Zarabianie przy każdej pogodzie i bez stresu? Sprawdziłem jak pracuje prawdziwy fundusz hedgingowy z Polski rodem. Ile zarabia?

Zarabianie przy każdej pogodzie i bez stresu? Sprawdziłem jak pracuje prawdziwy fundusz hedgingowy z Polski rodem. Ile zarabia?

W Polsce znamy dobrze tylko najbardziej typowe odmiany funduszy inwestycyjnych: akcyjne, obligacyjne i pieniężne. I może jeszcze ich hybrydy. Na świecie paleta możliwości inwestycyjnych jest wielokrotnie szersza. Specyficzną odmianą są fundusze hedgingowe, które mają za zadanie zarabiać w każdej sytuacji rynkowej i to prawie nie podejmując ryzyka – „jadąc”, w miarę możliwości, na wszystkich „inwestycyjnych koniach” jednocześnie. Jak taka strategia wygląda w praktyce? Polski mikrus tego typu przez ostatnich pięć lat zarabiał średnio 8,2% rocznie

Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że polski rynek funduszy inwestycyjnych jest niespecjalnie rozwinięty – są na nim obecne podstawowe kategorie funduszy, ale próżno szukać tu bardziej zaawansowanych strategii. Pragnąłbym inwestować np. w fundusze, które zarabiają na tym, że stopy procentowe w Polsce spadają i rosną, albo w takie, które „wyciskają soki” ze wzrostu lub spadku wartości polskiej waluty.

Zobacz również:

W Polsce wszystkie bardziej zaawansowane strategie – z reguły łączące się z inwestowaniem w aktywa nie notowane na żadnej giełdzie oraz z brakiem bieżącego dostępu do pieniędzy – muszą być „skrywane” przed wzrokiem potencjalnych klientów. Nie wolno tego typu funduszy publicznie oferować – klient musi sam przyjść do funduszu i powiedzieć, że chciałby zainwestować dużą kasę w jakąś nietypową strategię.

Wygląda to dość patologicznie, choć – z drugiej strony – trzeba pamiętać, że po drugiej stronie są masy nie wyedukowanych klientów, mających swoje pierwsze oszczędności i nie znających zasad różnicowania ryzyka. Stadami chodzą afery związane z funduszami lokującymi w grunty, nieruchomości, wierzytelności… Widząc „ciemną masę baranów do ogolenia” niestety pojawiło się w Polsce sporo cwaniaków i nielotów. O nich głównie rozpisują się media, a nie o zarządzających z prawdziwego zdarzenia.

Polskie fundusze bez twarzy

Stan gry jest taki, że fundusze inwestycyjne nie mają w Polsce dobrej reputacji. Ich szefowie i zarządzający są często nazywani „specami od pobierania prowizji”, a samo inwestowanie w funduszach bywa kojarzone z hazardem w kasynie. Nie może być inaczej, skoro widzimy publicznie głównie proste fundusze inwestycyjne lokujące w akcje „jak leci”, pobierające wysokie prowizje i działające głównie na polskim rynku (który – powiedzmy oględnie – jest w fazie zwijania).

Nie ma też rozpoznawalnych twarzy, które byłyby znane szerokiemu gronu nie tylko rasowych inwestorów, ale milionom ciułaczy. Co z tego, że taki np. Sebastian Buczek (szef Quercus TFI) jest gwiazdą na każdym zlocie inwestorów indywidualnych w Karpaczu, skoro nie znają go ci, którzy nie inwestowali nigdy oszczędności, a pieniądze trzymają w banku lub w kupowanych półamatorsko mieszkaniach na wynajem?

Niektóre fundusze – także te, które mogłyby być znakiem rozpoznawczym polskiego rynku – „emigrują” za granicę. Ostatnio do Holandii wyprowadził się jeden z nielicznych w Polsce „prawdziwych” funduszy hedgingowych o nazwie Solution One. Jest mikrusem na wartym 3 biliony dolarów rynku funduszy hedgingowych – ma ledwie 37 mln zł aktywów – ale był też miłym urozmaiceniem nudnego, polskiego rynku lokowania oszczędności.

