusz antycovidowy dysponujący miliardami złotych. Zresztą przydał się on niedawno również nowej większości sejmowej do wsparcia zamrożenia cen energii, ogrzewania i paliw na pierwszą połowę przyszłego roku. Całość tego pozabudżetowego systemu szacowana jest na ok.400 mld zł.
Duża część tych środków to ekstra wydatki związane z agresją Rosji na Ukrainę. Na wojsko z tego źródła Polska dotąd zamierzała wydać w 2024 r. ok. 100 mld zł (plus wydatki na wojsko z budżetu MON). Są to głównie zakupy nowego uzbrojenia – samolotów, czołgów, rakiet, systemów obrony przeciwlotniczej itp. Kupujemy głównie w USA i Korei Południowej. Nowa większość sejmowo-rządowa zapowiadała przegląd tych wydatków, ale nikt nie kwestionował w ogóle ich potrzeby. Padały tylko zastrzeżenia co do ich skali
Zadaniem nowego rządu ma być tzw. konsolidacja finansów publicznych, czyli przeniesienie tych pozabudżetowych wydatków bezpośrednio do kasy państwa. Nie uda się to jednak od razu. Potrzeba wielu lat na przekierowanie tej zwrotnicy, bo system finansów publicznych obejmuje szereg kredytów, pożyczek, gwarancji i poręczeń Skarbu Państwa, a także emisji obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa.
Ideałem byłoby, gdyby finanse publiczne składały się z 3 filarów – rządowego, samorządowego i ubezpieczeń społecznych (Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, który finansuje emerytury, renty i świadczenia zdrowotne poprzez ZUS). Obecnie jest to 5 filarów, bo dochodzą BGK i PFR.
Nowy budżet: więcej pieniędzy dla sfery budżetowej i nauczycieli
Nowy budżet jest więc właściwie projektem budżetu identycznym z tym złożonym wcześniej przez rząd PiS. Ministerstwo Finansów uwzględniło podwyżki dla pracowników sfery budżetowej, w tym – służb mundurowych – o 20%. Beneficjentami podwyżki w większej skali zostaną nauczyciele, których wynagrodzenia wzrosną o 30%. Pojawi się też tzw. „babciowe”, czyli program Koalicji Obywatelskiej, który ma wspierać pracę zawodową młodych matek. Oficjalna nazwa to „Aktywny Rodzic”.
Nowy budżet zawiera też pieniądze na podwójną waloryzację emerytur w 2024 r. Będą więc i trzynaste, i czternaste emerytury i renty. Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami polityków sejmowej większości pozostanie flagowy program PiS wsparcia dla rodzin z dziećmi – 800 plus.
Premier Donald Tusk poinformował, że rząd odblokuje 3 mld subwencji rozwojowej dla samorządów oraz przeznaczy 150 mln zł na remonty akademików. Rząd nie zamierza – do czasu zmian w mediach publicznych – dodatkowo finansować mediów narodowych. Robił to poprzedni rząd, a kwota dofinansowania dla TVP sięgała w ostatnich latach 2 mld zł rocznie. Nowy budżet takich dotacji nie zawiera.
Co dalej z budżetem? Jeszcze w tym tygodniu projektem zajmie się Sejm. W czwartek odbędzie się pierwsze czytanie projektu, po czym zapisami zajmą się sejmowe komisje, które będą pracować również w okresie między Świętami a Nowym Rokiem. Zapewne już na początku stycznia dojdzie do drugiego (dyskusja sejmowa) i trzeciego (głosowanie) czytania w Sejmie. Potem budżetem zajmie się Senat.
Zwolennicy szybkiej zmiany mogą być zawiedzeni, bo w projekcie budżetu nie ma ani zmian w podatkach, ani zapowiadanych programów wsparcia dla młodych ludzi potrzebujących własnego mieszkania, ani nowych planów wsparcia rewolucji energetycznej. Nowy budżet pokazuje tylko, że zaplanowano jeszcze wyższe transfery społeczne kosztem jeszcze większej dziury w kasie państwa.
To utrudni walkę z inflacją oraz może oznaczać wyższe koszty odsetek, które będzie trzeba płacić od emitowanych obligacji. Na prawdziwie autorski budżet ekipy Donalda Tuska – być może zawierający te wszystkie reformy – poczekamy co najmniej do 2025 r.
Zobacz nasz nowy wideoporadnik:
Czytaj też: Co by było, gdyby Stany Zjednoczone jednak zbankrutowały? Bywało blisko
Posłuchaj też najnowszego odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”: Kiedy koniec mieszkaniowego szaleństwa? Jak bezpiecznie korzystać z odroczonych płatności? Mieszkania drogie, kredyty drogie. Docierają do nas sygnały, że coraz więcej osób wstrzymuje się z zakupem mieszkania. Czy nie będą tego żałować? W jaki sposób w tym roku sfinansujemy świąteczne zakupy? Coraz popularniejsze w Polsce są płatności odroczone. Jak bezpiecznie z nich korzystać? Przewodnikiem po tym temacie jest Anna Kulik, dyrektor działu kredytów i usługi Alior Pay w Alior Banku. Do wysłuchania podcastu zapraszają Maciek Samcik, Maciek Danielewicz i Maciek Bednarek
Źródło zdjęcia: Maciej Danielewicz