Nie tylko kredyty frankowe i nie tylko WIBOR trafiły przed unijny trybunał TSUE. Banki będą musiały bronić się też przed zarzutami o nieuczciwe praktyki związane z pobieranymi prowizjami kredytowymi. TSUE wypowie się o tym, czy kredytowana prowizja to zło. A co jeśli się okaże, że to jest zło?
Jak donosi mec. Jacek Szymański, jeden z prawników działających na rzecz frankowiczów, w TSUE jest już zapytanie, które może wywrócić do góry nogami rynek kredytów konsumenckich. Czy może się to skończyć falą procesów o unieważnienia umów takich pożyczek? Na to pytanie jeszcze nie da się odpowiedzieć, ale sprawa jest rzeczywiście dość gruba, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W czym problem? Otóż kredyty gotówkowe z reguły wiążą się z dwoma rodzajami kosztów – odsetkami i prowizją za udzielenie pożyczki (lub ewentualnie opłatą przygotowawczą). Te opłaty historycznie były wprowadzone, by wynagrodzić pośrednika, który ewentualnie „przyprowadził” klienta do banku. Bankowcy zarabiali więc na odsetkach, zaś pośrednik otrzymywał prowizję.
Z czasem zrobiło się jednak tak, że banki zaczęły rywalizować na oprocentowanie (w reklamach trzeba było pokazywać jak najniższe procenty), więc coraz większa część kosztów pożyczek gotówkowych była chowana w prowizjach. I stały się one równoprawnym zarobkiem banku. Opisywaliśmy w „Subiektywnie o Finansach” oferty banków proponujących kredyty z prowizją sięgającą 20% i więcej. To była istna patologia.
Najnowsza wersja ustawy antylichwiarskiej obejmuje już zarówno odsetki, jak i prowizje, ale był całkiem niekrótki czas, w którym ucieczka w prowizję pozwalała bankowi zarobić na kredycie w zasadzie nieograniczone pieniądze. Granicą była tylko fantazja prezesa banku oraz możliwości klienta.
Kredytowana prowizja w TSUE. Czy powinni tego zabronić?
Wysokie, nawet dwucyfrowe prowizje kredytowe to oczywiście miły akcent w szarym życiu bankiera, ale wymyślili oni sposób na to, by jeszcze boostować zarobek z tego tytułu – tym boosterem była prowizja kredytowana. Żeby klient nie musiał być smutny, płacąc z góry np. 20% wartości zaciąganej pożyczki, dawało się mu możliwość doliczenia tej kwoty do wartości kredytu.
Klient przychodził więc po 4000 zł, ale dostawał 5000 zł, z której to kwoty bank od razu pobierał 1000 zł prowizji. Wiadomo, że odsetki od wyższego kredytu są większe, więc zarobek na kredytowanej prowizji był podwójny. Klient dostawał do ręki 4000 zł, ale odsetki spłacał od 5000 zł. I ten mechanizm kwestionują prokonsumenccy prawnicy.
Pytanie, które krakowski sąd – na ich wniosek – zadał TSUE, brzmi tak: czy przepisy dyrektywy konsumenckiej sprzeciwiają się praktyce zamieszczania w umowach kredytowych postanowień przewidujących oprocentowanie nie tylko kwoty wypłaconej konsumentowi, ale i pozaodsetkowych kosztów kredytu, czyli prowizji i innych opłat, które nie są składnikiem wypłaconej klientowi kwoty kredytu, a które składają się na całość kwoty do zapłaty.
Jest i drugie pytanie: czy konsumencka dyrektywa Unii Europejskiej sprzeciwia się praktyce, by banki pokazywały oprocentowanie kredytu (procentowe i kwotowe) bez wyraźnego poinformowania klienta, iż podstawą tego wyliczenia nie jest kwota wypłacona klientowi, lecz znacznie większa.
Gdyby TSUE uznał, że taka sytuacja nie jest fair wobec klienta, to banki mogłyby mieć kłopoty. Oczywiście nie aż takie, jak w przypadku kredytów frankowych, bo kredyty hipoteczne mają jednak mniejszą wartość. Ale pewnie i tu pojawiłoby się pytanie,f czy takie umowy, w których klient płaci odsetki nie tylko od faktycznie wręczonej mu kwoty, lecz od znacznie większej, są w ogóle ważne.
Spodziewam się, że tutaj uzyskać sukces będzie prawnikom konsumenckim trudniej, bo – w odróżnieniu od kredytów frankowych – tutaj nie ma klauzul, które dowolnie kształtowałyby wysokość raty oraz wysokość zadłużenia. Trudniej byłoby też wykazać, że klienci nie mieli świadomości, w co się „bawią”. Ba, niektórzy z nich sami mogli prosić o to, by prowizja była kredytowana prowizji, bo przecież przychodzili do banku po pieniądze nie dlatego, że mają ich za dużo (i stać ich na płacone upfront prowizje).
Z drugiej strony można się zastanawiać czy mieszanie odsetek i kosztów pozaodsetkowych jest uczciwe. Jeśli klient płaci odsetki od kwoty, której w ogóle nie widział na oczy, to być może jest to sprzeczne z pojęciem odsetek od kredytu? Trochę to przypomina spread startowy w kredytach frankowych indeksowanych – klient otrzymywał pieniądze dopiero po ich przeliczeniu kursem uwzględniającym solidny spread będący zarobkiem banku.
No, ale przecież te prowizje były doliczane do kredytu, więc na koniec jednak stawały się kredytem. Nie można powiedzieć, że klient płacił odsetki od czegoś innego, niż kredyt. Po prostu w pewnym momencie następował szacher-macher i prowizja zamieniała się w kapitał kredytu.
„Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne)”
– tak mówi art. 385 Kodeksu cywilnego, definiujący abuzywność. Odpowiedź na pytanie czy fakt, że klient nie zapłacił prowizji z otrzymanych pieniędzy, lecz dostał je już po potrąceniu, ma znaczenie dla „dobrych obyczajów”? No i czy można powiedzieć, że takie warunki nie zostały z klientem „uzgodnione indywidualnie”? W niektórych przypadkach banki zapewne proponowały klientom zapłacenie prowizji w wersji nieskredytowanej, a klient składał oddzielny wniosek o ich skredytowanie.
Banki znów będą miały kłopot przez swoją kreatywność?
Z całą pewnością u podstaw mechanizmu kredytowanej prowizji stała chciwość banków. Uczciwy kredyt to taki, w którym klient dostaje do ręki kwotę i płaci umówione odsetki (najlepiej według stałej stopy procentowej). Ewentualne prowizje powinny trafiać bezpośrednio do rąk ewentualnych pośredników i być bezpośrednim rozliczeniem klienta z człowiekiem, który go do banku przyprowadził w celu dobicia dobrego dla wszystkich stron targu. I to się boleśnie wykrzaczyło.
W odróżnieniu od franków nie ma tu jednak ani płynnej kwoty kredytu, ani zależnej (przynajmniej teoretycznie) tylko od widzimisię banku wysokości raty. Skredytowane prowizje były dopisywane do kwoty kredytu, więc można się zastanawiać czy jest słuszny zarzut, iż klient płaci odsetki od czegoś innego, niż kredyt. Inna sprawa, że płaci odsetki od kwoty, której nie dostał do ręki. Pominięty został moment wręczenia klientowi tej „dodatkowej” kwoty na opłacenie prowizji. Trochę jak w kredycie frankowym zabrakło franków przy wypłacie.
Będzie ciekawa historia. Gdyby banki poległy byłaby to już kolejna sytuacja, w której banki muszą zwracać klientom pieniądze z tytułu kredytów gotówkowych. Od kilku lat w bankach nie stosuje się już tak wysokich prowizji, jak poprzednio, bo okazało się, że jeśli kredyt zostanie wcześniej spłacony (a duży procent kredytów konsumenckich jest spłacany przed terminem), to bank musi zwrócić część pobranych opłat – prowizji oraz składek ubezpieczeniowych (traci też część odsetek, których nie zdołał naliczyć, ale to akurat oczywiste).
————
RANKING LOKAT – GDZIE DZIŚ DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” w na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:
>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych
————
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym, co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu, i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 150 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.
Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów – w każdy piątek nowy odcinek. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS). Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)
————
ZOBACZ NASZE WIDEOFELIETONY:
Zasubskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na Youtubie – w każdym miesiącu nagrywamy co najmniej dwa gorące wideokomentarze albo wideoporadniki, a także zapisy webinarów poświęconych inwestowaniu.
zdjęcie tytułowe: Christian Dubovan/Unsplash