Przeciętny Polak zjada trzykrotnie więcej mięsa niż zaleca WHO. To ma negatywne konsekwencje nie tylko dla naszego zdrowia, ale też dla planety. Ale za to nie najgorsze dla naszego portfela. Dlaczego? Bo warzywa i owoce coraz częściej bywają dużo droższe niż udko kurczaka! W tym roku to zjawisko może się pogłębić. Skąd biorą się niskie ceny mięsa w marketach? Czy mięso jest… zbyt tanie?
Aż 14,5% światowych emisji CO2 generowanych jest przy okazji hodowli zwierząt. Jeśli dodamy do tego wypalanie lasów pod uprawy paszy dla zwierząt, samą uprawę paszy oraz transport pomiędzy łańcuchami produkcyjnymi, to wartość ta rośnie do 18% światowych emisji. Według tegorocznego raportu MeatAtlas pięciu największych producentów mięsa i mleka generuje tyle samo zanieczyszczeń co naftowy gigant Exxon.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale produkcja mięsa to nie tylko zanieczyszczenie powietrza, ale też degradacja planety. Wg wspomnianego raportu 75% całkowitej powierzchni gruntów rolnych zajmuje obszar przeznaczony do produkcji zwierzęcej i uprawy paszy. W Brazylii hodowla bydła zajmuje tyle miejsca, ile wynosi obszar całej Unii Europejskiej. To właśnie tam wycinane są drzewa Puszczy Amazońskiej pod uprawę bydła i roślin na paszę.
Do tego dochodzi ogromne wykorzystanie wody. Wyprodukowanie kilograma wołowiny „kosztuje” ponad 14 000 litrów wody. Czyli 14 razy więcej, niż potrzebujemy na wyprodukowanie kilograma pszenicy. To wszystko przyczynia się do niszczenia bioróżnorodności i degradacji całego ekosystemu.
Wielkie zniszczenia i ogromne pieniądze
Pomimo ogromnej szkodliwości produkcji mięsa dla klimatu, branża mięsna może liczyć na duże wsparcie finansowe rządów. Dofinansowania dla rolników przekazywane są w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, która stanowi 40% unijnego budżetu (60 mld euro). Większość tych pieniędzy trafia do największych, najbardziej dochodowych gospodarstw. Ekolodzy wyliczają, że każdy podatnik dokłada się do dopłat dla rolników średnio 450 zł.
Najwięcej, bo ok. 80% środków, trafia do gospodarstw przemysłowych, czyli do tych, które mają na nasze środowisko najgorszy wpływ. W skali światowej rolnictwo otrzymuje 540 mld dolarów różnych dofinansowań. Z tego prawie 90% ląduje w gospodarstwach zajmujących się produkcją mięsa i mleka.
Oprócz tego setki milionów euro są przeznaczane na Fundusz Promocji Europejskiej Produkcji Rolnej. Prawie 60% wartości funduszu jest przeznaczane na reklamę mięsa i nabiału. Kampanie promujące mięso często zakłamują rzeczywistość. Jak w kampanii „let’s talk about pork”, która zaprzeczała, że produkcja mięsa wpływa na zmiany klimatu. Wiele kampanii podkreśla też dobrobyt zwierząt, co niestety ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Szczególnie na fermach przemysłowych życie zwierząt nie jest różowe.
Kto wspiera mięso naszymi pieniędzmi?
Niedawno dokładną analizę reklam mięsa przeprowadziło GreenPeace. Jakie sztuczki marketingowe wychwyciła organizacja? Oprócz standardowych sloganów mówiących o tym, że mięso jest niezbędne w naszej diecie, reklamy sugerowały, że spożywanie czerwonego mięsa jest męskie, zbliża ludzi i jest aktem patriotycznym.
Pomimo danych naukowych mówiących o negatywnym wpływie mięsa na klimat, wiele analizowanych reklam wskazywało na to, że to właśnie mięso może pomóc rozwiązać problem klimatyczny i absolutnie nie jest przyczyną kryzysu klimatycznego.
