Dzień Dziecka to czas prezentów dla naszych bobasów, przedszkolaków, nastolatków i starszaków. Średnio wydajemy na nie między 50 a 100 zł, ale w wielu przypadkach – znacznie więcej. Często kupujemy zabawki, które bardzo szybko stają się bezużyteczne. Tymczasem najlepsze są te prezenty, które w przyszłości będą „zarabiały” dla dziecka pieniądze. I można je dawać dzieciom nie tylko na Dzień Dziecka. Jakie?
Jednym z najlepszych prezentów, jakie możesz dać swojemu dziecku, jest zapewnienie mu bezpieczeństwa finansowego. Nie jest to łatwe zadanie, zdecydowanie trudniejsze niż zakup zabawki. Zwłaszcza że nie da się tego zrobić w jedno przedpołudnie. Do zadbania o bezpieczeństwo finansowe potrzebujemy nie tylko pieniędzy, ale również dobrej strategii i zaangażowania. Jak się do tego zabrać? Warto skupić się na trzech filarach.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dzień dziecka to idealny czas, by pomyśleć o przyszłości swojej pociechy
Po pierwsze: edukacja finansowa. To dzięki niej, już od najmłodszych lat, Twoje dziecko będzie w stanie ocenić czy zakup kolejnego gadżetu ma sens. Wchodząc w dorosłe życie, będzie unikało niekorzystnych pożyczek oraz mądrze zarządzało swoim budżetem. Szybko załapie, jak działa procent składany i które inwestycje będą najkorzystniejsze. Nie wierzysz, że to w ogóle możliwe? Cóż, może warto spróbować?
Dobrą metodą wkładania dziecku do głowy dobrych nawyków jest regularne kieszonkowe, dzięki któremu dziecko uczy się zarządzania własnym, małym budżetem. Kluczowe są też rozmowy z dzieckiem o tym, skąd biorą się pieniądze i jak można je zdobyć oraz pomnażać. Fajną metodą na edukację jest też wspólne planowanie wydatków i wyznaczanie finansowych celów, czyli np. zbieranie pieniędzy na wymarzoną wycieczkę.
Pokaż dziecku, jak działa lokata bankowa i konto oszczędnościowe. Być może załóż w tym celu „domowy bank”, w którym oprocentowanie może być znacznie wyższe niż w tym „prawdziwym” (np. 25% i 50% tygodniowo). Konto oszczędnościowe to większa elastyczność, a lokata terminowa przeważnie daje lepiej zarobić. Po przedstawieniu różnic między tymi produktami pozwól, aby to dziecko zdecydowało, gdzie chce wrzucić część swoich oszczędności. Możecie też połowę oszczędności wrzucić na lokatę, a drugą połowę na konto oszczędnościowe.
Pierwszym efektem edukacji finansowej powinno być zbudowanie u dziecka nawyku liczenia pieniędzy, ich oszczędzania i zadowolenia z ich posiadania (dziecko musi wiedzieć, że pieniądze to możliwości i że warto mieć ich więcej niż to, co wystarczy na paczkę czipsów). Dziecko powinno zainteresować się możliwościami zdobywania pieniędzy (dodatkowe prace w domu?) oraz ich pomnażania (domowy bank?).
Ważna sprawa: dziecko (oczywiście w ramach prawa) musi mieć dowolność w zarządzaniu kieszonkowym. Jeśli zechce je przeznaczyć na coś głupiego, niestety musimy mu na to pozwolić, a potem też pozwolić mu ponieść tego konsekwencje (zabraknie pieniędzy na coś bardziej potrzebnego dwa dni później). Z tego powodu lepszym pomysłem jest tygodniówka niż comiesięczna wypłata kieszonkowego. Mniejsze kwoty to mniejsze koszty popełnionych błędów.
Drugi filar to inwestycja w kompetencje dziecka. Choć często narzekamy na poziom edukacji w naszym kraju, to jednak dane pokazują, że statystycznie osoby z wyższym wykształceniem zarabiają lepiej niż osoby, które edukację zakończyły szybciej. Dlatego warto zadbać o poziom edukacji oraz ewentualne dodatkowe zajęcia pozaszkolne. Umysł dziecka jest nieprawdopodobnie chłonny. To, co do niego „włożymy” za młodu, w przyszłości będzie się zwracało w wyższych dochodach dziecka.
