Tak dramatycznej sytuacji w polskiej branży oświatowej nie było od lat. Nauczyciele narzekają na żenująco niskie pensje i masowo odchodzą z zawodu. Rok szkolny zaczynamy przy braku blisko 20 000 nauczycieli i pedagogów. Związki zawodowe ogłosiły pogotowie strajkowe, żądając 20% podwyżki wynagrodzeń. Ale nawet jeśli je wywalczą, to nie rozwiąże problemów polskiej oświaty, a tylko odłoży je w czasie. Ile powinien zarabiać nauczyciel, żeby nie było ryzyka, że porzuci swój zawód?
Na początek garść danych o systemie oświaty. Jak podaje GUS, w roku szkolnym 2020-21 (dane za poprzedni rok szkolny GUS poda za kilka miesięcy) w szkołach zatrudnionych było prawie 569 000 nauczycieli. Największą grupę (355 000) stanowili nauczyciele dyplomowani, blisko 106 000 miało status nauczyciela mianowanego. Niespełna 84 000 to nauczyciele kontraktowi, a 24 000 to stażyści.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ile zarabiają nauczyciele? Wiosną dostali 4,4% podwyżki, ale branża nauczycielska tę podwyżkę nazwała żartem. Przy wynoszącej już wówczas 10% inflacji podwyżka w takiej skali nie zrekompensowała nauczycielom nawet wzrostu kosztów życia. A teraz inflacja przekracza już 16%.
Ministerstwo Edukacji i Nauki opublikowało tabelę średniego wynagrodzenia nauczycieli obowiązującą od 1 września 2022 r. Oblicza się je na podstawie tzw. kwoty bazowej i mnożnika, którego wysokość zależy od szczebla awansu zawodowego nauczyciela. Warto tu dodać, że od września skraca się ta ścieżka. W miejsce stażysty i nauczyciela kontraktowego pojawi się stopień nauczyciela początkowego, choć nauczyciele, którzy rozpoczęli pracę w poprzednich latach, na kolejne stopnie awansu wchodzić będą według starych zasad. To sprawi, że uzyskanie statusu nauczyciela mianowanego skróci się o dwa lata.
MEiN podał, że od września średnie wynagrodzenie będzie stanowiło dla nauczyciela początkującego 120% stopy bazowej, dla nauczyciela mianowanego 144%, a nauczyciela dyplomowanego 184%. To oznacza, że zyskują nauczyciele początkowi, bo do tej pory ich wynagrodzenie równało się kwocie bazowej (mnożnik równy 100%).
Przekładając to na konkretne kwoty, nauczyciel początkujący zarobi 4432,15 zł, mianowany 5318,58 zł, a dyplomowany 6795,97 zł. Można by powiedzieć, że całkiem sporo, ale gdybyśmy mówili o kwotach na rękę. Niestety, są to stawki brutto.
Poza tym nie jest tak, że każdy nauczyciel na tym samym szczeblu kariery zarabia tyle samo. Część wynagrodzenia stanowią różnego rodzaju dodatki, z czego najbardziej istotny jest dodatek motywacyjny. O realnych zarobkach nauczycieli rozmawialiśmy z Danutą Kozakiewicz, dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie.
„Początkujący nauczyciel w mojej szkole może zarobić ok. 3000-3200 zł na rękę. Mówię o Warszawie, gdzie dodatek motywacyjny jest stosunkowo wysoki. Doświadczony nauczyciel, z kilkuletnim stażem – w granicach 4200 zł, ale to przy założeniu, że pracuje w mieście, w którym samorząd ustalił wysoki dodatek motywacyjny. Przykładowo w Warszawie może on wynieść od 200 do 1200 zł, bo są szkoły w Polsce, w których dodatek motywacyjny jest symboliczny, np. 50 zł. Ponadto musi być dobrym fachowcem, ma wychowawstwo czy opiekuje się stażem młodego nauczyciela.”
Przeczytaj też: Coraz więcej nauczycieli odchodzi z pracy. Okazuje się, że… nauczyciele są rozchwytywani poza szkołą. Kto najlepiej zapłaci belfrowi?
Nauczyciele chcą podwyżek i odchodzą ze szkoły
Nauczycielskie związki zawodowe ogłosiły na 1 września pogotowie strajkowe. Rząd chce im dać 9% podwyżki od przyszłego roku, ale dla nauczycieli to propozycja nie do zaakceptowania. Np. nauczycielska „Solidarność” domaga się zwiększenia wynagrodzeń nauczycieli od stycznia 2023 r. o co najmniej 5 pkt proc. powyżej średniorocznej inflacji w 2022 r.
