Jak najszybciej i najprościej założyć konto w banku? Odkąd modne stały się kradzieże tożsamości sprawa się mocno skomplikowała. Jeszcze rok-dwa lata temu proces otwierania rachunku dało się zamknąć w kilku, kilkunastu minutach. Wpisywało się swoje dane do formularza na stronie banku, a ten prosił o przelew weryfikacyjny, czyli o przesłanie kilku groszy z już otwartego rachunku w innym banku. Założenie było takie, że skoro ten inny bank kiedyś mi założyć „tradycyjne” konto, to musiał mnie widzieć w wersji live, a moje dane (widoczne na potwierdzeniach wszystkich przelewów) spisał z dowodu osobistego. Jeśli więc to, co wpisałem na swój temat w formularzu internetowym, chcąc założyć nowe konto, zgadzało się w 100% z informacjami, które przyszły z innego banku (w sensie nazwiska i adresu), to świeżutki rachunek można było założyć nie widząc klienta, ani nawet jego dokumentu tożsamości. Prowokowało to różne kobiety z temperamentem do internetowych zaczepek 😉
Te piękne czasy się skończyły. Nadzór bankowy zabronił przyjmowania domyślnie, że skoro jakiś „inny bank” założył mi konto, to zostałem przezeń osobiście zidentyfikowany. Teraz każdy bank, zakładający klientowi konto, musi sam uzyskać pewność, że dana osoba jest tą, za którą się podaje. Albo więc trzeba osobiście dreptać do oddziału i się wylegitymować, albo załatwiać proces z pomocą kuriera, który przywozi dokumentację do podpisu i potwierdza zgodność danych z dowodem osobistym (ta druga ścieżka jest już odrobinę ryzykowna, mając czyjeś dane z dowodu można próbować kuriera oszukać albo przekupić). Tak czy siak: ostatnio zakładanie nowych kont i przenoszenie się z jednego banku do drugiego stało się trudniejsze, zamiast być łatwiejsze. I to jest pewnie powód, dla którego bankowców zaczynają podgryzać firmy finansowe, które nie mają nad sobą obostrzeń nadzorczych.
- Zastanawialiście się kiedyś, ile śladu węglowego generuje Wasza firma? Warto wiedzieć, bo coraz częściej mogą Was o to pytać. Jak policzyć swój ślad? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Na jaki procent założyć lokatę, żeby ochronić swoje pieniądze przed inflacją? Trzy kroki [POWERED BY RAISIN]
- Polska na ścieżce inwestycji, Europa na ścieżce konfrontacji. Dr Ernest Pytlarczyk o deglobalizacji [POWERED BY BANK PEKAO]
Całkowicie zdalnie (skanem dowodu i zdjęciem twarzy) potwierdza się na przykład założenie konta na quasibankowej platformie DiPocket, zaś samym tylko skanem dowodu – w nowym dziecku niemieckiej firmy pożyczkowej Kredito24 – na platformie MonedoPay. Jaka może być odpowiedź banków? Wygląda na to, że jest nią… wideoczat. Tą drogą poszło już kilka banków w Niemczech i Austrii. Przed chwilą uruchomieniem otwierania kont bankowych za pomocą wideo pochwalili się Austriacy z Erste. Bank ten – choć jest jednym z największych w naszej części Europy – nie ma działalności detalicznej w Polsce, ale warto mu się przyglądać, bo jego rozwiązania zapewne wkrótce trafią i do nas. Z podobnej technologii korzysta Commerzbank i szwajcarski UBS (aczkolwiek nie wiem w jakiej skali) oraz oczywiście nowe banki smartfonowe i kilka fin-techów. Ledwie kilkanaście dni temu zielone światło do takiej właśnie zdalnej identyfikacji klientów dał austriacki nadzór bankowy. Klient – jak to zwykle bywa przy tego typu nowinkach – nie ma obowiązku zakładać konta w nowy sposób, jest to opcja do wyboru, dostępna w określonych godzinach pracy działu odpowiadającego za kontakt wideo z klientami.
Jak to wygląda? Wchodzę na stronę banku, klikam opcję „otwórz nowy rachunek”, wybieram formułę wideoczatu, łączę się z konsultantem i pokazuję do kamerki swoją twarzyczkę oraz dowód tożsamości (trzeba go pokazać pod różnymi kątami, system sprawdza m.in. zabezpieczenia hologramowe). Co ciekawe nie musi to być dowód osobisty, może być też paszport lub prawo jazdy. W Polsce jak ktoś ma przeterminowany dowód osobisty to nie tylko nie założy nigdzie nowego konta, ale wręcz może zostać skutecznie ubezwłasnowolniony. A w Austrii każdy oficjalny dokument tożsamości może być wykorzystany jako podstawa identyfikacji nowego klienta. Na podstawie informacji z dokumentu tożsamości system zaciąga i przetwarza dane klienta, więc nie trzeba wypełniać żadnych formularzy. Jednocześnie klient – korzystając z geolokalizacji – wybiera sobie najbliższy oddział banku, który będzie jego „macierzystym”. Poza kolejną weryfikacją twarzy i dowodu klient „przedstawia się” głosem i autoryzuje SMS-em weryfikacyjnym smartfona, za pomocą którego będzie się kontaktował z bankiem.
W ten sposób założenie konta bankowego nie tylko trwa pioruńsko szybko (w Erste mówią, że maksymalnie 10 minut, ale moim zdaniem i tak przeszacowują, chyba, że są kolejki do wideoczatu ;-)), ale i bez wypełniania formularzy. Oczywiście: jeśli system coś źle zapisze, to w ramach specjalnego formularza trzeba skorygować dane, lecz to i tak prostsze, niż samodzielne wpisywanie danych osobowych, adresów, PESEL-i, numerów dowodów, numerów buta itp. No i nie bez znaczenia jest fakt, że najprościej się używa tego systemu przez smartfona. A jak ktoś założył konto ze smartfonem w ręku, to potem i nie będzie miał oporów, żeby w ten sposób robić przelewy i płacić za zakupy. Zresztą – to też już zapowiadają m.in. Austriacy z Erste – system identyfikacji klienta poprzez wideoczat będzie w tym roku wdrożony nie tylko do zakładania kont, ale i do szybkich kredytów gotówkowych, pożyczek samochodowych i innych rzeczy, w których szybkość ma znaczenie.
A gdzie my jesteśmy na tej drodze? W różnych bankach różnie bywa, ale patrząc na to, czym ostatnio zaskoczył jednego z moich czytelników Citibank – nie jest dobrze ;-)). Klient jest świadomym konsumentem, więc nie zostawia nigdzie „gotowych do użycia” skanów, ani kserokopii swojego dowodu tożsamości. W Citi też nie chciał zostawiać, choć oczywiście bez tego nie ma mowy o otrzymaniu w tym banku karty kredytowej. Zgodnie z moją rekomendacją ów klient – ulegając słowom bankowców, że bez skanu ani rusz – zabezpieczył się w taki sposób, że na kserokopii dowodu chciał wpisać adnotację typu „Dla Citi” (żeby w razie wycieku danych jego dowód nie mógł zostać sklonowany i wykorzystany w niecnych celach) .
„Dostałem od banku listę wymaganych dokumentów, m.in. skan dowodu. Zrobiłem kserokopię. Na kserokopii zaś odpowiednią adnotację, przy czym wydaje mi się, że nie zaszła ona na żadne literki, zdjęcie, ani inne istotne części kopii. Mieściła się, w całości na 'tle’. Przyjechał kurier. Obejrzał oryginalny dowód, więc mógł się przekonać, że kserokopia jest zgodna z oryginałem. Później w rozmowie z bankiem dowiedziałem się, że „analityk tego nie przyjmie”. Dlaczego bank utrudnia klientom stosowanie dobrych praktych w zakresie utrudniania kradzieży tożsamości?„
Dobre pytanie. Jak widać w niektórych polskich bankach nie tylko nie ma mowy o identyfikacji via wideoczat i poprzez pokazanie dowodu tożsamości przez kamerkę, ale wręcz nie ma mowy, by bank zrezygnował z posiadania w swoich archiwach dziewiczo czystej kopii dokumentów tożsamości klienta. Ech… stąd do nowoczesności…