Kilka dni temu rząd ujawnił, w jaki sposób chce w kilka lat mocno zredukować deficyt państwowego budżetu. Co zamierza zrobić, by już w 2028 r. w dużej części zasypać dziurę w kasie państwa? Tę, która w przyszłym roku ma rosnąć w rekordowo szybkim tempie – aż do 290 mld zł? Co rządowe plany oznaczają dla naszych finansów? Co najmniej dwie rzeczy
„Średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025-2028” to dokument, który ma być odpowiedzią polskiego rządu na procedurę nadmiernego deficytu nałożoną na Polskę przez Komisję Europejską. Bruksela chce, żebyśmy w ciągu 4-7 lat zmniejszyli o połowę dziurę w państwowym budżecie (z równowartości 5,7% rocznego PKB do 3%). I żebyśmy wrócili z poziomem zadłużenia poniżej poziomu 60% rocznego PKB (tę granicę nieuchronnie przekroczymy w 2026 r.).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gigantyczny deficyt państwowego budżetu – czy to groźne?
Rosnące w astronomicznym tempie zadłużenie Polski (pod koniec tego roku przekroczy 2 biliony zł) sięgające już 70 mld zł roczne koszty odsetek płaconych od wyemitowanych obligacji oraz gigantyczna dziura między dochodami a wydatkami planowana przez rząd na przyszły rok – to trzy niepokojące sygnały. W 2025 r. rząd chce wydać 921 mld zł, chociaż z podatków i innych źródeł uzyska tylko 632 mld zł. I uważa, że tak trzeba: „musimy wydawać więcej na zbrojenia, nie chcemy rezygnować z transferów społecznych oraz realizujemy przynajmniej część naszych obietnic wyborczych” – tak tłumaczy to rząd.
Czytaj więcej o tym: Dziura, że aż strach, czyli tak ma wyglądać budżet państwa na 2025 r. Siedem rzeczy, które musisz wiedzieć o pierwszym budżecie nowej koalicji
Ale – niezależnie od tego, że takich szaleństw nie akceptuje Unia Europejska (państwa zobowiązały się do limitowania dziur budżetowych, w czasie pandemii Covid-19 ten wymóg został zawieszony) – nie możemy sobie pozwolić na takie tempo wzrostu długu także z przyczyn „rynkowych”. Inwestorzy światowi kupują polskie obligacje chętnie, ale żądają za nie obecnie 5,5% odsetek rocznie (w przypadku obligacji 10-letnich). I mogą zażądać więcej, jeśli uznają, że rośnie ryzyko pożyczania nam pieniędzy w długim terminie.
![Rząd chce ograniczyć deficyt państwowego budżetu. Ile Polska płaci za obligacje](https://subiektywnieofinansach.pl/wp-content/uploads/2024/10/rzad-chce-ograniczyc-deficyt-panstwowego-budzetu.-ile-polska-placi-za-obligacje-300x187.png)
O co im dokładnie chodzi? Jeśli ktoś pożycza Polsce pieniądze na 10 lat, to musi mieć pewność, że za tych 10 lat będziemy wciąż wypłacalni. A jeśli nasze zadłużenie będzie przez kilka lat z rzędu rosło znacznie szybciej niż gabaryty gospodarki (np. wartość wypracowywanego przez Polaków PKB, a więc i wpływy z podatków), to inwestorzy zaczną się zastanawiać, czy rząd będzie w stanie finansować wypłatę odsetek. Na 2025 r. rząd planuje, że wpływy z podatków nie wzrosną (bo rząd część dochodów „centralnych” przekaże samorządom), a wydatki – i owszem.
I stąd ten dokument o skomplikowanej nazwie, w którym rząd opisuje, w jaki sposób chce wrócić do bezpiecznych poziomów rocznej dziury budżetowej i co zrobić, by nasze zadłużenie nie rosło szybciej niż wielkość polskiej gospodarki. To ciekawy dokument, bo pokazuje, który z dwóch sposobów redukowania dziury budżetowej rząd preferuje – podwyższanie podatków czy cięcia wydatków.
Z dokumentu nie wynikają żadne cięcia hojnych wydatków socjalnych, które poprzednie rządy wprowadziły, zaś Donald Tusk obiecał utrzymać („nic co dane, nie będzie zabrane”). A więc ani świadczenie 800+, ani wprowadzane właśnie babciowe (1500 zł miesięcznie dla pracującej mamy), ani dwie dodatkowe emerytury (trzynastka, czternastka) – nie ma ani słowa o żadnych cięciach czy ograniczeniach.
