Pani Anna trzy razy wysyłała potwierdzenie, że wykupiła ubezpieczenie kredytu hipotecznego, ale Getin Bank i tak wcisnął jej swoją polisę – 2,5 raza droższą. Ostatecznie przeprosił i zwrócił pieniądze. Tłumaczy się, że to był błąd, klientka uważa, że celowe działanie
Jednym z dodatkowych kosztów kredytu hipotecznego jest polisa ubezpieczeniowa. Taka, która chroni przed skutkami pożaru czy zalania mieszkania, jest obowiązkowa. Dodatkowo banki mogą wymagać ubezpieczenia spłaty kredytu, czyli polisy życiowej czy od utraty pracy. Chodzi o to, że jeśli będzie się „waliło i paliło”, koszt remontu czy spłatę kredytu (np. w razie wypadku kredytobiorcy) weźmie na siebie firma ubezpieczeniowa.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kiedyś było tak: nie dość, że bank wymagał określonej polisy, to jeszcze sam ją sprzedawał. Ale monopol banków się skończył. Nadal mają prawo żądać odpowiedniego zabezpieczenia kredytu, ale klienci mogą kupić polisę, gdzie chcą, o ile oczywiście jej zakres pokrywa się z wymogami banku.
Klientka wysyła skany, Getin potwierdza
Tak robi pani Anna. Od blisko dekady spłaca kredyt hipoteczny w Getin Noble Banku. Ważność jej starej polisy upływała 8 kwietnia tego roku. Kilka dni wcześniej wykupiła wymagane ubezpieczenie poza bankiem. Za roczną ochronę zapłaciła ok. 300 zł.
Dwa dni przed wygaśnięciem starej polisy, wysłała skan polisy na specjalny adres mailowy Getin Banku. Na ten sam adres wysłała potwierdzenie rok wcześniej, bo wtedy też kupiła polisę na własną rękę. Problemów wtedy nie było. Ale w tym roku na wszelki wypadek wysłała skan polisy również na drugi adres.
Bank wysłał automatyczne potwierdzenie, że wiadomość dotarła, ale z adnotacją, że odpowiedź nadejdzie w ciągu 12 dni roboczych. Ale akurat na tego e-maila bank nie musiał odpowiadać, a jedynie odnotować w systemie, że mieszkanie pani Anny jest odpowiednio chronione polisą przez kolejny rok.
Przeczytaj też: Z cyklu „absurdalne prowizje”. W tym banku biorą 10 zł za… jedno kliknięcie
Przeczytaj też: Kantor internetowy i kilka dni czekania na przelew. Klienci ostrzegają: brak kontaktu i znikające komentarze. Sprawdzamy
Ile da się oszczędzić na polisie?
Dwa tygodnie później (26 kwietnia) nasza czytelniczka dostała standardowego e-maila z informacją o wysokości kolejnej raty. Ale w liście bank napisał, że klientka musi dopłacić 66 zł. Domyśliła się, że chodzi o polisę.
Tu krótka, ale ważna dygresja: pani Anna kupiła polisę za ok. 300 zł na rok, czyli 25 zł za miesiąc, Getin oferuje podobną za 66 zł. To wystarczający argument za tym, żeby szukać ubezpieczenia na własną rękę. Tu już nie chodzi o kilka złotych różnicy, na które można by machnąć ręką. W tym przypadku roczna oszczędność to prawie 500 zł!
Wróćmy jednak do sprawy. Pani Anna opowiada:
Opłaciłam tylko ratę kredytu, bo byłam przekonana, że zaraz się dokopią do tej polisy i sprawa będzie załatwiona.
Na wszelki wypadek 7 maja jeszcze raz wysłała e-mailem skan polisy. I tym razem przyszła autoodpowiedź, ale tym razem bank kazał jej oczekiwać na odpowiedź w ciągu 19 dni. Następnego dnia Getin wysłał klientce SMS-a z przypomnieniem, że na jej rachunku kredytowym jest zaległość.
Getin wciska swoje ubezpieczenie
Pani Anna zapytała (przez formularz kontaktowy), z jakiego tytułu jest ta zaległość. Bank: z powodu braku polisy. Nasza czytelniczka trzeci raz wysłała więc skan polisy. Bank potwierdził otrzymanie wiadomości i poinformował, że kieruje ją do „odpowiedniej komórki”.
