Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej, czyli instytucji odpowiedzialnej za reformę wskaźnika WIBOR, podjął decyzję „o rozpoczęciu procesu przeglądu i analizy wskaźników alternatywnych dla WIBOR typu Risk Free Rate (RFR)”. Ma ona objąć WIRON, ale także możliwe indeksy lub wskaźniki. Co to oznacza? Koniec z WIRON-em? Prawdopodobnie krótka, choć burzliwa historia wskaźnika, który miał zastąpić WIBOR – powoli dobiega końca. Przynajmniej w takim kształcie, jak go obecnie znamy. Co poszło nie tak? I co to znaczy dla kredytobiorców?
O przebiegu reformy, której celem było znalezienie następcy dla wskaźnika WIBOR, pisaliśmy wielokrotnie. Sprawa nabrała tempa w okresie gwałtownych podwyżek stóp procentowych na przełomie 2021 i 2022 r. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w ciągu kilku miesięcy powstanie nowa, niższa stawka, dzięki której raty kredytów spadną.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Już wówczas zdecydowana większość ekspertów mówiła, że jest to nie do zrobienia, a tak fundamentalne zmiany w mechanizmach funkcjonowania rynku finansowego muszą być rozpisane na lata. I najlepiej przeprowadzać je w okresach stabilnych, a nie tak zmiennych jak obecnie.
I rzeczywiście tych pierwotnie wyznaczonych terminów nie udało się dotrzymać. Co akurat trzeba uznać za opiekę Opatrzności. Powołano Narodową Grupę Roboczą, w skład której weszli przedstawiciele władz państwowych (NBP, MF, KNF), banków komercyjnych oraz spółki GPW Benchmark, która odpowiada za liczenie indeksów giełdowych, ale jest też administratorem WIBOR-u oraz tych nowych wskaźników.
Po miesiącach prac przedstawiono trzy propozycje alternatywy dla WIBOR-u: WIRD (Warszawski Indeks Rynku Depozytowego), WIRF (Warszawski Indeks Rynku Finansowego) oraz WRR (Warsaw Repo Rate).
Wszystkie trzy były wskaźnikami transakcyjnymi (a więc wyliczanymi wyłącznie na podstawie transakcji, a nie jak przy WIBOR, także na podstawie kwotowania banków), wszystkie trzy brały pod uwagę termin ON – overnight. To najkrótszy możliwy okres na zawarcie depozytu: pieniądze lokuje się wieczorem, a odbiera rano. Najkrótszy – a więc i najbezpieczniejszy.
Przedstawiciele rynku rekomendowali, by następcą WIBOR-u został WIRF. W skład tego indeksu wchodziły depozyty ON na rynku międzybankowym oraz te zakładane przez instytucje finansowe. A więc przez profesjonalistów od zarządzania pieniędzmi.
Ostatecznie wybrano WIRD, czyli WIRF rozszerzony o depozyty dużych przedsiębiorstw. I to, jak można wnioskować z komunikatów instytucji i doniesień prasowych, co zdaniem decydentów miało być zaletą wskaźnika (czyli największy wolumen transakcji wykorzystywany do wyliczeń) okazało się największą wadą.
WIRD przemianowano na WIRON i ogłoszono go następcą WIBOR-u. Początkowo dotychczasowa stawka miała zostać wygaszona w 2025 r., ale przesunięto ten termin na 2027-2028 r. Ostatni komunikat Komitetu Sterującego NGR sugeruje, że ten termin także zostanie zmodyfikowany.
Co nie zadziałało? Dwa najważniejsze czynniki to: wada konstrukcyjna i niekompetencja banków. O ile ten drugi aspekt jest do naprawienia, o tyle ten pierwszy – wydaje się, że może być nie do przeskoczenia. Ale o tym za chwilę.
Koniec z WIRON-em? Jeszcze nie całkiem
WIRON miał pod górkę od początku. Jako nowinka na rynku był uważnie obserwowany i analizowany. Wielu środowiskom było bardzo na rękę, by ten projekt nie wypalił – a przynajmniej – by podważyć zaufanie do niego. Normalne w innych warunkach korekty wskaźnika urastały do rangi „kompromitacji” administratora stawki.