Jak rząd chce zmniejszyć deficyt państwowego budżetu?
Skoro nie ograniczenie wydatków, to co? Wzrost podatków? Rząd podaje całą listę działań w podatkach, które zamierza podjąć do 2028 r., żeby zmniejszyć dziurę w budżecie do 130-140 mld zł, czyli do poziomu realnie o 60-70 mld zł mniejszego niż wynosi on dziś. Ma to być:
>>> minimalny podatek dochodowy dla firm (CIT), który przeciwdziała sytuacji, w której firmy mają duże przychody, a mimo tego pokazują księgowe straty. Każda firma płaci co najmniej 1,5% podatku od przychodów (o ile nie jest w stanie płacić podatku od zysków, bo ich nie pokazuje). Rząd – jeśli dobrze rozumiem – spodziewa się wzrostu dochodów z tego mechnizmu. Czyli chce zlikwidować „podejrzany” spadek dochodów z CIT następujący mimo wzrostu gospodarki.
![Deficyt państwowego budżetu wysoki ale co z dochodami z CIT](https://subiektywnieofinansach.pl/wp-content/uploads/2024/10/deficyt-panstwowego-budzetu-wysoki-ale-co-z-dochodami-z-cit-300x177.jpg)
>>> wzrost podatku akcyzowego od alkoholu i papierosów oraz e-papierosów. Rząd chce przyspieszyć podwyżki akcyzy w porównaniu do tego, co planował wcześniej i uzyskać z tego dodatkowo 1,5-2 mld zł przychodów podatkowych rocznie
>>> zamrożenie progów podatkowych, co oznacza, że z roku na rok coraz więcej osób będzie wpadało w próg wyższego opodatkowania. Inflacja będzie powodowała wzrost wynagrodzeń, a dziś już 120 000 zł rocznego dochodu powoduje wpadnięcie w stawkę 32% podatku dochodowego (poniżej tego poziomu płaci się 12% plus 9% składki zdrowotnej, zaś poniżej 30 000 zł rocznego dochodu płaci się tylko składkę zdrowotną). Obecnie ten próg przekracza 1,5 mln podatników, ale będzie ich więcej. Z tego tytułu rząd chce pozyskiwać rocznie dodatkowo od 10 do 13 mld zł
>>> cofnięcie dopłat do cen prądu i gazu (zapewne poza mechanizmem bonu energetycznego, który dotyczy 3 mln najmniej zamożnych gospodarstw domowych). Z tego tytułu rząd chce „zaoszczędzić” w każdym z kolejnych budżetów dodatkowe 12 mld zł w porównaniu z budżetem na 2024 r.
>>> brak waloryzacji świadczenia 800+. W najbliższych latach rząd nie planuje utrzymania realnej wartości tego świadczenia, co oznacza, że jego wartość nabywcza będzie spadała w tempie 4-5% rocznie. Czyli w 2028 r. świadczenie 800+ będzie warte tyle, ile dziś 660 zł. Jak obliczyłem, rząd będzie z tego tytułu „do przodu” o jakieś 3 mld zł rocznie.
Jak łatwo policzyć, te wszystkie działania spowodują spadek wydatków (bądź brak ich wzrostu – na jedno wychodzi) łącznie o 27 mld zł rocznie. Nie wiadomo, jakie w tych okolicznościach będą losy obietnic wyborczych partii koalicyjnych, a dokładniej:
>>> wzrost kwoty wolnej od podatku PIT do 60 000 zł rocznie (czyli od wynagrodzenia do 5000 zł na rękę płaciłoby się tylko 9% składki zdrowotnej), orientacyjny koszt takiego cięcia wyniósłby 52 mld zł rocznie – to raczej nierealne.
>>> likwidacja lub ograniczenie podatku Belki, z którego rząd rocznie zgarnia ok. 7 mld zł. Był rozważany pomysł, by zwolnić z „belki” odsetki od pierwszych ulokowanych w banku 100 000 zł oraz zyski od pierwszych zainwestowanych na rynku kapitałowym 100 000 zł. Nie wiadomo, jakie będą losy tej obniżki. Nie byłaby kosztowna, ale skomplikowana
>>> powrót do ryczałtowej składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Po wprowadzeniu „Polskiego Ładu” ryczałtową stawkę składki zdrowotnej (kilka stówek rocznie i to w większości odliczane od podatku) zastąpił podatek zdrowotny w wysokości 4,9% dochodu przedsiębiorcy. Partie koalicji rządzącej zapowiedziały powrót do ryczałtu, najnowsza propozycja Polski 2050 mówi o tym, że przedsiębiorca płaciłby składkę ryczałtową w wysokości 4% wartości średniego wynagrodzenia w kraju, a jeśli miałby wysokie dochody – to 9,4% liczone od średniego wynagrodzenia (czyli maksymalnie 750 zł miesięcznie). Koszt dla budżetu to 25-30 mld zł.
Wygląda na to, że to może być nie do udźwignięcia (NFZ rocznie ma deficyt rzędu 40-60 mld zł, mimo że jego roczny budżet wynosi już 150 mld zł). Rząd zarezerwował na obniżkę składki zdrowotnej dla przedsiębiorstw 4 mld zł, co wystarczy jedynie na symboliczną jej obniżkę dla najmniejszych przedsiębiorców.
Dochody podatkowe mają rosnąć jak na drożdżach. Wydatki nie
A więc mamy w planach rządu 27 mld zł oszczędności lub pieniędzy niewydanych w porównaniu z budżetem w 2024 r. Sęk w tym, że trzeba znaleźć 60-70 mld zł, czyli dwa-trzy razy więcej. Drugą częścią odpowiedzi rządu na konieczność zredukowania deficytu budżetowego z 5,7% PKB do 3% PKB jest… wzrost przychodów podatkowych w związku ze wzrostem tegoż PKB. W swoich tabelkach rząd pokazuje, że spodziewa się, iż gospodarka będzie rosła w latach 2026-2030 w tempie 5,2-6,5% rocznie (nominalnie, bo realnie mniej – o 1,2-2,3%).
Policzyłem, że to by oznaczało wzrost nominalnego PKB Polski z obecnego poziomu 3,65 biliona zł do 4,7 biliona zł w 2028 r. oraz do 5,3 biliona zł w 2030 r. To automatycznie oznacza wzrost dochodów podatkowych. Policzyłem, że jeśli relacja dochodów budżetu do PKB pozostanie bez zmian, to w 2028 r. dochody z podatków wyniosą już 850 mld zł, zaś w 2023 r. przekroczą 950 mld zł (w przyszłym roku mają wynieść niecałe 650 mld zł).
Mówimy o prognozowanym wzroście dochodów państwa o 40-45 mld zł rocznie w wyniku wzrostu gospodarki i – nie ma co tego ukrywać – „podatku inflacyjnego” (bo inflacja ma wynosić 4-5% rocznie). Oczywiście wydatki też będą inflacyjnie rosnąć (większość rzeczy, na które rząd potrzebuje pieniędzy, ma koszty waloryzowane inflacją).
Ale od pewnego momentu mają rosnąć wolniej niż dochody. W 2025 r. dziura budżetowa ma wynieść 219 mld zł, ale rok później ma być już o 29 mld zł mniejsza. W 2027 r. ma spaść o kolejne 24 mld zł, a w 2028 r. – po spadku o prawie 30 mld zł – ma osiągnąć mniej więcej docelowy poziom 130-140 mld zł (2,5-3% PKB).
W poniższej tabelce podaję moje rozumienie planu rządu – część danych wziąłem z dokumentu rządowego (te dane podane w procentach PKB), a liczby z trzech ostatnich wierszy policzyłem na podstawie danych z rządowych tabelek.
![Dane dotyczące planów rządu](https://subiektywnieofinansach.pl/wp-content/uploads/2024/10/dane-dotyczace-planow-rzadu-300x75.png)
Zatem z jednej strony wzrost dochodów o 40-45 mld zł rocznie, z drugiej – 15 mld zł rocznie „zaoszczędzone” (czyli wolniejszy wzrost wydatków) na mrożeniu świadczenia 800+ i progów podatkowych plus 2 mld zł rocznie ze wzrostu akcyzy. To powinno wystarczyć, żeby obecna luka między rosnącymi dochodami, a też rosnącymi wydatkami budżetu (realnie wynosząca ok. 200 mld zł) topniała o 15-20 mld zł rocznie. To powinno pozwolić zasypać mniej więcej jedną trzecią dziury budżetowej, czyli zjechać do 130-140 mld zł rocznie. To jest to, czego oczekuje Komisja Europejska i z czego będą zachwycone rynki finansowe.
