O unieważnienie swoich kredytów walczą frankowicze, kto wie czy jakichś odszkodowań nie będą domagali niektórzy posiadacze kredytów opartych na stawce WIBOR. A tymczasem… rozstrzygają się losy znacznie starszych kredytów hipotecznych. Kilka dni temu zapadł ważny wyrok w sprawie kredytu hipotecznego o marketingowej nazwie „Alicja”, który bank PKO BP wprowadził do oferty w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Wyrok jest prawomocny, co ułatwia drogę do unieważnienia umowy kredytowej innym posiadaczom tego kredytowego potworka
Sądy zasypywane są dziś pozwami dotyczącymi unieważnienia kredytów frankowych. Pojawiają się pierwsze pozwy kwestionujące kredyty złotowe, a konkretnie podważające wskaźnik WIBOR jako wyznacznik oprocentowania kredytu. Ale mało ktoś dziś pamięta, że w przeszłości Polacy mieli do czynienia z jeszcze dziwniejszym kredytem hipotecznym.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dziś inflacja oscyluje w okolicach 17-18%, a stopy procentowe banku centralnego są na poziomie 6,75%. W efekcie większość złotowych kredytobiorców płaci już za kredyt 9-10% odsetek w skali roku. I wielu ma problem z jego obsługą.
To teraz wyobraźcie sobie, że mamy hiperinflację, stopy procentowe banku centralnego sięgają 25%. Wydawać by się mogło, że w takich warunkach nie da się zaoferować kredytu hipotecznego, który przeciętny Kowalski byłby w stanie obsługiwać, bo w takich warunkach miesięczna rata byłaby kosmiczna. A jednak… W połowie lat 90-tych w ofercie PKO BP pojawił się kredyt o marketingowej nazwie „Alicja”, który miał być remedium na gospodarcze zawirowania transformacji ustrojowej.
Klienci mogli spłacać stosunkowo niskie raty, ponieważ co miesiąc płacili tylko część należnych odsetek. Pozostała część była dopisywana do kapitału kredytu. Już na etapie konstrukcji kredyt wydawał się wadliwy, ponieważ nie można było ustalić sztywnego okresu kredytowania.
Klientka spłaciła dwa razy więcej, niż pożyczyła, ale ani grosza kapitału
Pomysłodawcy tego produktu przewidywali, że inflacja spadnie, a więc kredytobiorcy w pewnym momencie będą mogli zacząć nadpłacać raty, a więc też spłacać kapitał. Można więc powiedzieć, że klienci początkowo spłacali ten kredyt „na kredyt”.
Ale były to tylko pobożne życzenia. Kilka lat temu serwis Bankier.pl opisał historię pani Anny, posiadaczki „Alicji”, która w latach 90-tych pożyczyła w banku 120 000 zł. Do 2014 r. spłaciła 240 000 zł, w tym ani grosza kapitału. Wówczas próbowała negocjować z bankiem warunki spłaty kredytu. Bank zaproponował jej umorzenie odsetek i od nowa spłatę pierwotnie pożyczonych 120 000 zł kapitału na aktualnych warunkach rynkowych. Ale propozycji nie przyjęła, a sprawę w sądzie przegrała.
W kredycie „Alicja” wątpliwości budził też sposób ustalania oprocentowania, chyba jeszcze mniej jasny i zrozumiały dla klientów niż ustalanie w późniejszych latach oprocentowania tzw. decyzją zarządu. Bank informował w umowie, że tzw. stopa bazowa to średnie oprocentowanie lokat rocznych w bankach dysponujących największymi kwotami terminowych zobowiązań wobec klientów. Bank nie wskazywał jednak, ofertę których banków brał pod uwagę.
Sąd prawomocnie unieważnia umowę kredytu „Alicja”
Szacuje się, że z kredytu „Alicja” skorzystało ok. 100 000 osób, z czego prawie 99% udało się go pozbyć, ponieważ od 2000 r. PKO BP proponował zamianę formuły spłaty, na co – jak widać – klienci przystawali. Część z tych osób zbyt dobrze na zamianach nie wyszła, bo np. zamieniali kredyt „Alicja” na kredyt frankowy. Ale z „Alicją” żyje jeszcze kilkuset kredytobiorców, którzy postanowili walczyć o jego unieważnienie w sądzie.