Niedawno okazało się, że problem może być głębszy – ale nie po stronie GPW Benchmark, tylko po stronie banków, które przesyłają dane o zawieranych depozytach. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, KNF wszczęła postępowanie wobec kilku banków w kwestii tego, jakie dane przekazują do obliczania WIRON-u. Ale już wcześniej można było usłyszeć od ekspertów, że wiele banków ma problem z odpowiednim porządkowaniem własnych danych.
Załóżmy jednak, że winne banki dostaną kary, naprawią procedury i zaczną przesyłać odpowiednio uporządkowane i sklasyfikowane informacje. Nie zmieni to zasadniczego problemu – że WIRON odzwierciedla rynek, który… nie ma za bardzo gospodarczego sensu.
Szczegółowo opisywałem to w tym artykule. W skrócie: spełniło się marzenie premiera Morawieckiego. WIRON jest dużo niższy niż WIBOR. Za dużo. Dzieje się tak dlatego, że w jego skład wchodzą depozyty instytucji niefinansowych. A dla dużych firm zarządzanie oprocentowaniem na tak krótkich terminach niekoniecznie jest podstawowym zmartwieniem. Dużo ważniejsze od tego, po ile można ulokować płynność na noc, są inne relacje z bankiem: dostępność kredytu, jakość obsługi itd. W grę wchodzą zatem zupełnie inne czynniki niż ekonomiczny „koszt pieniądza”. I dlatego też WIRON jest istotnie niższy niż stopa procentowa NBP i niż dotychczasowy wskaźnik referencyjny, czyli WIBOR.
W efekcie nie ma chętnych, by wdrażać konsumenckie produkty oparte na WIRON-ie. Kredyty hipoteczne oferuje jedynie ING, zaś Pekao – finansowanie dla firm. Dlaczego za niska stawka nie może funkcjonować na rynku? Nie chodzi (wyłącznie) o chciwość banków.
Czym jest stopa wolna od ryzyka?
Każdy bank może ulokować nadwyżki płynności w bony NBP. Nasz bank centralny płaci tyle, ile wynosi jego stopa procentowa. Są pewne ograniczenia w zakresie tego ile i kiedy banki mogą kupować te bony, dlatego też istnieje rynek międzybankowy.
Banki obracają pieniędzmi non stop – pożyczka po jednej stronie jest depozytem po drugiej. Średnie oprocentowanie takich transakcji na w terminie ON wyznacza rynkową stopę wolną (risk free rate, RFR) od ryzyka. To znaczy – nie da się bezpieczniej ulokować pieniędzy w gospodarce. Na zdrowym rynku RFR jest zbliżona do stopy banku centralnego – nikt o zdrowych zmysłach nie będzie lokował środków dużo poniżej tego, co może dostać od NBP.
Ponieważ banki na bonach banku centralnego zarabiają, to nie mają też powodu, by pożyczać pieniądze klientom indywidualnym z oprocentowaniem niższym niż stopa wolna od ryzyka. Każde ryzyko (a pożyczanie konsumentom i firmom jest ryzykowne) musi być pokryte odpowiednią „premią” – czyli marżą ponad RFR.
Jeśli więc wskaźnik referencyjny nie odzwierciedla tego, co w sensie ekonomicznym jest dla banków stopą wolną od ryzyka – to nie będą tego wskaźnika wykorzystywać w swoich produktach.
Co dalej z WIRON-em? Widzę trzy opcje
Czy komunikat Komitetu Sterującego NGR zapowiada konkretne rozwiązania? Nie bardzo. Za wcześnie, by powiedzieć, że to koniec z WIRON-em.
„Rozpoczynany przegląd ma na celu weryfikację decyzji Komitetu Sterującego NGR, podjętej we wrześniu 2022 roku, w oparciu o szerszy zakres informacji rynkowych w dynamicznie zmieniającym się środowisku makroekonomicznym polskiej gospodarki”
– czytamy. Jaką decyzję podjęto we wrześniu 2022 r.? Właśnie tę o wyborze WIRD spośród trzech propozycji. Jaka przyszłość czeka zatem wskaźnik, na którym oparte są kredyty i instrumenty finansowe warte setki miliardów, jeśli nie biliony złotych? Możliwe są trzy scenariusze:
1. Wycofanie się z reformy. Uznanie, że nasz rynek nie jest gotowy – organizacyjnie czy technicznie – na wyliczanie wskaźnika na postawie danych o depozytach banków, instytucji finansowych i dużych przedsiębiorstw oznacza, że WIBOR wraca do łask. Wiele się nie zmieni – i tak WIRON prawie nie był wykorzystywany. Pewnie trzeba będzie aneksować podpisane już umowy – ale one mają wpisany wskaźnik alternatywny, na takie właśnie przypadki.
Być może prace nad nowym, transakcyjnym wskaźnikiem RFR byłyby prowadzone w bardziej badawczo-eksperymentalnym trybie. Ktoś to jednak musiałby finansować (GPW, KNF?) i ktoś musiałby pilnować banków, żeby dostarczały dobre dane. A skoro tego nie udało się zrobić, gdy ciążył na nich obowiązek prawny, to liczenie, że dobrowolnie będą inwestować w usprawnianie przepływu danych – jest co najmniej naiwne.
2. Modyfikacja metodologii WIRON-u. Może być też tak, że sama idea wskaźnika rynku depozytowego zostanie zachowana, zmienią się tylko algorytmy jego obliczania. Być może zwiększy się minimalny próg transakcji, żeby wyłączyć jakieś „drobne” depozyty po kilka-kilkanaście milionów złotych. W tę stronę idzie propozycja zgłoszona do konsultacji przez GPW Benchmark w połowie marca.
Jeśli nadzór weźmie się za banki i postawi je do pionu, by przekazywane przez nie dane były na odpowiednim poziomie – to może uda się metodologicznie załatać WIRON. Pozostaje problem – co począć z faktem, że wskaźnik ten za bardzo odchyla się od stopy procentowej NBP?
3. Wybór innego wskaźnika. Ten wariant wydaje się bardziej prawdopodobny. WIBOR i tak potrzebuje alternatywy – wymaga tego prawo. Być może czeka nas „przesiadka” na WIRF – pozostawiono by wówczas transakcyjność, ale wyłączono problematyczne depozyty firm niefinansowych.
Pozostaje kłopot niskiej jakości danych przekazywanych przez banki. To jednak rozwiązać trzeba niezależnie od tego, który wariant zostanie wybrany. Teoretycznie możliwe byłoby przyjęcie stopy procentowej NBP jako wskaźnika – to jednak może być niezgodne z regulacjami unijnymi, a do tego wprowadza element centralnego sterowania w z gruntu wolnorynkowym fragmencie gospodarki.
Dlaczego byłby to zły pomysł? Odpowiada Błażej Wajszczuk z BNP Paribas.
Kredytobiorcy mogą spać spokojnie, to jeszcze nie koniec z WIRON-em
Pojawienie się takiej niepewności co do przyszłości tego wskaźnika pewnie na dobre przesądzi decyzje o uruchamianiu sprzedaży kredytów na WIRON w tych bankach, które jeszcze to rozważały. Zobaczymy, jaka będzie decyzja ING – czy wstrzyma się z udzielaniem kredytów hipotecznych na WIRON do czasu zakończenia „przeglądu i analizy” wskaźnika?
Prawdopodobnie z okazji będą chciały skorzystać kancelarie prawnicze, by przekonywać klientów do składania pozwów WIBOR-owych i WIRON-owych. Nie mnie przesądzać, czy takie sprawy mają szanse powodzenia, ale jestem przekonany, że nie każda prawnik będzie, o ironio, uczciwie informował o potencjalnych kosztach i ryzykach, które wiążą się z jego zaangażowaniem. Tak więc podchodźcie do tego z odpowiednią dozą zdrowego sceptycyzmu.
Przeczytaj o reformie WIBOR-u w formie przypowieści: Political (non)fiction: od stycznia w Polsce ruch lewostronny. „Jest czas, żeby się przygotować” – twierdzą politycy. „Czeka nas chaos” – ostrzegają fachowcy. Komu wierzyć?
Źródło zdjęcia: Tim Mossholder on Unsplash