![Jak posprzątać deficyt państwowego budżetu. Struktura konsolidacji finansów państwa](https://subiektywnieofinansach.pl/wp-content/uploads/2024/10/jak-posprzatac-deficyt-panstwowego-budzetu.-struktura-konsolidacji-300x159.png)
Rząd będzie musiał jednak wytłumaczyć ludziom dwie rzeczy: że w tej kadencji nie ma dużych szans na realizację takich obietnic jak wyższa kwota wolna od podatku PIT, likwidacja podatku Belki i de facto likwidacja składki zdrowotnej dla przedsiębiorców (w sumie kosztowałoby to 80 mld zł rocznie). Oraz że będą musieli przez kilka lat żyć ze spadającą wartością nabywczą 800+ i „babciowego” oraz płacić wyższy podatek PIT (32% plus składka zdrowotna zamiast 12% plus składka zdrowotna) od coraz większej części swoich wynagrodzeń (czyli „oddawać” rocznie 15 mld zł wartości realnej swoich pensji i świadczeń).
Ciąg dalszy artykułu: pod blokiem autopromocyjnym dla poszukujących dobrej lokaty lub najlepszego konta oszczędnościowego (albo ciekawego programu lojalnościowego).
——————————-
ZOBACZ RANKING DEPOZYTÓW I KONT OSZCZĘDNOŚCIOWYCH
Październik: najlepsze lokaty i najfajniejsze konta oszczędnościowe – nowy ranking “Subiektywnie o Finansach”! Jak wygląda sytuacja oszczędzających? Inflacja powoli rośnie, w powietrzu „czuć zapach” niższych stóp procentowych, a banki zachęcają nas do lokat krótkoterminowych. W którym banku znajdziemy najwyższe oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych? Gdzie najlepiej przechować 20 000 zł przez pół roku? Zapraszam do czytania.
>>> Wkurzają cię niskie kwoty bankowych promocji depozytowych? W tych bankach można dostać aż 7% w skali roku na bardzo wysoką kwotę – do 200 000 zł
>>> 8% w skali roku na koncie oszczędnościowym? Ta opcja znów jest do wzięcia. W jednym z największych banków rusza kolejna edycja nietypowej promocji
>>> Nowy program lojalnościowy w polskim banku. Można zgarnąć niezłe prezenty. Bankowanie nie musi być nudne? W tym banku wymyślili, że za codzienne czynności klienci będą zbierać punkty, które przełożą się na realne korzyści
——————————-
Czy naprawdę nie ma innego wyjścia? Policzyłem
To oczywiście przykre wiadomości, aczkolwiek wzrost wydatków o te wszystkie rzeczy oznaczałby powiększenie rocznego budżetu po stronie „winien” o blisko 100 mld zł. Przy zakładanym przez rząd wzroście PKB do 5,3 biliona zł do 2030 r. (czyli wzroście dochodów z podatków), braku jakichkolwiek zmian w wydatkach (zakładam, że rosłyby razem z inflacją) oraz dodając do tego 80 mld zł rocznie „prezentów” (w postaci wyższej kwoty wolnej od podatku, braku składki zdrowotnej dla przedsiębiorców oraz braku podatku Belki), mielibyśmy od 280 do 310 mld zł rocznej dziury w budżecie.
Zakładając, że do 2030 r. nikt by się nie zorientował, co wyrabiamy – obudzilibyśmy się za sześć lat z długiem w wysokości jakieś 3,8-4 biliony zł (przypominam: w przyszłym roku będziemy mieli 2,3 biliona zł). A więc raźno zmierzalibyśmy w kierunku 80% długu do rocznego PKB. Dla porównania: w USA mają już 35 bilionów dolarów długu publicznego (i dziurę w budżecie na poziomie 1,9 biliona dolarów) przy rocznym PKB na poziomie 29 bilionów dolarów. A więc oni mają 120% długu do rocznego PKB, ale to jednak jest emitent waluty rozliczeniowej świata…
Część odpowiedzialności za to, że musimy powoli zacząć pilnować wydatków (i patrzeć na deficyt państwowego budżetu z niepokojem), spada na rządy Zjednoczonej Prawicy. Przez osiem lat – z czego większość przypadła na najlepszą od dawna koniunkturę gospodarczą – nie przygotowała ani jednego budżetu bez dziury. I na dużą skalę wyprowadzała wydatki poza budżet (ich „sprowadzenie” z powrotem do głównego bilansu państwa w przyszłym roku będzie kosztowało zwiększenie deficytu o kilkadziesiąt miliardów złotych). Część, rzecz jasna, należy zrzucić na Putina – gdyby nie 4,7% PKB wydatków na zbrojenia, bylibyśmy w innym miejscu.
![Deficyt państwowego budżetu w górę także przez wydatki zbrojeniowe](https://subiektywnieofinansach.pl/wp-content/uploads/2024/10/obrona-wydatki-300x177.png)
Ale też nie można zapominać, że obecny rząd nie należy do oszczędnych i do „napompowanych” przez poprzedników wydatków dodał swoje trzy grosze (w postaci nowych świadczeń o wartości 19 mld zł rocznie). Plan rządu zakłada, że wykaraskamy się ze zbyt dużej dziury budżetowej minimalnymi podwyżkami podatków (akcyza), brakiem inflacyjnej waloryzacji niektórych świadczeń, brakiem waloryzacji progów podatkowych, rezygnacją z najdroższych obietnic przedwyborczych oraz zwiększeniem dochodów podatkowych dzięki wzrostowi gospodarki i pieniądzom z Unii Europejskiej.
To się może jednak udać tylko przy dość szybko rosnącej gospodarce. Deficyt państwowego budżetu możemy zmniejszyć w relacji do PKB (ale też nominalnie) bez bolesnych cięć wydatków socjalnych tylko przy założeniu realnego wzrostu PKB (czyli wyraźnie szybszego niż inflacja).
Więcej o kondycji polskiej gospodarki i stanie budżetu państwa w rozmowach w ramach podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”:
>>> z Michałem Dybułą, głównym ekonomistą BNP Paribas Bank Polska
>>> z Jarosławem Janeckim z Towarzystwa Ekonomistów Polskich i Szkoły Głównej Handlowej
>>> z Piotrem Arakiem, głównym ekonomistą VeloBanku, a wcześniej szefem Polskiego Instytutu Ekonomicznego
>>> z Ludwikiem Koteckim, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, wcześniej wiceministrem finansów.
Zobacz też wideofelietony o tym, jak nie być politycznym populistą oraz jak oszczędzać pieniądze w zależności od tego, co się stanie ze stopami procentowymi (czy pójdą w dół szybciej czy później):
—————————————
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
>>> W nowym odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” rozmawiamy o rynku pracy w IT. Ostatnio dużo się mówi o kryzysie w tej branży: programiści są mniej potrzebni, a do tego ich rolę przejmie w jakiejś części sztuczna inteligencja. W Polsce sytuacja jest jeszcze gorsza, bo stanęło wiele projektów #IT w firmach. Jak dziś wygląda rynek pracy dla informatyków i programistów? Jak zmieniły się zarobki? Jakie są perspektywy dla tego zawodu? Czy iść w tym kierunku, czy warto dziś planować pracę w IT? Gościem „Finansowych Sensacji Tygodnia” jest Michał Zabielski, który prowadzi niewielki software house i szczerze opowiada, co w tej branży piszczy. Zapraszamy do posłuchania!
>>> W 231. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” gościem Macieja Samcika byłt prof. Adam Mariański, szef i twórca Mariański Group. To kancelaria zajmująca się doradztwem podatkowym i strategicznym, pomocą w zarządzaniu majątkiem zamożnych Polaków oraz doradztwem w tworzeniu fundacji rodzinnych. I właśnie od fundacji rodzinnych zaczęliśmy naszą rozmowę. Ministerstwo Finansów uważa, że duża część z nich powstała tylko po to, żeby optymalizować podatki. I chce ograniczyć ich przywileje. Czy to dobry pomysł? Drugim tematem naszej rozmowy są podatki. Jak należałoby zmienić system podatkowy w Polsce, żeby było sprawiedliwie? I jak zreformować PIT – najbardziej „nierówny” podatek?
—————————————
zdjęcie tytułowe: TVN/Austin Distel/Unsplash