Kto jeszcze chętnie wspiera branżę? MeatAtlas donosi, że w latach 2015-2020 najwięksi producenci mięsa otrzymali ok. 478 mld dolarów wsparcia od 2500 banków, firm inwestycyjnych i funduszy emerytalnych. To m.in. dzięki finansowemu wsparciu największe korporacje są w stanie przejmować mniejsze firmy i pozbywać się konkurencji. Konsumenci często nie są świadomi tego, że nawet jeśli kupują produkty różnych marek, to i tak ich pieniądze trafiają do największych korporacji.
W USA cztery koncerny JBS, Tyson, WH Group and Cargill oferują swoje produkty pod 60 różnymi markami, tworząc iluzję wyboru. Zyski firm oczywiście są potężne i często wypłacane w postaci dywidend. Cargill jest rodzinną firmą należąca m.in. do 14 miliarderów, którzy co roku wypłacają w dywidendzie ok. 18% zysku. Przykładowo w lipcu 2020 r., a więc w apogeum pandemii, było to 1,13 mld dolarów.
Organizacje zdrowotne nie do końca zgadzają się z tym, co głoszą reklamy, i zachęcają nas raczej do ograniczania spożycia produktów odzwierzęcych. WHO zaleca spożycie 500 gramów gotowego mięsa tygodniowo, a więc 26 kg rocznie. Takie same ilości promuje Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej. Tymczasem przeciętny Polak zjada w skali roku ok. 75 kg mięsa (więcej niż średnia unijna wynosząca niecałe 70 kg). Najwięcej jemy drobiu – to prawie 54% naszego spożycia mięsa. Światowym liderem są Stany Zjednoczone. Przeciętny Amerykanin zjada ok. 100 kg mięsa rocznie.
źródło: MeatAtlas 2021
Najbardziej szkodliwe dla naszego zdrowia jest mięso czerwone oraz przetworzone, czyli m.in. wędliny. Paczkowane mięso w plastrach zostało niedawno wpisane na listę rakotwórczych produktów przez Międzynarodową Agencję Badania Raka. Już 50 gramów dziennie, czyli kilka plasterków szynki, zwiększa znacznie prawdopodobieństwo wystąpienia raka jelita grubego.
Czytaj też: „Wegańskie mięso” dziełem sztucznej inteligencji. Czy da się to zjeść ? (homodigital.pl)
Czy mięso jest zbyt tanie?
Ekolodzy apelują, że mięso powinno być zdecydowanie droższe, bo obecnie jego cena nie uwzględnia kosztów środowiskowych, czyli degradacji gleby, zasobów naturalnych, niszczenia bioróżnorodności.
I faktycznie coś z ta ceną jest nie tak, skoro kilogram kurczaka potrafi kosztować mniej niż kilogram pietruszki czy pomidorów. Dlaczego tak się dzieje? Przecież żeby wyprodukować zapaczkowane mięso mielone potrzeba najpierw wyhodować zwierzę, karmić je wyprodukowaną wcześniej paszą, czekać, aż urośnie, zabić, poporcjować i dostarczyć do sklepu.
Eksperci od polityki rolnej oraz ekolodzy wskazują, że powodem niskich cen jest uprzemysłowienie produkcji mięsa. Tej branży udało się wyeliminować wiele czynników, które są niemożliwe do zignorowania w przypadku upraw warzyw i owoców. Rośliny potrzebują do wzrostu odpowiednich warunków atmosferycznych. Muszą mieć chociażby dostęp do światła, często nie mogą tez rosnąć zbyt blisko siebie.
I teoretycznie zwierzęta też powinny mieć zapewnioną wystarczającą przestrzeń oraz światło dzienne. Natomiast jeśli będziemy je karmić i podawać środki stymulujące wzrost, to urosną one niezależnie od warunków, w jakich są przechowywane. Ciasne klatki na fermach przemysłowych sprawiają, że produkcja mięsa jest dużo bardziej efektywna, bo na stosunkowo niewielkiej powierzchni można przetrzymywać bardzo dużo zwierząt.
Znacznie skrócił się też też cykl życia kury i innych zwierząt hodowlanych. W latach 50. kura żyła 70 dni, zanim trafiła na ubój, obecnie jest to niecałe 50 dni. Jak podaje fundacja Otwarte Klatki, obecnie hodowane kurczaki to sztucznie wytworzona rasa, która tyje nienaturalnie szybko. Negatywny skutek dla zwierząt jest taki, że z uwagi na swoją wagę, bardzo często łamią im się kości oraz cierpią z powodu licznych chorób.