Po sprawie? Bynajmniej. Następnego dnia pani Anna dowiedziała się, że ponieważ nie dostarczyła dowodu zawarcia polisy, bank obejmuje ją swoim ubezpieczeniem. Cena: 66 zł miesięcznie.
Klientka się jednak nie poddała. Kolejny raz grzecznie odpisała Getinowi, że już kilka razy wysłała dowód zawarcia polisy. Reakcja banku? SMS z 10 maja o treści:
„Witam, na Państwa umowie kredytu hipotecznego w dalszym ciągu istnieje zadłużenie. Przypominamy o konieczności wpłaty raty. Sprawa pilna. Getin Noble Bank.”
15 maja kolejny SMS z banku:
„GETIN Noble Bank: Status na Państwa umowie kredytu hipotecznego – przeterminowany. Oczekujemy uregulowania zadłużenia w dniu dzisiejszym.”
Siedem dobrych wiadomości z Getin Banku
Tego samego dnia pani Anna zrobiła przelew ekspresowy na kwotę 66 zł, za co zapłaciła 5 zł prowizji. Ale broni nie złożyła. 18 maja napisała reklamację. Trzy dni później otrzymała… 7 wiadomości z Getin Banku, że jej polisa została pozytywnie zweryfikowana, a składka zostanie zwrócona.
Niby sprawa skończyła się dobrze, ale półtora miesiąca kopania się z bankiem pozostawiło duży niesmak. Pani Anna pisze tak:
Czuję się niesłusznie nękana przez bank, trudno mi jest wyjaśnić tę całą sytuację. Odnoszę wrażenie, że bank specjalnie ignoruje moje wiadomości, aby sprzedawać ubezpieczenie z Europy (spółki powiązanej kapitałowo). Na infolinię ciężko jest się dodzwonić, poza tym z tym podmiotem akurat wolę mieć jakieś potwierdzenie kontaktu. Nie ufam tej instytucji. Bank nie dotrzymał żadnego z terminów odpowiedzi, jakie podawał w autoodpowiedzi.
Jak Getin Bank się tłumaczy?
Niestety polisa przesłana przez Klientkę została zweryfikowana z opóźnieniem, co spowodowało objęcie Klientki ubezpieczeniem portfelowym i doliczeniem składki ubezpieczeniowej w kwocie 66 złotych do raty kredytu
– informuje nas biuro prasowe Getin Banku, co z bankowego na polski należałoby przetłumaczyć: „niestety, przez panujący u nas bałagan, wcisnęliśmy klientce drogie ubezpieczenie, nie panujemy kompletnie nad przepływem informacji”.
Przeczytaj też: Klient chciał złotą kartę kredytową, a dostał srebrną z pajacykiem. Co dzieje się z wymianą kart w BZ WBK?
Przeczytaj też: Przeczytaj zanim coś kupisz w internecie. Oto trzy bolesne przygody moich czytelników. Sklep internetowy jak rosyjska ruletka
Getin w 3 dni rozwiązuje problem
Bank pochwalił się za to, że proces rozpatrywania reklamacji trwał zaledwie 3 dni kalendarzowe. No bo przecież zgodnie z prawem pani Anna mogłaby czekać na odpowiedź ustawowe 30 dni. Słabe usprawiedliwienie, jeśli przypomnę, że dowód zawarcia umowy ubezpieczenia nasza czytelniczka przesłała pierwszy raz 6 kwietnia. Na rozwiązanie sprawy czekała 47 dni!
Getin Bank uznał rację klientki, przeprosił za zaistniałą sytuację oraz zapewnił, że dokonał zwrotu nienależnie pobranej składki ubezpieczeniowej.
Czy ta sprawa rzeczywiście – jak zapewnia bank – to wina panującego tam bałaganu? Czy – jak twierdzi pani Anna – sposób na sprzedanie jej droższej polisy z oferty banku?
Jeśli mieliście podobne doświadczenia z Getim Bankiem (i nie tylko), czekam na Wasze listy: maciej.bednarek@subiektywnieofinansach.pl