Pamiętacie kradzieże pieniędzy z naszych kont według niezwykle groźnego patentu „na duplikat karty SIM”? Mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Dobra jest taka, że telekomy stały się ostrożniejsze. Zła jest taka, że są skutki uboczne
Kradzieże „na duplikat SIM” to wyjątkowo perfidne i niebezpieczne sposoby pozbawiania nas oszczędności przechowywanych na kontach bankowych. Polegają na tym, że złodzieje wyłudzają w POK-ach firm telekomunikacyjnych kopie naszych kart SIM, po czym – jeśli wcześniej przejęli również loginy i hasła do kont bankowych ofiar – są w stanie przejąć kontrolę nas oszczędnościami.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na pierwszy rzut oka w ten sposób można okraść każdego. Zdobyć dane z jego dowodu osobistego, zamówić „kolekcjonerską” kopię dokumentu, pójść z nią do POK-u telekomu, wziąć duplikat karty SIM, zalogować się na czyjeś konto, zlecić przelew, potwierdzić go SMS-em, który przyjdzie na telefon z nową kartą SIM i… gotowe.
Nawet jeśli cała akcja wymaga jeszcze „odrobinki” nieostrożności ofiary (trzeba poznać jej numer telefonu, dane logowania do konta bankowego i liczyć, że nie aktywowała mobilnej autoryzacji przelewów) – ciarki przechoszą na samą myśl, że można wyłudzić w salonie telekomu kopię karty SIM do cudzego konta. Znane są przypadki, w których w ten sposób ludzie tracili milion złotych i więcej.
Czytaj też: Niebezpiecznik.pl rozkłada na czynniki pierwsze kradzież „na duplikat” karty SIM
Po fali kradzieży na duplikat SIM telekomy podchodzą z rezerwą nawet do mObywatela
Ujawnienie tego patentu spowodowało, że telekomy stały się ostrożniejsze. Pracownicy zostali przeszkoleni i uważniej sprawdzają dokumenty osób, które przychodzą do POK-ów po duplikaty kart SIM. Ta ostrożność sprawiła, że w salonach nie honoruje się np. cyfrowych wersji naszych dowodów osobistych. Chodzi o dokument, który można sobie „wyrobić” ściągając na smartfona i rejestrując się w aplikacji mObywatel.
mObywatela bez problemu honorują np. na poczcie, posiadacze rządowej aplikacji z powodzeniem też oddawali dzięki niej głosy w czasie ostatnich wyborów. Ale np. państwowe koleje nie uznają cyfrowego dowodu i żądają od pasażerów posiadających elektroniczne bilety okazania plastikowego dowodu.
Spece od bezpieczeństwa zauważają, że cyfrowy dowód jest dość łatwy do podrobienia. Co prawda dokument ma e-hologram (w zależności od położenia smartfona zmienia kolor) i poruszającą się flagę, ale ponoć da się dość łatwo „wyprodukować” obrazek w formacie .gif, który te efekty udaje. Stuprocentową gwarancję daje dopiero „przeczytanie” cyfrowego dowodu czytnikiem QR kodów, ale… trzeba mieć taki czytnik.
Czytaj też: Wraca niebezpieczny przekręt. Na celowniku ci, którzy w internecie szukają okazji
Mama w hospicjum, bez kontaktu ze światem. A Orange na to…
Na zbyt daleką ostrożność telekomu w kwestii wydania duplikatu karty SIM poskarżył mi się jeden z czytelników. Jego mama jest ciężko chora – przebywa w hospicjum. W związku z tym, że jej stara nokia odmówiła posłuszeństwa, mój czytelnik kupił jej smartfona. A ponieważ ów cud techniki pracuje wyłącznie z kartą nano-SIM, powstała konieczność wymiany starej karty (tej z nokii) na mniejszą.
„W tym celu, wyposażony w pełnomocnictwo notarialne, udałem się do salonu firmowego Orange w warszawskim centrum handlowym. Tam, ku mojemu osłupieniu, dowiedziałem się, że Orange w nosie ma obowiązujące w Polsce prawo i karty SIM mi nie wymieni. Zabrania im tego jakieś wewnętrzne zarządzenie, z którego treścią nie pozwolono mi się zapoznać”
Mój czytelnik, lekko poirytowany, od razu zadzwonił na infolinię Orange, gdzie otrzymał informację, że to jakieś nieporozumienie i że notarialnie potwierdzone pełnomocnictwo powinno umożliwić wydanie duplikatu karty SIM.
„Pani konsultantka w salonie była nieugięta i powtarzała jak zdarta płyta: „Pan napisze pismo, to się odniesiemy”. Jako że nie byłem w nastroju pisarskim, chciałem – za radą telefonicznego konsultanta Orange – obejść system i zakupić kartę pre paid, a potem przenieść na nią numer mamy. Potrzebny jest do tego kod PUK, o którego wydanie poprosiłem panią konsultantkę. Okazało się, że tego też nie zrobi („a bo ja wiem do czego pan ten kod wykorzysta?”. Tu już ręce mi opadły”
– relacjonuje czytelnik, który wyczerpał już wszelkie możliwości, by pomóc mamie odzyskać kontakt ze światem.
„Przyznam, że nie wiem co mam zrobić w takiej sytuacji, ponieważ zabranie mamy do salonu Orange z łóżkiem, kroplówką i paroma innymi medycznym „gadżetami” przekracza moje możliwości logistyczne, a pozostanie bez kontaktu z nią również mnie nie zadowala. Dodatkowo wkurza mnie, że Orange stawia się ponad prawem, a przede wszystkim – utrudnia życie swoim klientom. Proszę o interwencję w tej sprawie i wyciągnięcie z gardła Kogoś Bardzo Ważnego komentarza do tej bardzo przykrej dla mnie i mojej mamy, sytuacji”
– kończy swoją opowieść czytelnik. Cóż, z jednej strony ostrożność pracowników warszawskiego POK-u firmy Orange jest zrozumiała. Duplikat karty SIM jest na tyle ważnym „sprzętem”, że powinien być wydawany tylko osobiście klientowi, który się solidnie wylegitymuje.
Z drugiej jednak strony notarialnie potwierdzone pełnomocnictwo do odebrania duplikatu SIM wydaje się być dość mocną podkładką, by taki duplikat jednak wydać. Pewnie jeszcze rok temu, przed plagą kradzieży „na duplikat SIM”, nie byłoby z tym problemów. Wygląda na to, że mama mojego czytelnika i on sam padli ofiarą zaostrzenia zasad w POK-ach telekomów.
Brak duplikatu SIM? To nie koniec świata. ale…
Warto wspomnieć, że brak możliwości wyrobienia duplikatu SIM to mimo wszystko nie jest koniec świata. Zawsze można wziąć dla starszej pani nową kartę SIM z nowym numerem. Jak rozumiem, czytelnik chciał kontaktować się z mamą dzwoniąc pod dotychczasowy numer. Nie chciał też kupować na rynku wtórnym innej starej nokii w miejsce tej „rozpadniętej” (być może nie ma już takich „zabytków” w sprzedaży?).
A przede wszystkim mój czytelnik nie potrafi zrozumieć, że ktoś wkraju nad Wisłą może odmówić honorowania dokumentu potwierdzonego notarialnie. Ma rację? A może trzeba przyklasnąć firme Orange i złożyć problemy czytelnika i jego chorej mamy na ołtarzu bezpieczeństwa ogółu abonentów?