Czytaj też: Nie tylko wegańskie burgery. Ile kosztuje przejście na weganizm? (subiektywnieofinansach.pl)
Coraz tańsze mięso, coraz droższe warzywa
To wszystko sprawia, że przemysłowa hodowla zwierząt, choć bardzo brutalna, jest też bardzo efektywna i w krótkim czasie można wyprodukować dużą ilość taniego mięsa. Dlatego w markecie za kilogram piersi z kurczaka płacimy ok. 15 zł. Dla porównania: taki sam produkt pochodzący z gospodarstw ekologicznych będzie kosztował ok. 5 razy więcej.
Uprawa warzyw i owoców jest niemożliwa do uprzemysłowienia w takiej skali jak produkcja mięsa. Dlatego musimy liczyć się z tym, że warzywa mogą być coraz droższe. Ta cenowa dysproporcja między mięsem a warzywami może być niedługo jeszcze większa. Jeśli zmiany klimatu będą postępować, to w przyszłości będziemy coraz częściej doświadczać anomalii pogodowych np. silnych wiatrów, powodzi czy gradu, które będą niszczyć uprawy warzyw i owoców. To z kolei będzie podbijać ceny warzyw i owoców.
Już teraz ocieplenie klimatu sprawiło, że początek okresu wegetacji dla wielu roślin przesunął się na połowę lutego. Teoretycznie brzmi dobrze, w końcu im szybciej rośliny zaczną rosnąć, tym więcej ich będzie. Problem polega na tym, że pogoda jest nieprzewidywalna i w kwietniu czy nawet maju mogą pojawić się przymrozki i zniszczyć plony.
Czytaj też: Czy kupując jaja, warto patrzeć nie tylko na cenę? „Trójki” kontra reszta (subiektywnieofinansach.pl)
Jak rozwiązać ten problem?
Ze względu na zmiany klimatyczne, ale też nasze zdrowie, powinniśmy znacznie zmniejszyć spożycie mięsa. Nie musimy od razu całkowicie z niego rezygnować. Na początek warto wyeliminować wędliny, które – jako produkt bardzo przetworzony – są najbardziej niezdrowe. Do tego kilka mięsnych posiłków w ciągu tygodnia można zastąpić daniami z roślin strączkowych. Przyniesie to też pozytywny efekt dla naszego portfela, bo „strączki” są dość tanie (jeszcze?).
Zdecydowanie niezbędne są też zmiany systemowe. W debacie publicznej coraz częściej pojawia się pomysł opodatkowania mięsa. Należałoby też przemyśleć sposób dofinansowania rolnictwa. Obecne dopłaty dla rolników uzależnione są od areału, a więc ogromne kwoty trafiają do największych firm, gdzie ani ekologia, ani dobrostan zwierząt nie są priorytetem. Być może kryterium wypłaty środków powinien być poziom śladu węglowego?
Powoli w tym temacie zaczyna się coś dziać. Nowa Zelandia jako pierwszy kraj na świecie włączyła chów zwierząt do systemu handlu emisjami CO2. Emisje pochodzące z hodowli zwierząt mają zostać opodatkowane w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji od 2025 r.
Z kolei Unia Europejska w ramach Zielonego Ładu przedstawiła w ubiegłym roku strategię „Od pola do stołu”, która została w październiku przyjęta przez Parlament Europejski. Zakłada ona m.in. zmniejszenie o połowę korzystanie z pestycydów, zwiększenie ilości gruntów pod uprawy ekologiczne, propagowanie bardziej zrównoważonej konsumpcji i zdrowego odżywiania i poprawie dobrostanu zwierząt.
Założenia są słuszne, niestety mają też swoich przeciwników. W grudniu rolnicy z wielu krajów, w tym z Polski, planują protestować w Brukseli przeciwko polityce Zielonego Ładu. Pomyślcie o tym wszystkim przy obiedzie i przy kolacji. I opracujcie strategię ograniczania konsumpcji mięsa w rodzinie choćby o 20% rocznie. Będzie zdrowiej, choć niekoniecznie taniej.
Czytaj też: 16 prostych rad na zdrowe odżywianie, od którego portfel nie schudnie (subiektywnieofinansach.pl)
zdjęcie tytułowe: Peter Wendt/Unsplash