28 czerwca 2017

Kupujesz smartfona, telewizor, tablet i… proponują ci dodatkowe ubezpieczenie. Jakie pytania zadać sprzedawcy?

Kupujesz smartfona, telewizor, tablet i… proponują ci dodatkowe ubezpieczenie. Jakie pytania zadać sprzedawcy?

Czy kupując drogi sprzęt elektroniczny warto dokupić do niego również ubezpieczenie? Niemal w każdym sieciowym sklepie z elektroniką przy zakupie smartfona, telewizora, konsoli, komputera, czy tabletu zaproponują nam możliwość dodatkowego ubezpieczenia tego sprzętu. Taka polisa ma z jednej strony wydłużyć, a z drugiej strony rozszerzyć nasze prawa wynikające z gwarancji (oferowanej przez producenta) oraz rękojmi (zapewnienie sprzedawcy, że oferuje sprawny sprzęt). Jak odróżnić sensowną polisę od chłamu? Pod jakimi warunkami – i za ile – opłaca się kupić np. ubezpieczenie smartfona? 

Taka polisa nie jest tania – zwykle kosztuje minimum 10% wartości sprzętu, a w niektórych przypadkach cena dochodzi do 20% ceny, którą płacimy kupując elektronikę. Dlaczego jest aż tak drogo? Cóż, po pierwsze firmy ubezpieczeniowe oferujące tego typu polisy doskonale wiedzą, że w dzisiejszych czasach elektronika psuje się znacznie częściej, niż kiedyś (a po upływie dwuletniej zwykle gwarancji ryzyko rośnie wykładniczo), a po drugie – często ubezpieczenie jest rodzajem dodatkowej prowizji dla sprzedawcy.
Firma ubezpieczeniowa dostaje tylko 30-60% składki, reszta zostaje w sklepie jako jego ekstra-zysk. Właśnie dlatego sprzedawcy tak bardzo zachwalają tego typu polisy. Podobnie zresztą jak wydłużenie gwarancji na trzeci lub trzeci i czwarty rok.

Zobacz również:

Od czego może chronić polisa? Uszkodzenie, awaria, kradzież, nieuprawnione użycie…

Co obejmuje taka polisa? Przeważnie podstawą jest „uszkodzenie mechaniczne spowodowane siłą zewnętrzną”, a więc sytuacja, w której np. w ramach jakiegoś nieszczęśliwego zbiegu okoliczności smartfon lub tablet nam się rozbija i wymaga naprawy bądź jest do wyrzucenia. Do tego czasem ubezpieczyciele dodają także pokrycie strat w razie kradzieży (uwaga, przeważnie wyłączona jest kradzież kieszonkowa, polisa dotyczy tylko sytuacji, w której przy okazji zostajemy pobici – dochodzi do włamania lub rozboju) oraz awarii sprzętu (po gwarancji). W przypadku komputerów zdarza się też opcja ubezpieczenia od przepięcia.

Najlepsze polisy zawierają także opcję pokrycia strat w sytuacji, gdy nie tylko ukradną nam sprzęt, ale jeszcze dopuszczą się nieuprawnionego użycia. W przypadku telefonu, od momentu zgłoszenia szkody ubezpieczyciel pokrywa koszty połączeń, wysłanych SMS-ów, MMS-ów i wykorzystanego przez złodzieja transferu danych. Bywają też polisy, które „płacą” w przypadku użycia telefonu ubezpieczonej osoby do płatności. Pułap kosztów pokrywanych przez polisę to 1000-1500 zł.

Czytaj też: Pierwsza w Polsce cyberpolisa. Ochroni dane, tożsamość i… dysk

Czytaj też: W komputerze coś nie działa? Zdalnie pomogą jeśli masz tę polisę

„Siła zewnętrzna” czyli… co?

Zanim wydamy jakiekolwiek pieniądze na ubezpieczenie kupowanego sprzętu trzeba oczywiście zrobić rozeznanie i ocenić czy oferowany zakres ubezpieczenia – zniszczenie wskutek działania „siły zewnętrznej”, awaria, kradzież, nieuprawnione użycie (niepotrzebne skreślić) – jest wart swojej ceny. Ubezpieczenie, które chroni jedynie od uszkodzeń „siłą zewnętrzną” raczej nie jest warte, by zapłacić za nie np. kilkanaście procent wartości sprzętu.

Diabeł tkwi w słowie „zewnętrzna”. Bardzo mocno ogranicza ono prawdopodobieństwo, że dostaniemy jakieś pieniądze w przypadku zniszczenia bp. smartfona. Nie dostaniemy odszkodowania jeśli uszkodzimy telefon, bo np. wypadł nam z ręki. Jeśli zostaliśmy popchnięci przez kogoś – już jest na to szansa, ale warto sprawdzić jakich dowodów żąda w tej sprawie ubezpieczyciel (oby nie wizyty na policji). Nawet jeśli siła, która doprowadziła do zniszczenia urządzenia rzeczywiście była „zewnętrzna”, to ubezpieczyciel może próbować wykręcać się sianem – i często to czyni – udowadniając nam „rażące niedbalstwo” (skoro nie potrafimy utrzymać telefonu w dłoni…).

Odmianą „siły zewnętrznej” może być działanie zwierząt domowych i warto sprawdzić czy przypadkiem nie podlega ono wyłączeniu odpowiedzialności ubezpieczyciela (jeśli telefon zostanie zrzucony przez naszego kota, to możemy nie dostać odszkodowania).

Co z zalaniem? Czy polisa zadziała za granicą? Jak długo działa? Jaki jest wkład własny?

Koniecznie sprawdźmy też jak ubezpieczyciel definiuje zalanie. Czy ma znaczenie jaką cieczą sprzęt został zalany? Czy polisa zawiera zamknięty katalog wydarzeń, które muszą doprowadzić do zalania, by zostało uznane za podstawę do wypłaty odszkodowania? Jednemu z moich znajomych sprzedawca powiedział bez ogródek: „niech pan tylko nie zaleje tego laptopa winem, piwem, czy innym alkoholem. Kawa, herbata, mleko, zupa – proszę bardzo. Alkoholu nie uznają”. Oczywiście nawet w przypadku zalania sprzętu kawą musimy się liczyć z tym, iż ubezpieczyciel podniesie zarzut „rażącego niedbalstwa”.

Gdy uż rozprawimy się z podejściem ubezpieczyciela do rozumienia „siły zewnętrznej”, zalania i działania zwierząt, to warto sprawdzić czy polisa nie ma ograniczeń terytorialnych (porządna powinna działać na całym świecie), czy przypadkiem nie jest krótkookresowa (powinna działać minimum przez cały czas obowiązywania gwarancji fabrycznej, niejako rozszerzając ją na dodatkowe ryzyka). Jeśli kupujemy sprzęt na kredyt, to ubezpieczenie powinno działać przez cały okres kredytowania.
Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest wkład własny klienta w szkodę. W dobrej polisie nie powinno go być w ogóle, a nawet jeśli jest, to nie powinien przekraczać 5-10% wartości sprzętu. W innym przypadku polisa, która sporo kosztuje, będzie tak naprawdę kadłubowa.

Co polisa zapewnia w ramach likwidacji szkody? Uwaga na „ukryty wkład własny”!

Ostatnia sprawa do sprawdzenia to zapisy ogólnych warunków ubezpieczenia, które mówią o zgłoszeniu szkody. Oczywiście także tutaj są ubezpieczyciele, którzy kantują. Porządna polisa powinna dopuszczać możliwość zgłoszenia szkody online. W przypadku uszkodzenia sprzętu powinna być możliwość oddania go do każdego salonu, czy punktu sprzedaży (niektórzy ubezpieczyciele żądają dostarczenia sprzętu do firmowego punktu obsługi, chodzi oczywiście o to, by zniechęcić klientów do zgłaszania szkody, skoro trzeba będzie jechać na drugi koniec miasta bądź wręcz do innej miejscowości).

Warto też sprawdzić czy polisa zapewnia sprzęt tymczasowy na czas naprawy uszkodzonego (to też niestety nie wszędzie jest standardem). A w razie niemożności naprawy polisa powinna zapewnić nowy sprzęt (ten sam model), albo zwrot ceny zakupu. W tym ostatnim punkcie przeważnie następuje nieporozumienie, bo wartość polisy z reguły jest ograniczona do bieżącej wartości rynkowej sprzętu, co oznacza, że jeśli stracimy mający rok-półtora telefon, to dostaniemy najwyżej 50-60 proc. ceny, którą będziemy musieli wyłożyć na zakup nowego. To jest tzw. „ukryty wkład własny”.

Kupujesz sprzęt za 3500 zł? Za porządną polisę dopłać 700 zł. Za tanią nie płać nic

Jeden z moich znajomych niedawno wykupił ubezpieczenie laptopa kupowanego w salonie z elektroniką. Za polisę, która obejmowała ochroną laptopa wartego 3,5 tys. zł zapłacił 700 zł. Polisa ma szeroki zakres działania i termin o rok dłuższy, niż gwarancja. Znajomy twierdzi, że taka cena jest dla niego fair. Ale zapłacenie podobnej sumy za ubezpieczenie, które np. obejmie tylko uszkodzenie „w wyniku działania siły zewnętrznej”, a nie daje ochrony na wypadek awarii, kradzieży lub wpadnięcia przez sprzęt w niepowołane ręce, byłoby rozrzutnością.

Czytaj też: Za 30 zł sprzedają miesięczny abonament – polisę na życie. Warto?

Subscribe
Powiadom o
10 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Cygan
7 lat temu

Nie kupuje tego typu dodatkowych polis. To kasa wyrzucona w błoto. Jak coś się stanie, to na pewno ubezpieczyciel coś znajdzie żeby nie wypłacić kasy.

Już sobie wyobrażam minę naganiacza sklepowego, gdy poproszę o OWU do poczytania 😛

anka
7 lat temu
Reply to  Cygan

Dają, ostatecznie musisz umowę podpisać, więc i warto przeczytać. Osobiście zrezygnowałam. Nie była zbyt droga, ale w przypadku uszkodzenia sprzętu i tak musiałabym do pewnej granicy sama zapłacić. Pan sprzedawca minę miał nietęgą, gdy zrezygnowałam z ubezpieczenia. Aha, byłam sprytna. Umowę czytała mi koleżanka prawniczka. Sprzedawca niezadowolony podwójnie.

Artur
7 lat temu

Czym się różni smartfon od telewizora i tableta, że go Pan końcówkujesz w bierniku z „a”?

zenek
7 lat temu

kiedyś przeczytałem OWU ubezpieczenia oferowanego w sieci sklepów nie dla idiotów. były tam zapisy, które praktycznie wykluczały jakąkolwiek wypłatę odszkodowania. w przypadku sprzętu agd wykluczały wypłatę odszkodowania za uszkodzenia wynikłe nawet w przypadku przepięć czy burzy, a więc czegoś na co klient tak naprawdę nie ma wpływu. takie ubezpieczenie to tylko dodatkowa prowizja dla sprzedawcy i nic więcej.

Jakub
7 lat temu

A dopiero co czytałem u ciebie artykuł mówiący o tym, że Polacy kupują za mało ubezpieczeń i nie są świadomi ryzyko.

Ubezpieczenia w sklepach i ich niska sprzedaż właśnie pokazują że jesteśmy świadomi najważniejszego ryzyka – wykręcenia się ubezpieczyciela od wypłaty składki.

Gdyby te ubezpieczenia działały tak jak serwis Kindle, napisane były prostym językiem to każdy by je kupił. Niestety dają iluzoryczny spokój.

Michal
7 lat temu

1 raz kupiłem i nigdy więcej ubezpieczenia zawierają tylko od przepięcia, a awaria urządzenia, to na to jest gwarancja i nic więcej nie znajdziecie w nich, a zwłaszcza tego najważniejszego zbicie, czy kradzież.

Heniu
7 lat temu

Pracowalem w sieci sklepow z elektronika, ktora oferuje polisy/ubezpieczenia do sprzetu.

Prowizja dla sprzedawcy to kilka zl BRUTTO przy sprzedazy polisy wartej kilkaset zl. Kierownictwo naciska, zeby je sprzedawac, a system premiowy jest tak skonstruowany, ze jesli nie sprzedajesz polis to nie dostaniesz premii miesiecznej.

Prosze nie krzyczec, ze to sprzedawcy sa bez sumienia oferujac polisy ?

Krzysztof
7 lat temu

Sieć która oferuje polisy otrzymuje prowizję w granicach 70% wartości polisy.
Zyski ze sprzedaży polis są o wiele większe niż zyski realizowane przy sprzedaży sprzętu
Sprzedawcy są zmuszania by za wszelką cenę wcisnąć klientowi polisę.
Niektóre sieci były w stanie nawet łamać prawo byle tylko sprzedawać jak najwięcej ubezpieczeń .
Jak do tej pory nikt na poważnie tym tematem się nie zajmował.
To co robią niektóre sieci to się w głowie nie mieści .
Panie Macieju prosze przeczytać maila który w tej sprawie został do Pana przesłany.

pracownik z innej planety
7 lat temu

Sprawa z polisami/ubezpieczeniami do sprzętów elektronicznych jest bardzo prosta i jasna. większość ludzi nie czyta umowy lub jej nie rozumie. sa ludzie co do staja bez żadnych problemów odszkodowanie. trzeba rozumieć co to jest „uszkodzenie mechaniczne wywołane trzecim czynnikiem” i wtedy wszytko idzie załatwić. wielu ludzi się pytałem co skarżyli się że ubezpieczyciel to złodzieje „dlaczego?” i się okazywało że jak zgłaszali usterkę to pierwsze co mówili że sami zepsuli sprzęt, albo że dali komuś sprzęt i ten go uszkodził. osoba trzecia to jest taka która używa sprzętu bez wiedzy właściciela sprzętu. z drugiej strony mamy spory odsetek klientów który… Czytaj więcej »

Aladyn
5 lat temu

dobrze ze chodzę tam pooglądać sprzęt, a kupię z dostawą, albo odbiorem w sklepie – zawsze można powiedzieć że już się zamówiło i nic więcej nie chce

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu