Ile banki powinny nam płacić za depozyty, żeby ofertę można było nazwać uczciwą? W ostatnich miesiącach politycy kilka razy dali do zrozumienia, że klienci powinni zarabiać więcej. Więcej, czyli ile? Konkretów nie podali, dlatego postanowiłem zrobić to za nich. Znalazłem wzór na to, ile zysku powinna dać uczciwa lokata
Kilka miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki zganił banki za to, że płacą marnie klientom za depozyty. Jakiś czas później swoje niezadowolenie w tej sprawie wyraził prezes PiS Jarosław Kaczyński. Sprawa ucichła, ale chciałbym do niej wrócić. W wypowiedziach premiera i prezesa partii rządzącej zabrakło mi bowiem najważniejszego, a więc wskazania, ile powinno wynosić oprocentowanie depozytów, żeby można było z czystym sumieniem powiedzieć, iż warunki są uczciwe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tak na marginesie, wydaje mi się niemądre krytykowanie przez rząd polityki depozytowej banków. Rząd powinien przede wszystkim zapewnić bezpieczne i stabilne warunki funkcjonowania systemu finansowego, a kwestię cen powinny regulować: wolny rynek, prawo popytu i podaży i zdrowa konkurencja. Chyba że tylko udajemy, że funkcjonujemy w gospodarce wolnorynkowej.
Zresztą nie tylko ja tak myślę. W komentarzu pod tekstem o rozszerzającej się różnicy między oprocentowaniem kredytów i depozytów, czyli o rosnących marżach odsetkowych, pan Grzegorz napisał:
„Banki nas doją, ale tutaj bardziej bym winę zwalił na rząd, KNF itp. Banki to spółki akcyjne więc maksymalizują zyski. Czy to moralne czy nie, to inna sprawa, ale takie mają zadanie. Nie mówię, że instytucje państwowe mają regulować ceny i marże w bankach, ale powinny doprowadzać do sytuacji, żeby pomiędzy bankami powstawała konkurencja i wtedy samo się wyreguluje na korzyść klienta. Tylko że to nie jest takie łatwe jak dorzucenie kolejnych pieniędzy.”
Politycy do banków: płaćcie klientom więcej. Czyli ile?
Skoro premier i prezes nie zdobyli się na żadne konstruktywne postulaty, a więc na jaki procent – ich zdaniem – powinien być dziś oprocentowany uczciwy depozyt, postanowiłem im w tym pomóc. Ale czy to w ogóle zadanie wykonalne? Czy to można pokazać na cyferkach?
W ostatnich dwóch dekadach mieliśmy do czynienia z falą wzrostu cen, a więc również podwyżek stóp procentowych, co wiązało się ze wzrostem ceny kredytów, ale też odsetek od depozytów. Były okresy, kiedy inflacja nas oszczędzała, a nawet zaliczyliśmy długi okres deflacji, a więc i niskich stóp procentowych. W takich warunkach kredyty są tańsze, ale też odsetki z depozytów są niższe.
To, co różni obecną sytuację od tej, którą obserwowaliśmy w przeszłości, to wystrzał inflacji. W przeszłości – czy na depozycie można było zarobić mniej czy więcej – pieniądze ulokowane w bankach raczej potrafiły trzymać wartość. Dziś nawet najlepszy depozyt – mam na myśli oferty na 7–7,5% w skali roku – nie ochroni nas przed realnym spadkiem wartości naszych oszczędności.
Nic więc dziwnego, że politycy władzy szukają kozłów ofiarnych, by tylko nie było na nich. Grożenie bankom wprowadzeniem jakiś regulacji, jeśli te nie zaczną płacić klientom więcej, chyba właśnie temu ma służyć. Nie przypominam sobie bowiem, żeby w ostatnich 20 latach politycy próbowali ingerować w politykę depozytową banków.
Przeczytaj też: Wakacje kredytowe to szansa dla domowego budżetu. Ale co zrobić, żeby to nie była szansa stracona? Koniecznie zrób tę rzecz. Już dziś!
Uczciwa lokata powinna dać dziś 4,9% odsetek
Na ile zatem powinna być oprocentowana lokata, żeby było uczciwie? Życzyłbym sobie takiego oprocentowania, które ochroniłoby moje pieniądze przed inflacją. Ale jak już wspomniałem, to dziś niewykonalne. Poza tym to nie banki odpowiadają za drożyznę i nikt nie liczy na to, że zapłacą nam 15–16%, czyli tyle, ile wynosi inflacja.
Pamiętajcie, że o tym, czy lokata ochroni wartość oszczędności, dowiemy się dopiero za jakiś czas. Jeśli dziś założymy np. lokatę roczną na 7%, a za rok GUS poda, że ceny wzrosły o 7% (wiem, marzenie), to lokata spełni antyinflacyjne zadanie. Chodzi po prostu o to, żeby nie mieszać przeszłości (inflacji) z przyszłością (zysk z lokaty).
„Uczciwość” lokaty postanowiłem sprawdzić, porównując oprocentowanie kredytów i depozytów, a właściwie analizując różnicę między tymi wartościami. Po średnie oprocentowanie sięgnąłem do statystyk Narodowego Banku Polskiego. Wziąłem pod lupę średnie oprocentowanie nowych i renegocjowanych umów dla klientów indywidualnych i firm.
Co się okazało? Na poniższym wykresie widać niemal idealną korelację między oprocentowaniem kredytów i depozytów. Jeśli jednak zagłębimy się w szczegóły, to okaże się, że różnica wynosiła od 2,9 pkt proc. w grudniu 2006 r. do 6,3 pkt proc. w kwietniu i wrześniu 2009 r.
Średnia arytmetyczna z różnic między oprocentowaniem kredytów i depozytów od 2005 r. wynosi 4,1 pkt proc. Czy można zatem przyjąć, że 4,1 pkt proc. to zdrowa różnica między kosztem kredytów i zyskiem z depozytów? Czyli jeśli bank liczy sobie za kredyty średnio np. 8%, to na depozycie nie powinien płacić mniej niż 3,9%.
Idąc tym tokiem myślenia, czy można powiedzieć, że obecnie lokaty oprocentowane są uczciwie? NBP podaje, że w czerwcu 2022 r. średnie oprocentowanie kredytów wyniosło 9%, a średnie oprocentowanie depozytów 4,7%, czyli różnica wynosi 4,3 pkt proc. Banki musiałyby zatem płacić na lokacie co najmniej 4,9%, żeby nie można się było do nich przyczepić. Pamiętajcie jednak, że bazuję na danych uśrednionych, a więc są banki, które płacą powyżej i poniżej średniej. Te drugie niewątpliwie zasługują na lanie.
Czytaj też: Jak obliczyć zysk z lokaty? Wzór i kalkulator na każdy okres
Źródło zdjęcia: Pixabay