W Warszawie – ale i w innych miastach – mieszkańcy są zaskakiwani podwyżkami cen za wywóz śmieci. Miesięczny „abonament” śmieciowy rośnie kilkakrotnie, co wynika z nowego modelu wyliczania opłat – uzależnionych od zużycia wody. Jak obniżyć opłaty za wywóz śmieci? Jest na to prosty – i legalny! – sposób. A nawet dwa
Podwyżki cen za wywóz śmieci w pewnym sensie są „zasługą” rządu, który zmienił ustawę o odpadach i zabronił samorządom dopłacać do gospodarki odpadami produkowanymi przez mieszkańców. Jeśli miasta i miasteczka nie mogą dotować wywozu śmieci, to zostają tylko podwyżki cen za tę usługę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ustawa reguluje też sposób ustalania opłat. Ponieważ w blokach wielorodzinnych nie da się mierzyć kto ile wyrzuca śmieci (to znaczy dałoby się, gdyby kubły były czipowane, przy śmietnikach były czytniki identyfikatorów, a w pojemnikach zainstalowano by wagi), to wymyślono kilka pośrednich „mierników”.
Czytaj: Z czego wynikają gigantyczne wzrosty opłat za wywóz śmieci? Zapłacisz nawet 300 zł miesięcznie!
Odpadki jak złoto, ale dopiero, gdy są wywożone. Jak obniżyć opłaty za wywóz śmieci?
Można liczyć koszty śmieci od osoby, od powierzchni mieszkania, albo właśnie od zużycia wody. Wiele samorządów uznało, że ten ostatni parametr jest najbardziej „obiektywny”. Ani liczba osób, ani metraż nie mają nic wspólnego z tym, ile kto śmieci produkuje. A woda jest co prawda innym zasobem, lecz jej zużycie może jakoś odpowiadać domowej „gospodarce odpadowej”.
Problem w tym, że takie „urealnienie” opłat to rodzaj terapii szokowej dla wielu domowych budżetów. Sprawdziłem swój prywatny rachunek za opłaty eksploatacyjne i wyszło mi, że będę płacił 267 zł miesięcznie. To nawet więcej, niż za prąd – tutaj rachunki, i tak bardzo wysokie jak na standard polskiej rodziny, zamykają się kwotą 350 zł za dwa miesiące.
Wkurzyli się także moi sąsiedzi, bo nikt nie lubi, jak mu rachunki za utrzymanie własnego mieszkania nagle rosną o 200-300 zł (zwłaszcza, że przecież prąd, ogrzewanie i woda – jak również składki na zarządzanie nieruchomością, ochronę, sprzątanie, konserwację wind i remonty – też drożeją).
Jedna z sąsiadek, kobieta już w słusznym wieku, lecz bardzo aktywna społecznie i „ogarniająca” sprawy finansowe (pracowała przez lata w branży finansowej) przysiadła nad swoim rachunkiem i doszła do dwóch, dość oczywistych w sumie, wniosków.
Jak obniżyć opłaty za wywóz śmieci? „Przecież to jest wzięte z prognozy”
Pierwszy był taki, że nowy rachunek – tak, jak każdy poprzedni – jest oparty na prognozach, więc i opłaty za wywóz śmieci są wzięte, delikatnie pisząc, spod grubego palca. A jeśli tak, to pani wniknęła w swój rachunek i po krótkiej analizie ustaliła, iż zarządca budynku dość arbitralnie ustalił jej prognozowane zużycie wody na 4,5 m3 w skali miesiąca oraz na tym właśnie wskaźniku oparł prognozę „produkcji” śmieci.
Nie wiadomo jaki algorytm tu zadziałał. Starsza pani zrobiła obchód po sąsiadach i szybko dowiedziała się, że w czteroosobowej rodzinie rachunek został oszacowany na podstawie prognozowanego zużycia wody na poziomie 5,5 m3 w skali miesiąca, zaś w kawalerce zamieszkiwanej – jak sama nazwa wskazuje – przez kawalera oszacowano zużycie na 3 m3.
Algorytm być może brał pod uwagę historyczne wskaźniki, z których wynikają takie właśnie rozbieżności, zaś jego „intencje” nie musiały być złe. Próba oparcia prognoz o wcześniejsze rachunki chroni bowiem przez dużymi dopłatami przy ostatecznym rozliczeniu (czyli porównaniu prognoz z realnym zużyciem).
Gdyby chodziło tylko o opłaty za wodę, można byłoby machnąć ręką. Tyle, że w tym przypadku zużycie wody zostało przeliczone na zużycie śmieci po arbitralnym „kursie”. A sąsiadka uważa, że jej „produkcja” śmieci w przyszłości została oszacowana niewłaściwie, a co za tym idzie – że rachunek za wywóz śmieci został zawyżony. Złożyła więc do zarządcy nieruchomości wniosek o obniżenie prognozy z uzasadnieniem, że ona tyle śmieci, ile wody nie zużywa.
Wniosek został rozpatrzony pozytywnie i rachunek sąsiadki będzie o dobre 25 zł miesięcznie niższy. Zarządca widać uznał, że jest możliwe, iż emerytka będzie wytwarzała mniej śmieci, niż ktoś, kto zużywa 4,5 m3 wody miesięcznie.
Grosz (z wody) do grosza i będzie kokosza
Warto też – i to jest drugi wniosek, do którego doszła sąsiadka – zacząć się przyglądać swojemu zużyciu wody w gospodarstwie domowym. Generalnie jest tak, że dziś 1 litr wody kosztuje 1 grosz.
Im mniej litrów wody zużyjemy, tym mniej zapłacimy za wodę, ale jednocześnie prawdopodobnie zaoszczędzimy drugi grosz na każdym litrze w ramach… rozliczenia za śmieci. Im mniejsze będą realne wartości zużycia wody, tym większe będziemy mieli „moralne prawo” do zażądania obniżki opłat za śmieci (np. do przyjęcia mniejszej liczby metrów sześciennych zużycia wody jako podstawy do naliczenia rachunku za prąd).
Tutaj oczywiście sprawa jest śliska, bo argumentacja, o której mówimy, jest niczym broń obosieczna. Tak, jak sąsiadka walczyła głównie argumentem, że wytwarza mniej śmieci, niż ktoś, kto zużywa 4,5 m3 wody miesięcznie, tak spółdzielnia lub zarządca wspólnoty mieszkaniowej może argumentować, iż jest możliwe, że wytwarzamy więcej śmieci, niż wynikałoby z naszego zmniejszonego zużycia wody (np. 3 m3 miesięcznie).
Aczkolwiek można przynajmniej próbować obniżyć opłaty za wywóz śmieci w oparciu o tę argumentację. A kontrola zużycia wody też jeszcze żadnemu domowemu budżetowi nie zaszkodziła.
Ile wody zużywasz? I czy mógłbyś zużywać mniej?
Przypomnę, że 1 m3 wody to 1000 litrów, a przeciętny Polak dziennie zużywa 100-150 litrów wody. W czajniku zwykle mieści się 1 litr wody, w wannie – 150 litrów (prysznic – 15 litrów na minutę). Zmywarka potrzebuje 10-12 litrów wody (zmywanie ręczne porządnej tury naczyń to 60 litrów), a pralka – 40-50 litrów. Spłukiwanie wody w toalecie to jednorazowo 6 litrów wody.
Jeśli emerytka zużyje na mycie zużyje 50 litrów wody dziennie, na zmywanie naczyń – 15 litrów, a na pranie 10 litrów (bo nie pierze codziennie) i jeszcze w czajniku oraz w toalecie zużyje 20 litrów, to spokojnie jest w stanie zmieścić się w limicie 100 litrów dziennie oraz 3 m3 miesięcznie (a przypomnę, że pierwotnie naliczono jej 4,5 m3).
Czytaj też: Czy oszczędzanie wody wystarczająco nam się opłaca? Policzyłem na sobie i… mam wnioski
Jeśli Wasze rachunki mieszkaniowe też są oparte na prognozach, to – wzorem sąsiadki – również powinniście przeliczyć sobie realne zużycie wody na osobę w skali dnia albo miesiąca i sprawdzić czy prognozy nie są aby zawyżone. Oczywiście: można żyć i bez korekty prognozy, przy ostatecznym rozliczeniu po prostu dostaniemy zwrot nadpłaty (kredytujemy tym samym wspólnotę mieszkaniową albo spółdzielnię).
———–
Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, odc. 49
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tym, ile kosztuje – i o ile podrożeje w najbliższym czasie – woda, o tym czy moglibyśmy naśladować Brytyjczyków i też otworzyć restauracje oraz puby na świeżym powietrzu, o tym jak banki pomagają nam uniknąć… opłat bankowych oraz o rowerowej bańce spekulacyjnej. W ciągu roku wzrost cen gotowych rowerów sięgnął 25%, a części rowerowych – o połowę. O co tu chodzi? Zapraszam do posłuchania!
Skorzystaj z najlepszych bankowych okazji od Maćka Samcika
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać. Masz zero na lokacie i koncie oszczędnościowym? Zarabiaj przynajmniej tak:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
zdjęcie tytułowe: RitaE/Pixabay