Niewykluczone, że w tym roku szkolnym rodzice jeszcze chętniej, niż zwykle „zainwestują” w porządną polisę. Wszystko przez modę na elektryczne hulajnogi na minuty oraz wyjątkowo zatłoczone szkoły. Ale czy wciąż można znaleźć solidne ubezpieczenie NNW dla dziecka za przysłwiowe 50 zł? Ile trzeba zapłacić za polisę z prawdziwego zdarzenia?
Polak, żeby kupić polisę ubezpieczeniową, musi mieć powód. Bierzemy kredyt hipoteczny? Kupujemy „przymusową” polisę na życie. Jedziemy na wakacje – polisę turystyczną. Nadchodzi wrzesień? Szkolne NNW. Z badań wynika, że 80% rodziców wyciąga we wrześniu z portfela pieniądze na takie ubezpieczenie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
O takie ubezpieczenie przeważnie troszczy się szkoła, a wychowawca (lub klasowy skarbnik) – na pierwszym po wakacjach spotkaniu rodziców – zwykle przedstawia ofertę ubezpieczenia i zbiera składki. Ale coraz częściej rodzice sami wybierają polisę indywidualną dla dziecka zamiast szkolnej polisy grupowej. Ta szkolna zwykle jest tańsza, ale daje słabszą ochronę.
Szkolne NNW w erze hulajnóg i zatłoczonych szkół
Niewykluczone, że w tym roku szkolnym rodzice jeszcze chętniej, niż zwykle „zainwestują” w porządną polisę. Wszystko przez modę na elektryczne hulajnogi na minuty. Wjechało to-to tysiącami na ulice polskich miast w październiku ubiegłego roku i wszystko wskazuje na to, że zostanie z nami na dłużej. Efekty? Przybywa wypadków z hulajnogami w tle – szpitalne SOR-y raportują o pladze hulajnogowych mistrzów szos i chodników, którzy rozbijają się o krawężniki, samochody i pieszych. Pół biedy jeśli krzywdę zrobią tylko sobie, coraz częściej ofiarami padają dzieci.
Ale pociechy też mają swoje na sumieniu – sam byłem świadkiem, jak pędzący na hulajnodze Wojtek (lat 13) staranował Zosię (lat 8). Młodsza koleżanka nie zdążyła nawet odskoczyć. Ale dzieci robią sobie też krzywdę same – wystarczy chwila nieuwagi i upadek ze schodów może się skończyć złamaną ręką albo nogą. A w tym roku szkoły będa wyjątkowo przeciążone (podwójny rocznik), więc i wypadków na korytarzach może być więcej. Polisa NNW kupiona dla dziecka wraz z pierwszym dzwonkiem jest nie mniej ważna od nowych tenisówek lub tornistra. Powinna być „na wyposażeniu” każdego ucznia.
Przy okazji warto też żeby rodzice postarali się z tej okazji o polisę OC w życiu prywatnym (często jest do opcja dodawana np. w ramach polisy mieszkaniowej), które będzie chronić nasz portfel, gdyby pociecha uszkodziła cudzy samochód przejeżdżając obok hulajnogą, czy wybiła szybę w oknie grając w piłkę. Są już przypadki, w których szkody wyrządzone hulajnogą sięgają 20.000 zł. Kto nie ma ubezpieczenia musi płacić z własnej kieszeni.
Czytaj też: Szkolna polisa dla twojego dziecka: jak uniknąć zakupu taniego badziewia? O co zapytać w szkole?
W szkole gorzej niż na przodku? Wypadki się zdarzają
Według danych podanych przez firmę Allianz, a pochodzących z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, co roku, tylko na terenie szkół i placówek wychowawczych, dochodzi do ponad 70.000 wypadków dzieci (w tym kilkanaście lub kilkadziesiąt śmiertelnych). W Polsce jest ponad 20.000 szkół. Na każdą statystycznie przypadają 3-4 wypadki rocznie. Jak już kiedyś sprawdziłem, szkoła bywa bardziej niebezpiecznym miejscem, niż kopalnia!
Gdzie dochodzi do wypadków? Według deklaracji rodziców (to już badanie Nationale-Nederlanden) najczęściej na terenie szkoły (33%), w domu (27%) i podczas zabaw na podwórku (25%). Jaką robotę mają lekarze? Najczęściej spotykane wypadki w szkołach to złamania nóg i rąk (30% wypadków), skręcenia stawów skokowych lub kolanowych (35%), skaleczenia i rany (10%) oraz wybite i złamane zęby (5%).
Jak sprawić, by szkolny – odpukać – wypadek nie uderzył nas również po kieszeni? Ile przeznaczyć na polisę NNW? Czym różni się polisa za 30 zł od tej za 150 zł? Czy za przysłowiowe 50 zł rocznie można mieć przyzwoitą ochronę, czy też warto dopłacić więcej? Cena polisy zależy przede wszystkim od sumy ubezpieczenia.
Na co patrzeć wybierając polisę?
Suma ubezpieczenia: zwykle sumy ubezpieczenia w najtańszych opcjach zaczynają się od 10.000 zł. Cena polisy wynosi w takim przypadku ok. 30-35 zł. Suma 10.000 zł oznacza, że np. za złamaną rękę dostaniemy… 150 zł. A za stracony ząb „stówkę”. Takie są kwoty odszkodowania liczone w procentach od sumy ubezpieczenia – całość sumy ubezpieczenia dostaje się tylko po wypadku śmiertelnym.
Im droższa polisa, tym korzystniejsze tabele przelicznika uszczerbku na zdrowiu. Za każdy 1% uszczerbku na zdrowiu po wypadku standardowo polisy „płacą” od 100 zł w górę, ale przy droższych polisach – nawet 500 zł. Ale za taką polisę trzeba zapłacić 100 zł i więcej.
Stawki za leżenie w szpitalu. Większe sumy składek, to większe odszkodowania np. za pobyt w szpitalu: najtańsze polisy (takie za 30 zł) oferują 20 zł dziennie. Czyli trzy doby spędzone w szpitalu to „zasiłek” dla rodzica w wysokości raptem 60 zł. To może nie wystarczyć nawet na przyszpitalny parking. Przy wysokości składki ok. 50 zł różnica jest niewielka. Dopiero przy cenach polis sięgających 100 zł lub więcej odszkodowania za pobyt w szpitalu rosną do 50 zł, a nawet okrągłej „stówki” dziennie. Oprócz tego ubezpieczyciele wypłacają jednorazowe świadczenie za sam fakt, że się trafiło do szpitala (na co najmniej 2 dni). Zwykle to kilkaset złotych.
Badania diagnostyczne po wypadku i rehabilitacja. W wariantach premium polis NNW mamy nie tylko odszkodowanie za sam wypadek, ale i pokrycie kosztów badania diagnostycznego (np. RTG, USG, gdy trzeba je wykonać prywatnie), a nawet refundację rehabilitacji, czy korepetycji po to, by uczeń mógł nadrobić materiał przerobiony w czasie, kiedy nie mógł pojawiać się na lekcjach.
Te świadczenia podlegają limitom – zwykle ów limit wynosi kilka tysięcy złotych. W wariantach tanich – do 50 zł – takie dodatki też się pojawiają, ale w wysokościach czysto symbolicznych (do 1.000-1.500 zł). Dla porównania: droższe pakiety – takie za 100-150 zł – przewidują refundację rehabilitacji do 5.000-7.500 zł.
Prywatne wizyty u fizjoterapeuty czy na rehabilitacje to konieczność. Próbowałem ostatnio zapisać mojego własnego szkraba na fizjoterapię w ramach NFZ. Próbowałem i się poddałem. Pomijam już 2-3 miesięczne oczekiwanie na pierwszy termin – to mnie nie dziwi. Gorzej, że lekarka powiedziała, iż nie wypisze takiego skierowania jakie zalecił rehabilitant, bo ma wytyczne z NFZ-u żeby takich skierowań nie wystawiać. I odsesłała mnie z kwitkiem.
Pieniądze z góry, czy na zasadzie refuncacji? Na tym nie można oszczędzać, bo sam wypadek w szkole to często dopiero początek wydatków, a konsekwencje finansowe mogą się ciągnąć miesiącami. Warto też przed zapłaceniem składki sprawdzić kasa jest wypłacana z góry, czy na zasadzie refundacji już poniesionych wydatków, np. dopiero po zakończeniu leczenia i rehabilitacji.
Kiedy działa polisa? Ubezpieczenie chroni przez cały rok, więc nie musimy się bać, że ubezpieczenie przestaje działać z chwilą ostatniego dzwonka. W drodze do domu dziecko zwykle też jest chronione (aczkolwiek warto się upewnić). Ale uwaga! Szkolne NNW to nie polisa turystyczna – jeśli na ferie jedziemy za granicę albo w planach jest zielona szkoła na Słowacji, albo polsko-niemiecka wymiana uczniów – trzeba wykupić ubezpieczenie turystyczne i najlepiej wyrobić dodatkowo kartę EKUZ, która daje prawo do korzystania z publicznej służby zdrowia.
Na szczęście nie trzeba stać w kolejce w oddziałach NFZ, bo wniosek o kartę można złożyć przez internet. Ja sam taką kartę założyłem – tutaj instrukcja.
Warto też żeby rodzice pamiętali o ubezpieczeniu dla siebie
Dobre (czytaj droższe: od 100-150 zł wzwyż) polisy mają w ofercie również domową interwencję lekarską, pokrycie kosztów nie tylko rehabilitacji, ale i sprzętu ortopedycznego (ale tylko do określonej sumy, np. 2.000 zł). A do tego można za kilkaset złotych zamówić do leczącego się dziecka korepetytorów na koszt firmy ubezpieczeniowej. Oddzielnie jest przyznawana kasa z tytułu rozpoznania sepsy (1000-3000 zł). Dobre polisy chronią też w razie innych, przykrych zdarzeń: odmrożeń, oparzeń, pogryzień przez psa, czy ugryzienia kleszcza.
Niektóre polisy nie chronią na wypadek uprawiania sportu. Nie chodzi o wypadek na WF-ie, ale o skręcenie nogi na zajęciach pozalekcyjnych, czy jakieś pechowe złamanie na obozie sportowym. Niektóre polisy mają sport wyczynowy w standardzie już przy cenie 30-50 zł, w innych ochrona „włącza się”, dopiero po zapłaceniu wyższej składki – ok. 100 zł.
Podsumowując, można się ubezpieczyć 50 zł, ale to raczej gra na uspokojenie naszego sumienia. Jeśli dziecko złamie nogę i będzie wymagało rehabilitacji, to może liczyć na 200 zł odszkodowania, 60 zł za pobyt w szpitalu. To śmiesznie mało przy ogromnie tragedii dla dziecka.
Skoro już decydujemy się na ubezpieczenie, zadbajmy o przyzwoitą polisę. Realna ochrona – taka, która gwarantuje zwrot kosztów rehabilitacji, wysokie sumy ubezpieczenia (ok. 40.000 zł) zaczyna się od 100 zł. Dużo? To tylko 8,3 zł miesięcznie. Równowartość dwóch paczek czipsów. Za bezpieczeństwo tego, co najcenniejsze, czyli Waszych dzieci.
źródło zdjęcia: Kadr z filmu Kevin Sam w domu/YouTube