„Zaproponowana przez resort edukacji waloryzacja w wysokości 9% spowoduje systematyczne obniżanie siły nabywczej wynagrodzeń nauczycieli. Od ostatniej regulacji płac naszej grupy zawodowej, która miała miejsce w 2019 r., płace nauczycieli średniorocznie wzrosły o ok. 5% przy około 20% inflacji w tym okresie”
– napisali związkowcy. Niskie płace nie tylko demotywują nauczycieli do pracy. Żeby związać koniec z końcem, muszą dorabiać, a praca na kasie w markecie nie jest odosobnionym przypadkiem. Godzą się też na niskie pensje, bo mają lepiej zarabiających partnerów.
Jeszcze większym problemem jest to, że nauczyciele masowo odchodzą z zawodu. Na początku sierpnia minister edukacji Przemysław Czarnek mówił o braku 13 400 nauczycieli, ale problem bagatelizował. Twierdził, że braki kadrowe to normalna sytuacja o tej porze roku, wynikająca z przetasowań na nauczycielskim rynku pracy.
Te dane nie zgadzają się jednak z danymi kuratoriów, z których wynika, że brakuje blisko 20 000 nauczycieli. Resort edukacji wyjaśnił, że ta niezgodność wynika z tego, że kuratoria do wakatów zaliczają psychologów i pedagogów szkolnych, czyli osoby, które nie pracują przy tablicy. Czy to oznacza, że zdaniem urzędników MEiN szkoła nie potrzebuje psychologa?
Choć dla ministerstwa wakaty nie stanowią problemu, to dla dyrektorów szkół już tak. Niedawno próbowałem umówić się na spotkanie z dyrektorką jednego z warszawskich liceów. W ostatniej chwili odwołała spotkanie, ponieważ zwolnił się jeden z nauczycieli. Musiała odłożyć na bok mniej istotne sprawy i zająć się poszukiwaniem nowego nauczyciela. Dyrektorzy niektórych szkół są na tyle zdesperowani, że szukają nauczycieli wśród studentów ostatnich lat studiów, nawet bez pedagogicznego przygotowania.
Przeczytaj też: Wyprawka szkolna: w tym roku 1000 zł mniej w portfelu? Oto 10 moich patentów na rozsądne zakupy przed 1 września
Podwyżki dla nauczycieli? „Nie należą się, bo mało pracują”
Mam wrażenie, że nawet jeśli nauczycielom uda się wywalczyć 20% podwyżki wynagrodzeń, będzie to tylko zakopaniem problemów polskiej oświaty do płytkiego dołka. Podwyżka wynagrodzenia w takiej skali – przy 16-proc. inflacji – pozwoli jedynie ochronić wartość nabywczą nauczycielskich pensji. Problem wynagrodzeń prędzej czy później wróci.
Polską oświatę – m.in. przez niskie pensje – trawi inna choroba: spadek prestiżu zawodu i brak motywacji do pracy. Dobrzy specjaliści odchodzą do biznesu. W społeczeństwie panuje opinia, że w zawodzie pracują tylko kiepscy i niezaangażowani nauczyciele. Mam kilku znajomych nauczycieli i często to oni narzekają na jakość pracy i zaangażowanie kolegów i koleżanek po fachu. To rodzi frustrację wśród lepszych belfrów, bo system wynagradzania sprawia, że zasadnicza pensja nauczyciela nie zależy od jakości i efektów jego pracy.
W naszym społeczeństwie nie brakuje też głosów przeciwnych podwyżkom dla nauczycieli. Często padają argumenty, że nauczyciel spędza w szkole tylko kilka godzin dziennie, a nie osiem jak pracownicy w korporacjach. Latem ma dwa miesiące urlopu i dwa tygodnie w czasie ferii zimowych. Słowem: zbytnio się nie przepracowuje. Dla wielu nauczycieli to oczywiście krzywdząca opinia. Pełny etat nauczyciela to 40 godzin pracy tygodniowo, w tym 18 godzin przy tablicy.
„Mówienie, że nauczyciel pracuje tylko 18 godzin, jest nieprawdą. To tak jakbyśmy powiedzieli, że redaktor pracuje 15 minut dziennie, bo tyle trwa jego audycja. Przygotowanie do lekcji, sprawdzanie prac, współpraca z rodzicami, wycieczki szkolne, praca z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych i mnóstwo innych zadań – to wszystko wraz z pracą przy tablicy powinno składać się na 40-godzinny tydzień pracy”
– wylicza Danuta Kozakiewicz. Moja znajoma nauczycielka policzyła kiedyś, ile pracuje, nie stojąc przy tablicy. W sumie – oprócz pensum – uzbierało się ok. 76 godzin w miesiącu zajęć dodatkowych, czyli w przeliczeniu na tydzień – 19 godzin. To czas na zebrania z rodzicami, odpisywanie im na e-maile, spotkania po lekcji, prowadzenie dokumentacji wychowawcy, rady i szkolenia, praca z uczniami po lekcjach, poprawy po lekcjach i przygotowania do lekcji.
Ile powinien zarabiać nauczyciel?
Co zatem zrobić, żeby nauczycielom przywrócić prestiż i żeby ludzie chcieli pracować w tym zawodzie? Danuta Kozakiewicz uważa, że pierwszym krokiem powinien być nacisk na władze, które decydują o kształcie budżetu państwa.