Fundusze hedgingowe. U nas prawie nie istnieją, ale na świecie…

Z hedgingiem to jest w ogóle ciekawa sprawa – na rozwiniętych rynkach funduszy hedgingowych są ogromne liczby i zarządzają gigantycznymi kwotami, a w Polsce to raczej margines. Za „protezy” tego typu strategii są uznawane fundusze absolute return (absolutnej stopy zwrotu), których wyniki są raczej antyreklamą pomysłu na „zabezpieczanie zysków” klientów.

Bo też i prawdziwy hedging polega na czym innym, niż kupowaniu i sprzedawaniu akcji według zasady „dwa kroki do przodu, krok do tyłu”. Hedging to raczej wszelkiego rodzaju strategie polegające na próbach osiągania zysków niezależnie od zmian rynkowych. A głównie takie:

Do strategii hedgingowych zalicza się np. arbitraż (m.in. kupowanie tych samych akcji w jednym miejscu, gdzie są minimalnie tańsze i jednoczesne sprzedawanie ich na innej giełdzie, gdzie są minimalnie droższe), carry trade (czyli „pożyczanie” waluty kraju o niskiej stopie procentowej oraz lokowaniu tej kasy w walutę kraju o wysokiej stopie procentowej).

Jak to działa? Tutaj trochę danych o średnich wynikach funduszy hedgingowych na tle funduszy zrównoważonych, inwestujących w akcje i obligacje:

Jest tego dużo więcej, właściwie każda strategia mająca na celu zarabianie pieniędzy przy ograniczonym ryzyku, dużej płynności oraz niezależnie od bieżącej koniunktury może być podciągnięta pod hedging. Tyle teorii. W praktyce fundusze hedgingowe dość mocno „popłynęły” podczas kryzysu finansowego i łącznie straciły wówczas 350 mld dolarów pieniędzy klientów.

Bo hedging działa najlepiej wtedy, gdy rynek jest płynny. A jak przestaje być płynny – to konstrukcja inwestycji, zabezpieczeń, instrumentów pochodnych sypie się jak domek z kart, zaś dźwignia finansowa, normalnie zwielokratniająca zyski, zaczyna mnożyć wielokrotnie straty.

Hedging po polsku.  Ile da się wycisnąć?

Solution One to jeden z niewielu w Polsce funduszy hedgingowych. Od pięciu lat działał na naszym rynku, ale ostatnio przenosi się za granicę, będzie zarządzał pieniędzmi klientów w grupie funduszy Amtelon Capital.

Dopóki był „polskim” funduszem zamkniętym – radził sobie więcej, niż nieźle. 100.000 zł zainwestowane weń pod koniec 2014 r. dziś pozwoliłoby wyjąć 141.000 zł (sytuacja hipotetyczna, bo próg wejścia jest wyższy). Średni roczny zysk – 8,2%. W tym czasie w najlepszym miesiącu było 3,5% zysku, a największa strata wyniosła 2,2%. I to wszystko mimo dość wysokich opłat za zarządzanie – do 3,5% rocznie.

Oczywiście: trzeba pamiętać, że ten fundusz też – jak każdy fundusz hedgingowy – ma „wmontowane” ryzyko, że jeśli rynek stanie się niestabilny, niepłynny i jego uczestnicy (biura maklerskie, fundusze, banki) przestaną wywiązywać się ze zobowiązań, z pieniędzmi inwestorów może być krucho. Ale na razie wygląda nieźle.

Ludzie zarządzający Solution One niechętnie mówią o tym jak zarabiają. Z tego, co zrozumiałem z ich wypowiedzi podczas spotkania przy którejś z konferencji, źródłem zysków jest skuteczne negocjowanie cen zabezpieczeń zajmowanych na rynku pozycji. No i pewnie to, że fundusz jest mały, więc zwinny.

W przypadku np. carry trade kluczem może być wykupienie odpowiednio taniej ochrony przed spadkiem wartości wyżej oprocentowanej waluty. Cena takiej “polisy” musi być niższa od zysku który osiąga się na transakcji. O innych strategiach menedżerowie Solution One więcej mówią tylko po zastrzeżeniu: „ale to nie do publikacji, panie Samciku”

O „bebechach” funduszy hedgingowych mówić nie wolno podobno także dlatego, że za każdym stoi jakieś specyficzne know-how, kontakty, czy np. mechanizmy sprawiające, że dany fundusz hedgingowy może zawierać na rynku automatycznym transakcje o milisekundy szybciej, niż konkurencyjne fundusze. Ciekawy świat, o którym najlepiej się rozmawia prywatnie, gdy nikt inny nie słucha.

Polskie fundusze pod holenderską banderą

Tomasz Piwoński, który pięć lat temu założył ten fundusz (a wcześniej pracował m.in. jako trader na giełdzie nowojorskiej), tłumaczył mi, że wyprowadzka do Holandii to „ukłon w stronę inwestorów spoza Polski”, którym nie bardzo pasowała „formuła polskiego funduszu”. Obstawiałbym jednak, że chodzi raczej o zmiany regulacyjne w Polsce, które niekorzystnie wpływają na małe fundusze i na fundusze zamknięte, o niestandardowych strategiach.

Niegdyś funduszową mekką był Luksemburg, teraz podobno coraz większe zainteresowanie wśród funduszy budzi Holandia. W subfunduszu działającym w Holandii jest już równowartość 22 mln zł mln zł (czyli ponad połowa aktywów Solution One).

Pewnie ani to pierwszy, ani ostatni polski fundusz, który przenosi się za granicę. Mam już sygnały że znacznie więksi gracze też planują przenosiny. Może to kwestia braku pieniędzy na polskim rynku, może braku edukacji inwestorów, a może regulacji, które coraz bardziej zmierzają w kierunku „zabronić ludziom wszystkiego, co jest bardziej ryzykowne, niż lokata bankowa”. Tak, czy owak, trend jest taki, że co ciekawsze fundusze inwestycyjne będą się z Polski „eksmitować”.

źródło: Alexas Fotos/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
16 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Chrystian
5 lat temu

Ale co sie dziwić,gdy ówczesny premie tusk powiedział o giełdzie ze to jest jak kasyno.

Robert
5 lat temu

Niechęć ludzi do funduszy hedgingowych nie bierze się z braku edukacji inwestorów, ale przede wszystkim z braku wiary w „alfę” zarządzającego. Jeśli fundusz hedge życzy sobie 3,5% od wartości aktywów niezależnie od wykreconych wyników, to czym różni się od zwykłego FIZ? Dodajmy do tego fakt, że wyniki tego Solution One nie odbiegaja jakoś znacząco od prostego funduszu akcyjnego. Brak zainteresowania polskich inwestorów tego typu tworami poczytywałbym wręcz jako objaw bardzo wysokiej inteligencji inwestycyjnej. Po co dawać komuś pieniądze w zarządzanie, kiedy całe ryzyko biorę na siebie, a kasa jest obciążona opłatą zarządzającego niezależnie od wyników jego pracy?

Piotr
5 lat temu

Co to za artykuł ? Dramat Panie Samcik. Piszesz Pan o funduszu który ma 9 mln $ aktywów. To jakiś śmiech. Rachunki wielu polskich inwestorów indywidualnych są większe. Aż się boję Pana artykułu jak „grubas” Kowalski inwestuje prywatnie

Piotrek
5 lat temu

Bo tak to jest w Polsce. Wystarczy że coś działa dobrze dla Polaków to zaraz się to zamyka po jakiejś aferze spowodowanej przez ludzi „władzy”.
Były spółki SKA – Nie ma
Były obligacje niepubliczne – nie ma
Były fundusze sekurytyzacyjne- zaraz nie będzie
Zaraz też nie będzie akcji na okaziciela.
I jak tu robić jakikolwiek biznes związany z finansami? Nie ma co się dziwić że Polacy biznesy otwierają w Holandi, Estonii, na Malcie czy nawet w Czechach.

Maciej
5 lat temu

Nie rozumiem jednej rzeczy: patrząc na wykres stóp zwrotu z funduszy w porównaniu do pasywnego portfolio obligacje/ETF SP500, wychodzi, że drugie podejście jest zawsze lepsze. Spodziewam się też, że prowizje w przypadku funduszy hedgingowych są wyższe niż przy ETFach. Moje pytanie brzmi – po co więc skupiać się na hedge, skoro podejście pasywne wydaje się dużo lepsze? Nie zrozumcie mnie źle – zakładam, że fundusze hedgingowe mają jakąś zaletę, której ja po prostu nie dostrzegam. W końcu jest na nie popyt, więc coś w nich musi być. Dajcie znać, co mi umknęło.

Zbigniew
5 lat temu
Reply to  Maciej

ETFy w ostatnich latach zyskały olbrzymią popularność. Niedługo ich udział w rynkach przekroczy 50%. Coraz więcej w internecie pojawia się artykułów opisujących przyszłość w ciemnych barwach gdy na rynkach będzie więcej pasywnych niż aktywnych inwestorów. Ciekawa lektura.

Ludzie kupują wszystko co ma w nazwie ETF, prowadzi to do patologii tego typu
https://www.investmentnews.com/article/20190802/FREE/190809987/franklin-templeton-to-build-asset-class-agnostic-etf
czyli poważana w świecie finansów firma odkryła koło na nowo, odkryli fundusz inwestycyjny, nazwą go ETFem i się sprzeda. Być może inne firmy pójdą tym tropem i w ten sposób wrócimy do punkty wyjścia 🙂

Marek
5 lat temu

Ciekawy artykuł o początkach historii obligacji indeksowanych inflacją.

The Invention of Inflation-Indexed Bonds in Early America
https://www.nber.org/papers/w10183

Marcin S
5 lat temu

Panie Macieju. Mam propozycję webinara lub arrykulu. Cywil mający mgliste pojęcie o czymkolwiek poważniejszym niż lokata ma do dyspozycji załóżmy 50k PLN. Jakie możliwości widzi Pan dla czasokresu 6, 12 i 24mc na zagospodarowanie kwoty. Dziękuję

Reply to  Marcin S

Dla pierwszych dwóch proponowanych okresów będą dosłownie dwie alternatywy. Jedna : 100% lokata lub Druga: 80% lokata i 20% fundusze obligacji (lub obligacje z Catalyst dla koneserów). Przy 24 mc jawią się jako-takie możliwości, że będzie odrobinę ciekawiej i będzie można podziałać, przy czym założenie zysku > 6% rocznie po podatku to już będzie wynik godny Buffeta. Możliwości portfela < 100K PLN nie są duże, a jednak uważam to za zaletę – szczególnie jak Pan pisze – dla cywili mających mgliste pojęcie.
Do zarobienia 🙂
Paweł

Zbigniew
5 lat temu

Pan Łon chciałby znieść podatek Belki
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Lon-Warto-poszerzyc-instrumentarium-polskiej-polityki-pienieznej-i-zniesc-podatek-Belki-7717882.html

Może Pan Samcik mógłby napisać o tym osobny artykuł na blogu. Może dzięki temu Pan Łon tak by się ucieszył, że jego pomysł ma poparcie ludu oszczędzającego, że za słowami poszłyby czyny np. rozmowa z ministrem finansów albo inicjatywa ustawodawcza celem poprawki do ustawy o podatku Belki. Kto wie, w końcu teraz idą wybory, może nam dadzą kolejną obietnicę wyborczą.

Znoszenie podatku Belki można zacząć od obligacji skarbowych i lokat w banku np. powyżej 2 lat. Wzmocniłoby to patriotyzm oszczędzających wpisując się w program polityczny.

Don Q.
5 lat temu
Reply to  Zbigniew

A ja pamiętam czasy, gdy jeszcze nie było nie tylko podatku Belki, ale nawet wynalazków typu IKE czy IKZE, ale nawet bez tego kupując obligacje skarbowe można było zyskać podatkowo — odliczając coś-tam od PIT (bo to były też czasy, gdy wprowadzono coroczne rozliczanie podatku dochodowego na tych formularzach)…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu