Różne dziwne sposoby lokowania pieniędzy ostatnio widziałem, więc nie byłem zdziwiony informacją, że do Polski wchodzi firma zajmująca się pośredniczeniem między posiadaczami kapitału, a firmami pożyczkowymi. Platforma internetowa o nazwie Mintos.com oferuje możliwość lokowania w pożyczki pochodzące z portfeli pozabankowych firm udzielających pożyczek w kilkunastu krajach i w siedmiu różnych walutach.
Trochę to przypomina znane w Polsce pożyczki społecznościowe, w których hegemonem jest firma Kokos.pl. Tyle, że w pożyczkach społecznościowych po drugiej stronie inwestora jest bezpośrednio osoba fizyczna-pożyczkobiorca, a tutaj mówimy o „rynku wtórnym”, a więc pożyczki wystawiają ci, którzy już ich udzielli – firmy pożyczkowe. Jaki mają w tym interes? Prawdopodobnie chodzi o przyspieszenie rolowania kapitału oraz o podzielenie się ryzykiem w przypadku pożyczek, które zbytnio nie performują.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Z pewnym przestrachem założyłem sobie konto na Mintos.com, wpłaciłem parę groszy (niestety trzeba to zrobić zwykłym przelewem bankowym, którego zaksięgowanie zajmuje dwa dni) przewalutowałem na euro i rzuciłem się w wir pożyczania pieniędzy na wysoki procent. Do portfela wrzuciłem w styczniu trzy pożyczki w Gruzji i jedną na Łotwie.
Oprocentowanie trzech „gruzińskich” pożyczek wynosiło 13,5% w skali roku, zaś „łotewskiej” – 11,8% w skali roku. Wszystkie w momencie ich zakupu przeze mnie były spłacane terminowo, zaś kapitał miał być zwrócony w ciągu czterech miesięcy. Jak łatwo policzyć, w tym czasie – o ile nie zdarzyłoby się nic nieprzewidzianego – powinienem zainkasować 4% zysku licząc w euro (zysk w złotych zależy oczywiście od tego jak będzie się zmieniał kurs euro do naszej waluty).
Każda pożyczka została dość dokładnie opisana: przykładowo jestem inwestorem w wynoszącej równowartość 172 euro pożyczce w Gruzji, której operatorem jest firma Lendo. Klient do tej pory spłacił 20 euro, zaś z pozostałej kwoty 120 euro (czyli 80%) ma ośmioro inwestorów, a ja mam 6% udziałów w tym „konsocjum”. Resztę wciąż firmuje własnym kapitałem Lendo.
Albo pożyczka na Łotwie, której pożyczkodawcą była firma Banknote. Klient pożyczył 411 euro, zaś 95% tej pożyczki „zrefinansowało” 23 inwestorów, z czego mój udział w „konsorcjum” wynosił 2%. Tę ostatnią pożyczkę klient spłacił przed terminem i tym sposobem odzyskałem prawie 11 euro (z odsetkami).
Z drugiej strony jedna z pożyczek w Gruzji już jest przeterminowana… W środkowej kolumnie Mintos.com podał mi efekt już zakończonych inwestycji, zaś w prawej – stan inwestycji trwających: dwie małe spłacają się regularnie, a jedna – pechowo ta największa – na razie ma 30 dni opóźnienia. Jak znam rynek szybkich pożyczek, to tych pieniędzy już nie odzyskam.
Oczywiście nie wiem jakie są warunki pożyczek udzielonych klientom Lendo i Banknote. Zakładam, że koszty – tak samo, jak w przypadku naszych pożyczek pozabankowych – wynoszą nie kilkanaście, lecz kilkadziesiąt lub kilkaset procent w skali roku. A to, że firmy wystawiają te pożyczki na platformę internetową, „odpalając” inwestorom po kilkanaście procent zysku, jest inną odmianą zewnętrznego finansowania. Zamiast emitować obligacje, firmy szukają kapitału u internautów.
Z Mintos.com współpracuje kilkanaście firm pożyczkowych (Nord Lizings, IFN Extra Finance, ITF, Aventus, Credit Star, Agro Kredit, Lendo, Acema, Mogo, a ze znanych w Polsce Kredito, CreamFinance, Aforti). Proces inwestowania pieniędzy jest prosty, bo po prostu klikam ikonkę „invest”, określam kwotę inwestycji, potwierdzam i… gotowe (podobno gotowe, bo zaraz napiszę o moich wątpliwościach co do tego interesu).
Jest wyszukiwarka pożyczek według kilku parametrów, m.in. oprocentowania, kraju pochodzenia klienta, waluty, statusu (pożyczka spłacana w terminie lub opóźniona), wartości i celu (pożyczka konsumpcyjna, na samochód, na własny biznes, hipoteczna).
Jest też opcja autoinvest, która pozwala automatycznie rozproszyć pieniądze pomiędzy pożyczki o ustalonych przez inwestora parametrach. W portalu jest też zaszyty kantor internetowy, tzn. mogę wpłacić złote, a potem zamienić je na euro, korony duńskie lub czeskie, funty i inwestować w tych walutach.
Fajne? Dla kogoś, kto chce zarobić kilka razy tyle co w banku i jest gotów na ostrą jazdę – być może. No bo tak: po pierwsze to są pożyczki pozabankowe o bardzo wysokim profilu ryzyka. Niedawno cytowałem w blogu statystyki BIK, z których wynika, że wśród klientów pozabankowych firm pożyczkowych tylko co trzeci nie miał nigdy kłopotów ze spłatą jakiegoś długu. Zaś prawie połowa miała solidne opóźnienia.
Bardzo bym się zdziwił, gdyby żadna z „moich” pożyczek nie zdefaultowała (czyli – mówiąc po ludzku – gdyby wszystkie zostały spłacone). Ale to tylko jedna z wątpliwości. Są inne. Z firmą pożyczkową nie mam żadnej umowy na piśmie, tak samo zresztą, jak z portalem pośredniczącym w inwestycji. Jeśli klient nie odda pieniędzy – wiadomo, że tracę.
Jeśli firma pożyczkowa będzie miała kłopoty finansowe? Jestem pierwszy w kolejce do „obcinki”. Jeśli ktoś uzna, że nie musi mi płacić, bo mu się nie chce? Mogę popsioczyć w monitor i tyle. Jeśli portal pośredniczący w transferze pieniędzy się nagle zwinie? Bye bye, gotówko.
Nie można oczekiwać od firm fintechowych, że będą miały wiarygodność wielkich korporacji. Wpłacając pieniądze do Mintos.com przekazuję je na konto w PKO BP, a pieniądze trafiają do Paysera, firmy pośredniczącej w transferach pieniężnych. Nie mam żadnej pewności, że rzeczywiście są w cokolwiek inwestowane.
Poza tym oprocentowanie oferowane przez firmy pożyczkowe działające na Mintos.com przewyższa próg antylichwiarski, zaś przyjmowanie pieniędzy „pod” inwestycje w pożyczki można by uznać za obciążanie środków ryzykiem, a więc za nielegalną działalność parabankową.
Co ciekawe, Mintos.com nie jest jedyną firmą proponującą internautom w Polsce „podwykonawstwo” w działalności pożyczkowej. Jakiś czas temu trafiłem w necie na ofertę platformy Fastinvest.pl, która pod każdym względem bardzo przypomina Mintos.com.
Jej strona jest wierną kopią „mintosowej”, choć nigdzie na stronie internetowej firma nie podaje żadnych informacji o swoim pochodzeniu. Konto ma w ING Banku Śląskim, ale wpłacane pieniądze też trafiają do Paysera. Co ciekawe,
Fastinvest.pl oferuje inwestowanie w pożyczki z Polski i Hiszpanii przy bardzo podobnych stopach oprocentowania, jak Mintos.com. Mogę np. „kupić” udział w pożyczce dla 36-latka z Tarnowa, który pożyczył 4100 zł na pół roku. Klient ma miesięczny dochód 2300 zł, zobowiązania 580 zł, a oprocentowanie, które mogę otrzymać to 12% w skali roku. Nie wiadomo która firma pożyczkowa udzieliła pożyczki, którą chce się „podzielić”.
Podejrzane są oferowane przez Fastinvest.pl „gwarancje”. Jak widzę słowo „gwarancja” przy jakiejkolwiek inwestycji, to nóż mi się w kieszeni otwiera. A jeśli jest to inwestycja w pożyczki pozabankowe,to już w ogóle. Tymczasem Fastinvest.pl kusi inwestorów gwarancją odkupu (czyli mogę w każdej chwili przerwać inwestowanie i odzyskać pieniądze) oraz gwarancją spłaty (portal przejmuje dług pożyczkobiorcy i przy 3-dniowym lub dłuższym opóźnieniu oddaje pieniądze inwestorom w imieniu spóźniającego się klienta).
Jest to zacny pomysł, ale chętnie bym się dowiedział jaką wartość ma ów fundusz gwarancyjny, bo jeśli 30% pożyczek okaże się niespłacalnych to mam wątpliwości czy jakiekolwiek „gwarancje” to utrzymają. No, ale to tylko takie moje zrzędzenie starego tetryka. Generalnie biznes jest jak złoto: być „podwykonawcą” firmy pożyczkowej i zarobić 12% na pożyczce, na której oni zarabiają np. 150% :-).