Rząd ogłosił maksymalną cenę prądu dla gospodarstw domowych, przedsiębiorców oraz samorządów i tzw. odbiorców wrażliwych. Zamrożone stawki mają uchronić firmy przed bankructwami, a nas przed „rachunkami grozy” za prąd w przyszłym roku. Ale nie ma darmowych obiadów, więc pytam, ile to kosztuje i kto za zapłaci za zamrożenie cen prądu. Czy przypadkiem nie my sami?
Maksymalna cena dla gospodarstw domowych ma wynosić 693 zł/MWh (ok. 70 gr/kWh). To stawka, którą będziemy płacić, jeśli przekroczymy zapowiadany wcześniej przez rząd limit zużycia energii – dla większości z nas wynosi on 2000 kWh (dla niektórych: niepełnosprawnych, rolników itp. – 2600 kWh lub 3000 kWh). Jeśli w limicie się zmieścimy, to za 1 kWh będziemy płacić tyle ile dotychczas, czyli ok. 40-50 gr.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dla samorządów i tzw. odbiorców wrażliwych maksymalna cena ma wynieść 785 zł/MWh (niecałe 80 gr/kWh). W tym przypadku będzie obowiązywał limit zużycia – po tej cenie będzie można pobrać prawdopodobnie 100% średniego zużycia z poprzedniego roku. Wcześniej rząd mówił o progu 80-90%, ale wygląda na to, ze zostanie on przesunięty.
Rząd zamrozi ceny prądu klientom indywidualnym i firmom. Ale są pytania. Kto nie skorzysta z „promocji”?
To oznacza, że nie tylko odbiorcy indywidualni zostaną w dużej części ochronieni przed wzrostem cen energii. Na stronie ministerstwa czytamy, że proponowane przez rząd rozwiązanie pozwoli ograniczyć skalę podwyżek cen energii dla przedsiębiorstw o dwie trzecie i będzie dotyczyło 99% polskich firm (tych średnich i mniejszych). Mniejsze podwyżki energii mają zmniejszyć ryzyko, że firmy zbankrutują lub przerzucą na klientów wzrost cen energii np. kilkukrotny (a tak by to pewnie wyglądało, gdyby puścić sprawy na żywioł).
Żadne zamrożenie cen nie jest „sprawiedliwe”. Także w tym przypadku pojawiają się wątpliwości. Prawdopodobnie będą grupy, które ze względu na własną zapobiegliwość… nie skorzystają z dobrodziejstwa zamrożenia cen. Nie do końca wiadomo też, jaka część rachunku za energię zostanie zamrożona:
>>> Cena dystrybucji prawdopodobnie nie będzie zamrożona powyżej limitu 2000 kWh. Opłaty dystrybucyjne (stałe oraz zmienne, czyli uzależnione od zużycia), różne dopłaty (kogeneracyjna, na OZE) stanowią do 40-50% naszych rachunków za energię. Ta część ma być zamrożona do odpowiednich limitów zużycia. Nie wiemy jeszcze, co będzie z opłatami osób, które prądu zużywają więcej.
>>> Niewykluczone, że zamrożenie cen rząd wykorzysta do podwyżek podatków na energię. Musimy liczyć się z tym, że wraz z nowym rokiem wróci 23% VAT na prąd. Na razie działają Tarcze Antyinflacyjne i podatki na energię są obniżone. Ale to nie może trwać wiecznie. Jeśli rząd – przy okazji zamrożenia cen – zechce wrócić do normalnych stawek podatkowych, będziemy mieli 10-15% podwyżki, które dotkną każdego.
>>> Z zamrożenia cen prawdopodobnie nie skorzystają osoby, które nie są objęte taryfami urzędowymi, lecz korzystają z ofert komercyjnych sprzedaży prądu. Urzędowymi taryfami do tej pory nie byli objęci mieszkańcy Warszawy, choć rząd chce to zmienić. Są też osoby, które już dawno w obawie o wzrost cen podpisały ze swoim dostawcą ofertę z gwarancją ceny. Niestety z tą gwarancja wiążą się dodatkowe koszty w postaci wysokiej opłaty handlowej.
Taką opłatę można było traktować jednak jak pewien rodzaj ubezpieczenia. Wygląda jednak na to, że osoby, które chciały wykazać się odpowiedzialnością i przezornością, teraz zapłacą za swój ruch. Wiążąc się z dostawcą umową, pozbawiły się możliwości skorzystania z taryfy urzędowej. Przypominam, że w wielu firmach zmiana taryfy jest możliwa jedynie raz w roku. Jeśli więc rozważacie zmianę, to warto sprawdzić, jak to działa akurat u waszego dostawcy.
>>> Nie wiadomo, jak będzie liczona ulga dla osób korzystających z fotowoltaiki. Milion posiadaczy paneli fotowoltaicznych nieco inaczej rozlicza się ze zużycia prądu. To czego nie wykorzystają z produkcji energii we własnym zakresie, oddają do sieci i „odbierają” wtedy, kiedy potrzebują. Nie jest jasne, czy limit 2000 kWh będzie obejmował tylko saldo pomiędzy tymi dwoma strumieniami prądu czy całe domowe zużycie energii.
>>> Prawdopodobnie w mniejszym stopniu z obniżki cen energii skorzystają osoby, które założyły w swoich domach pompy ciepła. Limity zużycia tańszej energii będą takie same dla wszystkich – nie ma znaczenia, czym kto się ogrzewa i oświetla. Jeśli ktoś używa więcej prądu, bo ma ogrzewanie np. z pompy ciepła, to jego zużycie jest 4-5 razy wyższe od „zwykłego” użytkownika. Rząd dla takich osób przygotował dodatek elektryczny – 1000–1500 zł. Ale on prawdopodobnie pokryje tylko część różnicy w zużyciu energii między „standardowymi” a „elektrycznymi” klientami.
Kto zapłaci za zamrożenie cen prądu?
Kto zapłaci za zamrożenie cen prądu? W źródłach finansowania pomysłów rządu można się trochę pogubić. Przy uchwalaniu ustawy o limitach zużycia na poziomie 2000 kWh zapowiedziano, że spółki energetyczne dostaną rekompensaty za zamrożenie cen prądu, a źródłem finansowania ma być Fundusz Przeciwdziałania Covid-19. Teraz z kolei słyszymy, że to spółki energetyczne będą płacić za to, że my dostaniemy tani prąd.
Jedną z opcji na sfinansowanie zamrożenia cen prądu miał być podatek od nadmiarowych zysków. Miały go płacić największe firmy w kraju, zatrudniające powyżej 250 pracowników. Według wstępnych wyliczeń rządu danina miała przynieść ok. 13 mld zł. Kilka dni po ogłoszeniu pomysłu na tzw. daninę Sasina okazuje się, że podatek w tej formie raczej nie wejdzie w życie. Bo też to potwornie głupi pomysł – firmy miałyby płacić tylko za to, że zwiększyły im się zyski (niezależnie od powodu).
Niewykluczone jednak, że podatek od nadmiarowych zysków jednak będzie, ale obarczone zostaną nim w przyszłości wyłącznie spółki energetyczne. I być może nie jest to zły pomysł, bo wysokie marże zawdzięczają sytuacji na rynku oraz systemowi ustalania cen prądu na rynku (cena to koszt najdroższego wytwórcy w danym momencie – tutaj Maciek Samcik pisze, dlaczego to tak zostało zrobione). Pytanie tylko, czy jest możliwe, żeby jednocześnie firmy energetyczne dotowały taryfy dla klientów indywidualnych i płaciły podatek na koszty zamrożenia cen prądu dla przedsiębiorstw.
PGNIG osiągnęło w pierwszym półroczu 4,8 mld zysku – było to dwa razy więcej niż rok wcześniej (spółka sama zaznacza, że wysokie zyski są wynikiem sytuacji na europejskim rynku – ale, jak sprawdził Maciek Samcik, nie tylko). Grupa PGE zarobiła 2,3 mld zł, o 0,4 mld zł więcej niż rok wcześniej. Pierwotny scenariusz zakładał, że nowy podatek przyniesie 13 mld zł. Orlen miał w połowie roku 6,5 mld zł zysku netto (tutaj więcej o tym). Tylko te trzy firmy w całym roku mogą zarobić na czysto prawie 30 mld zł.
Czy połowa nadmiarowego zysku (czyli tej części, o którą zyski firm wzrosły) wystarczyłaby na pokrycie zamrożenia stawek? Minister Moskwa na konferencji już zapowiedziała, że jeśli przychody spółek energetycznych nie starczą na pokrycie projektu, to ewentualne braki będą pokrywane z budżetu. Czyli z naszych podatków. Nigdzie nie udało mi się jednak znaleźć informacji, ile ma kosztować nas zamrożenie stawek cen energii, więc spróbowałam oszacować to sama.
Ile naprawdę może kosztować zamrożenie cen?
Do sierpnia tego roku zużyliśmy już 116 000 GWh energii. Jeśli podobne tempo utrzymamy do końca roku, to prądu w 2022 r. zużyjemy łącznie 175 000 GWh. Możemy więc założyć, że podobną wartość zużyjemy w przyszłym roku. Jedną piątą, czyli ok. 35 000 GWh, zużywają gospodarstwa domowe. Cena dla gospodarstw ma się zatrzymać do limitu 2000 kWh na poziomie z tego roku, czyli ok. 40–50 gr.
Tymczasem cena rynkowa za 1 KWh sięga nawet 2 zł, a kontrakty na przyszły rok kształtują się na poziomie ok. 1100–1200 zł/MWh. Oznacza to, że rząd będzie dopłacał do każdego gospodarstwa ok. 700 zł na każdą MWh. Powyżej limitu będzie to mniej, bo stawka będzie wyższa.
Wygląda na to, że poziom pomocy na zamrożenie może kosztować rząd ponad 20 mld zł. To zacznie więcej niż szacowny zysk z pierwotnej wersji podatku Sasina. A to tylko gospodarstwa domowe. Ile wyniesie dopłata dla firm? Na stronie rządowej czytamy, że pomoc ma dotyczyć 99% polskich firm. Ale pamiętajmy, że jest to sektor małych i średnich przedsiębiorstw, które zużywają mniej niż największe spółki.
Oprócz firm pomoc ma objąć samorządy, żłobki czy szpitale. Ciężko oszacować, ile te wszystkie jednostki razem wzięte zużywają prądu. Ale bezpiecznie możemy przyjąć, że to ok. 50% całego zużycia kraju. W tym przypadku zamrożenie cen prądu ma zatrzymać się na poziomie 785 zł, czyli do każdej MWh będzie dopłata ponad 400 zł, czyli kolejne ponad 35 mld zł.
Łącznie mamy co najmniej ok. 55 mld zł na dopłaty. Część tej kwoty pokryją być może spółki energetyczne, a reszta obciąży budżet państwa. Albo będzie trzeba w nim znaleźć pieniądze, albo pożyczyć za granicą na wysoki procent. Pamiętajmy, że już dopłacamy sobie do rachunków – roczny koszt Tarczy Antyinflacyjnej (obniżka podatków na prąd, gaz, paliwo i żywność) to 75 mld zł. Do tego dochodzą dopłaty do ciepła i węgla – w sumie ok. 50 mld zł.
Zamrożenie cen prądu będzie na kredyt?
Zamrożenie cen prądu z pewnością pomoże wielu firmom, a być może nawet uchroni je od bankructwa. Zamrożenie stawek dla gospodarstw domowych sprawi z kolei, że nas nie przygniotą rachunki za prąd w przyszłym roku. Mimo wszystko musimy być świadomi tego, że te pieniądze nie biorą się znikąd.
Tanią energię poniżej limitu 2000 kWh może sfinansować pozabudżetowy fundusz, ale to oznacza, że zaciągamy kredyt, który będziemy spłacać my i nasze dzieci. Zamrożenie cen powyżej limitu sfinansują nam w pewnej części największe firmy w Polsce. Pytanie, czy to nie obniży tempa ich unowocześniania, a więc czy z tego powodu przez długie lata i dziesięciolecia nie będą one wytwarzały prądu drożej, niż by mogły.
————
Skorzystaj z bankowych promocji i zarabiaj na swoim banku
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Zapraszamy do nowego newslettera „Subiektywnie o świ(e)cie”
Ekipa Samcika uruchamia nowe przedsięwzięcie. Newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – w przyjaznej, acz skondensowanej formie dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć, żeby Twoje pieniądze rosły zdrowo. Najważniejsze wydarzenia, zapowiedzi, historie i polecenia najciekawszych tekstów o finansach i ekonomii w światowych mediach. Do poczytania przy porannej kawie. Zapraszam w imieniu Ekipy. Formularz zapisu na newsletter znajdziesz pod tym linkiem.
źródło obrazka tytułowego: Jason Blackeye/Unsplash