„Oświata nie może być traktowana jak kula u nogi. W praktyce jest tak, że ciągle musimy żebrać o pieniądze: na pensje nauczycieli, na wyposażenie szkół, nawet na papier do ksero. Dzisiejsza szkoła nie ma ani pieniędzy, ani szacunku.”
Z danych GUS wynika, że w 2020 r. wydatki publiczne na oświatę i wychowanie (z budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego) wyniosły 88,6 mld zł, co stanowiło 3,8% PKB. To mniej niż w poprzednich latach. Np. w 2003 r. na edukację przeznaczano 4,1% PKB, w 2006 r. rekordowe 4,2%. Na tle krajów OECD wypadamy jednak fatalnie, bo jak wynika z raportu „Education at a Glance 2016”, państwa wysokorozwinięte wydają na oświatę średnio 5,2% swojego PKB.
Nasza rozmówczyni uważa, że zarobki nauczycieli trzeba zestawiać ze średnimi zarobkami w naszym kraju i porównywać je z zarobkami specjalistów o podobnych kompetencjach.
„Jeżeli informatyk w szkole zarabia 3500 zł na rękę, a informatyk na rynku z tymi samymi kompetencjami może zarobić pięć razy więcej, to o czym my tu mówimy? Uważam, że początkujący nauczyciel powinien zarabiać najmarniej ok. 5000 zł na rękę, a następnie – wraz z rozwojem zawodowym, stopniem zaangażowania i efektami pracy – kwota powinna znacząco wzrastać.”
Jednocześnie trzeba rozpocząć poważną dyskusję na temat gruntownej reformy systemu wynagradzania nauczycieli, bo – jak mówi Danuta Kozakiewicz – w Polsce dominuje model uśredniania: bez względu na to, jak się pracuje, zarabia się tyle samo.
„Tak być nie powinno. Dodatek motywacyjny, który często jest symboliczny, nie odgrywa roli motywacyjnej. Pensja zasadnicza nie powinna stanowić większości wynagrodzenia.”
Obecnie dodatek motywacyjny stanowić może od kilku do ok. 20% pensji zasadniczej. A gdyby tak mógł on wynieść nawet drugie tyle co nauczycielskia pensja? Nauczyciel zarabiałby np. 3000–4000 zł netto podstawy, bo to – intuicyjnie – kwota, która mogłaby powstrzymać exodus nauczycieli i zachęcić młodych ludzi do pracy w szkole. Potencjalnie drugie tyle wybitny nauczyciel mógłby zarobić w ramach dodatku motywacyjnego, czyli nawet 6000–8000 zł na rękę.
Nawet gdyby znalazłyby się na to pieniądze, potrzebny jest nowy system oceny pracy nauczycieli, np. wzorowany na rozwiązaniach stosowanych w korporacjach. Dziś dodatek motywacyjny leży bowiem w gestii dyrektorów szkoły, co może rodzić podejrzenia o uznaniowość. Jeśli w grę wchodzi 200–300 zł, a więc o tyle więcej może zarobić lepszy nauczyciel od gorszego, to koszty błędnych decyzji są ograniczone. Ale gdybyśmy mówili o systemie, w którym wybitny nauczyciel może zarobić dwa razy więcej niż „przeciętny” – musiałby działać sprawiedliwy system oceny.
Zaangażowani i dobrze wynagradzani nauczyciele to z kolei dobra, renomowana szkoła. Być może kolejnym etapem reformy polskiej szkoły powinien być powrót do koncepcji bonu oświatowego, w którym pieniądze z budżetu na edukację idą za uczniem, a więc o tym, do której szkoły trafią pieniądze, de facto decydują rodzice.
Obecny system, oparty na tym, że mniej więcej 70% pieniędzy szkoła otrzymuje z subwencji oświatowej (czyli z budżetu centralnego), sprzyja uśrednianiu. Co prawda wysokość subwencji zależy m.in. od liczby uczniów, ale nie ma ona mocy motywującej. Kiepska szkoła też otrzyma subwencję, nawet jeśli pieniądze lepiej spożytkowałaby inna szkoła, lepiej zarządzana, mająca możliwość przyciągania dobrych nauczycieli i zwiększania liczby uczniów.
———————
Posłuchaj podcastu: rozmowa o pieniądzach w szkole z menedżerką szkolną
Nauczyciele żądają podwyżek o co najmniej 20%. Ile faktycznie dziś zarabiają, a ile powinni? Dlaczego dodatek motywacyjny nie spełnia swojej roli? Skąd szkoła bierze pieniądze na pensje, remonty, pomoce dydaktyczne i jak dyrektorzy łatają dziury w szkolnym budżecie? O problemach polskiego szkolnictwa rozmawiamy z Danutą Kozakiewicz, dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie. Zapraszamy do odsłuchania pod tym linkiem!
Źródło zdjęcia: Pixabay