Fundusz inwestycyjny zamknięty aktywów niepublicznych – coraz więcej osób uczy się dokładniej definicji tych pięciu słów. I kiedy zrozumieją, że zainwestowanych w FIZ pieniędzy nie mogą wypłacić na żądanie, robi się nieprzyjemnie. Mamy kolejne przykłady osób zamkniętych w „złotej klatce” z obietnicą sowitych zysków w przyszłości, pod warunkiem, że… zainwestowane pieniądze jeszcze trochę poleżą „pod kluczem”
Facebook, Uber, Lime Airbnb – jeśli chciałoby się zainwestować w takie perełki na wczesnym etapie rozwoju, to w zasadzie zwykły zjadacz chleba nie ma takiej możliwości i musi obejść się smakiem. Przeciętni inwestorzy są pomijani jeśli chodzi o źródła finansowania dla spółek na wczesnym etapie rozwoju. Muszą czekać do debiutu giełdowego spółki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Są jednak fundusze, które pośrednio umożliwiają zarabiania na spółkach nowych technologii, fintechach, branży e-commerce, kiedy firmy dopiero rozwijają skrzydła i jeszcze są niepubliczne, czyli nienotowane na żadnej giełdzie. I nie mam na myśli funduszy private equity, tylko coś bliższego sercu inwestora indywidualnego.
Takimi funduszami w tej części Europy są Early Birds (dali kasę na N26 – fintech, który oferuje pozabankowe konta, główny rywal Revoluta), czy 3TS Capital Partners (finansują firmę hostingową Hekko, czy producenta oprogramowania dla klubów fitness PerfectGym).
W Polsce takim wehikułem jest fundusz inwestycyjny zamknięty MCI.TechVentures 1.0 ze stajni MCI Capital – inwestycyjne ramię notowanej na GPW spółki MCI. Jego klienci skarżą się nam jednak na to, że furtka z napisem „exit” jest zamknięta. „Czy możecie pomóc ją otworzyć?” – pytają.
Pan Piotr na nowo uczy się alfabetu
MCI.TechVentures 1.0. inwestuje w spółki w Polsce w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. we Frisco.pl (zakupy spożywcze z dostawą do domu), czy Answear.com (największy polski sklep modowy). W sumie to kilkanaście różnej wielkości przedsiębiorstw z branży technologiczno-internetowej.
Zgłosił się do nas pan Piotr, który za pośrednictwem swojego prywatnego doradcy finansowego wyłożył niemałą sumę na certyfikaty tego zamkniętego funduszu, niemałą, bo próg wejścia to co najmniej 170.000 zł.
Wyłożył, ale gdy chciał zabrać, okazało się, że tego zrobić się nie da, a przynajmniej nie tak od razu. Czy to powód do lamentu? Ktoś powie – nic dziwnego – w końcu to fundusz zamknięty, więc trudno sobie wyobrazić, że pieniądze będą dostępne na zawołanie. Pan Piotr pisze, że oczywiście o tym wie, ale jednak ma poczucie, że ktoś go od jego pieniędzy odcina.
„Kupując certyfikaty oczywiście miałem świadomość, że wycofanie się z funduszu może być utrudnione, ponieważ wykupy realizowane są trzy razy w roku – koniec marca, czerwca i września, a w momencie gdy wykup osiągnie 10% wartości funduszu – następują redukcje wypłat lub wręcz ich blokada. Ostatnio wykupiono certyfikaty serii: A, B, C, D, E, N, co wyczerpało limit 10% i pozostałe w kolejce certyfikaty po prostu nie zostały wykupione, najbliższy termin możliwości wykupienia to 31.03.2020 r.”
Pan Piotr uważa, że w takim scenariuszu może się zdarzyć, że bardzo długo nie będzie mógł wykupić swoich certyfikatów, bo jego seria jest jedną z ostatnich, ma oznaczenie W1. I zawsze, gdy wypłaty idą od początku alfabetu, nie wystarczy środków. Czy rzeczywiście sytuacja jest tak zła?
Firma tłumaczy nam, że certyfikaty uprzywilejowane (seria A – N) emitowane były w pierwszych latach działalności Funduszu, gdy nie był on jeszcze dostępny w dystrybucji dla zamożnych klientów indywidualnych (głównie poprzez działy private bankingu). Certyfikaty uprzywilejowane objął główny inwestor, czyli spółka z grupy MCI Capital w celu utworzenia subfunduszu i zapewnienia środków na rozwój.
Stąd w ogóle mowa o uprzywilejowaniu – byliśmy ojcam założycielami, to możemy więcej. To wszystko jest zapisane w „papierach” funduszu, które przed decyzją o inwestowaniu czyta klient i podpisuje, że się z nimi zapoznał. Podobnie spółki idące na giełdę mogą wprowadzać do swoich statutów fragmenty o tym, że akcje założycieli mają podwójną moc na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
W związku z tym MCI uspokaja, że pytanie nie powinno brzmieć „czy” pan Piotr będzie mógł wycofać pieniądze (bo będzie mógł to zrobić), ale kiedy.
„Zakładając scenariusz, w którym właściciele certyfikatów uprzywilejowanych będą co roku korzystać ze swojego uprawnienia do wykupu certyfikatów o wartości wyczerpującej limit roczny wykupów, to prędzej czy później certyfikaty te zostaną w całości wykupione i cały limit będzie przeznaczony na pozostałe certyfikaty. W przypadku późniejszych dni wykupu, dla potrzeb zbadania limitu brane są wszystkie wcześniejsze wykupy certyfikatów w danym roku łącznie (niezależnie od serii)”
Firma nie daje odpowiedzi wprost czy będzie to 2020 r., 2021 r. czy jeszcze później… To zależy – fundusz najpierw musiałby spieniężyć część swoich inwestycji, ale przecież nie może tego robić ad hoc pod presją, bo wtedy może nie uzyskać równie wysokich wycen niż gdyby miał wolną rękę – to kwintesencja FIZ-u. W praktyce długość inwestycji pana Piotra może się wydłużyć nie o 2-3 miesiące, ale o 2-3 lata. Czy to długo? To zależy czego oczekiwał, albo co mu mówiono przy zakupie.
A pani Mariola obserwuje plac budowy i czeka na wbicie pierwszej łopaty
Historia pana Piotra nie jest jedyna. W tym samym mniej więcej czasie na skrzynkę trafiła wiadomość od pani Marioli, która również ma problem z realizacją dyspozycji wypłaty kasy z FIZ-u. Jej przypadek różni niemal wszystko: rozpoznawalność, rodzaj inwestycji, skala działalności firmy, ale mają jedną cechę wspólną: są to FIZ-y i do tego tak jak w przypadku Tech Ventures niepubliczne.
„Jestem posiadaczką certyfikatów funduszu Retail Parks Fund zarządzanego przez Saturn TFI, których towarzystwo nie wykupuje od prawie roku. Nie rozumiem dlaczego dalej będą realizować takie inwestycje, które przyniosą dalsze straty zamiast np. próbować sprzedać działki z pozwoleniem na budowę. Tylko z moich obserwacji kompletnie nic się nie dzieje na tych działkach”
Retail Parks Fund to nieduży na tle rynkowych tuzów fundusz zarządzany przez towarzystwo Saturn TFI, który buduje liczące po 30-4o sklepów centra handlowe w niewielkich miejscowościach: w Konstancinie, czy Mysłowicach. Faktycznie jeśli chodzi o rynek nieruchomości, to inwestorzy mogą mieć problem z wyższymi kosztami wykonawstwa niż wcześniej zakładali, co odbija się m.in. na wycenie jednostek. Ale czy faktycznie fundusz zaniechał inwestycji? A może wystarczy poczekać i po sfinalizowaniu projektów wyceny pójdą do góry? Oto jaką odpowiedź uzyskałem:
„Zgodnie z zapisami zawartymi w Statucie Funduszu możliwość wyjścia z inwestycji, realizacja żądania wykupu, jest związana z posiadaniem przez Fundusz aktywów płynnych, środków pieniężnych pozwalających na realizację złożonych żądań. Aktualny brak płynnych aktywów, wynikający z rozpoczętych i planowanych procesów inwestycyjnych w ramach Funduszu, uniemożliwia wypłatę środków z tytułu złożonego żądania wykupu”
Fundusz przekonuje, że zamierza realizować projekty inwestycyjne i potrzebuje pieniądze inwestorów mieć, a nie się ich pozbywać.
„Analizy dokonane przez przedstawicieli Towarzystwa, na podstawie opracowań przygotowanych przez zewnętrzne podmioty dokonujące wyceny poszczególnych projektów, skłaniają do oceny, iż takie rozwiązanie jest najkorzystniejsze, również z punktu widzenia Uczestników Funduszu. Niemniej, zaznaczenia wymaga, iż Towarzystwo pozostaje otwarte na inne rozwiązania, ale tylko pod warunkiem, iż będą one z punktu widzenia interesów Funduszu i jego Uczestników korzystniejsze aniżeli kontynuowanie założonej liczby projektów (obiektów handlowych) aż do ich finalnego zakończenia i sprzedaży”
– pisze fundusz. I podobnie jak w przypadku MCI i ten fundusz nie jest w stanie podać daty, w której żądania wykupu zostaną zrealizowane.
Czy inwestorzy mają się czego bać?
Co poszło w tych dwóch przypadkach nie tak? Albo inaczej – czy w ogóle tu jest jakiś problem? Obydwa fundusze mają statut, w którym określone są prawa i obowiązki posiadaczy certyfikatów uczestnictwa, a tam jest mowa o bardzo, ale to bardzo ograniczonej płynności. Prawdopodobnie do tej pory, czyli mniej więcej do końcówki ubiegłego roku fundusze zarówno te dwa opisane, jak i inne FIZ-y na rynku nie miały problemów z realizacją dyspozycji wypłat pieniędzy. Coś się jednak zmieniło, coś pękło.
Na rynku można usłyszeć, że fala umorzeń FIZ-ów przybrała na sile po decyzji Altus TFI, że zmienia statut po tym, jak jego klienci złożyli dyspozycję wycofania nawet 90% aktywów (usłyszeli, że prezes i twórca tegoż TFI został zatrzymany przez CBA), a po rynku rozniosły się plotki, że inny fundusz – Trigon TFI – miał stracić licencję KNF na działalność. Do tej pory nic takiego się nie wydarzyło, ale reputacja rynku funduszy zamkniętych mocno ucierpiała.
Po takich informacjach zapewne niejeden inwestor, który miał w portfelu FIZ, chciałby zabrać swoje „zabawki”. Bez znaczenia jest to, czy fundusz inwestował w obligacje, wierzytelności, czy start-upy. Czyli możliwe, że mamy do czynienia z podręcznikowym przykładem zachowania stadnego. Wystarczy, że lider stada da sygnał do ucieczki, a reszta zwierzyny rzuca się za nim jak w ogień.
Problem w tym, że w tego rodzaju inwestycjach ochrona inwestora zredukowana jest do minimum i że ograniczenie płynności jest podstawowym elementem produktu, który ma także chronić fundusz przed niestabilnością aktywów.
Czytaj też: Klient zamyka ubezpieczenie i mówi, że chce pieniędzy, a firma na to „nie mamy”
FIZ: dlaczego jest tak trudno odzyskać pieniądze?
Wydaje się, że właśnie odrabiamy kolejną lekcje z inwestowania, tym razem temat lekcji to „fundusze zamknięte”. Wielu ludziom wydaje się, że fundusz to fundusz. Wkładam pieniądze, wyjmuję, zarabiam. A tymczasem fundusz funduszowi nierówny.
Fundusz inwestycyjny otwarty (FIO) to jeden z najprostszych sposobów inwestowania. Nie trzeba mieć rachunku maklerskiego, opłaty wyłożone są jak kawa na ławę, a do tego klienci mogą z marszu wpłacać i wypłacać pieniądze. A fundusz inwestycyjny zamknięty (FIZ) to już inna para kaloszy. FIZ do FIO ma się tak jak świnka do świnki morskiej.
Obawiam się, że mogło być tak, że dystrybutorzy w pogoni za prowizją sprzedawali klientom produkty, które nie do końca odpowiadały oczekiwaniom i potrzebom klientów. Dostaję sygnały, że wiele osób inwestowało w FIZ-y z przekonaniem, że ich płynność jest na poziomie lokaty w banku, którą można w każdej chwili zerwać.
A przecież już sama nazwa wskazuje, że jak coś jest zamknięte, to trudno się do tego dostać (w tym przypadku chodzi o pieniądze klientów). – To my już wolelibyśmy nagrywać wszystkie rozmowy z klientami, tak żeby mieć podkładkę, że klient trzy razy powiedział, że rozumie, w co inwestuje – usłyszałem w ostatnich dniach przygotowując ten artykuł.
Nie jest też tak, że zarządzający mogą sobie swobodnie zamykać i otwierać furtki wedle własnego widzi-mi-się, bo zapisy w statucie funduszu precyzyjnie określają nie tylko to co wolno inwestorom, ale i to, co wolno szefom funduszu. Oczywiście: jeśli coś idzie nie tak, to statut przestaje mieć znaczenie decydujące: niezależnie od wszystkiego inwestorzy stają się „zakładnikami”. A FIZ-y ostatnio nie mają dobrej prasy spowodowanej wpadkami kilku dużych firm, m.im. FIZ BPH Nieruchomości stracił 99% kasy swoich klientów.
Co mają niepubliczne FIZ-y? Tajne przez poufne
Wiadomo, że tego typu oferty sprzedaży niepublicznych funduszy FIZ zwykle są kierowane do zamożnych osób (trzeba zainwestować równowartość 40.000 euro) – maksymalnie do 149 inwestorów. To garstka, ale cenniejsza niż ławica „drobnicy”. Wiedzą o tym i zarządzający TFI i dystrybutorzy, którzy chętnie łowią takie grube ryby.
Jaka jest skala tego rynku? Oficjalnie nie wiadomo. Zdaniem Komisji Nadzoru Finansowego nie można publikować statutów, sprawozdań finansowych, a nawet… wycen tego typu funduszy. List KNF ze stanowiskiem w tej sprawie można znaleźć pod tym linkiem. Ostatnie publicznie dostępne dane mówiły, że aktywa takich funduszy to prawie 100 mld zł. Sporo.
Mamy więc ogromny, niepubliczny, owiany tajemnicą rynek, który choć teoretycznie jest pod nadzorem KNF, to praktycznie często dochodzi tam do wpadek. Ofiarami są zawsze inwestorzy. FIZ-y to ultraryzykowna inwestycja z ograniczoną płynnością i z bardzo ogranicoznymi możliwościami manewru, gdy coś pójdzie nie tak. Fundusz może powiedzieć „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?”.
Można pomachać sobie statutem, ale zwykle fundusz w kryzysowej sytuacji przekonuje, że trzeba poczekać, wtedy (może) uda się odzyskać więcej pieniędzy. Warto o tym pamiętać, inwestując pieniądze w FIZ-y.
Czytaj też: Kupiłeś w banku „bezpieczny” fundusz. A to… przekręt. Kto pilnuje funduszowych nielotów?