Nie jest z tym łatwo, bo umowy kredytów typu „Alicja” były zawierane w czasie, kiedy nie była jeszcze implementowana do polskiego prawa Dyrektywa Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Brak było wówczas również przepisów dotyczących niedozwolonych postanowień umownych, które zostały wprowadzone do polskiego prawa od 1 lipca 2000 r.
Ale niektórzy klienci odnoszą sukcesy. Kilka lat temu zapadł wyrok unieważniający umowę kredytową, ale bank PKO BP odwołał się od wyroku. Na początku grudnia 2022 r. zapadł w tej sprawie kolejny – tym razem już prawomocny wyrok. Sąd uznał, że konstrukcja kredytu (dopisywanie odroczonych odsetek do kapitału) w praktyce nie pozwalała na określenie czasu trwania umowy, co jest niezgodne choćby z przepisami ustawy Prawo bankowe.
„Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił apelację Powszechnej Kasy Oszczędności BP SA od niekorzystnego dla banku wyroku I instancji, na podstawie którego umowa kredytu w złotych została uznana za nieważną. Sąd rozstrzygający apelację uznał, że umowa kredytu jest nieważna w całości między innymi z powodu jej sprzeczności z zasadami współżycia społecznego. Wyrok jest prawomocny”
– napisał na Linkedinie Radosław Górski, wspólnik w Kancelarii Prawnej Radosław Górski i Wspólnicy, która prowadziła sprawę jednego z posiadaczy „Alicji”.
W konsekwencji bank będzie musiał zwrócić wpłaty dokonane przez kredytobiorcę ponad kapitał udzielonego kredytu. Klient otrzymał więc „kredyt za darmo”. Oczywiście prawomocny wyrok w sprawie kredytu „Alicja” nie rozwiązuje automatycznie problemu wszystkich osób, które jeszcze „Alicję” spłacają, ale może ukształtować linię orzeczniczą dla tego kredytu, a więc może być łatwiej wygrać sprawę o jego unieważnienie.
„Alicja”, czyli kredyt niezgodny z Prawem bankowym
To drugi w ciągu ostatnich 10 lat prawomocny wyrok w sprawie „Alicji”. Poprzedni zapadł w sądzie w Szczecinie. W tamtym wyroku sąd zgodził się, że umowa kredytu „Alicja” jest niezgodna z Prawem bankowym, które mówi, że:
„Przez umowę kredytową bank zobowiązuje się oddać do dyspozycji kredytobiorcy na czas oznaczony w umowie określoną kwotę środków pieniężnych, a kredytobiorca zobowiązuje się do korzystania z niej na warunkach określonych w umowie, do zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu wraz z odsetkami w umownym terminie spłaty oraz do zapłaty prowizji od przyznanego kredytu.”
Czy to może mieć cokolwiek wspólnego z obecnymi sporami kredytobiorców z bankami? Frankowicze posiłkują się zupełnie inną podstawą prawną. A co z tymi, którzy chcieliby kwestionować WIBOR?
„Umowa kredytu nie opierała się o WIBOR, a tylko o – naszym zdaniem – zupełnie nieprzejrzysty i w dużym stopniu uznaniowy sposób ustalania oprocentowania”
– mówi mec. Górski. Owa nieprzejrzystość sposobu ustalania oprocentowania jest jednak w przypadku kredytów typu „Alicja” wyraźnie widoczna. W przypadku kredytów opartych o WIBOR mamy precyzyjne zasady ustalania oprocentowania i jego zmian, problem dotyczy ewentualnej podatności wskaźnika na manipulacje, których jednak nikt do tej pory nie udowodnił (i będzie to dość trudne, bo WIBOR-owe procedury zostały zatwierdzone przez KNF i europejski nadzór bankowy).
Polska: kraj „nienormalnych” kredytów hipotecznych?
„Alicja” to pierwszy z przykładów kredytów hipotecznych, które zostały stworzone po to, by umożliwić zakup mieszkania tym, których tak naprawdę na to nie stać. Z tego samego powodu wprowadzono później na rynek kredyty indeksowane do walut obcych, a potem – zamiast rozwijać rynek kredytów o stałej stopie procentowej – popularyzowano kredyty oparte na stawce WIBOR.
Wszystkie te kredyty miały być na tyle tanie, żeby było stać na nie zwykłego Polaka. Niestety „tanie”, to w tym przypadku jednocześnie „ryzykowne”. A w długim terminie – kredyt hipoteczny zwykle trwa 20-30 lat – to ryzyko niemal zawsze zamienia się w rzeczywistość.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek