Po głębszym namyśle Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził podwyżki trzem kolejnym dwóm firmom sprzedającym prąd. Więcej zapłacą klienci firm Energa i Enea. Oznacza to, że w przyszłym roku podwyżki odczuje co drugie gospodarstwo domowe w Polsce. Na razie nie słychać o działaniach osłonowych, ale paradoksalnie to może być dobra wiadomość.
Aktualizacja – 3 stycznia URE zatwierdził taryfę PGE Obrót. Ceny wzrosną o 10-11%. Oznacza to, że wszyscy klienci taryfowi w Polsce zapłacą więcej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Scenariusz jest taki, jak przewidywaliśmy: ceny prądu rosną, a ustawy zamrażającej stawki nie ma (i chyba już nie będzie). Urząd Regulacji Energetyki robi swoje i zatwierdził kolejne dwie taryfy na sprzedaż prądu dla klientów indywidualnych na 2020 r.
URE informację o podwyżkach serwuje w małych dawkach, żeby Naród za bardzo się nie denerwował. Najpierw 17 grudnia zatwierdził wyższą taryfę dla klientów grupy Tauron i zastrzegł, że w sprawie pozostałych wniosków musi się jeszcze zastanowić. Zasugerował też, że jeśli firmy dobrze uzasadnią chęć podwyżek, to urząd da im zielone światło do wystawiania klientom wyższych rachunków.
Grosz do grosza, czyli o ile drożeje prąd
Podwyżki w najpopularniejszej całodobowej taryfie G11 wyniosą dla klientów firm Enea i Energa odpowiednio o 12% i 11%, co oznacza 8,3 zł i 8,6 zł więcej na przeciętnym, comiesięcznym rachunku (uwzględniając sprzedaż i dystrybucję). Wcześniej klienci grupy Tauron dowiedzieli się, że zapłacą średnio o 9 zł więcej.
To oczywiście dane uśrednione. Tak naprawdę wszystko zależy od tego ile rądu zużywamy. O ile będzie drożej za każdą zużytą kilowatogodzinę? W Enei i w Enerdze prąd w ramach taryfy zatwierdzonej przez URE był w takiej samej cenie: 0,2991 zł za kWh. Po podwyżce będzie to: dla klientów firmy Enea 0,3582 zł, a dla tych, którym prąd zapewnia Energa – 0,3569 zł. Dla porównania: w Tauronie, po zatwierdzonej niedawno podwyżce, prąd kosztuje 0,3606 zł za kWh.
W przypadku Taurona nowe ceny obowiązują od 1 stycznia, bo URE ogłosił swoją decyzję 14 dni przed nowym rokiem. W przypadku dwóch pozostałych firm „wyrok” jest nieco odroczony, bo nowy cennik może zacząć obowiązywać dopiero od 13 stycznia.
3 stycznia do kompletu URE zatwierdził taryfę PGE. Rachunki wzrosną o 10,5 – 11%.
W komunikacie URE wybija się jedna, niepokojąca informacja. Taryfy Energi i Taurona zostały zatwierdzone i obowiązują do końca roku. W przypadku Enei i PGE firmy wnioskowały o to, żeby nowe stawki obowiązywały tylko do końca marca. Oznacza to, że firma już wkrótce złoży prawdopodobnie nowe wnioski z jeszcze wyższymi propozycjami cenowymi.
Zamiast prądu G11 wybrałeś ofertę „prądu z hydraulikiem”, albo prąd z gwarancją. Czy podwyżki ciebie też dotyczą?
A jeśli ktoś zmienił ofertę sprzedaży prądu i zamiast standardowej oferty np. G11 ma prąd z elektrykiem, hydraulikiem, assistance albo domowymi ekspertami? Takie oferty sprzedawały ludziom zarówno Energa, jak i Enea i Tauron. Tych ofert URE nie reguluje, więc z powodu decyzji urzędu nic w cenach się nie zmieni. Ale… cenniki w ofertach pozataryfowych mogą być aktualizowane np. z końcem roku, albo w innym, określonym w umowie terminie.
Zatem nie jest wykluczone, że osoby korzystający z tego typu ofert też zobaczą wyższe ceny od stycznia. Tego typu oferty są w praktyce droższe, niż taryfowe. Do ceny prądu (czasem atrakcyjnej) trzeba doliczyć dodatkowy „abonament” na usługi dodatkowe. Np. w Enerdze do cennika z pakietami z pomocą lekarską, czy assistance trzeba doliczyć 22,99 zł opłaty handlowej, a w Tauronie – 12,90 zł.
Spać spokojnie mogą tylko klienci, którzy mają oferty z gwarancją cen prądu np. na 2-3 lata, ale – jak sprawdziliśmy – one bywają droższe niż oferty taryfowe i to nawet po wprowadzonych właśnie podwyżkach. Oto przykłady ofert z gwarancją, które znaleźliśmy:
- Enea daje stałą cenę na 2 lub 3 lata i wynosi ona 0,2962 zł za kWh.
- Lumi – 0,33 zł przez 2 lata.
- Orange Energia – 0,3074 zł za kWh w 2020 r. Potem, do 2024, cena podlega indeksacji.
- Energa – 0,3675 zł w 2020 r. (o 26% więcej w porównaniu do cennika ofert z gwarancją z 2019 r.!)
- Fortum – 0,41 groszy od 7 do 48 miesiąca trwania umowy (wcześniej nieco mniej).
- Po Prostu Energia – aż 0,4 zł za kWh z gwarancją do 2022 r.
Ceny z większości tych ofert są ważne tylko do końca roku. Tego roku, nie przyszłego ;-). Jeśli więc ktoś chciałby w ostatniej chwili zapewnić sobie gwarantowaną cenę prądu – musi się spieszyć. Ale przypominamy, że pośpiech bywa złym doradcą i zawsze warto sprawdzić, czy w ofercie nie ma żadnej z popularnych pułapek.
Czytaj też: Takiej porównywarki jeszcze nie było. Sprawdź gdzie zapłacisz mniej za prąd
Czytaj też: Zmiana taryf! Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Drogi rządzie, czy warto było szaleć tak?
W tej sytuacji nie zazdroszczę Radzie Ministrów, której członkowie raz po raz w ostatnich miesiącach zapewniali, że polskie rodziny zostaną objęte z ich strony wyjątkową troską. „Mam nadzieję, że uda się wypracować mechanizm, który pozwoli na brak podwyżek dla gospodarstw domowych” – mówił premier Mateusz Morawiecki. „Rząd zrobi wszystko, by nie było podwyżek cen prądu dla indywidualnych odbiorców” – to z kolei minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Czekamy na ponowne zamrożenie cen prądu? A może jednak go nie będzie? W bieżącym roku okazało się to de facto niemożliwe, bo rząd musiał zrefundować straty firmom energetycznym, co kosztowało 6 mld zł. Są kraje, które jeszcze eksperymentują w ten sposób, ale to nie jest raczej ta droga, która jest gwarancją budowy „państwa dobrobytu”.
Problem w tym, że ceny prądu w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie, jeśli weźmiemy pod uwagę siłą nabywczą naszych pensji. Brak programu osłonowego dla gospodarstw domowych dobitnie pokazuje, że – jak w starym przysłowiu – biednemu wiatr w oczy. Jest jeszcze inne przysłowie, które może przyjść do głowy: „Czemuś biedny? Boś głupi. Czemuś głupi? Boś biedny”. Przez lata Polska nie inwestowała w nowe technologie energetyczne i energię odnawialną i teraz za to płacimy.
Rachunek za prąd stanowi niewielką część naszych domowych budżetów, ale w perspektywie podwyżek innych opłat (np. za wywóz śmieci) i drożejącej żywności – może być problemem na najbardziej ubogiej części społeczeństwa, która w obecnych warunkach nie ma już żadnej pomocy ze strony państwa. To może być test, czy faktycznie los najbiedniejszych leży na sercu rządzącym.
źródło zdjęcia: PixaBay