Jest jeden problem: dziś nie wiemy, jakie kompetencje będą kluczowe za kilka, kilkanaście lat. Prawdopodobnie warto jednak postawić na języki obce i rozwój umiejętności analitycznych. Dobrze w tym wszystkim jednak słuchać dziecka i sprawdzać, jakie zajęcia dodatkowe sprawiają mu przyjemność. Nie chodzi przecież o to, żeby wypełnić grafik dziecka po brzegi dodatkowymi zajęciami. Pamiętajmy, że dziecko uczy się i rozwija także w kontaktach z innymi dziećmi.
Warto postawić też na rozwój umiejętności miękkich. Pewne siebie dziecko z wysokim poczuciem sprawczości w dorosłym życiu szybciej pójdzie do szefa po podwyżkę, lepiej będzie sobie radziło ze stresem i będzie aktywnie poszukiwać nowych projektów w pracy, które mogą zaowocować rozwojem osobistym i wyższym wynagrodzeniem. Ostateczny sukces finansowy dziecka zależy od wielu czynników, również niezależnych od nas. Niewątpliwie jednak, inwestując w kompetencje dziecka, zwiększamy jego szanse na wyższe zarobki w przyszłości.
Trzeci filar to zabezpieczenie przyszłości finansowej Twojego dziecka. Dzięki poczuciu bezpieczeństwa finansowego łatwiej jest podejmować nowe działania i wyzwania w dorosłym życiu. A to z kolei zwiększa szanse na wyższe zarobki w przyszłości. Jak możesz zabezpieczyć finansowo swoje dziecko? Na przykład odkładając pieniądze na jego przyszłe studia czy wkład własny na przyszłe mieszkanie. Nie chodzi tu oczywiście o to, żeby przez całe życie finansować dorosłe dziecko, ale o to, żeby ułatwić mu start w dorosłość.
Ze świadomością, że rodzice są w stanie przez długi okres finansować studia, Twoje dziecko szybciej podejmie decyzję o studiach bardziej wymagających, które dłużej trwają, ale dają szansę na wyższe zarobki. Z odpowiednią poduszką finansową łatwiej mu będzie podjąć decyzję o rozpoczęciu własnego biznesu. A bez stresu o własny kąt szybciej samo podejmie decyzję o rodzicielstwie.
Jeśli twoje dziecko jest w wieku szkolnym, to Ty masz kilka-kilkanaście lat na to, żeby zagwarantować mu dobry start w dorosłość. Żeby zapewnić mu lepsze jutro, musisz zacząć działać już dziś.
Jak zapewnić dziecku dobry start w dorosłość?
Edukację finansową możemy zapewnić dziecku teoretycznie bezpłatnie, nie licząc wydatków na kieszonkowe. Osiem lat nauki w prywatnej szkole to co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych w skali całej edukacji. Dobre licea są już przeważnie bezpłatne. Zajęcie dodatkowe pochłoną kolejne co najmniej kilkanaście tysięcy złotych w skali edukacji podstawowej oraz być może drugie tyle w liceum. Czyli inwestycja w kompetencje dziecka do 18. roku życia może pochłonąć nawet ponad 100 000 zł.
Zapewnienie dobrego startu w dorosłość również wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi. Jeśli chcesz zapewnić dziecku wkład własny na mieszkanie warte dziś 600 000 zł, to musisz uzbierać do czasu zakupu mieszkania równowartość dzisiejszych 120 000 zł (20% wkładu własnego). Jeśli zamierzasz taką kwotę uzbierać w 20 lat, to musisz odkładać średnio 500 zł miesięcznie (i waloryzować tę kwotę inflacją).
Utrzymanie studenta, nawet na publicznej uczelni, to koszty rzędu 3000 zł za miesiąc (wynajem stancji, utrzymanie, dodatkowe koszty związane z uczelnią), a więc 150 000 zł w skali 5-letnich studiów. Jeśli Twoje dziecko pójdzie na studia za 15 lat, to musisz odkładać ponad 800 zł miesięcznie.
Jak na to wszystko znaleźć pieniądze w domowym budżecie? Przy wysokiej inflacji trzeba jeszcze pamiętać, o tym, żeby lokować oszczędności w instrumenty, które ochronią realną wartość pieniędzy. Na szczęście w większości domowych budżetów znalezienie dodatkowych pieniędzy na przyszłość dziecka jest możliwe. Nie musisz przecież od razu zakładać, że sfinansujesz dziecku całe studia czy wkład własny. Nawet część docelowej kwoty może sprawić, że Twoje dziecko wejdzie w dorosłość z poczuciem bezpieczeństwa finansowego.
Ile kosztuje utrzymanie dziecka?
Utrzymanie dziecka wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Jednak dokładna kwota zależy od wielu czynników. Niektórzy rodzice mieszczą się w kilkuset złotych miesięcznie, a innym ledwo starcza 3000 zł. Wszystko zależy od stanu zdrowia dziecka, tego czy mamy możliwość posłania go do publicznego żłobka czy przedszkola oraz od możliwości finansowych rodziców. Więcej o tym, skąd wynikają różnice w kosztach utrzymania, mówiłam tutaj.
Utrzymanie dwu-trzyletniego dziecka w wersji minimalnej to co najmniej 500 zł miesięcznie, a w maksymalnej (choć górnej granicy tak naprawdę nie ma) nawet 4000 zł miesięcznie. Wystarczy, że wyślemy je do prywatnego żłobka (czasem nie ma wyboru) i będzie ono wymagało np. regularnych wizyt u fizjoterapeuty i każdego miesiąca kupimy mu kilka modnych ubrań.
Kwota minimalna w przypadku dziecka w wieku szkolnym będzie już wyższa, bo takie dziecko ma swoje wymagania. Samo będzie chciało wybierać sobie ubrania czy decydować o wyjściach z kolegami i koleżankami np. na pizzę. W tym przypadku wydamy prawdopodobnie minimum 900-1000 zł miesięcznie, ale ta kwota szybko wzrośnie, jeśli tylko pojawią się dodatkowe wydatki w kilku kategoriach.
Choć niektórych kosztów nie unikniemy, to jest kilka rzeczy, na których da się zaoszczędzić, szczególnie w pierwszych latach życia dziecka. Przykładowo: ceny pieluch różnią się między sobą nawet o 1 zł na sztuce. W skali całego miesiąca zużywa się ich ok. 200 szt., a więc polując na promocje czy szukając tańszych zamienników, można zaoszczędzić nawet 200 zł miesięcznie, czyli 2400 zł rocznie!
Nowe ubrania dla dzieci potrafią kosztować krocie. Tymczasem w internecie możemy znaleźć niezniszczone ubrania za ułamek pierwotnej ceny. Dzieci szybko rosną, a więc często nie zdążą nawet ich zniszczyć. To samo dotyczy zabawek, którymi dzieci bawią się przeważnie kilka miesięcy, a potem lądują w kącie. Decydując się na używane zabawki oraz ubrania, również możemy zaoszczędzić kilkaset złotych miesięcznie.
Stąd biorą się te szacunki, z których wynika, że w skali 18 lat dziecko kosztuje mniej więcej 250 000 zł. Dodajmy do tego pieniądze, których potrzebujemy, żeby zainwestować w kompetencje dziecka (100 000 zł), pieniądze na wkład własny do mieszkania (120 000 zł) oraz sfinansowanie studiów (150 000 zł). Nawet jeśli dziecko część pieniędzy zorganizuje samo (student może przecież pracować), to mówimy o kolejnych co najmniej 250 000 zł, by zapewnić dziecku dobrą przyszłość.
Czy „inwestycja” w dziecko może się „opłacić”?
Jak gromadzić te pieniądze, by jeszcze po drodze się pomnożyły? O tym mieliśmy w „Subiektywnie o Finansach” tekst przy okazji poprzedniego Dnia Dziecka, polecam. Pytanie brzmi: czy traktować te pieniądze jako inwestycję w dobrobyt młodego człowieka, który dzięki temu, że mu się w życiu powiedzie, będzie nam pomagał w razie potrzeby (także finansowo)? Na ten temat zdania są podzielone.
Z całą pewnością te pieniądze dość łatwo się zwrócą, jeśli w skali kariery zawodowej dziecko będzie zarabiało 500 zł miesięcznie więcej, niż zarabiałoby, gdybyśmy nie zainwestowali w jego kompetencje. W ciągu 40 lat takie 500 zł w wyższych zarobkach złoży się do kwoty 240 000 zł. I to jest „próg rentowności” naszej „inwestycji”. Nie jest to „inwestycja” w czystym tego słowa znaczeniu, bo te pieniądze nie znajdą się w naszej kieszeni. Ale obserwowanie dziecka, któremu się w życiu powiodło – także dzięki nam rodzicom – jest warte każdych pieniędzy.
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
Zdjęcie tytułowe: Pixabay/jump1987