Dlaczego polscy uczestnicy programu Miles and More nie mogą zapłacić punktami za podatki lub opłaty lotniskowe, a jedynie za „latającą” część biletu lotniczego? „W Niemczech piszą, że to ograniczenie dotyczy tylko Polaków” – donoszą czytelnicy. Czy rzeczywiście? A jeśli tak, to skąd bierze się taka dyskryminacja?
Zbieranie mil lotniczych nie jest już tak opłacalne, jak kiedyś, ale mimo wszystko lepiej mile przy okazji lotów zbierać, niż gdyby miały przepaść. Każda poważna linia lotnicza ma swój program lojalnościowy. Podróżujący LOT-em zbierają mile w programie Miles and More, organizowanym przez Lufthansę (obie linie należą do tego samego sojuszu – Star Alliance).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Żeby przelecieć się po taniości po Europie trzeba zgromadzić jakieś 25.000-30.000 mil, co jest możliwe po jakichś 15-20 lotach. Innymi słowy – wydadz na bilety kilkanaście tysięcy złotych, to dostaniesz jeden tani lot. Przelicznik jest więc dość typowy dla różnego rodzaju programów lojalnościowych, gdzie udział przekłada się na jakieś 5% zniżki.
Nie zmienia to faktu, że jeśli ktoś kilka razy w roku lata do Stanów albo do Azji, to w punktach jest na tyle mocny, że do Londynu, czy do Barcelony leci sobie potem za drobne. Miłe i wiem, że wielu moich czytelników nie przepuści żadnej okazji do zbierania mil. Tym bardziej, że można to robić np. zamawiając na stronie Miles and More hotele albo wynajmując samochody (przy dobrych wiatrach można dzięki temu uzbierać drugie tyle mil, co z samego latania). Poza tym „lotnicze” karty, umożliwiające zbieranie punktów, oferują mBank i Diners Club.
Tutaj: Okazje milowe w LOT
Ale od czasu do czasu przychodzicie do mnie z pytaniem: dlaczego nie można za mile kupić biletu za zero? Odpowiedź jest prosta: nie można, bo uczestnik programu nie może zapłacić punktami za podatki lub opłaty lotniskowe. To bywa denerwujące, bo czasem te elementy stanowią zauważalną część biletu lotniczego (150-200 zł).
Jeden z czytelników zwrócił moją uwagę na to, iż – wiele na to wskazuje – ta „szykana” jest stosowana wyłącznie wobec polskich pasażerów. Ów czytelnik przysłał mi fragmenty regulaminów Miles and More i materiałów marketingowych powieszonych na stronie Lufthansy. A tam wprost piszą: „Wykorzystaj mile na opłacanie podatków, opłat lotniskowych i dopłat linii lotniczych”. A na dole dwie gwiazdki i informacja: „nie dotyczy uczestników programu Miles and More mieszkających w Polsce”.
Jak to możliwe, że Niemiec może finansować punktami podatki i opłaty lotniskowe, a Polak nie może? Skąd ta jawna dyskryminacja? Czy Niemcy znowu nas biją? Nie byłby to pierwszy przykład złego traktowania „ludów słowiańskich” przez niemieckie firmy – pamiętacie, że niemiecka chemia ma wyższą jakość jeśli jest produkowana na niemiecki rynek, a niższą, gdy ma jechać na Wschód?
Czytaj też: Odwołany lot, linia lotnicza zwraca pieniądze, ale… jedynym wygranym tej sytuacji jest bank
Czytaj też: Dziwne zjawiska na lotnisku w Dubaju. Roaming wyłączony, a dane… się pobrały
Zapytałem o to przedstawicieli LOT-u, czyli firmy, która na naszym rynku jest operatorem programu Miles and More. Tam potwierdzili, że funkcjonalność programu w Polsce jest węższa, niż w Niemczech. Twierdzą, że polscy klienci po prostu finansowania punktami podatków i opłat lotniskowych… nie chcą.
„Linie lotnicze będące partnerami programu Miles & More mają całkowitą autonomię w kształtowaniu oferty na swoim rynku. 1 października 2015 roku została podjęta decyzja biznesowa, podyktowana stosunkowo niewielkim zainteresowaniem klientów, o wycofaniu oferty wykorzystania mil na opłaty lotniskowe i podatki. Decyzja ta obejmuje klientów z rynku polskiego podróżujących na rejsach europejskich”
A więc – moi drodzy – jesteście sami sobie winni. Nie byliście zainteresowani, więc Wam skasowali. Na otarcie łez mam dla Was drugą część wyjaśnienia. Dzięki ograniczeniu funkcjonalności programu zbierania mil lotniczych LOT mógł „podrasować” ofertę w innych parametrach:
„Jednocześnie została zwiększona dostępność biletów w najniższych taryfach milowych, została wprowadzona promocja najMILszy poniedziałek (bilety-nagrody na połączenia LOT dostępne od 10 000 mil) czy inne usługi m.in.: vouchery zniżkowe do sklepu AirKiosk.lot.com czy możliwość wykorzystania mil na wstęp do Business Lounge w Warszawie”
Fakt, możliwość skorzystania z pokojów Business Lounge za 5.000 mil jest dobrym pomysłem. Tak „normalnie” komercyjny wstęp do salonów „Polonez” i „Mazurek” możliwy jest wyłącznie dla pasażerów LOT-owskiej klasy Premium Economy i kosztuje 120 zł, więc z Miles and More jest dużo łatwiej i taniej. Choć pewnie większość uczestników programu woli się nie rozdrabniać i wziąć nagrodę w postaci jakiegoś lotu w miłe miejsce.
Czy doskwiera Wam brak możliwości finansowania punktami opłat lotniskowych i podatków? A może to fakt bez znaczenia, skoro zwykle te elementy stanowią nie więcej, niż 10-20% ceny biletu? Dawajcie znaki, a ja przekażę je szefom naszej narodowej linii lotniczej.
Tutaj: Zbieranie mil lotniczych, poradnik dla początkujących